Huston River Park

siedziała na tej ławce, no tam przy ten dróżce obok rzeki! przerzucała sobie z ręki do ręki lip smackera o smaku gumy balonowej malinowej. torebkę rzuciła gdzieś niedbale obok siebie, nie przejmowała się, że ktoś w każdej chwili może ją sobie ot tak wziąć. wesoło spoglądała na wszystkich zza swoich ray banów wayfarer w czerwonej oprawce, och, jak dobrze że dziś świeci słońce i nie musi chować się pod parasolką, bo strata by była.

po dość bolesnej pobudce w swoim domu violet postanowiła wybrać się na spacer. szła tradycyjnie na swoich wysokich butach dość szybkim krokiem, co było ryzykowne w jej przypadku, zwłaszcza, że miała kaca po wczorajszej popijawie. pewnie potknęła się, na szczęście nie upadając. po tym prawie upadku postanowiła sobie przysiąść na ławce i wziąć jakieś pigułki na ból głowy. grzebiąc w torebce pewnie szturchnęła łokciem lauren - ups, przepraszam - uśmiechnęła się z lekkim zakłopotaniem malującym się na twarzy.

chwyciła w tempie ekspresowym swoją torebkę, kto wie, może ta dziewczyna jest jakimś złodziejem i zaraz wykradnie jej pół torebki z jej skarbów! przyjrzała się jej uważniej, lauren czasem przesadzała i wyolbrzymiała. - nie szkodzi - odparła, smarując usta swoją ulubioną pomadką, bez której by się chyba nie obeszła. no tak, jedni są uzależnieni od papierosów, a ona od malowania ust pomadką :c sad. - wszystko w porządku? - zapytała w razie czego, przesuwając okulary z nosa na czubek głowy, tak że na szczęście podtrzymywały włosy i jej nic do oczu nie wpadało, ale ulga!

- tak, wszystko w porządku - mówiła wpychając sobie z trzy pigułki na raz w usta, po czym po chwili zerknęła na nieznajomą lekko zdziwiona - a co, wyglądam, jakby coś nie było w porządku? - uniosła brwi, po czym szybko wyciągnęła z torebki lusterko, by się w nim dokładnie przejrzeć. oprócz lekkich sińców pod oczami nie zauważyła niczego 'nie w porządku', więc tylko zerknęła na dziewczynę pytająco.

wzruszyła ramionkami, patrząc na swoje paznokcie pomalowane na lekko rubinowy odcień. zsunęła okulary z głowy z powrotem na nos.
- wcale tak nie twierdzę, tylko się potknęłaś i - urwała, patrząc się na jej buty. zapewne na zabójczym obcasie? - nie wiedziałam jak stan twojego obuwia - uniosła lekko podróbek, przenosząc wzrok z obcasów nieznajomej na swoje paznokcie, a potem na rzeczkę. aż jej się zachciało pływać w jakimś dziwnym jeziorze albo morzu, to by było coś.

lekko skrzywiła się obserwując swoje lekko obtarte obcasy, z którymi znowu pewnie pójdzie do szewca - z butami chyba jeszcze nie jest tak źle - chwilę jeszcze się pokrzywiła, bo uważała, że jest beznadziejnie, dlatego wcale jej nie było na rękę, żeby ktoś na te buty patrzył. po chwili odwróciła głowę i posłała promienny uśmiech w kierunku dziewczyny - jestem violet - wyciągnęła rękę na powitanie.

- lauren, miło mi - wyciągnęła do tej rękę no i pewnie ją lekko uścisnęła, cnie! odgarnęła włosy od twarzy, rozglądając się jeszcze chwilę po parku, kręcąc głową jak jakiś wesoły ptaszek. ojezu, skąd mi się takie porównania biorą! he. - dziwnie, że w takim dużym mieście można znaleźć chodź kawałek zieleni - powiedziała sobie pod nosem. tak to jest, jak była przyzwyczajona do domu z ogrodem i na dodatek z terenem leśnym na własność :<<

- w tak dużym mieście można raczej znaleźć wszystko - odparła lekko masując swoje skronie. założyła sobie na nos okulary przeciwsłoneczne, bo słońce doprowadzało ją dzisiaj do jeszcze większego szaleństwa - nowa tu jesteś? - spytała w końcu z lekkim zaciekawieniem w głosie - a jak tak, to skąd tu przyjechałaś?

pokiwała twierdząco głową, ale pewnie jej entuzjazm odleciał do ciepłych krajów na wakacje, bo zaczęła się zastanawiać czy nie mają tutaj jakiegoś chrztu bojowego w postaci wrzucenia do rzeki lub jak w tych szkołach :< miała nadzieje, że nie, w przeciwnym razie to ona ucieka.
- z berlina, jeśli chodzi o to gdzie mieszkałam, a ogólnie to z moskwy - wyprostowała się i założyła nogę na nogę. dalej jakoś kątem oka rozglądała się po przechodzących ludziach, zapewne oceniając ich strój i wygląd, bo słyszała, że ładni tu mieszkają, he.

- czyli jesteś rodowitą rosjanką? mieszkałam w moskwie trzy miesiące jakieś pięć lat temu - zachichotała - w berlinie zresztą też. chyba prawie w każdej europejskiej stolicy. pochodzę z francji tak na marginesie - uśmiechnęła się - poza tym całkiem niedawno przechodziłam przez to, co ty teraz. nie wiem jak dla ciebie, ale dla mnie lekko przerażające było zamieszkać tu sama, nie znając nikogo - wzruszyła lekko ramionami.

- rodowitą - przytaknęła, chodź nie zaciągała typowo rosyjskim akcentem, kilkanaście lat mieszkania w berlinie i mówienia po niemiecku jednak dały swoje! dobrze, że nie pisała rzeczowników czy tam przymiotników z wielkiej litery, już zapomniałam. - będę musiała się nauczyć jakiejś samoobrony albo nie wychodzić z domu po dwudziestej - wzruszyła ramionkami, ale jednak pod okularami zrobiła jakieś wielkie oczy, bo sobie uświadomiła, że ona samoobrony nie umie i by się połamała przy pierwszej próbie uderzenia napastnika. - masz jakieś rady na przetrwanie? - pokiwała poważnie głową, zsuwając okulary na czubek nosa, żeby móc popatrzeć na violet w normalnych barwach, a nie zza zielonych szkieł.

- jeśli ktoś cię napadnie, to kop od razu w czułe miejsce. efekt murowany - pokiwała głową z lekkim rozbawieniem. przynajmniej w jej przypadku to się sprawdziło kilka dni temu - no i nie chodź sama na imprezy i nie szlajaj się po nocach po ulicach. to chyba tyle - znowu lekko wzruszyła ramionkami - ale tyle, to nawet małe dzieci wiedzą - zachiochotała, ale potem stłumiła swój głupkowaty śmiech udawanym kaszlem - a jeśli czujesz, że nie dasz rady przestrzegać tych rad, to lepiej zainwestuj w ochroniarza. bezpieczeństwo murowane - uśmiechnęła się szeroko starając się znowu nie rozchichotać ;p

kiwała głową, wiedziała od początku, że będzie musiała zainwestować w tictaci. okej, w ochroniarza, bo tych zasad przestrzegać nie będzie. nie jej wina, że jej miasto wydaje się o wiele ciekawsze nocą, a ludzie w klubach fajniejsi niż na ulicy, nawet gdy spotkała tego osobnika kupującego świeże bułeczki na śniadanie w piekarni obok. - sic, muszę wynająć ochroniarza, który wzbudzają we mnie lęk! - jęknęła, podkurczając jedną nogę, tak że teraz na niej siedziała opierając się łokciem o oparcie ławeczki. skierowała się tym sposobem bardziej w stronę violet. - albo w postawnego mężczyznę - zrobiła z ust dzióbek, ten pomysł wydawał jej się jeszcze bardziej kolorowy niż tajms skłer nocą.

- o, właśnie. nie powiem, sporo tu przystojnych chłopców - westchnęła lekko rozmarzona - raczej nie będziesz mieć problemów ze znalezieniem sobie tutaj postawnego mężczyzny. a nawet jeśli, to skontaktuj się ze mną, przyślę ci mojego braciszka - zachichotała dość głośno zasłaniając sobie usta dłonią - ochroniarze też wzbudzają we mnie jakieś nieuzasadnione uprzedzenia - lekko się skrzywiła - są za duzi, zazwyczaj łysi i niekiedy zdarza się, że nie mają szyj, fuj.

lauren chciałaby mieć postawnego braciszka, który by ją obronił przed zboczeńcami i innymi podtypami człowieka, więc w tym momencie na chwilę pozazdrościła violet, no hej :<
- i chodzą w garniturach, które im nie pasują i mają słuchawkę w uchu - wzdrygnęła się, co było widać bo lekko podskoczyła na ławeczce, wystawiając koniec języka, żeby pokazać jak bardzo ochroniarze jej się nie podobają. zresztą, dla niej oni i tak nic nie robili, tylko ściągali pieniądze z konta.

- nie, nie, skończmy ten temat - violet znowu zaczęła się grymasić, bo ona najwidoczniej też nie lubiła wszelkiego rodzaju ochroniarzy - tak a propos tego, co mówiłam wcześniej, to nie raz zdarzało mi się samej tu szlajać po nocach i jeszcze żyję, więc to nie taka dżungla na jaką się wydaje. w każdym razie mam zawsze przy sobie nożyk, w razie czego - uśmiechnęła się śmiesznie marszcząc nos.

- nożyk, nożyk, nożyk - powtórzyła za nią, nucąc parę razy to słowo, bo jej się spodobało : x przyjemne i dźwięczne na dodatek, dla lauren to wystarczająco dużo. potem spojrzała z lekkim przerażeniem na violet, odsuwając sie na drugi koniec ławeczki, śmiejąc się przy tym pod nosem. ale oczywiście zaraz znów się przesunęła na to miejsce gdzie była wcześniej, mając nadzieję, że violet nie poszczuje ją tym dźwięcznym słowem!

violet trochę za lauren w tym momencie nie nadążała. zdezorientowała się w tym momencie, w którym lauren zaczęła nucić sobie słowo 'nożyk' pod nosem. uniosła brwi patrząc na nią lekko zdziwiona - noooo, nożyk - powiedziała z lekkim zdezorientowaniem. violet dziś chyba dziś była jakaś ciężko kapująca, ale czego chcieć na kacu w końcu! - coś nie tak? - zapytała, jak lauren zaczęła się od niej odsuwać, bo najwidoczniej nie zauważyła tego jej uśmieszku. zaczęła się zastanawiać, czy nie powiedziała nic głupiego ;p

zmarszczyła nos, aż jej okulary z nosa zleciały. zawiesiła je więc na krótkim, srebrnym łańcuszki, który miała na szyi, no bo gdzie z drugiej strony. roześmiała się i popukała pięścią w środek czoła. - nożyk, dźwięczne słowo, dlatego zaczęłam je tak powtarzać - próbowała uświadomić violet w swojej nienormalności ; d - a odsunęłam się, bo nie chciałam, żebyś mnie nim w razie czego zaatakowała - pokręciła głową z dużą energią, ale na szczęście jej nie spadła i nie potoczyła się dróżką do rzeczki.

violet cały czas miała uniesione brwi i szeroko otwarte oczy. najwidoczniej potraktowała lauren zbyt serio, bo po chwili wypaliła z czymś takim - masz na myśli, że wyglądam jak - urwała i szybko znów sięgnęła po lusterko do torebki - jak ktoś, kto mógłby kogoś z byle powodu zadźgać nożem?! - zapytała z lekkim niedowierzaniem i a jakże, zdziwieniem. zaczęła się sobie uważnie przyglądać, robiąc pewnie przy tym różne dziwne miny - o losie, chyba rzeczywiście tak wyglądam - powiedziała ciągle się sobie przyglądając xd

pacnęła się dłonią w czoło, patrząc na violet z rozbawieniem malującym się na twarzy. po chwili jednak nie mogła się powstrzymać i wybuchnęła śmiechem, nieco niepohamowanym powiedziałabym! zabrała violet lusterko, zamykając je, bo pewnie miała takie w formie puderniczki albo coś w ten serek. - raczej ja tak wyglądam, wzięłaś to zbyt serio - westchnęła, zawracając uwagę na to, że ona tylko żartowała. ma absurdalnodebilny humor.

pewnie nie ma absurdalnodebilnego humoru, tylko violet po prostu dzisiaj coś nie kontaktuje - przecież wzięłam to...normalnie. chyba - zerknęła na lauren trochę jak na nienormalną, ale potem uśmiechnęła się - oddawaj - syknęła, ale z uśmiechem i schowała lusterko do swojej torebki. pewnie wzięla to wszystko jako dyskretną próbę uświadomienia jej, że wygląda dzisiaj jak oszołom. może i nawet wyglądała tak, po nocy przespanej w niewygodnej pozie i wiadomo, ale chyba nawet sobie tak tego ubzduranej próby uświadomienia ze strony lauren nie wzięła do serca. no i ja uprzedzam tutaj po raz setny, że jestem grafomanką, więc jak nie będzie można czegoś z moich postów zrozumieć, to proszę składać reklamacje xd

jes ser! ;d

podrapała się po skroni, patrząc z zaciekawieniem na violet. przekręciła lekko głowę w lewą stronę, uświadamiając sobie, że chyba się zbytnio nie zrozumiały albo lauren dziś miała zaćmienie mózgu i nie rozumiała violet, albo to z kolei jej koleżanka miała zaćmienie! zachichotała tylko pod nosem, zakrywając usta dłonią. przy okazji spojrzała na zegarek i mruknęła coś o pracy. - nieważne, chyba się nie zrozumiałyśmy - zachichotała.

- taaak, to pewnie przeze mnie. jestem dziś ogłupiona tabletkami przeciwbólowymi, bo męczy mnie dziś kac-morderca - westchnęła z bólem ciężko i sięgnęła znów do swojej magicznej torebki po butelkę z wodą z której pociągnęła kilka sporych łyków - najlepiej gdybyś nie zwracała na mnie uwagi, bo dociera do mnie dziś chyba tylko 50 % bodźców zewnętrznych, brr - wzdrygnęła się lekko na myśl o tym ogłupiającym bólu, który ją sieknął po obudzeniu. teraz już na szczęście nie było tak źle, bo mogła nawet znieść bez większych uszczerbków wrzaski jakiegoś gówniarza, co biegał po parku i któremu violet posłała niezbyt miłe spojrzenie.

pokiwała głową ze zrozumieniem, mając nadzieję, że ona z takimi wielkimi kacami chodzić na codzień nie będzie. bo to straszne. - to teraz wiesz, ile możesz wypić - znalazła jakąś dobrą stronę, bo może była z tych optymistek, hipisiar i innych tym podobnych stworzeń. - o ile nie urwał ci się film - zmrużyła lekko powieki, obserwując sobie przez dłuższy czas chmurki i jakiś przyjemny zachód słońca. ogólnie przydałyby się też postacie pracujące, hihi, więc muszę wymyślić jakąś pracę lauren, hę.