Central Park.

pomyślał, że jest w nie za ciekawym położeniu. ba! nawet pomyślał, że jest udupiony, bo nie wiedział co ma teraz powiedzieć. nie chciał, żeby ona poczuła się wykorzystana, ani nic w ten deseń.
- Blair, nie miej do mnie żalu, ale ja naprawdę nie jestem gotowy na poważny związek - klął w myślach, jak szewc. bardzo lubił Blair, nie chciał żadnych spięć.

zastanawiała się, czy jeśli teraz by go pocałowała, to cokolwiek by to zmieniło. ale pomyślała, że pewnie nie.
- przepraszam, chyba po prostu sobie to trochę inaczej wyobrażałam - powiedziała cicho.
nie chciała wyjść na jakąś histeryczkę, czy coś, więc z trudem powstrzymywała wszystkie emocje.

- nie, to ja przepraszam. gdyby nie ja, to do niczego by nie doszło. to moja wina. wybacz też to, że tego nie żałuję - chwycił ją za ramiona - tylko się na mnie nie gniewaj. mówiłem, ze zależy mi na tobie.

- ale... ale chyba nie tak jakbym chciała - stwierdziła, że pewnie teraz powinna iść, czy coś, ale nie chciała, żeby pomyślał, że się obraziła. i nie chciała go zostawiać.

- kurwa - rzucił szeptem. bił się przez moment z myslami, był zestresowany, po czym rzekł po prostu:
- przepraszam. może kiedyś dorosnę.

pomyślała, że wcale ją nie satysfakcjonuje to "kiedyś". i w sumie to miała ochotę go pocałować, chociaż tak ostatni raz, bo wiedziała, że przecież nic z tego nie będzie i powinna to wiedzieć od samego początku. ale powstrzymała się, bo nie chciała robić z siebie jakiejś nachalnej idiotki. nic nie odpowiedziała i tylko starała się odejść, ale czuła się, jakby nogi wrosły jej w ziemię.

zacisnął zęby. ostatnią rzeczą jakiej chciał to złamać jej serce i sprawić, żeby nigdy się do niego już nie odezwała. przytulił ją tylko gładząc po głowie.

westchnęła cicho i nieśmiało go objęła. pomyślała, że teraz powinna mu oznajmić, że najprawdopodobniej nigdy już się nie zobaczą, bo to by było dla niej zbyt ciężkie. powinna, ale nie chciała. chyba pierwszy raz pożałowała wczorajszej nocy.
- przepraszam za tą... hm. histerię - powiedziała w końcu.

- nie szkodzi - uśmiechnął się dość smutno. pocałował ją w nos - chciałbym, żeby po tej rozmowie było tak, jak przed nią.

- też bym chciała, ale to chyba niemożliwe - teraz już chyba straciła nad sobą kontrolę i kilka łez spłynęło jej po policzkach. i chyba zaczynało być jej zimno.

no tak. Jim był bardzo empatyczny, spanikował widząc, jak Blair płacze:
- nie! nie płacz! błagam cię.... mój boże... i co ja mam teraz zrobić? nie płacz - przytulił ją mocniej i przegryzł swoją wargę tak mocno, że poczuł w ustach krew.

- przepraszam - powoli wysunęła się z jego objęć. - chyba już pójdę... - wytarła oczy, chociaż pewnie i tak wyglądała fatalnie z rozmazanym makijażem.

czuł się beznadziejnie patrząc jak ona płacze z jego powodu.
- odprowadzić cię, skarbie? - zapytał lekko drżącym głosem.

- nie, poradzę sobie - w zasadzie było już strasznie późno i pewnie się bała, na dodatek było jej zimno i jeszcze była dodatkowo roztrzęsiona przez płakanie. ale nie chciała fatygować jimmy'ego i w ogóle. - no... to na razie.

znowu przegryzł wargę. stał i odprowadzał Blair wzrokiem.
gdy zniknęła mu z oczu szedł w stronę swojego domu. po drodze kopnął jakiś kosz na śmieci. był na siebie wściekły.

Mimo tego, że zaczał padac deszcz postanowił pobiegac. Wparował do domu na chwilę przebrał się w strój do biegania, wziął ipoda i wybiegł. Zaczął biegac po Central Parku w deszczu słuchając muzyki.

pogoda była okropna, zimno, szaro i buro. założyła kaptur na głowę i usiadła na jakiejś ławce. zapaliła papierosa i myślała.

chodziła sobie jakimiś przyjemnymi alejkami, jedząc lody czekoladowe z plastikowym pudełku. znając życie zaraz napadnie ją jakiś ekolog. zostawiła zalane mieszkanie w spokoju, miała tylko nadzieje, że odpowiednio postawiła na półce płyty i nie spadną, bo szkoda by było stracić przyjemne vinyle po swoich rodzicach.

szedl sobie stópkami bo pomyślał sobie ze zmierzy odległośc do cp z domku babci Jadzi,był najedzony rogalikami z konfiturkami i kompocikiem,juz z daleka ją zobaczył i pewnie jej machał próbując zachowac równowage

- wolniej nie możesz - roześmiała się i rzuciła torbę na ławkę. chciałam napisać ławkę na torbę, co by chodziło, że ona nosi ławkę, a torby stoją w parku. whatever ; d
zjadła kolejną łyżeczkę lodów, zaraz się okaże, że ma jakaś przenośną lodówkę w tej torbo-ławce.

-jak chcesz moge zacząc się cofac-i hej zobaczył ją i się pomylił w obliczeniach wiec juz normalnie klapnął koło niej i zaczął grzebać w jej tej ławkoowlodówkowej torbie0hej co tam masz co masz dla mnie???

- colę i lody - kiwnęła głową, akurat miała dwie puszki coli w torbie. więc wyciągnęła tą jedną puszkę dla niego, mając nadzieję, że nie wybuchnie zaraz po otwarciu. pod nos potknęła mu pudełko lodów, tych czekoladowych.
- jestem idiotką, chciałam trochę podkręcić coś w prysznicu, a zrobiłam tak, że coś pękło i zalałam pół mieszkania - westchnęła po tej relacji i położyła głowę na alexowym ramieniu.

przytulił ją i cmoknął w głowe-jesteś słodką ofermą-otworzył puszke która nie wybuchneła mu w twarz-to chodz weźmiemy ode mnie ponton i pobawimy się u Ciebie w Wenecje,będzie romantycznie-hej on się na to zapalił a to pewnie dla tego ze mu babcia ostatnio wystrugała wiosła i jeszcze ich nie uzywał

to jest chyba jakaś supergrandma
- wiesz, są zawsze jakieś plusy. mogę pływać w całym domu! - roześmiała się, chodź to chyba było raczej tragiczne niż śmieszne. ale trzeba się cieszyć, tak akurat powtarzała jej babcia!
- na łóżkach rozsypię piasek i będą wysepki, a meble zasłonie czymś zielonym i będę udawała, ze to palmy. też plan! - uniosła palec do góry, gdyby miała żaróweczkę nad głową to by się zapaliła, jak w kreskówkach.

no zebys wiedziala moze kiedyś ją zapozna z super babcia z klatki b.jego babcia tez to mówiła moze mają tą samą i oni tez będą mili drame jak inni

usmiechnął sie tak bardzo bardzo szeroko i połachotał ją pod pachą-i kupimy małpki-podskoczył pewnie radośnie-i hej kupimy takie wience jak na hawajach i bede Ci robił kolorowe drinki z palemką