owcza łaczka

odkaszlnęła znacząco kilka razy, a potem tylko są uroczo uśmiechnęła, wyjmując z kieszeni komórkę.
- może i ładnie, ale na pewno nie w roli alergicznego chomika - dorzuciła, kiwając przekonywająco i energicznie zaraz głową. przystawiła telefon do twarzy, ale tak ekranikiem w stronę max'a zeby mógł przeczytać treść tam zawartą! - coś się świeci na plaży - podsumowała, chowając telefon z powrotem do kieszeni.

- hm, zabawa na plaży? brzmi interesująco. masz zamiar tam iść? bo jeśli tak, to chętnie się tam wybiorę z tobą, harriet - chwilę popatrzył na heather ze skupieniem na twarzy - powiedziałem heather, wybacz. zawsze jestem taki rozgarnięty, jak kupa liści.

uniosła brwi, pewnie miała ochotę wyjąć teraz z torebki kartkę i długopis, napisać na niej swoje imię i przyczepić sobie do czoła. wyobraziła sobie najwidoczniej ten widok, bo zachichotała. machnęła ręką i wstała z kocyka, mając zamiar go zebrać z trawy.
- owszem, mam zamiar tam iść - kiwnęła kilka razy twierdząco głową, wyrywając kocyk spod tyłka maxa ; d

- no to w takim razie widzimy się na plaży, mała - podniósł się z ziemi, uśmiechnął się do niej znacząco, a potem poszedł do siebie, przygotować się do rzekomej zabawy. musiał wziąć prysznic i się przebrać ;p

miała ochotę się przejść, nie zważając na to, że jest już ciemno i zimno. i do domu daleko pewnie też. kręciło jej się w głowie i musiała zaczerpnąć świeżego powietrza, toteż snuła się po owczej łące. prawie nikogo już tu była, może to i lepiej, przynajmniej było cicho i spokojnie.

powiedzmy, że on też tutaj był. cały w skowronkach, miał wyjątkowo dobry humor, wiadomo dlaczego. znał blair, więc podszedł za nią. cicho się przyszwędał bliżej niej, wsadził sobie papierosa w zęby i złapał ją gwałtownie za ramiona, pewnie żeby ją przestraszyć.

wrzasnęła na całe gardło, wyraźnie przerażona i poderwała się z ławki, z zamiarem uciekania. zobaczyła jednak, że to max, więc z powrotem opadła na ławkę i spiorunowała go wzrokiem.
- zabiję cię. to było podłe - mruknęła, nadal przerażona.

max zaśmiał się złośliwie i wyjął papierosa z ust - nie obiecuj, mała - potem klapnął sobie obok niej - witam brigitte, bree, czy tam blair. jak się miewasz? i dlaczego urządzasz sobie spacerki po nocach? mogłaś trafić na kogoś gorszego ode mnie - spojrzał na nią przenikliwie, trochę złowrogo, jak to max. rozsiadł się na tej ławce konkretniej. tak, że pewnie zajmował 3/4 jej powierzchni.

- blair - poprawiła go, kiwając głową. - dobrze się miewam - wzruszyła ramionami, no bo co miała powiedzieć? - poza tym jeszcze nie jest noc, jest dopiero - zerknęła na zegarek w telefonie. - wpół do jedenastej - właściwie myślała, że jest wcześniej. - nie jestem taka strachliwa, na szczęście - uśmiechnęła się lekko.

- możesz się kiedyś przejechać na tej swojej odwadze. oczywiście nie życzę ci tego, ale lepiej na siebie uważać czyż nie? - powiedział pouczającym tonem, kiwając głową z poważną miną, po czym zaśmiał się trochę złośliwie i zaciągnął się papierosem.

- uważam przecież, uważam - mruknęła. tak naprawdę nawet nie brała pod uwagę, że ktoś może ją napaść, albo coś równie strasznego, bo była za bardzo zajęta jakimiś rozmyślaniami i takimi tam. spojrzała na maxa, zastanawiając się jak zmienić temat. - hm, co słychać? - zapytała w końcu.

max dmuchnął jej dymem w twarz, jak to miał w zwyczaju robić. podkreślmy,że robił to specjalnie - u mnie śpiewająco - zmierzył ją wzrokiem i sobie doszedł do wniosku, że blair pomimo widocznego zmęczenia ładnie wygląda, więc tylko się uśmiechnął pod nosem.

zakrztusiła się dymem, właściwie to chyba było teraz jeszcze bardziej niezdrowe dla niej niż zwykle. zmroziła go więc wzrokiem.
- to dobrze - stwierdziła i założyła nogę na nogę, odganiając się od dymu, który już pewnie zdążył dawno odlecieć, ale mniejsza.

- przepraszam - mruknął hamując swoją nieposkromioną złośliwość. chyba nie był przez to jakoś specjalnie lubiany, ale no cóż. taki jego urok najwyraźniej. pomógł jej w każdym razie odgonić ten dym i zgasił papierosa o ławkę.

- nic się nie stało - powiedziała, a kiedy już całkiem przestała kasłać, wyciągnęła z torebki paczkę papierosów i zapaliła jednego, zupełnie zapominając o tym, że a) nie może, b) rzuciła. może nawet się tym nie przejmowała, nie wiem, w każdym razie czuła, że musi zapalić, bo głód nikotynowy jej doskwierał!

max tylko uśmiechnął się złośliwie pod nosem przyglądając się jak pali. potem pewnie wziął dupsko w troki i sobie poszedł, bo ja też już muszę iść. narazicho :*

przechodziła sobie tutaj, wracając z klubu. to będzie jej nowa rozrywka. co chwilę musiała się zatrzymywać, żeby poprawiać spadający but, a raczej kosmiczną szpilkę na dodatek na mini platformie. nie wie sama czemu je założyła, skoro miała kaca i dziś nie myślała racjonalnie. przeszła nawet ławeczkę, na której siedziała blair, ale zaraz cofnęła się tylko kroków do tyłu, zatrzymując się przed nią i patrząc z zaciekawieniem. co było śmieszniejsze, była już lekko podpita i szła w okularach przeciwsłonecznych, ha!

popatrzyła na heather, szybko gasząc papierosa i przydeptując go milion razy butem. kiedy zobaczyła, że dziwnie chodzi, pewnie slalomem ;d to domyśliła się, że jest pijana.
- wszystko w porządku, heather? - zapytała, żeby w razie czegoś jej pomóc, chociaż pewnie by tego nie chciała, ale blair to dobra duszyczka, prawda.

może nie szła slalomem, a nawet jeśli to bardziej było to spowodowane jej zbyt wysokimi obcasami. oczywiście, próbowała udawać, że nie jest pijana co jeszcze bardziej ją pogrążało. poprawiła migiem swoją marynarkę i wygładziła krótką, kremową sukienkę, a okulary zdjęła z nosa i zawiesiła go sobie na krótkim łańcuszku, który miała na szyi. jakoś dziś mam wenę na opis wyglądu, więc będziesz musiała to czytać, albo omijać ; d
- w jak najlepszym - pokiwała głową, siadając obok niej i założyła nogę na nogę. oh, przecież wiedziała, że jest makabrycznie! lecz cicho. - jak się czujesz? - spytała na sam początek, odgarniając włosy od twarzy.

zdziwiła się, bo miała wrażenie, że na samym początku zacznie ją ochrzaniać. odetchnęła jednak z ulgą, że jeszcze tego nie zrobiła i zaczęła obracać w palcach swoją zapalniczkę, której wcześniej nie schowała.
- całkiem dobrze - pominęła fakt, że cały dzień jest jej cholernie słabo, ale może to normalne, przynajmniej miała taką nadzieję. czuła się podle, rozmawiając z nią na ten temat, serio. :c

oparła łokcie o kolano, a podróbek o nadgarstek. westchnęła sobie ciężko, patrząc na jej brzucho, a potem na zapalniczkę.
- a jednak palisz - zauważyła, unosząc wysoko brwi. pomachała sobie trochę stopą, a potem schyliła się po jakiś patyk i zaczęła rysować jakieś niestworzone wzroki na piachu. miała ochotę teraz: a) nie wyjść na psychiczną, ale zapytać się blair czy nie wie o antykoncepcji, b) uciec szybko, a potem znów zażyć ziółka uspakajające poza normą i być zajebiście wyluzowanym kwiatem na tafli jeziora i załamaną oazą spokoju! w sumie heather od kilku dni miała wrażenie, że jest psychiczna albo niedojrzała emocjonalnie :<

moja rodzina jest straszna właściwie, przypomnieli mi, że rano idę na pobieranie krwi :c i muszę już iść. więc nie wiem, albo dokończymy jutro, albo skończ jakoś, czy coś takiego. sori, dobranoc. ;*

- nie, nie palę. znaczy raz - wzruszyła ramionami. tak naprawdę to chyba było jej wszystko jedno co stanie się z dzieckiem, ale i tak je kochała. tylko bała się, że nie będzie umiała to wychować, pewnie myślała, że tony wróci do heather, będą żyli długo i szczęśliwie, a ona będzie się opiekować dzieckiem. nie pocieszało jej to wcale. chociaż, tak czy siak, pewnie i tak będzie samotną, nastoletnią matką, jak z amerykańskiego filmu. spojrzała na heather, żeby określić, jak bardzo jest na nią wściekła.

branoc ; *

heather mruknęła tylko coś pod nosem, założyła okulary, zdjęła buty i sobie poszła, najwidoczniej albo zmógł ją alkohol, albo stwierdziła, że nie nadaję się jeszcze na wyjścia na ulicę czy coś w tym stylu. więc sobie poszła przed siebie, udając że jest trzeźwa i pachnie od niej tylko perfumami, a nie perfumami&papierosami.

chyba się tony nabawi depresji, bo wybrał się na spacer późnym wieczorem do central parku, żeby porozmyślać nad wszystkimi swoimi problemami, a raczej się pozadręczać. z zaciśniętymi zębami szedł przed siebie kopcąc jak lokomotywa, papieros za papierosem.

no to blair też tu przyszła, bo mi się nudzi. miała iść do violet, ale kompletnie zapomniała, a o tej porze już jej się nie chciało. poza tym bolała ją głowa, więc świeże powietrze dobrze jej zrobi. spacerowała więc sobie!