HighLine Ballroom

Ruszyła dupsko i przysiadłą się do Lauren. - No i patrz, ty kopsiuszek a ja księzniczka, w sumie to podobne, no nie? - powiedziała biorąc łyk piwa bo pstanowiłą nie najebac się w trzy dupy. PEwnie ściągnęła swoje gigantyczne szpile i położyła je gdzieś w bezpiecznym miejsu bo chciała sobie w nich jeszcze kiedyś pochodzić.

fuj. w każdym razie stwierdził również to samo, więc znów przemył twarz zimną wodą bo przecież nie ma tam nic innego, a chyba twarzy alkoholem nie przemył, prawda. nieważne. stwierdził najwidoczniej, że violet poradzi sobie sama, więc ewakuował się z kibla i usiadł gdzieś sobie nieopodal na jakieś kanapie czy cokolwiek tam było, obserwując ludzi.

- w sumie chyba tak. chodź jakby się zastanowić to widać kilka różnic - nieco już wybełkotała. uśmiechnęła się pod nosem, też już pewnie w swoim alkoholowym świecie, po czym o mało z tego krzesła nie spadła, jednak mniejsza z tym. zmarszczyła nieco brwi, aby światła ją tak nie raziły i ogólnie, wiadomo jak czasem pijani ludzie na kolorowe światła reagują. agresywnie. jednak tego chciala uniknąć, żeby nikogo butem nie zaatakować ani nic takiego.

pewnie matt minął się w przejściu z max'em, który przbył tutaj w wiadomym celu. najpierw umył ręce i twarz, a potem po prostu zaczął ćpać. miał jednak takiego pecha, że akurat w tym momencie z kabiony wyszła tragicznie wyglądająca, bo blada i ogólnie no i półprzytomna violet. dobrze, że miała odświerzacz do ust i gumy do żucia, bo fujfujbleeee xd czemu ja o tym piszę, skoro samjej mi się przez to niedobrze robi! xd max ją olał. prawdopodobnie jna swoje nieszczęście xd

violet, kabel jeden, oczywiście pierwsze co zrobiła po wyjściu z łazienki, to podbiegła do lauren - nie wiem, czy wiesz, ale max właśnie poszedł sobie przyćpać do męskiego kibla - była subtelna jak ruski czołg, jednak no cóż :< pewnie myślała, że lauren powinna wiedzieć. na trzeźwo, to pewnie bała by się, że za takie kablowanie może jej się od maxa oberwać, bo to panikarz jest, więc nie wiadomo co by zrobiła ;o

- cicho! mamy podobne przebranie i nie szukaj żadnych różnic. - zaczęła głupawo chichotać, stadium namber łan nadużycia alkoholu - no nie, no i zaraz bede płakać - coś tam poprzeklinała pod nosem i poszła do kibla przemyć sobie twarz czy coś, zrobvić wszystko by nie płakać. 

siedząc tak sobie przy barze, udało jej się wytrzeźwieć na tyle, żeby bez problemu znów chodzić w swoich zabójczych butach. założyła je więc z powrotem i wstała, chwiejąc się lekko. w sumie chyba ludzie tak szybko nie trzeźwieją, ale mniejsza. udało jej się złapać równowagę, więc rozejrzała się wokół.

na początku tylko wpatrywała się na nią nieco wryta oraz nieobecna, jednak do niej potem tylko to dotarło, więc szybko się poderwała i pewnie o mało co nie taranując violet pognała do męskiego kibla. o ile można szybko gnać w obcasach, podpita i ogólnie bez jakiekolwiek koordynacji ruchowej. na trzeźwo pewnie również bałaby się tam wejść, jednak wiadomo, że alkohol dodaje odwagi. weszła więc tam i oparła się ramieniem o drzwi kabiny w której sobie przyćpywał max. zamurowało ją najprawdopodobniej i nie wiedziała co ma mu powiedzieć. 'bang, bang' czy coś równie inteligentnego? xd

na swoje szczęście, kiedy lauren tam wparowała, to max już skończył, więc przy odrobinie sprytu (który jakby nie patrzeć komplikowały mu używki), mógłby się jakoś wybronić - co? - zapytał udając zaskoczenie i udając, że tu TYLKO myje ręce. pewnie będzie próbował zrobić lauren w bambuko, mając nadzieję, że uwierzy.

Wracajałą z kibla zapłakana, bo jednak było za późno by to powstrzymać, miło, usiadłą sobie naq kanapie i siedziała płacząc i popijając sobie piwo przy okazji, a na dodoatek zebrało jej sie na pisane sms'ów do starcyh przyjaciół, o ile ich numery wciąz są aktualne.

- alisooooon! - zawołała, chyba wciąż nie do końca trzeźwa. opadła na sofę obok niej. - czemu płaczesz? - zapytała z troską, poklepując ją po ramieniu, a wzrokiem szukała pewnie tony'ego, bo zważając na to, że jest tu maximilian, to pewnie się o niego trochę martwiła, a najgorsze było to, że obecnie z pola widzenia zniknęli jej oboje. po pijaku jest chyba jeszcze większą panikarą. :<

jezus maria, leże xddd
spojrzała się na niego nieco zdezorientowana, sama pewnie nie wiedziała czy to max ją robi w bambuko czy to violet jej kłamie. w każdym razie tylko mocno zmarszczyła brwi, kręcąc nieco głową. - nic - mruknęła pod nosem, siadając na tym blacie z umywalkami, bo pewnie było ich tam kilka, na takim blacie. matko, nie umiem tłumaczyć chyba najprostszych rzeczy xd westchnęła ciężko, opierając głowę o zimną ścianę, zerkając co chwilę na maximiliana nieco badawczo. w główce aż jej się zakręciło.

- zbyt dużo alkoholu - stwierdziała - normalnka. - ząsmiała się. Potem rozejrzała sie po pomieszczeniu bo Bair najwyraźniej kogoś szukała - hm. kogo szukamy? - spytała.

- nikogo - pokręciła głową. - zastanawiam się tylko gdzie jest tony - wzruszyła ramionami i trochę skarciła się w myślach, bo przecież obiecała, że nie będzie się od niego oddalać. - zawsze płaczesz po zbyt dużej dawce alkoholu? - zaśmiała się, odgarniając włosy i opierając się o oparcie kanapy, po czym założyła nogę na nogę.

- nie, nie zawsze, kiedyś nie płakałam - stwierdziała no i skądś wytrzasnęła swoje buty i je nałożyła - odkąd urodziłam tak na mnie działa alkohol, taki skutek uboczny. - uśmiechneła się - Więc ty i Tony tak? 

pepejdziałejałeja! no i śmieję się znów jak głupek xd
- no co?! wparowałaś tutaj tak nagle, jakbyś chciała mnie zabić, a teraz 'nic'? - spojrzał na nią jak na wariatkę unosząc jedną brew. w główce to sobie pewnie myślał, że jak tylko zobaczy violet to ją zabije (max chyba znienawidzi moje wszystkie postacie jak tak dalej pójdzie xd), bo doskonale wiedział dlaczego tu lauren przyszła i przez kogo została tutaj zwerbowana. głupi nie był. tyle, że on naprawdę głupi nie był ;p

- o mój boże, to jakaś depresja poporodowa? - wytrzeszczyła oczy. - w takim razie to kolejny powód, dla którego nie chcę mieć dzieci - pokiwała poważnie głową. - tak - odpowiedziała na jej pytanie. - a... ty i... - zamyśliła się. - corey? dawno go nie widziałam, w sumie nie wiem, czy jeszcze mieszka w nowym jorku.

hihihi xd
zeskoczyła z tego blatu, nic nie mówiąc. praktycznie znów zrobiło jej się słabo, niedobrze i gorąco, więc bardziej skupiła się na to, żeby utrzymać równowagę i nie runąć na ziemię. dobrze to maskowała, jednak już po prostu nie wiedziała co robić, tak więc podeszła jakoś do maximiliana i oparła się o jego ramię nieco przymykając oczy. zarzuciła mu ręce na ramiona, żeby utrzymać równowagę, po czym mruknęła tylko: - gorąco tu- opierając czoło o jego klatkę piersiową. brawo, ma wypisywanie się, a raczej zwiewanie ze szpitala na własne życzenie, jak się jeszcze nie wykurowała.

to już widziałam xd
pewnie max myślał, że po prostu jest pijana i przez to źle się czuje - daj już spokój, chodź stąd - pociągnął ją za sobą. on pewnie nie dopuszczał takiej myśli, że coś jej może być, czy coś w ten deseń. po prostu tego nie dopuszczał do wiadomości. na dodatek nie kojarzył zbytnio faktów tak aporpos jej złego samopoczucia :< więc po prostu zaciągnął ją do reszty imprezowiczów. wkurwiony książe welcome to, ponieważ zaczął szukać wzrokiem violet, którą będzie musiał uświadomić w niektórych kwestiach i pewnie znów niknął na chwilę, zaciągnął ją na stronę, wydobył z siebie parę gróźb, po czym wrócił, jakby nigdy nic, siadając obok lauren i zarzucając jej ręce na barki. przy okazji zapalił sobie papierosa.

- nie to nie depresja poporodowa! - w sumei to ją nieco rozbawiło. - to tylko hormony, w sume nie tylko, ale lekarz mówi że jakieś 3 lata, coś takiego powinno mi przejść. - PEwnie wzięła sobie piwo, uwielbia piwo. - też go dawno go nie widziałam w sumie to od naszego seksu. więc raczej ja i nikt, hm, nikt nie chce kobiety z dzieckiem. No cóż poradzić. - tak, tak, jeszcze się Alison bedzie po pijaku nad sobą użalać. - Długo jesteś z Tonym? 

- trzy lata?! matko, współczuję - powiedziała całkiem szczerze. - nie, niedługo. znaczy byliśmy ze sobą wcześniej, ale, hm, nie wyszło - wzruszyła ramionami. - no a teraz od kilku dni - powiedziała, biorąc szklaneczkę z alkoholem. bardzo mądrze, zwłaszcza, że stała na stoliku obok i nie wiadomo go kogo należała i co w niej było porozpuszczane, muszę się nad tym zastanowić. ;p

kiedy odszedł na chwilę po prostu obserwowała do nieco tępym, nieobecnym wzrokiem. głównie skupiała się pewnie na podciąganiu rękawów swojej sukienki oraz pewnie jakoś kombinować, żeby ją rozpiąć czy coś w ten deseń, z nadzieją, że będzie jej chłodniej. jednak kiedy to jej nie pomogło po prostu mruknęła do maxa: - źle się czuję - łapiąc szybko jego łapkę i opierając głowę o jego ramię. nieco się przysunęła, żeby jakoś tam się o niego podeprzeć i w razie czego nie spaść z krzesełka, bo by było jeszcze gorzej. zerknęła na niego, mrużąc nieco oczy, aż w końcu po prostu, chciałoby się powiedzieć 'znów', zemdlała :< nie wiadomo czy z przepicia, czy ze złego stanu zdrowia czy kij wie czego.

- o, jak słodko! nowy związek! kocham nowe związki! NA serio! - gadałą jak nakręcona. - a co się stałoz  tym ksieciem jakimś tam? 

- wyjechał sobie do swojego, pewnie wyimaginowanego, szwarcwaldu - wzruszyła ramionami. - jezu, słabo mi - jęknęła. pewnie trochę zbladła i ogólnie nie wyglądała najlepiej, czyli, że coś dziwnego musiało być w owym drinku. pewnie to sprawka jednego z tych podejrzanych barmanów. xd w każdym razie była niemal blada jak ściana i wyglądała, jakby zaraz miała zemdleć. :< ale jeszcze nie zemdlała.

max zgłupiał, bo nie wiedział co robić. przez moment wpatrywał się w nią z miną mówiącą tyle co 'wtf?'. jednak po chwili uniósł ją i wyprowadził na świeże powietrze - hej, wszystko w porządku? - spytał klepiąc ją lekko po policzkach. był nieco zmartwiony, to fakt, ale najwidoczniej nie umiał w takim stanie racjonalnie zareagować - no obudź się do kurwy nędzy - syknął, lekko nią potrząsając :<