Mademoiselle Violet & Monsieur Timothy

- timo! co ty robisz?!! - wrzasnęła, kiedy postawił ją do pionu, bo nie dość, że było jej w tej walizce niewygodnie, to jeszcze będzie tą walizką majtał! xd jak pociągnął za rączkę, to nie marzyła o niczym innym, tylko o ujrzeniu światła dziennego. a raczej nocnego, bo już była noc, a timo i violet urządzili sobie idiotyczną zabawę pod tytułem 'kto się zmieści do walizki'. brawo - błagam, wypuść mnie. chcę już stąd wyjść. tu jest ciasno, wszystko mnie boli - mówiąca walizka musiała wyglądać przezabawnie xd chwila ciszy.
- przez ciebie zachowuję się jak jakiś pojebany nastolatek!! co ja w ogóle robie w tej walizce?! - wrzasnęła xd

właśnie ta mówiąca walizka chyba sprowokowała go do wybuchnięcia śmiechem, lecz oczywiście w każdym wypadku nie złośliwym czy coś takiego. otworzył więc walizkę, z której 'wysypała się' violet. pokręcił głową z niedowierzaniem.
- to ty wpadłaś na ten pomysł, czy zmieszczę się w walizce - przypomniał jej, grożąc żartobliwie palcem wskazującym. pomógł jej wstać, podając jej rękę, bo ja bym chyba była w szoku, jakby ktoś zacząć ciągnąć walizkę ze mną, a potem nagle ją otworzył! - okej, już wiemy, że walizka nie jest zbyt dobrym transportem - pohamował kolejny śmiech, zaciskając lekko usta i marszcząc brwi.

kiedy on pohamował śmiech, violet nim wybuchła! no cóż, chyba cała ta sytuacja zdawała się jej być zabawna, zwłaszcza, że są dorośli, a odwalają taką dziecinadę xd - żałuję, że się z tobą nie wychowałam. wtedy chowanie się w walizce byśmy mieli już przerobione i pewnie ty też byś się mógł tam zmieścić - znów zaśmiała się, jednak potem chyba rzeczywiście zaczęła żałować i uwiesiła mu się na szyi.szyyyiiii. xd, żeby zakamuflować podkówkę, która pojawiła się na jej ustach.

- wiesz, zawsze możemy kupić jeszcze większą walizkę. no i robić rzeczy, których nie mieliśmy okazji robić w dzieciństwie, nadrobić sobie wszystko. nie uważasz, że teraz będzie to jeszcze bardziej komicznie niż wtedy? - roześmiał się przyjemnie, klepiąc violet po plecach. w sumie pewnie na jakimś placu zabaw lub coś w tym stylu, wyglądaliby jeszcze śmieszniej i wydawałoby im się to jeszcze fajniejsze niż kilkanaście lat temu, hihi. w sumie różnica nie była pomiędzy nimi aż taka duża! uśmiechał się tylko szeroko, klepiąc ją po tych plecach. też chciałabym mieć takiego starszego brata :<

ja też :<
violet tylko pokiwała głową smutno, ale niedługo potem się uśmiechnęła - chyba pójdę już spać - pocałowała timothy'ego w polik, wzięła prysznic, przebrała się w pidżejsy i poszła do swojej sypialni lulu.
bo ja też idęę :* branoc! :*

no i znalazły się tutaj. violet nie miała przy sobie nawet torebki, kompletnie nic. nie pamięta co się nią stało, ale na szczęście schowała zapasowy klucz pod wycieraczką - właź, rozgość się - powiedziała. pewnie obie wyglądały jak zmory jakieś. violet przez moment chciała nawet ucałować ziemię, ale uznała, że to zbyt głupie. usiadła tylko na fotelu i nie miała ochoty już nigdy wstawać - mam dość imprez do końca życia, skoro one będą sie kończyć w taki sposób.

rozejrzała się po domu, bo z tych wszystkich emocji nie pamiętała, że w ogóle tutaj kiedyś była. chyba była, bo tak mówi ikonka przy temacie. nieważne. klapnęła sobie na kanapie, pozwalając sobie wyciągnąć nogi przed siebie.
- przynajmniej mamy nauczę, nie będziemy robiły niczego po pijaku. okej, w ogóle nie będziemy się upijać! prawda? - uniosła lekko jedną brew. zwykle takie założenia podobno pieczętuje się symbolicznym kieliszkiem, jednak tego już nie proponowała, bo jedno robi, drugie mówi.

- prawda. powinnyśmy wypić za to, że nas wypuścili, jednak wole się nie cieszyć z tego, że mam wpisany dwudniowy areszt w papierach - warknęła. nie miała siły ruszyć żadną kończyną, po prostu bytowała w tym fotelu i czekała aż ktoś jej poda kubek z gorącą czekoladą. na swoje nieszczęście nie miała w domu ani lokaja, ani pokojówki, ani nic w tym klimacie :< - jesteśmy idiotkami, heather - stwierdziła z całą powagą i niestety miała chyba rację.

- ja mam już dwa areszty, super co? poprzedni za siedzenie po pijaku w miejscu niedozwolonym czyli na trawniku w parku, na szczęście tony mnie wyciągnął za kaucją - westchnęła ciężko, zrzucając połamane na wszystkie strony buty, wciągając nogi pod brodę. podrapała się po kostce, wpatrując się gdzieś przed siebie. nie mieściło jej się w głowie, z tym biegiem czasu, że mogła wywinąć taki numer, jaki odwaliła przedwczoraj. - jesteśmy idiotkami, smutna prawda - uniosła delikatnie brwi, opierając podbródek o kolano. w sumie heather zawsze miała się w poważaniu idiotki, więc dla niej to żadna nowość nie była :< ale jednak uświadomiła sobie to jeszcze bardziej.

- nawet nie masz pojęcia, jak cieszę się, że jestem w końcu w domu. chyba nie wystawię z niego nosa przez miesiąc - przymknęła lekko oczy - najlepiej, żeby nikt się o tym nie dowiedział. nie chcę się potem nikomu tłumaczyć, poza tym wyszłabym na jeszcze większą idiotkę - zerknęła na heather - mam nadzieję, że nie masz w zamiarze nikomu się tym chwalić. poza tym to nawet trochę zabawne. nigdy nie zabalowałam aż tak ostro - zaśmiała się głośno, pukając się w środek czoła.

- no co ty - wypuściła całe powietrze w płuc jakie w nich miała i również idąc w jej ślady, puknęła się w środek czoła. - nie ma się czym chwalić. rąbnęłyśmy samochód, rozwaliłyśmy go, siedziałyśmy czterdzieści osiem, a ja na dodatek jeszcze muszę jutro za to przepraszać - mruknęła pod nosem to ostatnie, wyjmując z jakiejś kieszonki czy też biustonosza karteczkę z imieniem delikwenta, na którą się przez chwilę popatrzyła w przerażeniu, a potem zaczęła ją obracać między palcami. zaczęła też chichotać pod nosem, zerkając badawczo na violet. z biegiem czasu to zdawało się dla niej śmieszne!

- musisz to dla nas zrobić - pokiwała głową i wybuchła potem śmiechem - nie mogę w to uwierzyć! jeśli ten facetprzyjmie 'przeprosiny' - spojrzała na heather znacząco - to poczuję się bezkarna i to tylko umocni mnie w przekonaniu, że faceci myślą czym innym. - cały czas się głośno śmiała - może do niego zadzwońmy i umówmy się na jutro, co? - uśmiechnęła się szeroko. była wyraźnie rozbawiona całą tą sytuacją mimo iż znalazły się w sytuacji tragicznej! ;p

wcisnęła jej karteczkę, którą nieco pogniotła przez to przekładanie palcami, w dłonie i pewnie nawet swoją komórkę. całe szczęście, że numer ma zastrzeżony, hihi!
- nie wiem jak to zrobisz, że będzie chciał z nami gadać, ja mam inną misję do wykonania. ty umów - powiedziała poważnie, jednak w jej odczuciu zabrzmiało to bardziej komicznie niż poważnie, więc wybuchnęła śmiechem, zakrywając twarz dłońmi, żeby nie pobudzić wszystkich sasiadów lub coś w ten deseń ; d spojrzała zachęcająco na violet, żeby wystukała numer na telefonie i kombinowała.

chwyciła telefon, wystukała numer i czekała na połączenie. miała w zamierze rozmawiać z nim jako heather, bo przecież nie będzie zgrywać jej alfonsa, czy coś w ten deseń. w każdym razie kilka razy odchrząknęła i zaczeła rozmowę - dobry wieczór panu - powiedziała lekko obniżonym głosem, żeby wydal się seksowniejszy xdd - nazywam się heather i niedawno, razem ze swoją koleżanką rozbiłam pana samochód. tak, yhm... tak, to byłyśmy my. chciałabym pana za to przeprosić. byłyśmy kompletnie pijane, nie wiem co w nas wstąpiło - tutaj violet się skrzywiła, bo facet właśnie ją zacząl opieprzać - ma pan taki seksowny glos - odparła, wczuwając się w swoją rolę. o mało co nie parsknęła śmiechem. zakryła sobie usta i zaczęła się śmiać tak, żeby nie usłyszał - chciałabym się jutro z panem spotkać. tak, w celach przeprosin. mam przyjść w bieliźnie, czy bez? - zapytała, żeby facet miał jasno przedstawioną sytuację xd po chwili odłożyła słuchawkę z triumfalnym uśmieszkiem - już go masz, haha! - zaczęła się zwijać ze śmiechu xd

patrzyła się tylko na to co mówi violet z otworzonym otworem gębowym. kiedy violet skończyła od razu rzuciła się na nią z poduchą, żeby ją za to zabić :< mogłoby być gdyby nie mówiła o tym seksownym głosie, no i przede wszystkim o tej bieliźnie!
- violet! - pisnęła, stając nad nią, z poduszką w ręce. była niemiłosiernie rozczochrana i na dodatek wkurzona! cała poddenerwowana usiadła z powrotem na sofie, podciągając nogi pod siebie. chwilę tak siedziała, wpatrując się w ścianę przed siebie, prawie że zgrzytając zębami. - a więc mam przyjść w bieliźnie czy bez? - spytała po chwili, odchrząkując. zachichotała pod nosem, jednak dalej udawała poważną. no cóż, długo to nie potrwało, bo poszła w ślady violet i zaczęła zwijać się ze śmiechu razem z nią, hihi.

- masz przyjść w seksownej bieliźnie, tak powiedział. no i na dodatek powiedział, że ty też masz seksowny głos i że się jutro zastanowi, czy przyjmie nasze przeprosiny. a raczej, że będziecie się zastanawiali razem, przez cały wieczór - śmiała się tak, że aż się skuliła i złapała za brzuch - musisz tylko przyjść do jego biura, zanim jego żona skończy pracę - pokiwała głową, prostując się jakoś i przeczesując włosy palcami, próbując się ogarnąć, czy coś w ten deseń.

uderzyła się kilka razy w łeb poduszką, śmiejąc się przy tym na dodatek!
- boże, to będzie tragedia! - mruknęła tylko pod nosem i taka rozczochrana z poduszką na twarzy, usnęła z nadmiaru emocji! hihi!
no i ja też już lecę, bo jutro muszę wstać rano, czyli w środku nocy! branoooc! ; ***

przyszwędała się tutaj, by zabrać stąd kilka sukienek, których wcześniej nie wzięła, a przy okazji przypomnieć sobie, jak wygląda jej mieszkanie. weszła po cichu do domu, za sobą przytargała obraz, który spłodziła dzisiaj rano, postawiła go gdzieś w salonie, no a potem swoje kroki skierowała do pokoju od ciuchów ;p

timothy pod jej nieobecność urządził sobie jakąś anarchię pod tym dachem. wszędzie walało się pełno pustych butelek po piwie i jack'u daniels, walały się też jego podkoszulku, koszulki polo i takie inne. dobrze, że nie gacie i skarpetki, fuj. w zasadzie cały czas spał, a jak wychodził to tylko, że uzupełnić zapas papierosów i piwa i baterii do pilota. ukazało to, że timo po prostu jest piwożłopem i dobrym mężem nie będzie ; d nawet nie usłyszał, że ktoś wszedł do mieszkania, więc zdziwiły go otwarte drzwi do garderoby. oczywiście, zamknął drzwi i zgasił światło, tym samym zamykając tam biedną violet ; d

violet krzyknęła, bo z tego co wiem, to w garderobach okien nie ma, bo to są takie większe szafy xd próbowała przedostać się do drzwi, potykając się oczywiście o jakąś parę butów. niestety tym razem nie udało jej się utrzymać równowagi :< - timo! - ryknęła zirytowana bo domyśliła się, że to jego sprawka - zapal światło! - znowu rozległ się jej wrzask, a biedna violet podnosiła się z podłogi :<

na początku, kiedy wrzeszczała, to miał wrażenie, że ma jakieś halucynacje, więc tylko wzruszył ramionami i zaczął grzebać w kuchni po szafkach, które zresztą zrobiły się już prawie puste. żarłok na dodatek! kiedy kazała mu zapalić światło, dopiero dotarło do jego łepetyny, że violet chyba rzeczywiście tutaj jest. zapalił się posłusznie owe światło, otwierając drzwi.
- violet, matko, myślałem, że już mam halucynacje! - mruknął, przewracając oczami. roześmiał się jednak pod nosem i pomógł wstać jej z podłogi. jak ją ustawił do pionu, to obrócił kilka razy, przyglądając jej się dokładnie, czy jest cała i zdrowa.

- halucynacje?! od tego bajzlu masz pewnie halucynacje! nie spodziewałam się, że zrobisz z naszego mieszkania taki poligon! - wrzasnęła otrzepując się po upadku - no dobra, spodziewałam się, cześć braciszku - uśmiechnęła się i rzuciła mu się na szyję w ramach powitania - jak przyjdę tu następnym razem, to ma tu być czysto, zrozumiano?! - uniosła lekko brwi z lekko jędzowatym uśmiechem, po czym wyjęła z garderoby kilka sukienek i przewiesiła je sobie przez ramię i wyszła z tej swojej garderoby potykając się tym razem o jakąś butelkę, czy cokolwiek. tym razem nie upadła. brawo.

wzruszył ramionami co miało oznaczać, że albo posprząta albo nie. poprosi jędzowatą sąsiadkę, żeby upiekła mu ciasto i przy okazji sprzątnęła mieszkanie. to jest plan, który wprowadzi w życie za każdym razem! uścisnął ją, nawet lekko odrywając od ziemi i kiwając nią na boki tak, jak na filmach, że bezwładnie nogi majtają się na wszystkie strony ;d zawsze mnie to śmieszyło, mniejsza.
- czyli będziesz robić mi inspekcję? - uniósł jedną brew, sam przeciskając się przez jakiejś butelki. okej, bez przesady, ale jedną musiał ominąć! - to ja będę robić tobie - stwierdził poważnym tonem, kiwając głową dla potwierdzenia swoich słów.

- pfff, zapomnij - parsknęła kpiąco - to ja tu jestem od robienia inspekcji. ty nie masz wyczucia estetyki. poza tym nie mieszkam w takim bałaganie. nigdy bym do czegoś takiego nie doprowadziła - kłamstwo! jak nie stać ją było na sprzątaczy, kiedy była świeżo po przeprowadzce i miała zablokowane konto w banku to tu pewnie wyglądało jeszcze gorzej, hihi xd znów potknęła się o coś, co walało się po podłodze - niech to szlag! - pisnęła, próbując się dostać z powrotem do salonu ;p

- czemu niby nie mam wyczucia estetyki? możesz mi wytłumaczyć? - uniósł wysoko brwi, bo właściwie trochę go dotknęło to, że uważa go za debila bez gustu i czegokolwiek wartościowego, upsi. machnął tylko ręką (napisałam ręcą ; d), że i tak tłumaczenie violet nie będzie go satysfakcjonować i będzie się upierał przy swoim. najwidoczniej dotarł szybciej do salonu niż ona, ponieważ chwycił ten obraz co przyniosła. - co to? - przytargał obraz pod nos violet, a raczej przed nią, zerkając co chwilę na płótno, by zastanowić się dogłębniej co owe malowidło prezentuję.