Central Park.

ktoś pewnie telepatycznie przekazał josie,że impreza zaczyna się o dziewiętnastej,rajt.-to będziesz miała okazje,choooooooodz juz na tą imprezę-przeciągnęła i pociągnęła violet za renke pewnie... :d

usiadła sobie na ławce i zdjęła buty, bo ją uciskały. pewnie się źle czuła i miała za daleko do domu. zastanawiała się gdzie zniknął ryan. jejku, pewnie miał jej dość. odpoczęła chwilę i z powrotem założyła buty. zaraz się wszystko okaże. wszystko. skierowała się w stronę domu.

Nie mógł zasnąc to poszedł na spacer. Zajął jakąś ławkę, która była ustawiona przodem do ulicy. Obserwował przejezdżające samochody. Może nawet je liczył.

znowu miał przepustke ale spotkał znajomego dilera więc odprężony i zrelaskowany siedział sobie na ławce i cieszył zachodzącym śłońcem

ej carlos nie cpa, nie? ty bo ja juz nie pamietam kim on miał byc, pamietam tylko ze to brak xaviera!
- czesc, braciszku. - mruknał siadając koło niego

no on miał byc piłkarzem seksoholkiem chyba tez ie pamiętam xp niewazne ustali się w czasie gry-nonono kogo ja widze carlos we własnej osobie

- jak tam? wyrwałeś juz jakas suke? - rozesmiał sie, przysuwając bratu paczkę papierosów pod nos, - a kogoś dla mnie masz? - dobra niech bedzie...hahaha.

wyciągnął szluga i wsadził do ust jak zwykle szukał zapalniczki-dupe??ta niezła dilerka z niej była ale znikneła mi z oczu moze ją złapali

popukał sie w czoło, wsuwając sobie papierosa do ust, - ja to musze kogoś przeleciec, bo nie wytrzymam! - mruknął podpalając fajka, - szykuje sie jakaś impreza?

wzruszył ramionami i się zaciągnął-jak zrobisz to będzie-zmierzył wzrokiem jakąs babeczke w krotkich szortach-idz do burdelu jak chcesz

- nie, - skrzywił sie, - nie wiadomo kto był przedemną! - skrzywił sie jeszcze bardziej, wbijając swe spojrzenie w tyłek tej babeczki, od siedmiu bolesci. - jakiegoś syfa jeszcze dostane.

-jak byś juz go niemiał-wyszczerzył się do niego-jeju ale bym się czegoś napił ale kurwa znowu przepustka tylko do 23

- co ty pierdolisz! - wyrzucił niedopałek papierosa przed siebie, za co opieprzyła go jakaś starucha z włochatym kundlem, której carlos posłał pięknąc wiązanke, aj ten carlos. - powiesz ze brat przyjechał, albo nie wracaj tam wcale.

Zabrała się spod jeziorka, bo ten menel sie obudził. Szła sobie tutaj, bo w tym miejscu albo poznawała osoby albo spotykała znajomych. Usiadła sobie pod jakimś drzewiem bo nie chciało jej sie siadać na ławce. Patrzyła jak jakieś dzieci skaczą sobie na skakance. Zobaczyła jakiś dwóch kolesi, łoterew, zawisiła sobie na nich an chwile wzrok a potem przeniosła znów na dzieci. Lubiła dzieci.

popatrzył na tego psa i pewnie nawet szczeknął do niego ah te skręty-a moze Ty pójdziesz za mnie??Mamy tam jedną fajną pielęgniarke na nocnej zmianie

wybuchnął nie kontrolowanym smiechem, - nie, nie bede dawał sie faszerowac jakimiś lekami, zresztą nie musisz tam chodzic! - mruknął, gapiąc sie na przechodzące dziewczyny, - w gruncie rzeczy to tak jak by mnie zamkneli w psychiatryku, czy gdzieś. - wzruszył ramionami

ej no musiał jak nie przejdzie odwyku to nie bedzie juz mógł grac a musiał mieć przecież hajs na drag i panienki-dobra dzis się zmyje ale jutro musze wracac dają nam duzo valium i prozacu jak chcesz to Ci załatwie troche

- ok! - pomachał twierdząco głową, - chocmy do jakiegoś klubu powyrywac panienki. - kurwa, hahaha! ale drama wyjebią ronalduw z klubu bo jeden rucha bez opamiętania a drugi cpa jak szalony xd

mówi się trudno musza mieć jakies wady-dobra-zegramolił się z ławki i otrzepał swój jędrny tyłeczek-uwaga laski xavier wchodzi do gry//zacznij

Zagapiła się na dzieci cholernie. Spojrzała na zegarek. - cholera ! - wykrzyknęła sama do siebie. Ruszyła w kierunku ulicy, tam gdzie są taksówki.

światowy dzień walki z kacem cz. II
pognała w kierunku central parku, z lizakiem w ustach, by zażyć świeżego powietrza i uporać się z doskwierającym jej bólem głowy.

Zajął sobie ławkę jakoś ustawioną tak, że była cały czas oświetlona słońcem. Przeglądał najnowsze wydanie "New York Times'a",  które ktoś zostawił na ławce. Nie żeby był biedakiem czy coś, tylko poprostu skorzystał z okazji skoro mu sie nadarzyła.

to ja się rusze z nudów ,wracała od fryzjera i znowu była wspaniale ruda.co chwila sprawdzała jak jej nowy kolor odbija się w promieniach słońca

akurat mam abi, to niech będzie abi! hihi.
pewnie się skradała z tyłu ławki, żeby go zaskoczyć czy coś w tym stylu. zawsze mogła udać zbronie! ale nawet nie ma najmniejszego sensu. no to skradała się tak, przy okazji zaszeleściła jakaś foliową torbą, która przyczepiła się do jej nogi. stanęła i tylko pewnie czekała, czy się skapuję, hm?

Pewnie się odbijał, bo Chucka aż oślepił. Niestety tym razem nie zaszaleje i nie zacznę pierwszy, bo tak się składa, że Chuck jej nie rozpoznał, bo zmieniła kolor włosów. Więc tylko się gapił zza swoich Ray banów. Pewnie usłyszał szeleszczenie i się trochę wkurzył, że ktoś mu zakłóca ciszę, ale obrócił się i spojrzał na Abi. -Nie mogłaś poprostu się przywitac? To lepsze niż skradanie. -Powiedział do niej żartobliwie.