owcza łaczka

chciał się połączyć z naturą w harmonii ducha buddy. czy coś takiego.
siedział sobie na ławeczce, co trawa była z nieokreślonych powodów morka. pewnie rosa albo inne cholerstwo które uniemożliwia posiedzenie sobie na trawie lub ewentualnie leżenie.
no to sobie siedział i jadł loda czekoladowo-waniliowego, bo ostatnio cały czas miał na niego ochotę. i się rozglądał, czekając na zbawienie tej nocy!

//do klubu by wpadł tam tez sa lody xp

spacerowala wolnym krokiem starajac sie utrzymac rownowage na dziesiecio centymetrowych obcasach. w glowie szumilo jej od Martini i piwa malinowego, czula sie na tyle nieswiadoma tego, ze sie upila, ze zatracila kompletne poczucie czasu.
- ej, nie wiesz, ktora jest godzina? - zapytala chlopaka, ktorego spotkala. dobrze wiedziala, ze ilosc alkoholu nie ma nic wspolnego z tym jak bardzo byl przystojny.
usmiechela sie promiennie i wodzac bezwladnie glowa oparla sie o jego ramie.

spojrzał na dziewczynę w stanie upojenia, wiedział jak ma na imię nawet, przecież on wie wszystko.
- dwudziesta druga, czterdzieści siedem! - chciał dopowiedzieć czas na seks, ale uznał, że to jak na razie nie odpowiednie. jak sprawdzał godzinę to tak przekrzywił rękę, że nawet wypadł mu lodzik i przeklął sobie pod nosem. - sama pijana, to niebezpieczne! tyle jest zboczeńców! - pouczył szaszkę, przy okazji obejmując ją ramieniem, on jeest faaajny.

- ej, chlopcze, ja lubie zboczencow - powiedziala i opierajac sie o niego podniosla noge aby podciagnac biale zakolanowki. - moze nie wszystkich - ciagnela - ci oblesni z wasikiem i dziesieciodolarowka w portfelu sa fe.

tam jest napisane "Join date" a ja czytam "Joint date" i się zastanawiam o co cho ; DD nevermind!
popatrzył najpierw na jej zakolanówki, a potem na kolanko, potem chciał jeszcze na ramionko ale chyba miała zakryte, bo go nie zobaczył.
- wasik zawsze można zgolić - musiał podzielić się swoją mądrością, ale niekoniecznie trafną - stanu portfela nieprędko da się poprawić - zmienił sens swojej wypowiedzi, dość szybko. bo wiesz, źle będzie jak wypadnie na jakiegoś tłumoka, albo coś w tym stylu. - a jak się trafi przystojny zboczeniec? - musiał zapytać, sori.

joint date, ahahaha :<

- to lubuje - mruknela i odgarniajac kosmyki wlosow z twarzy sennym krokiem ruszyla w strone wiezowcow, ciagnac chlopaka za reke. - wybacz, ale wolalabym miec przewodnika, nie chcialabym zginac pod kolami Citroena, z ktorego schodzi czerwony lakier. - powiedziala i na sama mysl wzdrygnela sie.

Przyglądał się dwóm gościom któzy zachowywali się dość nietypowo. W pewnym momencie zdał sobie sprawe że to musi dziwnie wyglądać i przestał zwracać wzrok w ich kierunku. Zapalił sobie papierosa i siedział, na co czekał sam nie wiedział poprostu nie miał co robić.

usiadła na trawie przyglądając się ludziom. w zasięgu jej wzroku znalazło się trzech chłopaków, jeden samotny, wyglądał na dość znudzonego i dwóch z zacięciem rozmawiających ze sobą. zdjęła szpilki i położyła bose nogi na trawie, w końcu kto jej zabroni? chwyciła po odtwarzacz empetrzy i włączyła sobie Collinsa. nuda na maksa.

Gabe zawuażył ładną dziewczyne w samotności. Postanowił spróbować, wstał i zaczął zmierzać w jej kierunku. Zgasił papierosa bo do głowy mu przyszło, że może ona nie lubi tego zapachu. Stanął (pasi?) nad nią i sie odezwał się:
- Nieźli idioci. Moge się przyłaczyć?

zdjęła słuchawki z uszu. chłopak był przystojny, także nie miała nic przeciwko.
- czy ja wiem czy idioci? przypuszczam, że zwyczajnie zbyt dobrze sie razem bawia - powiedziala, poczym znowu opadla na trawe. - chcesz gume mietowa? - rzucila od tak sobie.

- no jasne. - i wyciagną z opakowania listek. - gdybyś ich posłuchała tylko... - rzucił pod nosem - Nazywam się Gabe - i usiadł obok niej. - a tobie piękna nieznajoma jak na imie?

- wybacz, musze isc, jestem umowiona - kiedy to powiedziała jednym szybkim ruchem wyciągnęła z torebki długopis, poczym zapisała Gabe'owi na rece swój numer - gdybys szukal towarzystwa - mrugnela i zakladajac swoje bananowe szpilki szybko uciekla mu z pola widzenia. biegnac ile sil w nogach Sasza zerkala na swoja Daytone, czyzby sie spoznila?

siedziała na czarnym kocyku obserwując samolot. fajne zajęcie. myślała pewnie też o tym kiedy zaatakuje ją dziwna mutacja grypy świńsko-ludzko-ptasio-kocio-psiej i próbowała wyrwać nitkę, która wystawała z jej bluzki. ona potrafi robić wiele rzeczy na raz, no prosze.

szedł i słuchał swojej wypasionej komórki tzn muzy z komórki a nie buczenia komórki. Szedł i tańczył i gwizdał,tez umie robić dużo rzeczy naraz. Nawet ie obchodzili go ludzie co na jego widok pukali sie w czoło albo coś gadali pod nosem.on miał swój własny świat.kolorowy

autyzm!1!11
trochę się oburzyła, że jej nie zobaczył, więc miała w planie podstawienie mu nogi. jednak tego nie zrobiła, chodź powinna. rzuciła tylko w jego stronę tą zieloną bluzę, trafiła w głowę. ups?
- halo, tu jestem - powiedziała to chyba na marne, skoro ma słuchawki na uszach.

moze i miał tak samo jak ADHD ale jego mama była bardzo tajemnicza i nic mu nie mówiła
odskoczył przestraszony że go jakieś zielone krasnoludki atakuja więc zaczął machac łapkami tak ze w końcu bluza spadła mu u stóp,kiedy się po nią schylał zobaczyła Abi
-hej hej cześc cześc-zdjąl słuchawki i siadł koło niej

- widzisz, dziś nawet twoja bluza może cię zaatakować - roześmiała się. właściwe to ona nie lubiła postępu technologicznego, to przez pranie mózgu rodziców jak była mała.
- pewnie w twoim własnym świecie wszyscy latają nago i śpiewają największe rockowe hity? - przekrzywiła głowę w którąś tam stronę, dajmy na to że lewą.

usmiechnał się pokazują swoje białe protezy
-w moim swiecie,ej masz mnie za wariata???-tez przekrzywił głowe jak ona bo moze tak trzeba w NY a on o tym nie wiedział

roześmiała się, dziś miała jakiś dobry humor. lub znów wahania nastrojów. chyba ma ciągłe napięcie przedmiesiączkowe. cicho, nikt o tym nie wie. albo po prostu jest psycho : ))
- nie mam cię za wariata, ale każdy ma swój świacik, podobno - wyprostowała głowę, kark ją boli. conie.

wczoraj tez miała,on to zapamiętał
-może pomasowac??-on czytał w myslach albo wiedział co kobiecie potrzebne do szczęscia.ideał??

- pomasować - spięła włosy i odwróciła się tyłem do niego. żeby mógł pomasować, bo tak dziko by było. pewnie opracowaliby jakiś nowy sposób masażu. znów na niebie wyczaiła jakiś samolot i zaczęła obserwować go z nadzieją, że może spadnie w sam środek najbardziej zaludnionej dzielnicy nowego jorku. - wracając do własnego małego świata to ja ciągle mam nadzieje, że przeżyje zamach terrorystyczny - roześmiała się z własnego głupiego toku myślenia, co ci rodzice z niej zrobili!

masował ją sprawnie i delikatnie bo miał dłonie pianisty jak Chopin a może i Szopen.Słyszac co ona wygaduje tez popatrzył w niebo bo przestraszyl się ze ona nalezy do jakies organizacji i pewnie za niedługo zorganizuje jakis atak na NY.przełknął głosno szyje ale więcej nie pokazywal po sobie ze ta dziewczyba go przeraza i jest inna niż wszystkie co zna
-A czemu??-chciał wiedziec o szczególach zeby wiedziec gdzie ma go niebyc jak nadejdzie ten dzien

Szła z opakowaniem butów w ręce. Rojerzała się, eh, nikt ładny by zagadać, a nawet jeśli to zajęty. Spojrzała do przodu jakiś chłopak masował kark dziewczynie. O tak, Alis by się to przydało. Musiała się niedługo wybrać do masarzysty.
Usiadła na trawie. Zdjęła swoje ładne Chanel i położyła się na trawie. Słońce świeciło jej w oczy. Czemu nie wzięła swoich ray banów?