Tony

- bo ty czujesz to samo? mam na myśli te motylki w brzuchu i inne takie romantyczne sprawy - zaśmiał się po czym objął ją w talii i odwzajemnił pocałunek. cholera, nie wiem, czy on się drugi raz da radę pochamować xd

pokiwała twierdząco głową, stwierdzając sobie w główce, że to całe zauroczenie, zakochanie czy coś jeszcze innego jest całkiem fajnym stanem. szczególnie jak z odwzajemnieniem! kątem oka wpadł jej zegar w oko.
- hej, będę leciała, nie chcę żebyś spóźnił się do pracy - cmoknęła go w środek ust i pewnie jakoś się teleportowała, bo ja lecę ; **

obudził się wcześnie, bo około godziny 6. wziął prysznic, zjadł śniadanie, posprzątał mieszkanie ect. potem zasiadł z miską popcornu i zaczął oglądać jakiś komediowy serial.

przyszła tutaj, towarzyszyć tonyemu w setnym oglądaniu przyjaciół, a co! oparła się o framugę, dzwoniąc czy tam pukając do drzwi kilkakrotnie, nie wiem co tam zrobiła. w każdym razie czekała aż jej otworzy, umilając sobie czekanie nuceniem pod nosem przynajmniej piosenki.

otworzył jej szybko - hej, kochana - pocałował ją w usta na powitanie. otworzył drzwi szerzej, żeby mogła wejść i się rozgościć, przy okazji zdejmując jej kurtkę - no i co tam? wnioskuję, że skoro przyszłaś tutaj, nudzić się ze mną, to musiałaś przeżywać o wiele gorsze nudy - uśmiechnął się przyjemnie i ruszył w stronę kuchni, żeby zrobić im czekoladowe cappuccino.

rzuciła gdzieś torbę na szafkę w korytarzu, przy okazji sprawdzając swój stan w lusterku, bo podejrzewam, że tam się znajdowało czy coś w ten deseń.
- aj tam, nie będziemy się nudzić, czemu to - usiadła przy jakimś stole, opierając się łokciami o jego blat. a na dłoni położyła podbródek, you know. - próbowałam leżeć sobie na trawie i odgadywać co przedstawiają chmury - roześmiała się z własnego zajęcia i odgarnęła włosy od czoła.
sori, siostra mi padła do pokoju i zaczęła spiewać human ; ddd

- o, na pewno ciekawsze zajęcie niż oglądanie tych przereklamowanych 'przyjaciół' - zaśmiał się cicho - gdybyś poinformowała mnie, że właśnie wygrzewasz się na trawie, w słoneczku i gapisz się na chmury, to chętnie dołączyłbym do ciebie - uśmiechnął się i wręczył jej filiżankę z czekoladowym cappuccino.

kończymy czy jak? ; dd wszelkie błędy wybacz, mam skostniałe palce bo mnie na dwór wyrzucili :c
- na trawie, w słoneczku możemy wygrzewać się jutro, cały dzień nawet - uśmiechnęła się i cmoknęła go w środek ust w podzięce za filiżankę, którą obracała chwilę w dłoniach. - o ile nie zacznie padać deszcz, pioruny nie będą walić, ale potem wyjdzie słońce, będzie tęcza - machnęła ręką, upijając łyka z filiżanki.

spokojnie, ja mam zaćmiony mózg przez chorobę, więc wszelkie błędy i bezsensowne zdania, to u mnie norma ;p

- lubię moknąć na deszczu. chyba jeszcze bardziej przyjemne byłoby tulenie się z tobą na trawie, kiedy leje, nikogo nie ma. poza tym to takie romantyczne, ach! - rozmarzył się, a potem położył jej swoją głowę na jej ramieniu.

oja, ja właśnie też teraz mam temperaturę, katar, kaszel i umieram :c ŚWIŃSKA GRYPA!

odstawiła filiżankę na stół pociągając jeszcze z niej łyka i zaczęła bawić się jego włosami.
- okej, pomodlę się o deszcz na jutro! - pokiwała poważnie głową, bo spodobał jej się ten plan. zresztą komu by się nie spodobał! okej, no nieważne. położyła swoją głowę na jego głowie.

o nie, tylko nie świńska grypa :<

... a w tv dalej lecieli 'przyjaciele' i ta beznadziejna piosenka, którą każdy zna, kiedy zwijali napisy. to tak, żeby popsuć tą romantyczną atmosferę ;p - mogę pomodlić się z tobą - spojrzał na puste filiżanki - zrobić ci jeszcze coś do picia? a może jesteś głodna? - uniósł głowę i spojrzał się na nią pytająco, gotowy, żeby rzucić się w stronę kuchni i przygotować dla niej co chce. zresztą, heather była chudziutka i można było ją trochę podtuczyć xd

aj bi der for juuuł, coś tam sialala! w SNL fajnie to parodiowali, ale whatever ; d

podrapała się lekko po skroni, wsłuchując się w pragnienia swojego brzucha, jak to brzmiii. no tak, znając życie jadła tylko śniadanie, nie żeby umyślnie, ale wciągnęło ją oglądanie chmur i czytanie jakiejś dziwnej książki.
- zjadłabym coś, - zmarszczyła brwi, klepiąc się po brzuchu. uśmiechnęła się uroczo, przekręcając głowę na prawo, na lewo i znów tak w kółko. hi, fajna gimnastyka!

- a na co masz ochotę? - zmrużył oczy i uniósł brew. potem podniósł się z miejsca - przyrządzę dla ciebie cokolwiek będziesz chciała - podwinął rękawy z zamiarem wzięcia się do roboty - to co, zamawiamy pizzę, czy chińszczyznę? - zaśmiał się przesłodko - zawsze też możemy gdzieś wyjść, jeśli masz ochotę na coś wykwintniejszego.

uniosła również brwi, uśmiechając się. pewnie nie mogła się zdecydować na którą z opcji stawia, bo jej niewiele było do szczęścia potrzebne.
- możesz zrobić mi tylko jakaś kanapkę, albo zamówić pizzę, zadowolę się wszystkim - pokiwała poważnie głową zadzierając ją do góry żeby spojrzeć na tonyego, wygładzając swoje spodnie na kolanach. pewnie jej nowy dziwny zwyczaj, whatever.

- no to zamówię pizzę. dziś sprzątałem mieszkanie, więc do końca dnia mam lenia - i zamówił tą pizzę, po czym przysiadł się z powrotem do heather - od jutra znowu będę musiał zamienić się w nianię - westchnął ciężko, ale po chwili się nawet uśmiechnął. z jednej strony uwielbiał się bawić ze swoją młodszą siostrą, którą się opiekował, ale z drugiej to takie czynności jak karmienie jej, mycie, kładzenie spać - istny koszmar.

- jeśli chcesz, mogę ci pomóc - stwierdziła, przygarbiając się trochę. nie wiem, pewnie ją plecy bolały od tego leżenia, czy coś. - o ile mnie polubi i nie je robali, bo tego drugi raz już nie wytrzymam - zachichotała, opierając się z powrotem łokciem o stół. może nawet przekona się w stu procentach do małych dzieci, jeśli to nie będzie mały diabeł, bo jednak mały brat owadożerca trochę nadszarpnął wizerunek wszystkich do siódmego roku życia.

- sally lubi wszystkich. może jest trochę upierdliwa i za dużo gada, ale jest przeurocza. jestem w niej zakochany na zabój - zaśmiał się słodko - i bardzo byłbym wdzięczny, gdybyś mi pomogła, zwłaszcza przy takich czynnościach jak usypianie, karmienie, czy mycie. z tym pierwszym, to sobie wogóle nie radzę. zazwyczaj oglądamy kreskowki tak długo, aż oboje nie zaśniemy, a chyba dzieci raczej powinny się kłaść wcześniej, bo na drugi dzień są marudne i non stop ryczą - skrzywił się lekko, po czym znowu się zaśmiał.

- tylko jak uśpić małe dziecko? okej, coś się wymyśli - roześmiała się, lekko kiwając głową w zastanowieniu. okej, pewnie nie dawać słodyczy czy coś w tym rodzaju, ale każdy wpadnie na to dopiero po fakcie, jak zje całą czekoladę. przynajmniej tak zawsze jest z heather! oparła się ramieniem jakoś o jego bok, ju noł.

- nie dawać słodyczy? przecież to jej główne pożywienie, kiedy jest u mnie - uniósł brew i się zaśmiał, obejmując i przytulając się do heather - motyw z tabletkami nasennymi już kiedyś wypróbowałem. to był błąd, bo mała uzewnętrzniała się przez to całą noc - skrzywił się - tylko nie mów moim rodzicom - zaśmiał się i przyłożył jej palec do ust.

- że co? - spojrzała z niedowierzaniem na tonyego i roześmiała się dość głośno - tabletki nasenne? - powiedziała przez niewytłumaczalny, właściwie, śmiech. popukała go w głowę palcem wskazującym, dalej się śmiejąc, ale stwierdziła, że to głupie chyba więc przestała. tylko dalej się szeroko uśmiechała, cnie. - mi też dasz tabletki jak nie będe chciała spac? - spytała rozmawiona.

- ale wtedy byłem naprawdę zdesperowany! - zaczął się tłumaczyć - to był piątek, miałem cholernie ciężki dzień w pracy, miałem jeszcze na dodatek egzamin na studiach, byłem zmęczony, jak koń po westernie, sally na dodatek była chora i cały czas ryczała. no to dałem jej tabletki nasenne, bo myślałem, że zwariuję! oczywiście nie poddałem się na samym starcie, bo najpierwsz naszprycowałem ją syropem przeciwgorączkowym i siedziałem z nią ponad 3 godziny, próbując ją uspać. na szczęście nie wylądowała w szpitalu, bo bym miał niezłe kłopoty - skrzywił się, patrząc na heather.

- syrop przeciwgorączkowy i środki nasenne chyba się nie lubią - skrzywiła się również, wydając z siebie na koniec jakieś 'uła' i kręcąc głową. - dobrze, że nic się nie stało, prawda - uniosła brwi, otwierając szeroko oczy. ale nie jakoś tak, że jej w orbit wyleciały, czy coś w tym stylu bo to nawet nieestetyczne! ojej, i chyba żeby potwierdzić to 'prawda' na końcu ostatniego zdania aż kichnęła, hm.

- zdrówko - odpowiedział na jej kichnięcie i szybko cmoknął ją w policzek - TERAZ już wiem, że środki nasenne i syrop się nie lubią. miałem straszne wyrzuty sumienia, kiedy się przeze mnie męczyła, a ja zamiast położyć się spać, zamartwiałem się co z nią będzie. ma przecież tylko niecałe trzy lata - wzruszył ramionami - może tym razem ty okażesz się mądrzejsza ode mnie, bo masz 17 lat i wiesz chyba więcej na ten temat niż ja, a mam prawie 22 ;p - zaśmiał się cicho.

- oh, dzięki - odgarnęła energicznie włosy od buzi, które przez schylenie głowy jej zdarzyły opaść. - nie chodziło się na dziwne lekcje do pielęgniarki, coo? - roześmiała się, chwytając go lekko za ucho. - trzeba wymyślić jakaś karę! - stwierdziła, kiwając palcem wskazującym. - no chyba, że ty nie miałeś dziwnego przedmiotu gdzie gadali ci co z czym nie mieszać no i jakieś tam bzdety o ranach - machnęła ręką i puściła jego ucho,

- masz na myśli te lekcje, z których regularnie wiałem? nie, nie chodziłem na to, bo to było przerażająco nudne! mam do ciebie małą prośbę.. bądź wyrozumiała, wymierzając mi karę, bo chyba to nie był aż tak ciężki grzech, skoro miałem bardziej interesujące sprawy na głowie - zaśmiał się i lekko skrzywił, kiedy heather złapała go za ucho ;p