macy's

moja jest młodsza ode mnie, więc sama nie wiem która z nas ma gorzej ;c
- nie wiem czy był, czy nie. ale, boże. jestem idiotką! - powiedziała dosyć głośno, bo właśnie sobie to uświadomiła tak dosadnie. - matko, przecież zerwałam te zaręczyny z najbardziej idiotycznego powodu jaki istnieje - westchnęła ciężko.

- czyli jakiego? - zainteresowało ją to, ale zaraz miała ochotę wepchać sobie to pytanie do buzi jeszcze raz. mruknęła więc jakieś 'przepraszam' i zakryła usta dłonią, żeby nic więcej nie powiedzieć chyba. - może po prostu źle się czułaś w takiej roli - zmarszczyła brwi, rzucając torbę gdzieś koło swojego siedziska.

machnęła tylko ręką i pomyślała sobie, że zaraz je ktoś ochrzani, bo przecież zachowywały się jak w kawiarni, siedziały, rozmawiały i nawet nie przymierzały żadnych butów.
- nie, nie o to chodzi - machnęła ręką. - to żałosne, najchętniej sama siebie bym wyśmiała. zerwałam z ryanem, bo doszłam do wniosku, że podoba mi się ktoś inny. a jakiś czas później dowiedziałam się, że ten ktoś inny ma dziewczynę, prawie jak w telenoweli, nie? - uśmiechnęła się nawet lekko. wstała i podeszła do regału. wzięła sobie jakiegoś buta, co z tego, że był nieładny i kompletnie nie w jej typie, dziwnie czuła się z tym, że w końcu powiedziała komuś jaki był powód jej zerwania z ryanem.

siedziała przez chwilę, wpatrując się w blair. nie miała otwartej buzi, pewnie nawet podobnej odpowiedzi się spodziewała, bo czytała coś tam. no nieważne, może ma jakaś super czujną intuicję.
- trochę jak w telenoweli - pokiwała głową, uśmiechając się lekko - z drugiej strony to może i lepiej, bo byś myślała cały czas, że męczysz się z tym twoim skoro gdzie indziej może być lepiej. ale chyba wyszło na to samo - skrzywiła się, chyba nie była dobra w wyjaśnianiu swojego toku myślenia. - wiesz, przynajmniej znasz powód, dla którego się rozstałaś - wzruszyła ramionkami, wstając i chwyciła jakiegoś buta, ale szybko odstawiła go z obrzydzeniem na miejsce, bo był jaskraworóżowy!

odłożyła tego buta, niemalże wywalając kilka pudełek, ale była dzieckiem szczęścia dzisiaj, więc nic się nie stało.
- tak, jak z mody na sukces, albo czegoś równie żałosnego. kurczę, sama nie wiem - wzruszyła ramionami. - wydawało mi się, że kocham ryana, ale widocznie nie. chyba nigdy nikogo nie pokocham - czyli jednak nadawała się na zakonnicę, wiedziałam! - zresztą, nieważne - powiedziała, bo pomyślała, że może abi to nie bardzo interesuje, zresztą nie chciała znów o tym myśleć, chociaż i tak myślała o tym cały czas. zaplątałam. wzięła w końcu jakieś fajne buty w swoim rozmiarze i je przymierzyła.

pokręciła się chwilę po sklepie i stwierdziła, że chyba nic jej się tu nie podoba. widocznie ona co do butów, była najbardziej wybredna.
- znajdzie się ktoś warty uwagi, zobaczysz - przynajmniej teraz powiedziała coś optymistycznego i chwyciła swoją torebkę, zarzucając ją na ramię. - chodźmy na jakieś ciekawe jedzenie - roześmiała się z własnego dziwnego pomysłu. spojrzała na zegarek i zdziwiła się, że jej się jeść chce, no trudno - albo coś do picia! - poprawiła się szybko.

i pewnie poszły, a potem się rozeszły do domów, bo ja muszę iść.
paaaaa ;*

nie wiem jaka była pogoda, ale u mnie pada. więc abi uciekła przed małym deszczem tutaj, właściwie może nawet nie bez przyczyny. nie zaszkodzi kolejna para takich samych butów, jak się je lubi albo coś w ten deseń! chodziła sobie między butikami, jak na razie nie decydując się żeby do jakiegokolwiek wejść. usiadła sobie na ławeczce na przeciwko kwiaciarni, bo dajmy na to, że tam owa była. i myślała co właściwie jej potrzeba!

powiedzmy, że violet, jako zakupoholik pogrążający się w zakupoholiźmie stale postępującym tutaj akurat była. ledwo pewnie rozpoznała abi, bo dawno się nie widziały. podeszła do niej i wyściskała ją na powitanie - witaj abi, jak dawno cię nie widziałam! jak się miewasz? - pogłaskała ją pewnie po brzuszku - i jak się miewa dzidziuś? - wyszczerzyła się uroczo i przy okazji stwierdziła, że chyba wyniesie pół sklepu, bo dość sporo rzeczy jej się tu podoba ;p

wyrwała się z zamyślenia czy w ogóle są jej teraz potrzebne szorty, skoro i tak ich nie założy bo zaraz będzie się wstydziła sama siebie. wyściskała też violet, właściwie się ucieszyła, że spotkała kogoś znajomego, hi.
- dzidziuś chce mnie chyba wykończyć - roześmiała się, automatycznie łapiąc jakoś swój brzuch. usadowiła się wygodniej na ławeczce, przysuwając do siebie torbę, która jakoś dziwnie wędrowała po owej ławce :c - a u ciebie jak, pewnie coś się zmieniło odkąd widziałyśmy się ostatni raz, prawda? - przekrzywiła lekko głowę, uśmiechając się przyjemnie.

- ehmm.. tak w ogóle to kiedy widziałyśmy się ostatni raz? nie mogę sobie przypomnieć, pewnie w jakimś klubie, czy coś. najprawdopodobniej jeszcze przed twoją ciążą. nie mogę uwierzyć w to, że urodzisz dziecko - zachichotała - u mnie wiele się nie zmieniło. prowadzę sobie cały czas nudne życie. kursuję między paryżem, a nowym jorkiem, spotykam się ze znajomymi, imprezujemy. czyli robię cały czas to samo - wzruszyła ramionami z uśmiechem.

zamyśliła się chwilę, kiedy ostatni raz spotkała violet, albo widziała ja chodź przelotem czy coś w tym stylu. najwidoczniej było to tak dawno, że sama nie potrafiła sobie przypomnieć. chodź druga opcja jest taka, że wolała sobie nie przypominać klubów, do których teraz chętnie by poszła bo potem to dupa blada, za przeproszeniem.
- czyli nic nowego - kiwnęła głową, podsumowując słowa violet. może nawet trochę omijając temat ciąży, czy coś w tym stylu! wstała, wygładzając sukienkę na udach. - hej, idziemy wykupić pół sklepów, chyba że już to zrobiłaś w tajemnicy? - uniosła brwi, zarzucając torbę na ramię. kto by nie chciał, hę.

- oj bardzo chętnie. kupiłam dziś sobie tylko dwie sukienki i parę butów, więc chętnie jeszcze sobie pobuszuję po sklepach, hihi. jestem chyba przebrzydłym zakupoholikiem, bo robię zakupy praktycznie od rana. musiałam sobie w końcu poprawić humor po tym, jak wczoraj wszyscy zostawili mnie śpiącą na plaży w nocy, brr - wzdrygnęła się trochę i skrzywiła się na samo wspomnienie momentu, w którym się obudziła i zdała sobie sprawę, że jest sama - banda idiotów - podsumowała ich krótko, a potem znów się uśmiechnęła na myśl o czekających ją jeszcze zakupach - a co u ciebie abi? coś się zmieniło?

- śpiącą na plaży? w nocy? - zdziwiła się, a potem właściwie przeraziła, bo na jej miejscu pewnie by strasznie spanikowała i padła na zawał przez to albo coś w ten deseń okropnego! roześmiała się, klepiąc violet po ramieniu. pewnie ruszyły na podbój kolejnych sklepów i wydania kolejnego majątku, a abi lekko się zamyśliła czy właściwie u niej się coś zmieniło. - czy coś się zmieniło? - powtórzyła za nią, kręcąc przecząco głową, bo widocznie nie znalazła w swojej głowie jakiś istotnych faktów lub zagadnień.

- rzeczywiście. pewnie teraz masz na głowie wystarczająco dużo zmartwień, więc trudno o coś nowego, wybacz mój niekończący się słowotok. powinien mnie ktoś kiedyś zakneblować, albo obciąć język - zachichotała durnowato i ruszyła w kierunku wieszaków z jakimiś fajnymi koszulami i zaczęła je przeglądać - szkoda, że nie chodzisz ostatnio z nami na żadne imprezy. fajnie byłoby spotykać cię częściej.

roześmiała się na ten słowotok. pewnie czasem lubiła bardziej słuchać niż mówić, a potem odpowiadać jakimiś niezbyt dobrze złożonymi zdaniami. zresztą każdy ma chyba czasem takie zawieszenia mózgu, prawda?
- wiesz, chciałabym ale a to jestem zmęczona, a to mi się nie chce albo coś innego - machnęła ręką, buszując w wśród jakiś spodni, mając nadzieję że zmieści się w swój poprzedni najmniejszy rozmiar! - w każdym razie jak jakaś będzie to daj znać, postaram się być - kiwnęła głową energicznie, łapiąc do spodni jakąś bluzkę.

- byłoby cudownie, na pewno coś wymyślę. chociażby dzisiaj - zachichotała - ładnie by mi w tym było? - przyłożyła do siebie jakąś białą, zwiewną, koronkową bluzkę i przy okazji przejrzała się w lustrze, które zapewne znajdowało się tam gdzieś niedaleko. potem przyłożyła ową bluzkę do abi i obserwowała ich odbicie ze skupieniem - chyba tobie w tym ładniej - pokręciła nosem i chwyciła inną, podobną bluzkę ;p

już nie zawracała uwagi, że te bluzki są prawie takie same, tylko roześmiała się pod nosem i ruszyła ze spodniami i bluzką do przymierzani. pewnie nawet nie spodziewała się tego, że zaraz spotka ją osobista, rozmiarowa tragedia, bo nie dopięła się w najmniejszy rozmiar :< więc tylko siedziała przez chwilę jak ta kretynka, patrząc się w lustro z małym obrzydzeniem. tak samo odłożyła spodnie w to miejsce gdzie były, bluzkę też bo pewnie straciła chęć na to. stanęła obok violet, przykładając jej jakąś kolorową, zwiewną bluzkę, kiwając głową z uznaniem.
- wcisnę ci ją na siłę - uśmiechnęła się diabelsko, unosząc wysoko brwi.

- nawet nie musisz próbować i tak ją wezmę - wytknęła jej język i podała jej jakąś pastelową, ciążową sukienkę - jestem pewna, że będziesz wyglądać w tym bosko, jak urośnie ci ten bobas w brzuchu - przy okazji jeszcze wepchnęła jej kilka ciążowych i nieciążowych sukienek w ręce i wepchnęła ją do przymierzalni. sama przy okazji zamknęła się w przymierzalni obok, przymierzając stertę ubrań, którą tam wniosła - jak już skończysz przymierzać, to się pokaż, abilene! - krzyknęła i zachichotała cicho.

- ale ja się w tym utopie chyba, jeszcze, mam nadzieję - odkrzyknęła, ale to ostatnie trzy słowa nadziei wymruczała sobie pod nosem, tak żeby najwidoczniej nie słyszała jak błaga o litość aby uniknąć kompromitacji we własnych oczach! tak więc w pierwszej sukienkce jeszcze się topiła, więc wyskoczyła przed przebieralnię, wołając violet i ze śmiechem śpiewając jakąś hipisowską piosenkę, pewnie tą o san francisco!

violet wyszła ubrana w białą, płócienną sukienkę z haftowanymi kwiatami, jeśli o hipisach mowa! ;p przyjrzała się abi i pokazała gest mówiący wiele, a mianowicie kciuk w dół xd - wyglądasz jak w namiocie! kiedy przytyjesz, to pewnie będzie lepiej na tobie leżała, ale teraz to nawet się nie waż tego zakładać. a jak mi w tej sukience? - obróciła się i dygnęła przed nią, szczerząc się uroczo ;p

zrzedła jej mina, kiedy powiedziała o przytyciu! nawet wolała nie myśleć o wadzę i tych różnych okropnych rzeczy, które na skórze się robią podczas okropnego dla niej okresu, ale co poradzić na to! przyjrzała się violet, przekręcając głowę raz w prawo raz w lewo.
- wyglądasz jak hipis - roześmiała się, pokazując kciuk w górę, czyli droga do kasy wolna!

pobiegła pewnie po słomkowy, za duży może nawet dla niej kapelusz, naszyjnik z piórkami, który gdzieśtam był i sandałki -rzymianki - teraz dopiero wyglądam jak hipis, zią - uniosła rękę w geście pokoju, a potem zaczęła głośno chichotać z własnej głupoty. ludzi, którzy na nią się dziwnie patrzyli zaszczyciła owym 'znakiem pokoju' z uśmiechem na ustach xd pewnie też zauważyła, jak abi zrzedła mina na słowo klucz 'przytyć' - kochana, każda normalna kobieta tyje podczas ciąży, o ile mi wiadomo. najwyżej po tych dziewięciu miesiącach schudniesz i nadal będziesz cieszyła się rozmiarem 0 - wzruszyła ramionami i wcisnęła jej na głowę ten słomkowy kapelusz, wcisnęła jej w ręce jakąś tam, inną sukienkę i wepchnęła znów do przymierzalni. sama też się w niej zamknęła bo musiała się przecież przebrać!

słomkowe kapelusze jakoś mnie śmieszą, więc pewnie i ona roześmiała się na jego widok na swojej głowie, zdejmując go i przy okazji czochrając się niemiłosiernie, więc połowę czasu w przymierzalni zajęło jej układanie fryzury nie przebieranie. po chwili wyszła w jakimś fajnym i idealnym, ohy i ahy, dla siebie stroju, ale stwierdziła, ze nie będzie miała gdzie wychodzić w jakiejś strojnej sukience, więc tylko wyskoczyła z przymierzani, czekając na violet!

violet tym razem wyszła w małej czarnej w stylu audrey hepburn, którą podziwiała i kochała, tak jak ja <3. miała słabość do dopasowanych czarnych sukienek - abilene! wyglądasz cudownie! kupujesz tą sukienkę! - rzuciła rozkazującym tonem i się uśmiechnęła, po czym obróciła się i spojrzała na nią przez ramię. wiesz, jak modelki na wybiegu, żeby mogła ocenić jak leży na niej sukienka, którą właśnie przymierzyła - coś mi się wydaje, że rzeczywiście wyniesiemy stąd pół sklepu, bo jakoś mam wyjątkowo dobry humor na zakupy - zresztą jak zawsze.