Double Seven

lekko się przestraszyła, kiedy florence zaczęła ją tak ponaglać. w sumie, gdyby była na jej miejscu, to pewnie czułaby się zazdrosna, przez całą tą sytuację z ianem, chociaż oczywiście flor nie miała być o co zazdrosna! zamyśliła się przez moment, próbując sobie przypomnieć gdzie tak właściwie poznała się z cameronem.
- byliście razem na urodzinach lauren, nie? - przypomniała sobie. - właśnie tam go poznałam. pasujecie do siebie - uśmiechnęła się.

flor się zarumieniła. - dzięki - i właśnie sobie coś przypomniała - wiesz co?! wiem,że byłaś na jego koncercie! wspominał mi o tobie. ty byłaś na jego pierwszym koncercie, a ja nie. - łezki stają z prędkością światła w jej oczkach - wiesz jak mi było głupio! masa. - przewróciła oczami. - jak tam z tonim? - zapytała ni stąd ni zowąd. - wiesz, dawno się widziałyśmy, chcę wiedzieć jak sprawy się potoczyły - pokiwała głową i przypomniała sobie perypetie bler, heder i tonego. - mam nadzieję,że nic złego nie powiedziałam. - przestraszyła się dziewczyna ! bo jeszcze palnie coś i bleruchna się rozpłacze.

- ej, ej, spokojnie. nie wydaje mi się, żeby miał ci to za złe, po prostu nie mogłaś - wzruszyła ramionami. - ale zapewniam cię, że poszło mu całkiem dobrze. no i na pewno na następny występ pójdziesz ty - uśmiechnęła się, ale kiedy florence wspomniała o tonym, uśmiech natychmiast spełznął z jej twarzy. jednym haustem przechyliła połowę swojego drinka. - tony wyjechał, do kanady. podobno znalazł tam pracę i nie sądzę, żeby miał zamiar tu wrócić - wzruszyła ramionami, siląc się na obojętny ton, chociaż pewnie głos jej strasznie drżał i zachciało jej się płakać, bo strasznie za nim tęskniła. :<

- no ja myślę. - pokiwała głową w zadumie. dłuższe zw. właściwie to pogadały i popłakały i poszły. idę się myć ziom.

julia wpadła gdzieś jeszcze do jakiegoś fajnego sklepu i zakupiła alison fajny prezent i czekoladki z nadzieniem jogurtowym <3 pewnie doszła do double seven w ślimaczym tempie, ostatnio jakoś wszystko robiła powoli, innymi słowy miała lenia. usiadła gdzieś w jakimś fajnym stoliku i czekała na znajome twarze, o.

spojrzala na zegarek. dwadziescia-cholera-szesc-cholera-minut-cholera-spoznienia. zdjela pospiesznie plaszcz i zademonstrowala okropnie zlota sukienke. w rekach miala maly prezent dla alison, zapakowany w pudelko z kazdej strony obklejone w miniaturowe, teczowe kokardy. przyspieszyla kroku i pchnela drzwi DS.- hejka ! - powiedziala widzac julie.

Przyszła tutaj z jakimś ładnym tortem w rękach, kuoionym gdzieś po drodze. Jakiś łądny kelner poprosił o płaszcz, potem poprawiła swoją sukienkę, której tak nienawidziła ale mówiono jej że ładnie w tym wygląda, oczywiście w sklepie. - dzień doberek wszystkim - powiedziałą wchodząc. Przywiotała się łądnie z Julią i Saszką, którą bardzo niedawno widziała.

- heej - no niech się znają, nie chce mi się zapoznawać itakdalej. - siadaj. - odsunęła jej krzesło i poklepała je na dodatek :d zdjęła swój kardigan bo w klubie było z deka gorąco. pewnie szybko podszedł do nich kelner i przeprosił za jakże wielkie spóźnienie, julia czekała pięć! minut! na szanownego kelnera. musiała go zgromić wzrokiem bo jakby inaczej. - i co tam? nawalimy się w cztery dupy wraz z alison i będzie git majonez co? - zachichotała i posłałą jej uroczy/przyjacielski uśmiech,no. pewnie gdy zobaczyła szanowną alison pomachała do niej wesoło i wyjęła szybko prezent. - tamtaramtam, alison przyszła. - zawołała wesoło, jakaś wesoła była, może się zjarała? ;o

- czesc solenizantko ! - powiedziala sasza i usmiechnela sie. okropnie nie mogla zniesc tego, ze w ds puszczali lady gage. - dajcie mi minute ! - zasmiala sie i podbiegla gdzies pod bar, poczym wrocila do stolika tajemniczo sie usmiechajac. i nagle z glosnikow uslyszala: aaaa, aaaa, aaaa, aaaa ! let's dance ! hihi, nie ma to jak david bowie !

dejwid bołi! <333 ach, kocham go całą moją nieskromną osobą.
nagle zawitała tu violet, z jakimś milusim prezentem dla alison. powitała się z dziewczynami głośnym 'cześć', po czym rzuciła się na alison, całując ją w oba policzki i składając jej jakieś fajne życzenia. nie kojarzyła narazie tylko saszy, bo z tego co wiem, to nie miały przyjemności się spotkać (chyba xd). - violet - stwierdziła z uśmiechem, po czym wyciągnęła rękę w jej kierunku. miała dzisiaj dobry humor, mimo że zawitała na imprezę, na której nawet nie będzie mogła się upić, haha! jednak zobaczymy jak to będzie i czy przede wszystkim violet wytrzyma w swojej abstynencji.

Wzięła od niech prezenty. Pewmnie był cudowne - dzięki, nie trzeba było! Samym prezentem jest to że jesteście! - Rozejrzała się po lokalu - nikogo więcej nie ma? - w sumie to sie nie zdziwiła. Teraz ona rozpakowała torcik - nie lubie tutaj ciasta, dlatego wzięłam swoje. - zaśmiała się bo brzmiała jak jakaś biedna dziewczyna. No i przybyłą Violet która się na nią rzuciła - jest mój psycholog! - oczywiście po raz kolejny sie żaśmiała.

/daviddd to krol !- hej ! szasza - przedstawila sie krotko, poniewaz, nie chciala zaczynac opowiesci o tym jak dawno nie byla w nowym jorku i wogole, wiec lepiej bylo udawac, ze znala wszystkich ! - dobra, to jak Alison, zaprosilas hommes? - zapytala sasza usmiechajac sie i pijac cos zoltego i klejacego. ofuuuu.

przyszła tutaj również heather, uśmiechając się szeroko po czym złożyła alison jakieś miłe życzenia oraz dała jej prezent, w jakimś miłym pudełeczku, przyozdobionym dokładnie zawiązaną kokardą, której aż żal było rozwiązywać. ja zawsze tak mam. zamówiła sobie jakiegoś drinka, po czym rzuciła tylko do szasz, że jest heather, uśmiechając się równie miło i promiennie. - czyli babski wieczór nam się zapowiada? może i lepiej, co nie? - wzruszyła lekko ramionkami, unosząc wysoko brwi i zerkając na wszystkie badawczo. heather feministka.

- Zaprosiłam wsyztskich saszka i troche tu dziwne że jest tu tylko płeć żeńska, ale spoczi - uśmiechnęła się. Pewnie jakoś ładnie przywitała się z heather i podziękowała za piekny prezent.Zawołała kelnera no i coś pysznego zamówiła.

- przepraszam, ale osobiscie nie mialabym nic przeciwko jakiemus milemu panu, ktoru zafundowalby nam lody truskawkowe - sasza usmiechnela sie i skrzywila sie popijac dalej niedobre-zoltawe-cos. - poza tym jak sa chlopacy, to zawsze mozna grac w rozbieranego pokera - i po wypowiedzeniu tych slow zaczela sie smiac.

no i julia pewnie podarowała jej prezent i obśliniła ją całą życząc jej dużo pieniędzy, bo to najważniejsze i fajnego brzucha, bez opony. właściwie to ona miała fioła na punkcie ładnej figury więc nie ma co się dziwić temu dziwolągowi. pomachała do violet i pewnie zapytała jej co tam u niej słychać i czy jeszcze ktoś wpadnie, może pomyślała o joshu a może o taki blondynku z kręconymi włosami z biblioteki. nawet heder jej przez łeb przemknęła, chciała się z nią zakolegować, no ale w takiej niekomfortowej sytuacji, chyba nici z tego, rili.

- najwidoczniej szykuje nam się babski wieczór, ale to chyba wcale nie tak źle, co nie? no, chyba, że jesteście tak spragnione męskiego ciała, że zdziczejecie bez niego, to wtedy polecam wykorzystać swoje wdzięki i poderwać jakiegoś sympatycznego pana - zachichotała głupkowato, po czym rozejrzała się po pomieszczeniu. pewnie znalazło tam się kilku facetów, którzy by przeszli u violet. zamówiła sobie soczek, wmawiając sobie, że przy tym też można się świetnie bawić. pewnie pokicała potem do julii zdając jej relację z tego, co ie u niej ostatnio działo, przy okazji podrygując lekko w rytm muzyki - rozbierany poker? - kiedy to usłyszała, to ożywiła się nagle xdd

- Ja też bym w sumie nie miała nic przeciwko temu - zaśmiała się razem z saszką. Zamówiła szampana, bo tym trzeba uczcić jej urodziny i to że jest stara. - Saszka, gdzie ty sie przez ten cały czas podziewałaś?

zw

No i wpadł Justin i koniec babskiego wieczoru. Troche się zdwił widząc wielki tłum kobiet i żadnego faceta ale potem sie wylozował - Alison! Wszystkiego najlepszego kochana - złożył jej gorące całuski w policzki i przywitał sie ze wszystkimi - Justin - bo chyab nikogo nie kojarzył.

-facetów braaaak - załkała. bo dla niej rozbierany poker bez facetów to nici. oczywiście też gdzieś tam sobie podrygiwała w rytm muzyki i zagadywała do każdego kogo napotkała na drodze.- o! jednego mamy. - wskazała na dżastina i zachichotała. wzięła w tym czasie malutką buteleczkę szampana, bo ona czciła na imprezach tylko szajpanka no.

Siedziały sobie w babskim gronie, jacyś ludzi ścianli je wzrokiem. Jakis strauszek poprosił by mogły być ciszej ale ktoś mu odpowiedział pięknym ''pieprz się'', tak to jej wymarzone urodzinki. Zobaczyła Justina i go wyściskała za wszystkie czasy! - Boże! Co ty tutaj robisz? - spytała.

może nie nalezę do nadto spostrzegawczych, ale mamy tu chyba dwie postacie z nicolasem, więc proponuję coś z tym zrobić xd
przywitała się ładnie z justinem, unosząc swoją szklankę z soczkiem w ramach toastu, po czym rzekła nieco rozbawionym tonem - jest facet! możemy w końcu grać w tego rozbieranego pokera - zaśmiała się głupkowato, mocząc usta w swoim napoju.

/ przepraszam, ranuej mi sie zacial.- czesc - rzucila usmiechajac sie ku nowemu koledze. - sasza jestem. - powiedziala poczym posunela sie, zeby zrobic miejsce dla justina. lubi byc kolezenska dla milych chlopcooow !

nagle zawitał tu facet numer dwa, czyli joshua, tadam! poraził go na początku widok samych dziewczyn, aole przyprawiło go to tylko o szeroki uśmiech - chyba jestem w raju! same kobiety! - stwierdził z szerokim uśmiechem, mierząc dyskretnie wzrokiem każdą z osobna - cześć justin - powiedział w końcu, gdy zauważył drogiego rodzynka. znali się, pewnie z jakiejś tam imprezy u alison, czy tam u julii nie pamiętam xd