budka z lodami

- dlaczego nagle każdy rzuca?! - oburzył się chyba trochę, bo tak dziwnie. jakiś tydzień bez papierosa, czy co? no whatever, ważne że on miał swoje małe dziecko w kieszeni. czy coś w tym stylu. zaciągnął się dość mocno, powolnie wypuszczając dym, nie chciało mu się bawić w żadne kółeczka i takie inne, chodź to fajowskie.

- bo to nie zdrowe. podobno. i lekarz mi kazał - powiedziała obojętnym tonem, jakby obchodziła ją opinia lekarza na temat jej palenia. poza tym pewnie miała ochotę na skręta, którego nie miała.

- lekarz kazał? - uniósł brwi, pewnie zapomniał co to lekarz, ihih. zresztą chyba każdy ma jakiś strach przed tymi okropnymi zielonymi i białymi kitlami, które śnią się po nocach jak ktoś jest chory. no trudno, widocznie tak musi być. - a co ci jest? - przekrzywił głowę, ale stwierdził, że to chyba nie jest zbyt dobra pozycja dla jego uciskającego dziś wyjątkowo mózgu czy coś w tym rodzaju!

- w sumie to nic mi nie jest. znaczy podobno coś tam z sercem, ale w sumie nawet nie wiem co i nie chcę wiedzieć - wzruszyła ramionami. - i anemia. ale to też olewam.

pokiwał głową, zastanawiając się dlaczego nie chce nic robić skoro ma coś tam z sercem i na dodatek anemię. no i czytał, że nie chce jeść, plotkara jest wszędobylska.
- czasem warto wiedzieć, serio - strzepnął popiół na ziemię, uśmiechając się kącikowo.

- czy ja wiem? niepotrzebne mi to do szczęścia. nie chcę się zamartwiać, na coś trzeba umrzeć - usiadła na ziemi i oparła się o budkę, pewnie wygląda jak żul i będzie miała brudne spodnie, ale trudno, nie chciało jej się stać.

- fakt, każdy kiedyś skończy, pocieszająca myśl, ale przynajmniej będziesz wiedziała na co - pokiwał głową, pewnie pocałował ją w policzek na pożegnanie, bo ja muszę lecieć, bajos ; *

a ona pewnie posiedziała jeszcze chwilę i też poszła aleniewiemgdzie.

przechadzając się ścieżką,powoli doszła do budki z lodami.
czekając na innych czytała menu.

przyszła, pewnie miała nadzieję, że już otworzyli budkę, chociaż o tej porze, hm... uśmiechnęła się na widok keishy, nie wiem czy się znały, ale niech będzie, że tak.
- cześć - uśmiechnęła się. - otwarte? - zerknęła na budkę.

czytając menu,trochę się zamyśliła.nagle usłyszała czyjść głos.
-a,hej. tak otwarta.

- no nareeeszcie - spojrzała na cennik i zwróciła się do lodziarza. - macie już truskawkowe? - oczywiście nie mieli, więc skusiła się na śmietankowe.
uwaga, blair je coś słodkiego, nie do wiary!
może były tam jakieś stoliki, więc usiadła na jednym krzesełku.
- ma tu być jakaś impreza? - spojrzała na keishę. - czy coś...?

-szczerze mówiąc,sama niewiem. wpadłam tu,bo miałam ochotę na coś słodkiego. a,ty?
zamówiła lody ciasteczkowe z polewą czekoladową. mniam!

- ja też. znaczy to nowość, że jem coś słodkiego - spojrzała na lody. - cholera, to ma pewnie 98379389 kalorii - skrzywiła się.

-jesteś na diecie czy po prostu unikasz słodyczy?-uśmiechnęła się.

- ani to ani to. nie lubię słodyczy. chociaż w zasadzie dieta też by mi się przydała - pewnie była za chuda, a co dopiero mówić o dietach, no ale nieważne...

-nie lubisz słodyczy?-zdziwiła się.
ale ok,nie każdy musi wszystko lubić.

- nie lubię - pewnie było to po niej widać. - szczerze mówiąc to w ogóle lubię bardzo mało rzeczy - wzruszyła ramionami.

chodziła sobie gdzieś alejkami, mocno ściskając w dłoni pogiętą paczkę papierosów i zapalniczkę. pewnie znów była wkurzona, bo paczka po drodze wpadła jej do kałuży i mając nadzieje, że ją szybko wyciągnie nie udało jej się, a to peszek. ale przynajmniej mogła sobie odwiedzić kiosk i takie inne.
- o, sorry - uśmiechnęła się, obijając przez przypadek się od bler. pewnie była dziś w zupełnie innym świecie, tak.

- nic się nie stało - pewnie była nawet zadowolona, bo abi może jej wytrąciła resztę loda z ręki i miała pretekst, żeby go nie jeść, cholerna anorektyczka. spojrzała na nią, próbując sobie przypomnieć jej imię, znały się, bodajże, z imprezy nad jeziorem. - abi, tak? - uśmiechnęła się. - abilene - poprawiła.

- ojć, sory - roześmiała się, pokazując na loda, którego przez przypadek jej wytrąciła z ręki. chodź abi też by pewnie była zadowolona gdyby ktoś jej wytrącił niechciane jedzenie. - abi, tak - pokiwała twierdząco głową.
- ty jesteś bler, pamiętam to - uniosła jedną brew, chowając paczkę papierosów do kieszeni. - nie, nie mogę patrzeć na tą budkę, o nie - westchnęła i jakoś odwróciła się do niej tyłem, nie mogła patrzeć na kusiciela!

- nie przepraszaj, to nawet lepiej. nie przytyję - odsunęła krzesło, żeby abi mogła usiąść. - dlaczego? fakt, ma nieładny kolor... hm, jakieś niefajne wspomnienia?

przysiadła sobie, patrząc najpierw czy jakiś gołąbek nie załatwił się na nie i przy okazji czy nie jest kompletnie mokre.
- nie, tylko po prostu jakoś przestałam lubić lody i ogólnie takie tam - machnęła ręką i odpaliła papierosa, o dziwo, wytrzasnęła jakiegoś suchego. bawiła się chwilę zapalniczką - lody nie tuczą, tak poza tym - uśmiechnęła się kącikowo - znaczy wiesz, przynajmniej tak czytałam, co nie znaczy, że nie idą w każdą część ciała - poprawiła się, rzucając zapalniczkę na blat.

- nie wiem czy tuczą czy nie. w każdym razie są niedobre. chociaż podobno powinnam przytyć - westchnęła. - akurat. dobra, nieważne. co słychać?

wciągnęła nogi na krzesło, na którym siedziała.
- napiłabym się wina, ale nie mam go w domu, to jest mój ostatni suchy papieros i chyba zaczynam odczuwać nowojorską nudę, a poza tym to w porządku - pokiwała głową na prawo i lewo, zaciągając się swoim zbawicielem trucicielem. - a u ciebie? - spytała, jakoś nawet to zanuciła.