owcza łaczka

Chwilę obserwował ją jak tańczy. -U mnie w porządku, a u Ciebie? -Wstał. -Ludzie pomyślą, ze jesteśmy postrzeleni. -Złapał ją za ręce i zaczął z nią tańczyc.

- A co nam szkodzi? Pewnie i tak widzimy ich pierwszy raz i ostatni - Piosenka sie skończyłą ale włączyła kolejną i dalej tańczyli - U mnie? Aj nudnawo. ale ... ale postanowiłam to zmienić - powiedziałą to jakby była z siebie dumna.

-Zmienic? W jakim sensie?

candy przechodziła akurat obok tańczącej pary, zastanawiała się czy to jakieś kółko graniaste czy też może garncarskie. mniejsza o to. usiadła sobie gdzieś na ławeczce, bo taka pewnie gdzieś była, bo bała się, że usiądzie w coś brzydkiego bo nie miała kocyka. a wiadomo jak sprzątają właściciele swoich czworonogów.
przy okazji oglądała jakies fajne strony internetowe w swoim czaderskim blackberry.

Zauważył samotną dziewczynę na ławce. Postanowił się przedstawic, ostatnio był bardzo odważny. -Zaraz wrócę.-Powiedział do Ali i zmierzył w kierunku nieznajomej. Po chwili usiadł kolo niej. -Hej. Wiesz może, która godzina?-Zapomniał o tym, że zegarek ma na ręce.

ojojo, skupiła się tak bardzo na oglądaniu jakiś filmików na youtube, że aż podskoczyła! ale się z tego roześmiała.
- jest... dwudziesta pierwsza zero trzy - dokładnie powiedziała godzinę zauważając, że towarzysz ma zegarek na ręku. ale już nie skomentowała tego faktu. odgarnęła niesforne kosmyki swoich blond włosów za ucho. ładnych zresztą. - sekund nie policzę, za szybko lecą!

Zaśmiał się. -Myślę, że obędę się bez tych sekund. Co tam oglądasz? -Rzucił okiem na jej teleon.

redtube, hihi ; d
- takie jakieś, podobno polecane filmiki. strasznie głupie, tak czy siak - spojrzała na ekranik swojego telefonu, gdzie akurat jakiś facet postanowił zrobić najdziwniejsza rzecz świata i rozebrać się w dwie sekundy. więc kliknęła odłącz - czasem nawet bardzo głupie! - pokiwała głową i spojrzała uważniej na nejta, bo nie miała okazji się mu tak przyjrzeć dokładnie. you know.

redtube ;D ;D-Tak naprawdę to tam chyba nigdy nie ma nic fajnego w tych polecanych. Ludzie robią z siebie idiotów wstawiają to na internet i pozwalają aby cały świat na nich patrzył i się z nich śmiał. Oczekują, że ktoś do nich zadzwoni i powie, że dzieki swojej glupocie mogą byc sławni? Daj spokój. W dzisiejszych czasach już chyba nic się nie liczy. -Spalił buraka. -Sorry, chyba się rozgadalem. ;p

- oj tam, mów mów! lubie jak ktoś dużo mówi, szczególnie na temat, a nie jakieś dziwne farmazony. wiesz z tematu o psach nagle gada o chorej babci.- uśmiechnęła się odkładając gdzieś telefon, pewnie do kieszeni, torebki nie miała. cholercia, zapomniała! - ale taka prawda, tak jakbym ja dała jakiś maksymalnie głupi filmik jak śpiewam viva la vida loca i jeszcze na dodatek machała pomponami - roześmiała się na sam widok tego jakby wyglądała. dość dziwnie. teraz ona się rozgadała. słowne adhd!

Patrzyła na Nate i jakąs dziewczyne, chyba miała Candy na imie albo na przezwisko, mniejsza o to, Alis zaczeła samam tanczyć, może do niej ktoś się "dosiądzie", albo może ona do kogoś, zaczęła się rozglądać. Nikogo. Usiadła i powrócił do tej samej pozycji co przed spotkaniem Nejta.
- boom boom clap boom dee clap dee clap - zaczeła spiewać.

z racji takiej, że chyba nejt sobie poszedł, usiadła koło dziewczyny, która śpiewała.
- rock to the rhythm, and bop to the beat of the radio - klaskała, ale jakoś szybko przestała bo zaczęła śledzić komara, żeby go upolować! - candy jestem - rzuciła w jej stronę, może się nie zdziwi jej imieniem, rodzice ją tym skrzywdzili. - to moje prawdziwe imię - skrzywiła się lekko.

- candy, jak cukierem, a to ci dopiero - usmiechnęła się - chyba już nigdy cie nie zapomne, Alis z tej strony - odkrzyknęła, wstając i zaczynając tańczyć z jakimś przechodzącym staruszkliem - witam pana, cieszmy się życiem i nie czekajmy na śmierć.

///sorry za nieobecnosc//Siadł obok dziewczyn i patrzył na szalejącą Alison. Wiedział, że tkwi w niej odrobina ukrytego szaleństwa, które trzeba poprostu wydobyc. Cieszył się, że był tego świadkiem.

- candy też się mówi na narkotyk - dodała, ale chyba wesoła alis tego nie usłyszała. pewnie coś ćpała, albo coś : < whatever. stwierdziła, że to trafne stwierdzenie do biednego staruszka. w każdym razie uśmiechnęła się tylko z tego, że jest taka wesoła i musiała wykombinować jakaś wódkę. powiedziała jej i nathanowi, że idzie i jak będą chcieli gdzieś wyjść to znają numer. i poszła na polnocnowschodnią część łączki!

przyszedl i freddie, ubrany w niebieska marynarke, czarne, spadajace z chudego tylka rurki i jakies najzwyklejsze polo od abercrombie. palil osiemnastego dzisiaj papierosa i przecieral zaspane, pomimo wypitych kilku kaw, oczy. tak sie skladalo, ze doskonale wiedzial gdzie jest polnocnowschodnia czesc parku, czekal wiec tylko na swoja wodkowa wybawczynie teraz. czy ktos widzial dziubdziuba. i zdecydowanie beznadziejnie sie czul, a jego wlosy byly wyjatkowo potargane, jakby nigdy nie widzialy grzebienia, do tego mial mnostwo piegow po dzisiejszym dniu spedzonym na sloncu, ale wygladal uroczo. mam nadzieje.

Pomachał jej na pożegnanie i dalej obserwował Alison.

Alis nic nie ćpała. Zostawiła staruszka w spokoju bo zaczą na nią przeklinać. Usiadła na trawie, nałożyłą słuchawki i ospłynęła w boskiej piosenkce Kumka Olik. Nie słyszła nic, był tylko Mateusz Holak i ona. Po chwili zerwała się podeszła do Nejta, bo C gdzieś poszła nawet nie zauważyła kiedy i z kim - idziemy do klubu, noc jeszcze młoda.

spojrzał na zegarek. -W sumie masz rację, nie wiem tylko czy w takim stroju mogę iśc, ale to chyba nie ważne. Idziemy. 

sori za zapłon, siostrze zachciało się snowboardu.
siedziała już sobie na trawce, nawet znalazła kocyk. flaszeczkę też miała, ale bez kieliszków. nuciła jak zwykle coś przyjemnego i zwrociła uwagę od razu na freddiego od razy, no bo fajnie wyglądał.
- uhu! tutaj! - pomachała mu, żeby jej nie przeszedł. uniosła brwi i się uśmiechnęła.

okej!
w sumie dobrze, że go nawróciła na właściwą osobę, bo nawet nie przyjrzał się wtedy dobrze jej zdjęciu. przyszło mu do głowy, że mogła na przykład założyć kwiecisty kapelusz i napisać, że po tym ją pozna i że to było głupie z ich strony, taki spontan, ale zaraz mu te myśli przeszły. cóż, każdemu by pewnie przeszły, gdyby taka śliczna dziewczyna krzyczała do niego.
odmachał jej, żeby było jasne, że zrozumiał jej przekaz i zaraz podszedł, uśmiechając się dość śmiało.
- cześć. freddie- uznał, że wypada się przedstawić i usiadł obok niej, również dość śmiało, bo nie chciał wypaść na jakąś ciotę, a poza tym był dosć pewien siebie i tak. zdjął z ramienia swoją czarną, skórzaną torbę na jedno ramię i położył po lewej stronie, na trawie. - jesteś strasznie ładna. chociaż nie, nie strasznie, ładna. piękna.
cholera, może jednak był frajerem. ale za to romantycznym!

nie miała niestety kwiecistego kapelusza, chyba będzie musiała się w taki zaopatrzyć. nagle poczuła się jak jakaś nastolatka, sama nie wie dlaczego. pewnie przez freddiego, oh. pierwsze wrażenie jest zawsze najważniejsze, na niej zrobił bardzo dobre. aż musiała zdjąć sweterek przez co pokazała ramionka, chodź wiał lekki zimny wiatr.
- candy - uśmiechnęła się z nadzieją, że się nie zdziwi na jej imię. możliwe, że mówi, że jest jakaś słodka czy coś takiego. pewnie dlatego ją tak nazwali. - oh, dzięki. zawstydzisz mnie- przyznała się! uśmiechnęła się i pewnie nawet lekko zaróżowiła. bo z jego ust brzmiało to bardzo ładnie. i ogólnie takie szmery bajery. wyjęła flaszkę z jakiejś tam torby, którą wytrzasnęła i postawiła obok niego. -
pi es: to przez siostrę, again. już jestem, kazałam jej spać ; d

-przepraszam, chcialem byc mily - coz, biedny freddie chyba pomyslal, ze candy obrazila sie za komentarze na temat jej urody na dzien dobry. nigdy nic nie wiadomo. wzial w dlonie, mial ladne dlonie, butelke i obejrzal etykietke, chociaz i tak naprawde byl spragniony i wypilby nawet jakis, cholera, spirytus, nie ma to jak dziewietnastoletni alkoholicy. za to jacy przystojni! - co nie znaczy, ze nie mowilem prawdy - dodal, przygladajac sie jej jakos tak z boku. przelknal sline i odkorkowal butelke - mam nadzieje, ze nie obawiasz sie jakichs chorob zakaznych i mozemy pic z butelki, hm? moge cie zapewnic, ze nie cierpie na zadna, kapie sie dwa razy dziennie i czasem nawet chodze na manikiur, ale nie mow nikomu - rzekl, nieco rozbawiony- ladne imie swoja droga, kojarzy mi sie z tym filmem candy, nie wiem czy ogladalas.

/nie szkodzi :p

- jesteś miły, boże, to ja gadam głupoty - zawsze zrobi z siebie kretynkę, zabrzmiało inaczej niż ona chciała to powiedzieć lub jest komunikacyjną pierdołą. tego już nie powiedziała dla bezpieczeństwa sprawy. - nie obawiam się, możemy pić z butelki - odpowiedziała twierdząco na dodatek kiwając głową. i te niesforne kosmyki wymknęły jej się zza ucha. czasem miała ochotę je obciąć, od tak. - oglądałam, z milion razy. tak samo jak control, kojarzysz? - spytała ożywiona, chodź ostatnio ciągle taka chodzi. spojrzała na niego, miała ochotę dotknąć jego włosów, pewnie dlatego że miał tak fajnie potargane. i interesowało ją czemu jest trochę smutny, nie wiem czy to z zainteresowania nim czy wścibstwa. raczej to pierwsze, na bank pierwsza opcja.

komunikacyjne pierdoly sa fajne.
-jasne, uwielbiam joy division i w ogole iana, przypomina mi troche mojego ojca, chociaz chyba oszczedze ci opowiesci o moim ojcu. w kazdym razie skonczyl tak samo jak ian, no trudno. - wzruszyl ramionami, wypadajac pewnie teraz przed nia na nieczulego drania & dupka, ale no trudno, nie potrafil zbyt dobrze klamac czy udawac rozpaczy, ze iles tam lat temu jego ojciec sie powiesil. oblizal usta, pociagnal lyk wodki, skrzywil sie, znowu oblizal usta i znowu pociagnal lyk, podal jej butelke i patrzyl gdzies przed siebie, myslal przez chwile jeszcze o niczym konkretnym, pewnie jakies egzystencjalne sprawy i westchnal. - wiec, candy, czesto umawiasz sie z chlopcami z internetu? nie mowiac o tym, ze nie zapytalas mnie, czy ja jestem gwalcicielem - blysnal rzadkiem rownych, bialych zebow w usmiechu - i nie, nie jestem. moze powinienem zostac, przynajmniej mialbym jakies zajecie.