Tony

wczoraj dość późno poszedł spać i z tego wszystkiego zapomniał nastawić budzika i oczywiście zaspał do pracy. kiedy tylko po przebudzeniu spojrzał na zegarek, wystrzelił z łóżka i zaczął ubierać się, myć, jeść śniadanie i szukać swoich rzeczy jednocześnie. wyparował z mieszkania po niecałych dziesięciu minutach i pewnie na dodatek zapomniał zamknąć drzwi na klucz ;p

wszedł razem z heather do swojego apartamentu. jak zwykle panował tam nienaganny porządek - oto moje skromne progi. rozgość się - zdjął jej kurtkę i pocałował ją w polik - napijesz się czegoś?

rozejrzała się w około, unosząc brwi. pewnie dawno nie widziała nienagannego porządku, ona niestety nie umiała go utrzymać, szczególnie że nie chciało jej się dbać o to, co wyląduje na podłodze czy też krzesłach. raczej to pierwsze!
- hm, wody, - uśmiechnęła się kącikowo i podciągnęła rękawy od swojej bluzki jakoś do łokcia. dobrze, że nie miała mundurków, zresztą kto wie co to było : < usiadła sobie na jakimś fotelu, obserwując tonyego, hihi.

wszedł do kuchni, a kuchnię miał połączoną z salonem, więc widziała wszystko co robi i mogła się mu przyglądać do woli, hue hue ;p nalał jej wody do wysokiej szklanki, po czym jej podał z uśmiechem - proszę - a sam wyciągnął z paczki papierosa i zapalił sobie, szukając jakiejś popielnicy - mam nadzieję, że ci się tu podoba, bo włożyłem dosć dużo wysiłku, żeby tu posprzątać - pokiwał głową, po czym się roześmiał.

wzięła szklankę, grzecznie dziękując i znając życie pewnie wypiła połowę jej zawartości od razu, bo jednak trochę można się zmęczyć tym wszystkim, szczególnie że woda skończyła jej się już na pierwszej lekcji :<
- no pewnie, zupełnie inaczej niż u mnie, od razu powitałyby cię pudła, szafa na fotelach i moje lenistwo - pokręciła głową, delikatnie odstawiając szklankę, żeby nie trzasnąć, hihi. podsunęła mu popielnicę, która akurat była przy jej łokciu.

- lenistwo jest jak choroba. w niektórych przypadkach nieuleczalna. nie wyobrażam sobie siebie nie robiącego kompletnie nic przez cały dzień. jestem typem pracusia. od poniedziałku do piątku chodzę rano na uczelnię, a potem do pracy, a w weekendy bawię się w nianię. brzmi to trochę, jakbym się chwalił, ale tak jest - roześmiał się odsłaniając swoje zęby - wypalił swojego papierosa, a potem wyczyścił popielnicę z popiołu - no to co? zabieramy się do roboty? mam dziką ochotę na czekoladowe muffiny - oblizał wargi, podwinął rękawy od swojej koszuli, po czym uśmiechnął się do niej zalotnie.

- ja ledwo wstaję rano, jak ty to robisz - pokiwała głową pewnie z lekkim niedowierzaniem, uśmiechając się kącikowo.
- zabieramy! mam nadzieję, że moje będą jadalne - klasnęła w dłonie, wstając z fotela w którym siedziała i pobiegła do kuchni. czy coś w ten deseń w każdym razie szybko znalazła się koło niego, opierając podbródek o jego ramię. powiedziała sobie jeszcze jakieś hasło rozgrzewające do walki z produktami, hihi.

- po prostu mam coś takiego jak budzik - wzruszył ramionami. rzucił w jej stronę fartuszek. nie chce przecież, żeby się pobrudziła w trakcie wytwarzania ciastek. potem otworzył szafki w kuchni i zaczął wyjmować potrzebne rzeczy - łap! - rzucił w jej stronę tabliczkę jakiejś pysznej, gorzkiej, szwajcarskiej czekolady - na dobry początek utrzesz to na tarce - podszedł do niej z owym narzędziem w ręku, podał jej, stanął za nią, złapał za jej rękę i powoli pokazywał w jaki sposób ma to zrobić, przy okazji całując ją w ramię - mówiłem, że to wcale nie jest trudne, świetnie sobie poradzisz - pocałował ją jeszcze w polik.

sori, siostra coś chciała, jakieś tatuaże, jezusmariapokręciłojącałkiem.
oczywiście złapała tą czekoladę, bo co!
- mam nadzieję, zresztą jak ma się dobrego nauczyciela to wszystko pójdzie - odwróciła się i cmoknęła go w kącik ust, a potem wróciła do ścierania czekolady, hihi. - jak będzie mnie ponosić jakaś twórczość kucharska to mnie walnij tym w łbem - roześmiała się, pokazując mu wałek.

- nie, no coś ty! to wałek od nigelli, nie śmiałbym go używać w celach, do których nie jest przeznaczony - wyrwał jej wałek z ręki śmiejąc się, a potem zabrał się do konkretniejszej roboty. miał bardzo szybkie tempo, przy okazji żonglował sobie kuchennymi narzędziami, bo chciał się popisać, a co! rzucił w jej stronę kilka foremek do ciasta - teraz trzeba tu wszystko włożyć, potem upieczemy, udekorujemy i nasze babeczki będą nadawały się w końcu do spożycia - podszedł do niej i znowu ją pocałował, nucąc sobie pod nosem jakąś wesołą piosenkę.

miło było patrzeć jak wszystko dobrze robi, więc heather tylko się uważnie przyglądała, może w domu jej się udadzą! kto wie! ma dobrą pamięć, więc wszystko możliwe. najwyżej zaatakuje staruszkę sąsiadkę i każe jej zrobić, cnie!
włożyła to ciasto do tych foremek, nawet sprawnie jak na jej zdolności. klasnęła w ręce, kiedy wszystko się udało i w ogóle.
- okej, nie wiem ile czasu zajmuję wam robienie babeczek w weekendy z siostrą, pewnie pobijacie jakieś rekordy - roześmiała się, wlewając do ostatniej foremki ciasto. napisałam do ostatniej foczki ; ddd

hehe;d
włożył blachę z pachnącym, czekoladowym ciastem do piekarnika - za jakieś pół godziny będziemy mieli okazję się przekonać, jak się dzisiaj spisałaś i jak będą smakowały twoje ciastka - uśmiechnął się i pogładził ją palcem po nosie.

- nie będę już nic mówić, żeby nie wykrakać, udadzą się, mam talent kulinarny - zachichotała i zrobiła ten gest, że zamknęła sobie buzię na kłódkę, a kluczyk gdzieś wyrzuciła. oparła się tyłkiem o miłą szafkę i położyła głowę w zagłębieniu między szyją, a ramieniem tonyego, hmhm. zanuciła sobie jakaś przyjemną piosenkę, śmiejąc się przy tym cicho, ale wcale nie jakoś tak głupio!

- będą idealne - stwierdził cicho, po czym mocno ją przyciągnął do siebie i zaczął ją mocno całować, bawiąc się przy okazji jej długimi włosami. uniósł ją lekko i posadził na blacie, nie odrywając się od niej. cośtam pewnie przy okazji zrzucił, ale nie przejmował się tym, bo był za bardzo na nią nakręcony ;p

zerknęła co to, pewnie nawet pokazała palcem i chciała powiedzieć, że to ten wałek od nigelli! ale po chwili się poddała jego pocałunkom i zarzuciła mu ręce na kark. nawet jakoś przyjemnie lekko masowała mu ten kark, drugą ręką bawiąc się jego włosami.

wsadził jej rękę pod bluzkę i zaczął całować jej szyję. w końcu w pewnym momencie pomyślał sobie, że ta bluzka tylko tu przeszkadza, więc postanowił si jej pozbyć. ściągnął ją dość szybkim, zgrabnym ruchem, ponownie wpijając się w jej ustach. naprawdę trudno zachować zdrowy rozsądek w takich momentach, ale powiedzmy, że tony był nadludziem. w pewnym momencie oderwał się jednak od niej - przepraszam, heather, ja... może mnie trochę poniosło, przepraszam - podał jej bluzkę, którą jej zdjął - nie chcę, żebyś została młodą mamą, masz dopiero 17 lat - uśmiechnął się do niej lekko i trochę przepraszająco.

wzięła tą bluzkę, którą szybko na siebie założyła. pewnie na dodatek jej plecy, które zdążyły się rozgrzać nie ma się co oszukiwać, dotknęły się z zimną glazurą, więc wydała z siebie jakieś 'ałaa' i zeskoczyła z blatu. uniosła lekko kącik ust, no bo nie wiedziała co powiedzieć, w zasadzie była młoda i miała tylko jednego towarzysza no, whatever. oparła się z powrotem o szafeczkę.

no i nastała lekko niezręczna sytuacja. krępująca cisza, którą na szczęście przerwał dźwięk piekarnika, sygnalizujący, że ciastka sa już gotowe. tony uśmiechnął się do niej i wyciągnął z piekarnika pachnące czekoladą muffinki - wyglądają przepysznie, możesz być z siebie dumna - poklepał ją po plecach - ale ty pierwsza musisz ich spróbować - zaśmiał się cicho.

w duchu miała cichą nadzieję, że nie pomyliła i przez przypadek czegoś źle nie wlała do foremki, hihi. wzięła jedną babeczkę, ale za chwilę ję wypuściła, cicho się śmiejąc, bo pewnie było lekko gorące. pomachała ręką, trochę poprawiając bluzkę.
- boisz się? - uniosła lekko brwi, biorąc tą samą babeczkę i ugryzła jej kawałek. - nie masz czego! - powiedziała, uśmiechając się i strzepując okruszki z ust.

- oczywiście, że się nie boję - również poczęstował się gorącym ciastkiem - są pyszne,tyle, że diabelnie gorące. nie można jeść gorącego ciasta, to jest niezdrowe, musimy się jeszcze wstrzymać z tymi przyjemnościami, kochana - pogłaskał ją po głowie i pocałował w czoło. potem pomógł jej wytrzeć usta, bo się trochę pobrudziła.

przekrzywiła już głowę i otworzyła usta, żeby się spytać czemu są niezdrowe, ale stwierdziła, że to jakieś dziecinne i tylko lekko się uśmiechnęła, ostawiając muffina na blat czy tam tackę. lubiła zadawać takie pytania, co było dziecinne same w sobie, ale za razem rozśmieszające trochę. znów się chciała do niego niebezpieczne zbliżyć, ale zadała tylko pytanie, które ją męczyło!
- czemu niezdrowe? - przekrzywiła jednak tą głowę i zachichotała. - myślałam, że ciepłe to zdrowe, no nieważne - machnęła ręką, którą oparła się zaraz o blat.

- ciepłe ciasto szkodzi na żołądek. nie wolno jeść ciepłego ciasta - powiedział pouczającym tonem - czy jadłaś w jakiejkolwiek kawiarni, czy cukierni ciepłe ciasto? bardzo wątpię - pokręcił przecząco głową uśmiechając się do niej lekko - no, chyba, że lubisz sobie od czasu do czasu pocierpieć na zatrucie pokarmowe - zaśmiał się cicho.

jak mówił kolejne zdanie, to tak fajnie przekręcała głowę w kolejną stronę! hihi.
- nie, to chyba nie jest fajne - skrzywiła się. była tylko raz w szpitalu, jak zaatakowała ją wściekła wiewiórka w parku, no nic. wolała chyba o tym nie mówić, bo to bardziej brzmiało jak komedia niż dramat! wzięła szklankę z wodą, z tego co pamiętam, trochę tam jeszcze w niej zostało, więc wypiła ją do końca i usiadła sobie na jakimś stołeczku, prawda, wpatrując się w muffiny ; d

- usiadł obok niej i również wbił swój wzrok w muffiny - cholera, kuszą - zaśmiał się pod nosem, a potem przeniósł swój wzrok na heather - prawie zupełnie tak jak ty - uśmiechnąl się przyjemnie, obejmując ją ramieniem - chyba się w tobie zabujałem po uszy - pocałował ją w policzek i przytulił ją lekko rozbawiony.

uśmiechnęła się szeroko i przysunęła się do niego z tym krzesełkiem.
- heej, a myślisz, że dlaczego nie mogłam się dziś skupić - zachichotała i położyła mu głowę na ramieniu. dotknęła lekko jego policzka i pocałowała, co sobie będzie żałował, dość namiętnie.