Mademoiselle Violet & Monsieur Timothy

dopóki rozumiem, jest dobrze ;p
- aha, czyli masz pewnie kaca. tabletki przeciwbólowe są w apteczce, butelki z wodą w lodówce. mam nadzieję, że ból głowy cię jakoś za specjalnie nie męczy - bo violet w końcu obchodził trochę jego los. zwłaszcza, że miała w miarę dobry humor. kiedy zaczęło jej się robić chłodno, to wróciła do mieszkania, włączając telewizor, na jakiś program z informacjami. nie chciało jej się ubierać, bo miała dziś zielony dzień, jak ja, więc tylko rozsiadła się na sofie z pudełkiem lodów i wcinała je, gapiąc się w ekran.

jeszcze chwile był na tym balkonie, nawet znów próbował liczyć taksówki, ale kiedy żółty kolor zlewał mu się w jedną plamę, dał sobie spokój, rzucił gdzieś niedopałek, może nawet za siebie i wszedł do mieszkania. od razu ruszył w kierunku kuchni i apteczki, biorąc jakąś końską dawkę przeciwbólowego, żeby mogł się skupić na czymś innym, niż jego głowa.
- a co to za okazja, że ty dziś kaca nie masz? - zauważył, z lekkim uśmieszkiem. pewnie chciał się z nią znów trochę poprzekomarzać. ale póki co wziął drugą łyżeczkę, usiadł koło violet i podjadł jej lody :<

trochę oburzona spojrzała na niego zabijając go wzrokiem - sugerujesz, że upijam się codziennie?! nie - powiedziała zdecydowanym tonem - nie piję wcale dużo, więc mi nie dogryzaj - zwłaszcza, że violet była lekko przewrażliwiona na temat alkoholu. nie lubiła rozmawiać o tym ile pije, kiedy pije i czy w ogóle pije. wkurzało ją to trochę. pewnie na dodatek szturchnęła go lekko łokciem.

uniósł wysoko brwi, patrząc zdziwiony na violet. najwidoczniej nie wiedział, że tak zareaguję, albo może i wiedział, ale nie chciał się do tego przyznać.
- spokojnie, nie uważam, że pijesz codziennie ani dużo - podsumował, próbując ją uspokoić i cały czas podjadając jej lody z pudełka. trzeba zauważyć to, że on pewnie brał większe porcje niż ona, można to wytłumaczyć tym, że potrzebował więcej siły i bla bla bla. szturchnął ją łokciem, co go będzie tutaj bezkarnie szturchać :< hihi.

- przestań! - pisnęła głośno i znowu szturchnęła go w żebra, tyle, że mocniej. próbowała się skupić na tym programie informacyjnym, bo właśnie cośtam mówili o upadku domu mody christiana lacroixa, czy jak on się tam nazywał, więc ją to minimalnie interesowało xd w sumie to jej nie przeszkadzało, że timo jej podjada lody z pudelka, bo w zamrażarce ma ich pewnie jeszcze z dziesięć.

zmroził ją wzrokiem, mrużąc lekko oczy i marszcząc brwi. pewnie po jego wyprawie był cały obolały, więc to szturchnięcie kilkakrotnie przybrało na sile. klepnął ją lekko w tył głowy, ale oczywiście raczej bardzo lekko, tak żeby prawie nie poczuła. tak czy siak pewnie wiedział, że violet zrobi z tego aferę! zabrał jej pudełko z lodami, wyjadając szybko wszystkie. chodź tak czy siak, lodami nie da się najeść :<

da się <3
- timo! - wrzasnęła i popchnęła go dość mocno - dlaczego ty mi musisz zawsze robić na złość? zachowujesz się jak gówniaż! - wrasnęla, nie zważając na to, że timo ma kaca i jej piski i wrzaski brzmią w jego głowie milion razy głośniej niż w rzeczywistości. tak przynajmniej miała violet, kiedy byla na kacu - lubisz jak się denerwuję?! lubisz?! najwidoczniej tak, ale radzę ci przestać, bo dziś masz kaca, a ja mogę sprawić, że będzie on o wiele bardziej nieznośny - pewnie to trochę groźnie zabrzmiało, a violet się tylko diabolicznie uśmiechnęła xd

musiał aż przysłonić uszy dłońmi, żeby jej piski nie nabierały cały czas na sile. kiedy już skończyła, rozmasował sobie miejsce gdzie go walnęła, no bo jednak, jak jest już cały poobijany, kolejne ciosy nawet od violetki trochę bolą! zastanowił się jaki zapłon mają środki przeciwbólowe, bo nie ma zamiaru brak kolejnych dawek, a potem iść spać na kolejne dwa dni.
- violet, ciszej proszę, jeśli nie chcesz mieć głuchego brata i współlokatora - poprosił ją grzecznie, przymykając na chwilę oczy, żeby przestało mu piszczeć i bębnić w uszach przez ten wrzask, który miał w jego głowie 9859485 decybeli!

trochę ją bawił widok obolałego timo, bo aż poczuła, że ma nad nim władzę. tak, to straszne, ale violet niestety była złośliwą jędzą - dobrze, braciszku, ale sobie zapamiętaj, co ci powiedziałam - powiedziała oczywiście na podniesionym tonie. pewnie na górnym C xd - bo ja się nie będę powtarzać! - zabrzmiała trochę jak rodzic, ale nie trudno było ujrzeć rozbawienia na jej twarzy. pewnie przyniosła sobie jakieś ciastka i znowu klapnęła sobie obok timo. jak siedziała w domu i jej się nudziło, to miała wilczy apetyt non stop.

no cóż, timo musiał odpuścić przekomarzanie się i widok wściekłej violet, chodź by na dziś. miał nadzieję, że jutro będzie już w pełni sił i wszystko nie będzie słyszał a także czuł z siłą spotęgowaną milion razy. spojrzał na nią zaskoczony, bo jak do tej pory naliczył to bierze sobie dość kaloryczne śniadanko! myślał, że ona jest też z tych, które liczą wszystkie kalorie, a potem rozpaczają przy lustrze. - twoje posiłki zazwyczaj składają się z lodów i ciastek? - sformułował inaczej zastrzeżenie 'dużo jesz!'. chciał być miły i dbał o swojego kaca ; d

- nie czasem jem też truskawki w czekoladowej polewie albo piję czekoladę pistacjową. a właśnie, zapomniałam o czekoladzie! - podniosła się i zmierzyła w kierunku kuchni, po czym wróciła z dwoma, dość pokaźnymi kubkami z gorącą, pachnącą i pyszną czekoladą pistacjową <3 przy okazji też przemyciła tabliczkę deserowej czekolady. o matko, jak ja chciałabym mieć tak pojemny żołądek <3 jeden z kubków wręczyła timo, a potem znów rozsiadła się w fotelu konsumując ciastka, czekoladę i popijając swój pachnący, gorący napój.

jestem głodna przez to :CC
popatrzył się chwilę z zaskoczeniem na violet, upijając łyka czekolady. ale pewnie z tego zaskoczenia, nie zauważył, że jest aż tak gorąca, a jego biedne podniebienie spotęgowało to jeszcze bardziej. violet może się cieszyć!
- czemu tego, kurwa, nie podaje się na zimno - warknął bardziej do kubka, zerkając na violet, czy już ma minę zwycięzcy. pokręcił tylko głową z niedowierzaniem na swoje gapiostwo i wyciągnął się sprytnie na kanapie, nogi zakładając na oparcie. mnie by już za to zabili ;d

ja też. właśnie zajęłam się konsumowaniem lodów śmietankowych z kawałkami czekolady <3 hihi.
- a czemu ty kurwa nie możesz być bardziej spostrzegawczy? kubek jest gorący, więc wiadomo, że jego zawartość również będzie gorąca, głuptasie - popukała go palcem w środek czoła, uśmiechając się może nawet odrobinę złośliwie - dobrze, przepraszam, przyniosę ci lód - jednak miłość siostrzana zwyciężyła, haha! przyniosła lód i przyłożyła mu do skroni, po czym znowu umiejscowiła się na swoim miejscu i zajęła się konsumowaniem tego, co tutaj naznosiła. tego prawie wcale nie ubywało, tyle tego przyniosła :<

a ja deserkiem dla dzieci ; dd

hej, zdziwił się! myślał, że się z niego będzie śmiać, a potem opowiadać każdemu, komu popadnie, że jej brat na kacu jest mało spostrzegawczy. albo ominie to, że na kacu! hoho, chyba go cały czas zaskakuję.
- dzięki - pokiwał głową w podzięce, uśmiechając się nawet lekko. może jego oczy tylko ukazywały jakieś zdziwienie. - twoje zapasy słodyczy starczyłyby na długą, mroźną zimę - roześmiał się przyjemnie. to nie miało być złośliwe, oczywiście.

- zaaamknij się - wepchnęła mu w usta kilka ciastek - może jem dużo, ale na szczęście to nie odbija się na mojej figurze - pokiwała głową i dumnie wypięła pierś uśmiechając się rozbrajająco, bo figurę rzeczywiście miała nienaganną - jednym słowem: jest czego zazdrościć - powiedziała nieskromnie i lekko wzruszyła ramionami. potem znowu zerknęła na ekran, gdzie to podawali wiadomości na temat polityki, jakiejś afery narkotykowej i o poszukiwaniach seryjnego mordercy na terenie nowego jorku, więc violet z zainteresowaniem to wszystko oglądała ;p

afera narkotykowa z udziałem matta, muahaha! *diaboliczny śmiech*

więc grzecznie przegryzł ciastka, które mu wpakowała do ust. próbował coś przez to mówić, ale kiedy violet tak uważnie oglądała wiadomości, nie chciał jej przeszkadzać! machnął tylko ręką, a że to go zbytnio nie interesowało, odwrócił się tyłkiem o ekranu i po końskiej dawce leków przeciwbólowych zasnął jak dziecko, bo mnie zganiają, będę wieczorem jeszcze, ; **

wróciła w końcu do domu. oczywiście cały czas rycząc, jak nienormalna. zdjęła tylko buty i zamknęła się ww łazience. pewnie nie wyjdzie stamtąd dopóki jej ta cała histeria nie minie, hihi.

aż ta cała histeria obudziła timo, który spał sobie gdzieś pod kanapą, bo z niej spadł, przytulony do pustej butelki po heinekenie. trochę potrwało zanim zorientował się, że leży na podłodze, a na twarzy ma odciśnięte wzroki na butelce. no i tyle samo pewnie zajęło mu namierzenie violet, a raczej jej histerii. podążył tam leniwie, pukając do drzwi łazienki i opierając się o nie barkiem. fajnie będzie jak nagle otworzy ; d

violet sobie nic nie robiła z tego pukania. pewnie wchodząc do mieszkania nawet przez myśl jej nie przeszło, że tu ktoś może słodko spać. żeby jeszcze violet umiała płakać po cichu, wtedy ok. ale ona wyła wręcz wniebogłosy! pewnie siedziała na zimnych kafelkach opierając się o wannę.

z pukania przerodziło się walenie do drzwi pięścią.
- violet - wrzasnął, nie przerywając sobie w waleniu do drzwi. nie wiedział czemu wpada w takie histerię, może powinien się z tym pogodzić! ale, że to dobra dusza była, chciał jej zawsze pomóc, już nawet się nie drażnić. po chwili przestał, najwidoczniej wiedząc, że tym jeszcze pogorszy nieznaną mu sprawę czy coś w ten deseń.

- nie pukaj tak do drzwi - ryczała wciąż - nie zasunęłam ich, możesz przecież sobie otworzyć - po czym ryczała wciąż jeszcze bardziej. schowała twarz w dłoniach. nawet nie próbowała się uspokoić, bo to i tak by nic nie dało. nie ma to jak nieuzasadnione i niepotrzebne histerie violet przed snem. dzięki temu wszyscy się zmęczą i będą pewnie lepiej spać <3 nawet z tak tragikomicznej sytuacji można by było wyciągnąć jakieś plusy xd

podrapał się lekko zdezorientowany po głowie, on chyba czasem naprawdę nie myślał. ale kto, chamsko, potwornie, brakuje mi synonimów o tej porze zbudzony ze snu myśli racjonalnie?! timothy z pewnością nie. wszedł więc nieśmiało, patrząc czy kafelki jeszcze nie są pozbijane, a jej kosmetyki nie wylądowały za zbitym oknem. na szczęście tak nie było, więc odetchnął z ulgą, co można było zauważyć.
- co jest? - spytał, siadając obok niej na zimnej posadzce i spoglądał na nią badawczo. darował sobie pytanie 'co jest, znów?!' z podkreśleniem na ostatnie słowo! no i jego czujny nos wyczuł od niej winko, więc sytuacja wyjaśniona. aż mu przysłowiowo ręce opadły, a oczy wylazły z orbit.

ups. to pytanie uświadomiło violet, że ona nawet sama nie wie czemu ryczy! przez moment przestała, wpatrując się w niego z lekkim zdezorientowaniem, myśląc nad tym co mu odpowiedzieć i przypomnieć sobie, czemu tak naprawdę płacze. jej procesy myślowe były poważnie zaburzone, więc zajęło to z ładnych kilka sekund. w sumie przez te kilka sekund niewiele wymyśliła - nie wiem - szepnęła z przerażeniem malującym się na twarzy. ale potem zaczęła jeszcze głośniej płakać nad sobą - ty to rozumiesz?! nie wiem! - puknęła się dłonią w czoło cały czas rycząc - jestem żałosna i beznadziejna - pewnie teraz tak głośno zawyła, że było ją słychać na kilku piętrach xd

zmarszczył brwi, kiedy zaczęła tak głośno wrzeszczeć. podniósł tyłek z zimnych kafelków zamykając drzwi i okno przy okazji, żeby jej krzyki nie rozchodziły się głośniej. poniósł ją z tych kafelków, sadzając na oparciu od wanny. - chyba nie chcesz mieć hemoroidów - mruknął pod nosem żartobliwie, siadając obok niej. zapalił sobie papierosa, którego wyczarował z kieszeni. pewnie sam się tym wszystkim zdenerwował. objął ją ramieniem, klepiąc ją lekko po plecach i przyglądając się kątem oka badawczo. - oj, nie mów tak bo jeszcze się do tego przekonasz - westchnął sobie, ale nie jakoś tak dziwnie! tylko normalnie. zaciągnął się i wypuścił dym nosem.

pewnie w końcu zmęczyła się tym ryczeniem i ucichła. siedziała tak bez słowa na tym brzegu wanny. musiała trochę panować nad swoją równowagą, bo w każdej chwili mogła fiknąć do tyłu. była przecież zalana - nie muszę się do niczego przekonywać. ja to wiem - powiedziała grobowym tonem po cichu, prawie szeptem. jej samokrytyka w tym momencie była zadziwiająca, zwłaszcza, że była z natury narcyzem - zatruwam wszystkim życie. jestem tak beznadziejna, że chyba się za chwilę porzygam - oczywiście, jeśli już będzie miała w zamiarze się 'uzewnętrznić', to przez to, że przedawkowała alkohol, a nie przez to, że jest niby beznadziejna. pewnie jutro i tak nie będzie pamiętała, co plotła.