Huston River Park

strzeliła focha! ona ma tutaj zachęcać właściwie, nie po to macha do jakiś gości, żeby violet odbierała jej chłopa! :< w sumie niestety laurę po pijaku było obojętne kto to, co jest okropne z drugiej strony, więc wiadomo. kiedy tak obie w końcu przybierały seksowne pozy, w końcu laurę zobaczyła coś, chyba czego zobaczyć teraz nie chciała! ; d
- spie rda la my - rzekła tylko w odstępach czasowych, stwierdzając że to chyba miła służba porządkowa, która ma tutaj nocną zmianę! hihi! <3 chwyciła violet za nadgarstek, rzucając się w bieg, jednak chyba to nie wyglądało jak bieg, tylko ciągłe wywracane się i chichranie najgłośniej jak się da.

- matko boska, lauren! - wrzasnęła na nią, potykając się co 3 kroki praktycznie. czuła się jak worek z ziemniakami, kiedy lauren ją tak za sobą ciągnęła. biedna violet za nią nie nadążała xd - stop! zatrzymaj się głupia! prrrr! xd czemu mnie za sobą ciąg*hik*niesz?! przed czym uciekamy? idą do nas? - pytała kompletnie zdezorientowana, bo skąd miała wiedzieć co nagle stanęło przed oczami lauren, że zaczęła wiać? xd oj, aż się wkurzyła.

poddała się i oparła o barierkę widoczną na tym zdjęciu, o! zaczęła się na początku głośno śmiać, ale potem zdjęła buty i rzuciła je gdzieś przed siebie, bo jednak bieg w szpilkach po pijaku musi być męczący!
- idą - mruknęła tylko, wskazując palcem na dwie przesuwające się na horyzoncie postacie! w sumie laurę zaczęła się nawet ich jakoś bać, więc przytuliła się do ręki violet, mrucząc coś pod nosem, że nie chce skończyć w lesie w czarnym plastikowym worku, a potem tylko przeraziły ją te myśli i pisnęła! chyba będzie się wstydzić jutro za swoje zachowanie teraz! zacznijmy od tego, że nie będzie pamiętać, ale pewnie przeczyta.

zerknęła na te dwie postacie. dla niej to były dwie, czarne przesuwające się w lewo plamy - hej, może podejdziemy bliżej? - zapytała z czystej ciekawości, głupoty, pijaństwa, bezmyślności i chyba dzisiaj szukała jakiś przygód xd - może będę przystojni, chodź - pociągnęła ją mocno i ruszyła w ich kierunku, chwiejnym, nawet bardzo chwiejnym krokiem.

pozbierała więc tylko swoje buty, które rozrzuciła dla siebie na wszystkie możliwe kierunki, chodź leżały wprost naprzeciw niej. wsadziła je pod pachę i dziarskim krokiem, bez bucików, na bosaka podążała za violet, mając nadzieję, że się nie wywali i nie nabije siniaka na drugim policzku. - boje się ich - stwierdziła po chwili, zatrzymując się w miejscu, chodź były na tyle blisko, że już pewnie widziały ich dokładne sylwetki, hihi. przysiadła sobie na trawce, skubiąc jakieś pojedyncze źdźbła trawy, stwierdzając że ma ochotę na seks na trawie! ;d dobrze, że nie palnęła tego głośno.

- ja chyba też - violet odważna jak zawsze. pewnie idąc w ślady lauren usiadła na trawie. potem stwierdziła,że jej się tak nie chce i wstała. ale w sumie mogła się położyć, więc się położyła xd - mam nadzieję, że tych dwóch kolesi już tutaj nie ma - rzekłą tylko z lekkim niepokojem w głosie, patrząc z lekkim niepokojem na lauren. nie chciało się już jej wstawać i sprawdzać najwyraźniej. potem zajęła się oglądaniem gwiazdek <3 - patrz, plemnik! - wskazała ręką na niebo, bo rzeczywiście gwiazdki się układały na taki kształt. w sumie to się nie układaly, tylko violet się ilość gwiazdek podwoiła chyba po pijaku xd w każdym razie zaczęła się znów głośno śmiać, tak, że aż zrobiła fikołka do tyłu xd

zaczęła doszukiwać się owego kształtu na niebie, jednak go znaleźć nie mogła! czuła się, jakby violet znów dawała jej powód do kłótni i niedoszłej bójki o kelnera, kota i to, że ją upiła ; d
- na oczy ci się rzuca - stwierdziła, może nieco trochę kąśliwie, potem roześmiała się tylko diabelsko, również kładąc się na trawce, mając nadzieję, że nie natknie się na niespodziankę! okej, mniejsza o to ; d właśnie zaczęła się turlać, śpiewając piosenkę, którą dzieci uczą się jako pierwszej w przedszkolu. na dodatek: po rosyjsku!

- chyba tobie się rzuca, ty jesteś *hik* pijańsza - pewnie śmiała się już ładne kilka godzin bez przerwy, więc śmiała się nadal. głośno i głupkowato, kiedy usłyszała śpiewanie lauren. po rosyjsku na dodatek! xd - tylko się nie wturlaj na mnie, bo to może być bolesne, głupolko - odwidzięczyła się jej kąśliwym tonem za jej poprzednią złośliwość, po czym znowu parsknęła śmiechem. chyba jutro będą ją boleć policzki aż xd

wturlała się więc na biedną violetkę,
dalej śpiewając swoją piosenkę <3
- wcale nie jestem pijana - zamruczała pod nosem, oczywiście. każdy pijany zaprzecza, że wcale pijany nie jest i chce to na dodatek udowodnić! laurę chyba po woli traciła wszelkie siły na udowadnianie swojej trzeźwości, nawet jej się zaczął lekko zamazywać obraz, więc przez chwilę nie dawała znaku życia! jednak potem, ocknął jej jakiś niezbyt miły głos... proszący o dokument tożsamości! muha, no to ładnie.

violet natychmiast się podniosła, kiedy tylko usłyszała owy głos - o kurwa - skwitowała tą całą sytuację i szukała w głowie pomysłu, jakby tu wybrnąć z tej sytuacji. spojrzała tylko na lauren przerażonym wzrokiem, bo nigdy wcześniej nawet mandatu nie dostała! - prze *hik* pana my tu sobie po prostu wypoczywamy. tak jak w dzień, tylko, że w *hik* nocy, to chyba nic złego, prawda? - trochę nieudolnie starała sięprzekionać tego kogoś, ktokolwiek to był, że obie są grzeczne xd - zrób coś lauren - syknęła w jej stronę, szturchając ją lekko.

podniosła się z trawy, jednak pewnie z pewnym trudem! spojrzała na swoje buty pod pachą, które czym prędzej założyła, kłaniając się przed panem prawdopodobnie jakimś strażnikiem miejskim ; d sięgnęła po torebkę, jednak torebki nie było.
- zostałam okradziona - powiedziała dobitnie, może nawet trochę komicznie, w jej stanie wszystko było komiczne nawet jak była to tragedia. żeby zmiękczyć serce funkcjonariusza, przypomniała sobie najgorszą rzecz jaką ją spotkała w ciągu najbliższych miesięcy i się po prostu popłakała. na pokaz, oczywiście ; d złapała violet pod ramię, patrząc się na nią znacząco, że tylko udaje, mając nadzieję, ze zrozumie jej przekaz.

violet tylko puknęła się w czoło, dając jej znać, że to debilny pomysł jest! nie, żeby była dyskretna, czy coś. od razu było widać reakcjęviolet na szopki odstawiane przez lauren - koleżanka jest chora psychicznie, proszę jej wybaczyć. jestem jej przyjaciółką i chodzę z nią na spacery tylko w nocy, bo w dzień najzwyczajniej rzuca się na ludzi. poza tym, jak pan widzi, jest rozchwiana emocjonalnie - powiedziała śmiertelnie poważnym tonem. gdyby nie to, że czuć było od niej alkohol, to można by było nawet stwierdzić, że jest trzeźwa! ale tak dobrze to chyba nie było ;p - widzi pan, ona nie rozumie, że nie wolno wydzierać się na całe gardło w miejscach publicznych i deptać trawników, proszę jej wybaczyć. teraz może zaprowadzę ją już do domu - chwyciła ją za rękę i zerkając badawczo na owego pana.

lauren się chyba za bardzo wczuła, bo jeszcze coś tam marudziła pod nosem, waląc nogami o ziemię. znaczy tupiąc, tak wiesz! wyglądała teraz jeszcze gorzej, bo rozczochrała sobie włosy, rozmazała makijaż i automatycznie pokazała siniaka. w sumie pewnie wygląda jak jakiś obłąkany, pan im nawet uwierzył, ale i tak dał jeden mandat za zakłócanie ciszy nocnej, a drugi za deptanie trawników, trzeci za pijaństwo :<
- wolałabym już chyba iść do izby wytrzeźwień niż to płacić - powiedziała całkiem szczerze składając usta w dzióbek i kręcąc głową w ramach sprzeciwu, a miała to sobie tylko pomyśleć! ups!

kiedy pan im wypisywał mandat, to violet zaczęła marudzić, że ojciec ją zabije, jeśli dowie się, że nabroiła, że ona tutaj wychodzi z dobrym sercem, a spotyka ją za to kara, żeto nie jej wina, że nie umie całkowicie zapanować nad tą wariatką i takie tam. była wkurzona.
- to się da załatwić. jeśli *hik* chcesz iść do izby wytrzeźwień, to zawsze tam możemy *hik* iść - to było bez sensu, ale trudno.

no i pewnie tak się błąkały po mieście całą noc i w ogóle, bo ja już idę spać, branoc :*

ubzdurała sobie coś, że musi siedzieć dużo na swoim powietrzu. a może po prostu źle zrozumiała te wszystkie zalecenia lekarskie, które czytała dzisiaj przez pół dnia na wypisie ze szpitala. nieważne, tak czy siak spacerowała sobie jakąś przyjemną alejką w tym parku, nucąc sobie pod nosem 'i know' placebo, bo jestem dzisiaj od tego uzależniona. <3 i patrzyła sobie gdzieś tam w bok, może uda jej się na nikogo nie wpaść nawet. :c

boże, pisałam tego posta z dziesięć minut, nie mogę dzisiaj ubrać myśli w słowa ;d

prosto z kawiarnii przyszwędał się tutaj, w całkiem dobrym humorze. postanowił uciąć sobie spacer. ściemniało się już i robiło się chłodno. cameron lubił najwyraźniej tą porę dnia, skoro jeszcze nie wrócił do domu.

kręciła się gdzieś tutaj czy jak. nie wstępowała do domu, więc była jeszcze cały czas w butach na wysokim obcasie, zapewne z czerwoną podeszwą i w kremowym trenczu, hihi. wbiła ręce w kieszenie, mając cały czas nieświadomie postawiony kołnierz. przechadzała się przy barierce, ciągle ciągnąć po niej rękę i wpatrując się gdzieś w rzeczkę.

tony również przechadzał się po parku. ściemniało się, a poza tym chyba dawno nie widział heather. jednak zauważył ją, no bo wiadomo. podszedł do niej z szerokim uśmiechem na twarzy - cześć heather, co tam? - pocałował ją w policzek na powitanie i zmierzył ją trochę wzrokiem, no bo załóżmy, że była upindrzona - ślicznie dziś wyglądasz. jakaś specjalna okazja? - spytał tak a propos tego stroju, unosząc lekko jedną brew - co tam u ciebie tak poza tym? dawno się nie widzieliśmy.

aż podskoczyła, bo pogrążyła się w jakimś głębokim zamyśleniu, a rzeczka przy tym pomagała. jednak dotarł do jej mózgu impuls, że nie ma się czego bać, więc uśmiechnęła się szeroko. - cześć - pokiwała głową, jakoś zerkając na swój strój, nachylając się lekko, tak wiesz! - ach, dzięki. a to bez okazji, po prostu chyba miałam ochotę się ładnie ubrać - wzruszyła lekko ramionkami, jednak cały czas się uśmiechając. no, przecież nie powie całkowicie brzydkiej prawy, hęhę. - u mnie nic nowego w zasadzie, znów szykuję się pod namiot, jedziesz ze mną? u co u ciebie? - przeskoczyła jakoś z nogi na nogę, idąc teraz do tyłu, żeby móc poobserwować sobie tonyego!

- no i słusznie, bo wyglądasz oszałamiająco - jeszcze raz pozwolił sobie dyskretnie zmierzyć ją wzrokiem. - u mnie wszystko jak zwykle. mówisz wycieczka pod namiot? mógłbym nawet jechać już dziś, wiesz, że na takie rzeczy, to masz moją zgodę od razu - zaśmiał się, przeczesując włosy palcami - mogę wyszukać nawet jakieś miłe miejsce nad jeziorem. rozbijemy namioty, zrobimy imprezę, ect, ect. w kazdym razie bardzo podoba mi się ten pomysł - no i widać było od razu, że pomysł z namiotami mu przypadł, bo był lekko podekscytowany ;p anthony - miłośnik warunków polowych, hehe.

poprawiła swój płaszczyk, żeby jej się przypadkiem nie rozpiął czy coś w ten deseń!
- w sumie na chwilę rezygnuję z imprez, więc możemy zrobić jakieś ognisko jak na zielonych szkołach albo wycieczkach - zachichotała pod nosem, żeby to nie wyszło jakoś sztywniacko czy coś w ten deseń. najwidoczniej się bała, że tym razem ukradnie komuś namiot i wskoczy z nim do jeziora, na co pewnie po alkoholu była zdolna. - ale sama nie będę polować na jakieś dziki, co to to nie - pokręciła stanowczo i przecząco głową, przygryzając lekko dolną wargę, na której miała czerwoną szminkę, jednak źle się w niej czuła, to ją zmazała wierzchem dłoni, no cóz,

- ale ognisko kojarzy mi się tylko i wyłącznie z imprezą! skakanie nad ogniem, lanie do niego alkoholu... - westchnął z udawanym rozmarzeniem - dlaczego niby rezygnujesz chwilowo z imprez? czyżbyś miała dość wiecznego życia na kacu? - zapytał znów w dniu dzisiejszym unosząc jedną brew - nawet nie wspomniałem o polowaniach na dziki, tak poza tym. nawet szkoda czasu na takie bzdury - wzruszył lekko ramionami i sięgnął do kieszeni po papierosa, którego po chwili zapalił - no to na kiedy planujesz ten wypad pod namioty - uniósł pytająco brwi.

- skakanie nad ogniem? - zrobiła oczy jak pięciozłotóki i aż się potknęła na swoich obcasach o jakiś mały kamyczek. jednak sprytnie złapała się ręki tonyego i obeszło się tylko na wykopyrśnięciu, całe szczęście. roześmiała się cicho pod nosem, zabierając jakoś mu sprytnie papierosa, którym się zaciągnęła, najwidoczniej zapominając swojej torebki z domu po raz milionowy. zresztą, była jej niepotrzebna, hii. stawiam dziś za dużo przecinków i nie da się tego czytać ; d - może nie życia na kacu, co raczej tego, że zaraz będę musiała wrócić do obowiązków szkolnych i nie będę w stanie - uniosła nieco brwi, mając nadzieję, że jeszcze zostały jej resztki szarych komórek, bo raczej wszystkich jeszcze nie zabiła. - a pod namioty to możemy nawet jutro, chyba że chcesz zaczekać aż blair wróci - pokiwała głową, nieświadomie rzucając tonyemu dylemacik chyba , hihi.

- o nie, nie przypominaj mi o szkole - skrzywił się lekko - wolę żyć w przeświadczeniu, że do powrotu na uczelnie zostało mi jeszcze trochę czasu - zabrał jej swojego papierosa i zaciągnął się ponownie. poczęstował ją oczywiście nowym, hihi. zastanowił się nad propozycją rzuconą przez heather, a propos tych namiotów - no wiesz... w sumie to fajnie by było wybrać już jutro, przynajmniej jak dla mnie. jak blair wróci, to chyba będziemy mogli wybrać się jeszcze raz, co nie? - uśmiechnął się lekko, aczkolwiek uroczo.

- przynajmniej przypomniałam sobie, że dyrekcja zarządziła jakiś bal na początku mojego rocznika na którym zapewne nie wystąpię bo coś tam bla bla bla - przewróciła oczami, wymachując papierosem którego miała w dłoni na prawo i lewo, udając głos dyrektorki swojej szkoły. nawet jej się udało przybrać taki skrzeczący ton, jednak po chwili roześmiała się już, po swojemu oczywiście. - no to pojedziemy dwa razy. fajnie, co? - spytała entuzjastycznie, uśmiechając się szeroko i nawet pokusiła się o to, żeby cmoknąć go w policzek. potem zarzuciła mu rękę na ramiona, bo pewnie w swoich zabójczych szpilkach prawie dorównywała mu wzrostem czy coś w ten deseń.