kino

weszli do kina. tam przynajmniej było ciepło i sucho ;p
mieli szczęście, bo akurat jak weszli, to na dworzu rozszalała się burza. na dodatek w repertuarze mieli jakąś przyjemną komedię, musieli poczekać na seans tylko niecałe kilkanaście minut. pewnie kupili popcorn i czekali aż otworzą salę kinową ;p mała zaczęła piszczeć, bo bała się burzy, biedna sally.
- mam nadzieję, że ty się burzy nie boisz, blair - uśmiechnął się do niej.

w sumie zawsze jak czekam na jakiś seans to stwierdzam, że chciałabym iść jednak na 389403 innych filmów. xdd
- no co ty, burza jest straszna - spojrzała na tony'ego, a potem na sali. - jasne, że się boję - mówiła to całkiem poważnie.
burza naprawdę jest straszna ;d

burze są fajne!
- ale nie zaczniesz chyba piszczeć i się wtulać we mnie, jak sally? - spojrzał na małą, która się go szczelnie uczepiła, a potem na blair, po czym się fajnie uśmiechnął - tak szczerze mówiąc, to nie miałbym nic przeciwko temu.

- niee, aż tak się nie boję. chyba, że gdzieś niedaleko walnie jakiś piorun - uśmiechnęła się, patrząc na sally. - ale pewnie mają tu jakieś piorunochrony.

- na pewno mają, ale wiesz - nachylił się bardziej nad nią i ściszył głos - przerażający jest sam ten dźwięk i świadomość, że w każdej chwili piorun może walnąć instalację i wywołać pożar - pokiwał głową z poważną miną na twarzy, po czym przytulił mocniej swoją siostrę, żeby się nie bała. ach, jakie to musiałoby być słodkie ;p

odruchowo złapała go za rękę, pewnie akurat zagrzmiało, ale zaraz ją puściła.
- jesteś okropny - pokręciła z uśmiechem głową.

znowu zaczął mówić przyciszonym głosem - nie jestem okropny, ja po prostu stwierdzam fakty. jeśli burza się rozszaleje na dobre, to ciekawe, jak stąd wrócimy. będziemy mieli szczęście, jeśli przeżyjemy - potem zaczął śmiać się z własnej głupoty - wybacz, nie wiem, co mi dziś odbija. w każdym razie burze rzeczywiście są straszne, brr. prawda sally? - mała tylko pisnęła xd

- pewnie burza tak na ciebie działa - uśmiechnęła się i spojrzała na jakiś tam zegarek na ścianie, żeby zobaczyć ile jeszcze zostało do seansu.

- tak szczerze mówiąc, to bardzo boję się burzy. kiedyś razem z moim bratem ciotecznym poszliśmy na spacer do lasu. potem zaczęło padać, rozszalała się burza, piorun walnął w jakieś drzewo i las zaczął się palić. nieźle najedliśmy się strachu, zanim stamtąd uciekliśmy. potem zdałem sobie sprawę, że gdyby taki piorun walnął we mnie, to bym prawdopodobnie już nie żył, dlatego nie zobaczysz mnie nigdzie na zewnątrz w czasie burzy. jeśli po seansie się nie rozpogodzi, to prawdopodobnie będę tu czekał, aż burza ustąpi - uśmiechnął się lekko i również spojrzał na zegarek - a ty? boisz się burzy od zawsze, czy od jakiegoś traumatycznego przeżycia?

- na twoim miejscu pewnie umarłabym na zawał - stwierdziła z przerażeniem w oczach. - nie, w sumie boję się burzy od zawsze, poza tym jak byłam mała to podczas burzy zawsze wyłączali prąd i było strasznie ciemno, a ja w dzieciństwie strasznie się bałam ciemności.

- tak, pamiętam to. to było straszne. zawsze, jak zaczynało grzmieć, to wszyscy wyłączali prąd i zaczął panować taki niepokojący klimat. ja do tej pory tak robię. przyzwyczajenie - wzruszył ramionami.
wtedy znowu mocno zagrzmiało i piorun rzeczywiście musiał trafić w jakąś instalacje i wywołać zwarcie, bo padł prąd w tym kinie i nagle stała się ciemność xd
wybacz mi moją kreatywność, ale nie mam co robić xd

pewnie narobiła wrzasku na całe kino, no dobra, może nie aż tak, ale w każdym razie pewnie strasznie się bała.
- i co teraz? - powiedziała histerycznym tonem.

tony też się pewnie trochę przestraszył. sally również narobiła wrzasku, ale tony szybko ją uspokoił. objął ramieniem blair i przyciągnął do siebie, żeby sie nie bała - wydaje mi się, że chyba jednak ten motyw z prądem nie był taki głupi. pewnie zrobiło się jakieś zwarcie, czy coś. myślę, że zaraz to naprawią - do niech obu uśmiechnął się pokrzepiająco, choć pewnie nie było tego widać ;p

- czuję się jak w jakimś horrorze - przyznała, bo pewnie zaczęło jej łomotać serce, zwłaszcza, że co chwila gdzieś grzmiało. zastanawiała się ile jeszcze zajmie włączanie prądu, bo pewnie minęła dopiero chwilka, ale dla niej to była cała wieczność.

- żeby było jasne, nie wyjdę stąd dopóki nie przestanie grzmieć - oświadczył stanowczym tonem. ostatnią rzeczą, którą chciał, to wychodzić w taką pogodę - nie bójcie się, dziewczyny, pewnie zaraz przejdzie - pocałował w czoło najpierw sally, a potem blair ;p obsługa pewnie wyszła z ukrycia i zaczęła uspokajać kinomanów ;p

- ja też nie, więc mam nadzieję, że burza się zaraz skończy - pokiwała głową, chociaż pewnie na koniec burzy się nie zapowiadało, ale może jest jakaś szansa, że nie będzie trwać do rana. od paru minut już nie grzmiało, więc odsunęła się na kilka kroków od tony'ego i sally i usiadła na jakimś krzesełku czy czymś takim, w sumie nie pamiętam, czy w kinach jest coś takiego, ale chyba tak.

w kinach to raczej sofy :>
- w końcu - westchnął - mam nadzieję, że już nie zagrzmi, bo mała za chwilę mnie udusi - uśmiechnął się - szczerze mówiąc, to wątpię, czy dzisiaj obejrzymy tutaj jakiś film. pewnie naprawianie im tej instalacji, czy kij wie czego, zajmie dość sporo. tak mi się przynajmniej wydaje - wzruszył ramionami.

- pewnie tak - sięgnęła ręką do kieszeni, żeby zobaczyć czy ma telefon. - w sumie zadzwoniłabym po taksówkę, ale jeżdżenie autem w czasie burzy jest chyba niebezpieczne - westchnęła.

- włączona komórka też jest niebezpieczna, nie słyszałaś o tym? - uśmiechnął się lekko - odprowadzę cię, nie martw się.

- tak, wiem. pewnie piorun zaraz we mnie trafi - wyłączyła telefon, w razie by jeszcze miało zagrzmieć, zabłysnąć, czy nie wiem co jeszcze. - nie trzeba, jakoś dam sobie radę - uśmiechnęła się. pomyślała, że sally pewnie jest zmęczona, czy coś, więc pewnie jakoś sobie da radę.

- wolałbym raczej nie myśleć o tym, że przez telefon może kogoś szlag trafić - wyjął z kieszeni swój telefon i go wyłączył ;p - ale to dla nas żaden problem. zwłaszcza, że już przestaje grzmieć i coraz słabiej pada - powiedział tak a propo odprowadzenia blair po czym wzruszył ramionami.

- ale sally pewnie jest zmęczona - powiedziała, bo niedawno tony mówił coś o tym, że musi ją usypiać po obiedzie. - a zresztą jak chcecie - dodała i popatrzyła za okno, bo pewnie jakieś było. faktycznie się przejaśniało, odetchnęła z ulgą.

- sally, klusko, chce ci się spać? - zapytał zatroskanym tonem. mała pokręciła przecząco głową, przecierając oczy - no sama widzisz. jak narazie w ogóle nie jest zmęczona - uśmiechnął się - to odprowadzić cię do domu, czy...gdziekolwiek idziesz?

- do domu - przytaknęła z uśmiechem. - okej, możemy iść.
i zacznę chyba xd

cały dzisiejszy dzień spędziła praktycznie w kinie, chrupiąc karmelowy popcorn i oglądając wszystkie dramaty i komedie romantyczne, jakie tylko puszczali. na dramatach wyła na całą salę, na komediach romantycznych śmiała się i płakała naprzemiennie. w każdym razie taki maraton w kinie to dobry sposób na odmóżdżenie się i lekkie ściapcienie. wiem z własnego doświadczenia. w każdym razie pewnie teraz czekała na kolejny seans i oglądała ulotki reklamujące filmy.