Tony

- no nie wiem, nie wiem, chyba będę musiała porozmawiać z dyrektorem szkoły do której chodziłeś - powiedziała całkiem poważnym tonem, z grobową miną na dodatek jeszcze skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. hm, jej starania aktorskie poszły na marne, bo zaraz się roześmiała i cmoknęła go w środek ust, opierając się dłonią o stół bo by z krzesełka spadła :c

- równie dobrze ja mógłbym porozmawiać sobie z twoim dyrektorem - uniósł brew i uśmiechnął się cwaniacko - zamiast odrabiać lekcje i uczyć się, żeby skończyć liceum z dobrymi stopniami, to przesiadujesz sobie u mnie i robisz rzeczy, na które jesteś zdecydowanie za młoda - potem się roześmiał i zapalił sobie papierosa, znowu szukając jakiejś popielniczki.

wystawiła mu język, mrużąc przy tym śmiesznie oczy.
- stopnie mam dobre, możesz iść na wywiadówkę kończącą rok - roześmiała się i potarła po nosie, bo jakoś nie wyobrażała sobie tonyego na jej wywiadówce, dopytującego się o stopnie! szybko odgoniła tą myśl, kiwając się na krześle. a zawsze mówili: cholero, nie huśtaj się! sięgnęła po coś bliżej niezidentyfikowanego (lubię to słowo, bo zawsze muszę się zastanowić zanim je wymówię ; d) i podała mu, pewnie popielniczka, czy coś.

- dzięki - wziął od niej popielniczkę i strzepnął do niej popiół od palącego się peta - czyli zapraszasz mnie na twoją wywiadówkę kończącą rok? - znowu uniósł brew - dobrze, nie mam nic przeciwko. będę cię nagradzał za dobre stopnie, a za złe będę skarżył twoim rodzicom - naśladując heather wystawił do niej język.

przestała się bujać na krześle, pewnie wiedziała, że to się źle skończy.
- chyba tego nie zrobisz? a nawet jeśli to myślę, że to będą same nagrody! - powiedziała pewnie, właściwie to dobrze się uczyła. albo tak jej się przynajmniej zdawało. mniejsza o to, uśmiechnęła się szeroko, pokazując zęby. zaczęła nucić sobie pod nosem jakaś ciekawą melodię, przecież nie będzie się wydzierać :c

- to raczej JA mam nadzieję, że to będą same nagrody. nie chciałbym, żeby moja dziewczyna była głupolem i źle się uczyła - pokiwał głową i spojrzał się na nią niczym rodzic xd - nie bujaj się na krześle, bo sobie jeszcze coś zrobisz - znowu zabrzmiał jak rodzic, albo nauczyciel xd tłumaczył się tym, że był od niej te 5 lat starszy, więc mógł sobie pozwolić na kazania, chociaż ją to pewnie mogło wkurzać ;p

grzecznie przysunęła krzesło do stołu, prostując się i kładąc dłonie na blat.
- dobrze, rodzico-nauczycielo-chłopaku - zachichotała, czochrając mu włosy. odsunęła się jednak lekko, bo chyba aż tak się przycisnęła, że nie mogła oddychać, coś jak w gorsecie :c niezbyt przyjemnie. zaciekawiło ją chyba co by powiedział jakby nauczyciele się spytali kim dla niej jest, hihi, no nieważne ; d

on wstał, odsunął to krzesło jeszcze bardziej i usiadł na niej okrakiem i przybliżył swoją twarz do jej twarzy, mrużąc zalotnie oczy szepnął - nie targaj moich włosów - powiedział całkiem poważnie, po czym cmoknął ją w nos i wplótł swoje dłonie w jej włosy. jak kuba bogu, czy coś w ten deseń ;p

- a co mi zrobisz? - szepnęła, mrużąc oczy. pewnie chciała przekonać się na własnej skórze, więc bardziej pociągnęła go za kosmyk, ale tak lekko bez przesady, który opadał mu na czoło. no tak, sprawdza wiarygodność słów!
musnęła kilka razy jego dolą wargę, prawda.

rozchylił lekko wargi i zaczął szybciej oddychać. przybliżył swoją twarz bliżej jej twarzy tak, że prawie stykali się nosami. ręce wsadził jej gdzieś pod bluzkę i całym ciężarem ciała przyparł ją do oparcia od krzesła - jeśli zrobisz to jeszcze raz, to zejdę z ciebie i cały wieczór będziemy oglądać simpsonów - po czym zaśmiał się złośliwie.

wrócił z pracy, po czym ruszył na lotnisko odebrać swoją młodszą siostrę. pewnie cały weekend upłynie mu pod znakiem opiekowania się sally.

no to sobie pewnie przyszła, wolnym krokiem, korzystając z tego, że nie pada dziś deszcz. no i zadzwoniła do drzwi, krzyżując sobie nogi w kostkach i takie inne bajerki.
muszę wyruszyć w poszukiwaniu avatarka.....

otworzył jej drzwi, trzymając na rękach słodką, prawie trzyletnią, złotowłosą dziewczynkę, która z zaciekawieniem przyglądała się heather - heather, to sally, sally to heather, poznajcie się moje drogie - uśmiechnął się, po czym usunął się z przejścia - rozgość się, kotku - pocałował ją w policzek.

hej, heather aż pewnie westchnęła jak zobaczyła takie pocieszne dziecko! żeby się tylko nie rozczuliła i nie zaczęła wydawać z siebie ultradziwięków jak delfiny! zrzuciła z siebie kurtkę, chodź po uśnięciu przy otwartym oknie za ciepło jej nie było, mniejsza o to.
- czeeść - złapała jakoś rączkę sally, nie wiem jak się wita z małymi dziećmi mniejsza o to ;d cmoknęła tonyego w policzek też, podciągając rękawy od swojej bluzki.

- potrzymaj tą małą gnidę, zrobię ci coś do picia - ruszył w kierunku kuchni co chwilę zerkając w stronę heather i swojej siostry, bo był ciekawy, jak sobie poradzi - słyszałem, że rodzina mi się powiększyła - zaczął się śmiać. kiedy kawa, czy tam herbata była już gotowa, podał kubek heather i kazał jej usiąść. przecież nie będzie stała z dzieckiem na ręku! ;p

usiadła na kanapie czy jakimś fotelu, sadzając sobie sally na kolanach, może jej nie pokopie, przynajmniej do tej pory tego nie zrobiła i miała nadzieję, że nie zrobi!
- no tak - roześmiała się a potem upiła łyka z kubka - właściwie to dość szybko, o dwie kuzynki, czemu od razu nie powiedziałeś mi, że masz dwie zaginione kuzynki, które dopiero przyjechały z francji? - powiedziała z udawaną pretensją w głosie, ale nie wytrzymała i znów cicho zachichotała.

- dwie odległe kuzynki, które dopiero co wróciły z francji? - uniósł brwi, po czym parsknął głośnym śmiechem - one mają naprawdę oryginalne metody na podryw, ale czegoś takiego bym się nie spodziewał - włączył jakąś kreskówkę dla sally, po czym podał jej soczek w kubku z dzióbkiem - nie musisz trzymać na kolanach tej ciężkiej kluchy. ona umie sama siedzieć - uśmiechnął się do heather odsłaniając zęby.

- za tą ciężka kluchę powinna załaskotać cię na amen - pokiwała poważnie głową, patrząc zachęcająco na sally, hihi! ona lubiła trzymać dzieci na kolanach, nie wiem skąd to się brało, w każdym razie pewnie zgramoliła się, prawda. - wiesz, ostatni raz jeszcze widzieliście się na rodzinnej uroczystości kilka lat temu - uniosła oczy do góry, kalkulując sobie coś w głowie. - tak, kilka lat temu - wzruszyła ramionkami, uśmiechając się szeroko.

- nie wierzę, przecież widzieliśmy się oboje z blair kilka dni temu. nie wymyśliłaby przecież takiej głupoty - mówił śmiejąc się - sally w tym czasie próbowała wymówić imię heather, co jej bardzo śmiesznie wychodziło. tony w końcu zaczął jej pomagać, literować od przodu i od tyłu, żeby w końcu powiedziała to dobrze ;p wyglądało to niewątpliwie słodko.

- raczej całą historię wymyślała twoja druga kuzynka - stwierdziła, przenosząc wzrok na sally z uśmiechem. okej, już przekonała się chyba do małych dzieci, albo jeszcze nie poznała wybuchowej natury każdego trzylatka czy coś w tym stylu. upiła kilka łyków z kubka, podciągając nogi pod siebie.

- ach, violet. dwa razy mnie wkręcała w swoje wymyślone opowieści, więc po niej to można było się tego spodziewać - zaśmiał się przyjemnie i dalej pomagał sally wymówić imię heather. kiedy już się udało, to mała wydała z siebie tylko euforyczne 'hura' i zaczęła klaskać w dłonie spoglądając to na tony'ego, to na heather - prawda, że jest słodka? - zapytał przenosząc wzrok na heather.

- widocznie zostanie kiedyś bajkopisarką - roześmiała się, odstawiając kubek na jakiś stół czy szafkę obok niej. - prawda, prawda - pokiwała twierdząco głową, pewnie miała ochotę pogłaskać ją po głowie bo ostatnio to lubiła, ale stwierdziła, że może ma jak jej brat i nie lubi jak ją się targa, no whatever ;d - chyba jeszcze nie wcisnąłeś w nią wszystkich możliwych cukierków? - uniosła lekko brwi,

mała usłyszała słowo klucz. spojrzała się wielkimi oczami na tony'ego i zawołała 'cukierki!', po czym zaczęła ciągnąć go za rękaw i krzyczeć ' toni, toni, cukierki!'
- i widzisz co żeś narobiła?! - powiedział rozbawiony - sally, zjadłaś już dziś całą paczkę ciastek i pudełko lodów. mama i tata znowu się wkurzą, jak się dowiedzą ile zeżarłaś! - po czym spojrzał na heather z uśmiechem - chyba jeszcze wszystkiego mi nie zjadła, biorąc pod uwagę to, że moje szafki są wypełnione po brzgi różnymi słodyczami. jak masz ochotę, to się nie krępuj i się częstuj.

pewnie nawet nie wiedziała, że trzyletnie dziecko umie zjeść pudełko lodów i paczkę ciastek, bo ona nawet by tego nie zjadła w dwa dni, a co dopiero w jeden, kilka godzin!
- ale mały skrzat się na mnie rzuci i pożre mnie żywcem - otworzyła szeroko oczy, uśmiechając się kącikowo. mniejsza o to, pewnie miała ochotę na jakieś fajnie pianki-żelki, które w owej szafce znalazła, więc usiadła sobie z powrotem na kanapie, pałaszując ze smakiem zawartość torebki, hihi.

mała wyciągnęła raczki w stronę pianek, z dziką chęcią poczęstowania się - ani mi się waż klucho! wypadną ci wszystkie zęby, zobaczysz - powiedział i pokiwał groźnie palcem, po czym wziął ją na kolana i zaproponował oglądanie kreskówki - daj mi jedną - powiedział do heather i poczęstował się jakimś żelkiem, czy cokolwiek to było. mała tylko tęsknym wzrokiem spojrzała na paczkę słodyczy, po czym z wyrzutem na tony'ego. tony się tylko zaśmiał - widzisz przez co ja musze przechodzić?