owcza łaczka

- hmm? - wymruczała pewnie tylko, uśmiechając się i przekrzywiając głowę. skrzyżowała jakoś nogi w kostkach, opierając się o drzewo, które było blisko niej, nie chciało jej się cały czas stać czy też chodzić! no bo ile można, szczególnie że jej kondycja nie należy do najlepszych.

Spojrzał na nią i zaczął się głośno śmiac. -Boże! Ale z Ciebie zagadka. -Zdjął okulary, bo już słońce nie świeciło tak mocno jak wcześniej. Zawiesił je sobie na koszulce a włosy poczochrał ręką, aby nadac im fajnego wyglądu. -Co Ci chodzi po głowie?

zaskoczyła ją jego reakcja, dalej przekręcała głowę patrząc się na niego chyba teraz bardziej badawczo.
- co takiego zrobiłam, że cię rozbawiło? - uniosła brwi i pewnie sama się roześmiała. oderwała się od drzewa, pewnie nie chciała mieć mrówek za bluzką.
- no miałam na myśli to, że już chyba to nic nie zmieni to pomiędzy tobą i kajlą, bo nic tam nie ma... - zastanowiła się chwilę nad tym co powiedziała, marszcząc brwi. - chyba coś niegramatycznie powiedziałam - złożyła usta w dzióbek, hii!

-Nie zmieni pewnie nic, bo i tak ze sobą nie rozmawiamy, ani nic z tych rzeczy. -Wypuscił powietrze. -Znaczy wiesz. Gadamy, ale zawsze jest niezręcznie i takie tam. -machnął ręką. -Myslę, że powiedziałaś wszystko poprawnie gramatycznie, bo wszystko zrozumiałem. -Posłal jej szczery usmiech.

- to dobrze, to dobrze - pokiwała głową, pewnie obserwując jakiś kosmyk włosów nejta, który zaczął ja irytować, lekko. po chwili, znając kendi, musiała mu go jakoś wplątać w inne włosy bo w końcu by było źle, hihi. powiedziała sobie pod nosem tylko jakieś "no!" i się roześmiała, pewnie sama z siebie.

-Planuje się ściąc na łyso. -Wskazał na swoje włosy. -Wkurzają mnie już.

- nieee - jęknęła prawie, że na tą decyzję. - nie ma mowy, chyba, że chcesz żebym musiała zabrać ci wszystkie maszynki z domu - pokiwała głową, składając usta w dzióbek. wydymam usta, nie jestem pusta, sialala ; dd - mnie też moje wkurzają, ale czy ścinam się na łyso? - wzruszyła ramionami i wzięła w palce pasmo swoich włosów.

-Jak już to planowałbym się obciąc u fryzjera, więc możesz zabierac wszystkie maszynki z mojego domu. -Usmiechnął się i odruchowo przeczesał swoje włosy. -Ty jesteś dziewczyną i masz ładne włosy, więc dobrze że się nie ścinasz na łyso.

- zawsze potrzebna jest jakaś zmiana, może pewnego dnia przyjdę z łysą głową i w dresie, śpiewając przyśpiewki? - uniosła jedną brew, wbijając znów ręce do kieszeni. przysiadła na jakiejś ławce, a raczej na samej jej krawędzi, ostatnio chyba spodobało jej się tak siedzieć, co można zaliczyć do dziwactw.

On nie usiadł. Stanął na przeciwko jej. Tak blisko, że prawie jego buty stykały się z jej butami. -Wiele byś straciła jakbyś się ogoliła na łyso. - Spojrzał na jej włosy. -Nie rób tego.

- chyba muszę - pokręciła głową, wykrzywiając usta w podkówkę. mniejsza o to, zaraz się roześmiała. poklepała wolne miejsce obok niej, pewnie po to żeby usiadł, cnie. jak na razie pewnie musiała zadzierać głowę do góry, żeby na niego spojrzeć, szczególnie jak blisko stał.

Usiadl obok niej. -Jak zetniesz wlosy to się na Ciebie obrażę.

pewnie jakoś zerknęła na zegarek, który miała na ręcę.
- oja, sory, musze lecieć - skrzywiła się - spotkamy się jakoś jutro, prawda? - pokiwała głową, wstając z ławki i poprawiając swoją bluzkę. pocałowała go w kącik ust i poszła, bo ja lece lekture czytać ; *

-Jasne, że się zobaczymy. Narazie. -Usmiechnał się i po chwili też poszedł. // narazie ;] ;**

No to sobie tędy szła. Patrzyła się na ludzi. Ble, ble, miała zły humor. Usiadła gdzieś na trawie i poszła w kimono. Nawet nie obchodziło ja to że w torebce miała wszystkie karty kredytowe etc.

kiedy doszła do wniosku, że zaraz zwariuje w swoim mieszkaniu, to przybyła tutaj. oczywiście przed wyjściem zażyła garść tabletek na ból głowy, które tylko sprawiły, że zrobiło jej się jeszcze bardziej niedobrze. usiadła na jednej z ławek wdychając głęboko powietrze nosem, a wydychając ustami.

siedziała sobie gdzieś na trawie albo ławce, nie wiem sama, próbując otworzyć soczek pomarańczowy w kartoniku. ale jej się to nie udawało, więc zaczęła bombardować opakowanie słomką, raczej tą dziurkę, gdzie trzeba ją wepchać. no cóż, każdy próbuje jak może czy coś w tym stylu. może nawet jej się udało.

mam złe wspomnienia z otwieraniem takich soczków... xdd
szła sobie tędy, bo postanowiła się przewietrzyć, w końcu ile można siedzieć w domu i się obijać i obżerać jakimiś chipsami na śniadanie i obiad. pewnie się natknęła na candy, a z tego co wiem, to one się chyba znają, bo kiedyś tam na jakiejś imprezie się chyba poznały.
- cześć - spojrzała na biedny kartonik i biedną słomkę. i biedną candy. usiadła obok. - candy, tak? - nie była pewna, czy przypadkiem nie przekręciła jakoś jej imienia. zdjęła przeciwsłoneczne okulary i pewnie się uśmiechnęła.

ja też, potem cała jestem w kolorze soku :cc
pewnie jakoś rzuciła kartonik na ziemię, bo nagle sam się jakoś otworzył, ale kendi go już nie chciała. zostawiła sobie samą słomkę, do gryzienia, hihi. najfajniej tak! przeniosła wzrok na bler, unosząc kąciki ust.
- tak, candy - pokiwała twierdząco głową, zasłaniając oczy dłonią przed słońcem. niech chodź dziś świeci słońce na ranłeju, wyobrażę sobie, że u mnie nie pada deszcz. - blair, - rzekła, trochę niepewnie bo jakoś miała pamięć do twarzy ale do imion i nazwisk to nawet jak będzie się bardzo starała to nie zapamięta.

a u mnie świeci słońce, ale i tak jest mi strasznie zimno. ;c
- blair - przytaknęła i pokiwała głową. pewnie zapaliła papierosa, bo w sumie to dzisiaj od rana nie paliła i wczoraj też tylko po południu, a to nieziemsko długo jak na nią, nawet jeśli bierze się pod uwagę to, że ma zamiar rzucić. wydmuchnęła jakąś ładną chmurkę i zerknęła na candy. - co słychać? - w sumie nie wiedziała czy to dobre pytanie, bo przecież widziały się raz, czy dwa na oczy, no ale nieważne, lepsze to niż nic, tak myślę.

spojrzała sobie na chmurkę, którą wypuściła bler i pewnie się wkurzyła, że sama nie wzięła papierosów, no al trudno się mówi i płynie się dalej, aż bym sobie obejrzała gdzie jest nemo ; d
- może to jest nieważne, ale czuje się jakby zaraz miałoby mi odpaść nogi, szczególnie że wczoraj upuściłam sobie pudło z płytami na nogę i chodzę jak kaczka - kiwnęła głową, tak jakby na zakończenie tego wszystkiego i spojrzała na swoją lekko spuchniętą stopę, ale tego nie było widać bo miała w bucie, cnie. na bosaka nie lata. - a u ciebie? - spytała, nucąc nawet to.

podsunęła candy paczkę papierosów, bo wcześniej o tym zapomniała. i zapalniczkę pewnie też jej podała.
- może powinnaś jechać na prześwietlenie? - zaproponowała. w zasadzie kiedyś interesowała się medycyną, więc może jakieś podstawy znała, albo po prostu oglądam za dużo doktora house. ;d no nieważne. - u mnie? - zastanowiła się, przypominając sobie wczorajszy wieczór. w sumie mogłaby to podsumować 'tragicznie, okropnie i beznadziejnie', ale przecież nie chciała się poddawać i w ogóle, pozytywne myślenie. - nawet w porządku - pokiwała głową a potem westchnęła.

wyciągnęła papierosa, podpaliła go i takie tam inne fajne rzeczy, pewnie oddała po chwili paczkę bler z wdzięcznym uśmiechem.
- o nie, nie, nie - pokręciła przecząco głową, nie wiem co ona tak ciągle tą głową macha, ale spokoloko ; d - boje się lekarzy, wolę ich oglądać w telewizji, bo tam ci nic nie badają - po chwili puściła dym, też pewnie jakąś chmurkę, co się będzie w kółeczka bawić.
- w porządku? nawet? i co takie zastanowienie? - uniosła brwi, przyglądając sie bler.

ja zw, ojciec chce komputer, kiedys bede musiala zablokowac allegro.....

współczuję. xd
- tak, a najfajniejszym lekarzem z telewizji jest doktor house - zaśmiała się. - nie, mówię serio, lepiej idź. nie warto to odwlekać, bo jeszcze się pogorszy - spojrzała na jej stopę. - zwłaszcza, że jest spuchnięte - zaciągnęła się. - no, nawet. zawsze mogłoby być lepiej. tylko, cholera, irytuje mnie moje niezdecydowanie - założyła nogę na nogę i zaczęła sobie coś rysować palcem na kolanie. - no ale nieważne - dodała po chwili. - w sumie za wszystko mogę być 'wdzięczna' tylko sobie - wzruszyła ramionami. skończyła palić i oparła się o oparcie ławki, zastanawiając się czy tony jest w pracy.

- chodź gdybym sama trafiła na lekarza, który cały czas bierze środki przeciwbólowe to chyba miałabym wątpliwości - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się, strzepując popiół z papierosa. pewnie zastanawiała się też co znaczy 'wszystko' i ogólnie, ale wolała zapytać. pewnie wyjdzie na wścibską zołzę.
- jak za wszystko? - spojrzała na nią, może trochę zaskoczona, ostatnio nie panuje nad mimiką twarzy, coś jak ja.