budka z lodami

pewnie podsunęła swoje papierosy w stronę abi. w końcu i tak rzucała!
- u mnie nuda. jak cholera - stwierdziła. - serio, nie mam co ze sobą zrobić. sobota wieczór, a ja siedzę w jakiejś lodziarni, w której pan lodziarz policzył mi o cztery centy więcej niż powinien.

- rzucasz, zbawicielko moja? - roześmiała się, bawiąc się paczką. - zawsze możemy spalić tę budę, ha! albo żądać okupu w postaci czterech centów - pokiwała poważnie głową, ogólnie mówiła to jakoś poważnie. po chwili powstrzymała się od śmiechu bo lodziarz spojrzał na nie pytająco.
- zawsze możemy gdzieś iść i potańczyć na stole - strzepnęła popiół z papierosa na ziemię i znów się nim zaciągnęła.

- rzucam - przytaknęła. - nie daruję mu tych czterech centów, serio - spojrzała na lodziarza mrożącym wzrokiem. - potańczyć na stole? - zaśmiała się. - no nie wiem. znaczy ogólnie do jakiegoś klubu możemy iść, ale niekoniecznie tańczyć - wyobraziła sobie siebie tańczącą na stole, oboże.

- no fakt, tańczenie na stole kojarzy mi się z jakimiś beznadziejnymi filmami o zbuntowanej brazylijskiej młodzieży - uniosła brwi, pewnie wstyd jej było tego głupiego skojrzenia. ale co na to poradzić, że tak jej się ubzdurało? zgasiła papierosa o poręcz krzesła i rzuciła niedopałek na ziemię.

przytaknęła skinieniem głowy.
- mhm, a potem nie wiadomo kto z kim i dlaczego - pamiętała jak jej babcia oglądała takie filmy, kiedy była mała, więc mniej więcej wiedziała jak to było.

- mniejsza o to, ważne że są beznadziejnie i nie da się tego oglądać - wstała, poprawiając swoją sukienkę. pewnie jak zwykle do połowy uda, już się tak przyzwyczaiła! strzepnęła niewidoczny puszek z ramienia. - to co? idziemy? - obróciła się wokół własnej osi, nie wiem dlaczego, ale okej.

ona pewnie też miała sukienkę, ale, hm, może trochę dłuższą.
- dobra, prowadź - zakładam, że keisha poszła z nimi i najwyżej dołączy jak wróci. ;d
zacznij

siedziała sobie przy jednym ze stoliczków pod parasolem, które pewnie obok tej budki były. wystroiła się dziś też jak stróż w boże ciało albo jak ktoś woli woźny na dzień nauczyciela i takie inne. machała sobie stopą, na której miała jakieś fajne buty, podejrzewam że na szpilce. wcinała sobie truskawki, mając nadzieję, że zaraz się nie zachlapie sokiem z nich i będzie cholernie źle :c

ogarnęła się wreszcie, pomijając fakt, że jest już po piętnastej. postanowiła sobie przyjść na jakieś dobre lody na poprawę humoru. próbowała się zdecydować na jakiś smak i kątem oka zauważyła heather. pomyślała sobie, że będzie się smażyć w piekle. znaczy nie heather, tylko blair. w końcu nie wzięła żadnych lodów i postanowiła nie uciekać, bo może heather już ją zauważyła. postanowiła się do niej przysiąść.
- cześć - uśmiechnęła się przyjaźnie. - co słychać?

przestraszyła ją pewnie trochę, za bardzo zajęła się jedzeniem truskawki, które pewnie będą stanowiły jej główne pożywienie przez całe wakacje. rzuciła gdzieś to dzikie zielone coś, zapomniałam jak to się nazywa z truskawy, gdzieś za siebie. może nikomu w łeb tym nie trafiła, nawet jeśli to miała dziś jakoś nazbyt dobry humor i nie obchodziło ją to!
- o, cześć! dobrze, wyspałam się raczej i nic nie popsuje mi humoru. no dobra, prawie nic - uśmiechnęła się szeroko, pewnie dziś miała znów słowotoki. - a u ciebie? truskawkę? - spytała unosząc lekko brwi i podstawiając pudełko blair pod nos.

szypułka xd truskawki są niedobre, wiem, jestem dziwna ;c

usiadła sobie na jakimś plastikowym krzesełku i wzięła jedną truskawkę, a potem zaczęła pastwić się nad szypułką, aż w końcu rzuciła ją gdzieś za siebie.
- zazdroszczę. znaczy wyspania się - pokiwała głową, tłumiąc setne tego dnia ziewnięcie. - nie mogłam spać całą noc, chyba jest pełnia - popatrzyła w niebo, chociaż nie sądzę, żeby znalazła tam księżyc. - u mnie? - spojrzała znów na budkę z lodami i na jakieś dzieciaki, które szły z ogromnymi, czekoladowymi lodami, a potem na heather. - dobrze - powiedziała po chwili.

ja też nie lubię, właściwie ;c

rozejrzała się dookoła, łapiąc chęć na jakieś wielkie lody z bitą śmietaną nie martwiąc się i nie obliczając jaką bombę kaloryczna będzie zjadła w danym momencie. lecz trudno, raz na jakiś czas można!
- pełnia? - przekrzywiła głowę w lewą stronę, - to brzmi jakbyś była jakaś czarodziejką i śledziła fazy księżyca - roześmiała się z własnego głupiego pomysłu i popukała palcem wskakującym w czoło. - coś mało przekonana jesteś, że dobrze - wzruszyła ramionkami, wstając z krzesełka i po chwili wróciła ze sporą porcją lodów czekoladowych z posypką i bitą śmietaną, hihi <3

zmarszczyła brwi, przypominając sobie jak była dzieckiem i bawiła się w jakieś czarodziejki. zazwyczaj była tą dobrą i ratowała świat przed złem, a teraz można by ją było określić jako tą złą, podłą, prawie jak lord voldemort! z tą różnicą, że ona przynajmniej nikogo nie zabijała. xd
- nie, chyba nie jestem czarodziejką, a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo - powiedziała w końcu ze śmiechem. - mało przekonana? - powiedziała, trochę nerwowo, może nawet wyglądała na odrobinę zakłopotaną. - nie, chyba ci się wydaje - odchrząknęła tylko, przenosząc wzrok na swoje buty, a potem na budkę z lodami, pewnie był na niej wywieszony jakiś cennik, czy coś takiego.

przyglądała jej się przez chwilę, zza swoich lodów. zdawała jej się właśnie jakaś zdenerwowana i takie inne nieprzyjemnie rzeczy, więc stwierdziła sobie w główce że nie będzie już bardziej dopytywać, chodź by chciała i będzie się powstrzymywała ze wszystkich sił. bo właściwie chciała wiedzieć co tam w trawie piszczy, cnie ; d jednak niektóre informacje przyprawiłyby ją o zawał.
- nie wydaję - stwierdziła, jednak szybko zapchała sobie buzię bitą śmietaną, nawet się przy tym nie brudząc. wzruszyła ramionkami, uśmiechając się kącikowo. - hej, mam ochotę na kręgle! może wieczorem zbierzemy jakaś grupkę i pójdziemy, co? o ile ktoś będzie chciał - zaproponowała i zapadła w zamyślenie wymachując cały czas łyżeczką od swoich lodów.

ucieszyła się, że heather zmieniła temat, więc przestała czytać ten nudny cennik i poprawiła włosy, które wpadały jej do oczu.
- kręgle? w zasadzie nie wiem, czy ta wielka kula i ja to bezpieczne połączenie - uśmiechnęła się. potem zastanawiała się, kogo heather ma na myśli mówiąc o 'grupce' i zamyśliła się przez chwilę. - hm, nie wiem - powiedziała wymijająco. - w sumie do wieczora jeszcze daleko - przy okazji spojrzała na zegarek w swoim telefonie, tym samym przekonując się, że wcale nie tak daleko, ale trudno.

spojrzała również na swój zegarek, orientując się że dopiero wstała! okej, może nie aż tak dopiero, ale godzinę temu była w swojej nibylandii we śnie z jednorożcami i była dzwoneczkiem.
- wcale nie tak daleko - stwierdziła, wpatrując się w wskazówki swojego zegarka, który potem zasłoniła rękawem od sweterka. - a myślisz, że mi się uda cokolwiek rzucić cięższego? będę pchać tą kulę nogą - zachichotała, bo pewnie tak będzie albo cały czas będzie chciała, żeby ktoś rzucał za nią, hihi - chodzi o to, żeby gdzieś sobie wyjść - pokiwała energicznie głową.

a blair dopiero teraz zaczynała odczuwać skutki nieprzespanej nocy, zaczynała być zmęczona. głupi księżyc! w każdym razie spojrzała z uśmiechem na heather.
- nie wiem, chyba trochę nie bardzo się dzisiaj czuję - powiedziała, jakby się trochę wymigując, ale chyba nie miała ochoty na żadne spotkania towarzyskie, miała nadzieję, że nie sprawi jej tym przykrości, ani nic. - przepraszam, może innym razem - uśmiechnęła się lekko i założyła nogę na nogę.

spojrzała na nią badawczo, dalej skrobiąc łyżeczką po wafelku, żeby jeszcze odzyskać trochę lodów.
- może ty chora jesteś? - uniosła wysoko brwi, przykładając jej ktoś zimną dłoń do czoła, żeby zobaczyć czy nie ma jakieś temperatury albo innego ustrojstwa. pokręciła przecząco głową, opadając na swoje krzesełko, dalej wpatrując się w blair i skrobiąc wafelka. - nie, no okej, jak nie chcesz to nie zmuszam - kiwnęła głową, uśmiechając się lekko. stwierdziła, że najwyżej pójdzie sama pchać kulę noga :c

przeraziła się, że może faktycznie jest chora i też dotknęła swojego czoła, ale tak naprawdę to nie czuła się chyba jakoś źle. przynajmniej fizycznie.
- nie, chyba nie - powiedziała po chwili. zagarnęła wszystkie włosy do tyłu. - właściwie kogo chciałaś jeszcze wziąć na te kręgle? - zapytała sobie, od tak i poprawiła swoją bluzeczkę, postanawiając, że jak tylko ta kolejka się zmniejszy, to chyba pokusi się na jakieś lody.

podrapała się po głowie, wracając do znęcania się nad wafelkiem. kiedy chyba się zorientowała, że już nic nie wyskrobie, wyrzuciła go gdzieś żeby żerujące wszędzie gołębie miały co jeść. a że heather się ich boi, to rzuciła dość daleko jak na nią!
- no ciebie, tonyego, violet i kto by jeszcze przyszedł i by chciał - właściwie nikt inny chyba jej do głowy nie wpadł, najwidoczniej tylko tyle ludzi zostało w nowym jorku, przynajmniej dla niej, hm. uśmiechnęła się, unosząc lekko brwi. strzepnęła jakieś niewidocznie pyłki z blatu stołu, a potem ze swojej ręki.

w sumie właśnie do mnie dotarło, że gramy tylko w trójkę, a poza tym nikt się tu już nie udziela ;c

- pomyślę - obiecała i poszła sobie po lody, pewnie kokosowe na przykład, mając nadzieję, że jutro nie obudzi się z bólem gardła. wróciła do stolika, pochłaniając je całkiem szybko, bo wcześniej zjadła tylko pół pudełka innych lodów i wypiła jakieś sześć kaw, to trochę niezdrowo, no ale cóż! - właściwie to mógłby już być sierpień - powiedziała, patrząc sobie na jakąś ulicę, niezbyt ruchliwą.

no jakoś... ;c

- sierpień? - zdziwiła się, przecież to jest jakaś odległa przyszłość na heather. szczególnie jak nie wie co się stanie z nią jutro, czy coś w tym rodzaju. - ja nie chcę, bo będzie bliżej do września i mojego zasranego dziwnego balu na rozpoczęcie roku, wrr - aż ją przeszły ciarki, więc się mocno skrzywiła, przyciskając ręce do ciała. nie wyobrażała sobie siebie w jakiejś dziwnej balowej sukience, tańczącą walca angielskiego z idealną postawą do tego tańca.

uśmiechnęła się współczująco, przypominając sobie swój bal, który pewnie był nudny i niefajny.
- wrzesień nie jest taki zły - machnęła ręką. - chociaż w sumie dla mnie wrzesień to jeszcze wakacje - zorientowała się, dokańczając loda i wafelka. - w każdym razie w sierpniu nareszcie stąd wyjadę. znaczy tylko na jakieś dwa tygodnie, ale zawsze coś - uśmiechnęła się, bo tak naprawdę nie mogła się doczekać wyjazdu.

- dla mnie wrzesień jest okropny, chodź by ze względu na wyścigu szczurów, wiesz - machnęła ręką, opierając się jakoś wygodniej o krzesełko, o ile na plastikowym można usiąść wygodnie bez wbijania wszędzie takich dziwnych wzorków :c związała jakoś fajnie włosy, widocznie wkurzał ją wiatr i takie inne czynniki pogodowe! - a co ci tak śpieszno do wyjazdu, dużo tutaj jest atrakcji? - uniosła brwi, widocznie blair ją zaskakiwała albo nie rozumiała toku myślenia wyjazdu z nowego jorku ; d

bo blair nie jest normalna, jakbym mieszkała w nowym jorku, to chyba bym nie chciała jeździć na żadne wakacje ;p

- wiem - pokiwała głową. - tu nie ma żadnych atrakcji - wzruszyła ramionkami. - znaczy, hm, tutaj już wszystko znam, każdy klub, każde fajniejsze miejsce. po jakimś czasie to chyba zaczyna się nudzić - uniosła jeden kącik ust i stwierdziła, że jej krzesełko jakoś niebezpiecznie się buja, ale pewnie stało na nierównym, czy coś...