ulica

przez chwilę dalej grzebała w zawartości torby, ale stwierdziła, że to bez sensu więc jakby z miną przegranego, zarzuciła ją na ramię. okularów ona niestety zapomniała, więc musiała lekko zmrużyć oczy, żeby na niego spojrzeć i przy okazji się nie oślepić.
- przepraszam, zagapiłam się - kiwnęła głową, wskazując palcem na torbę na swoim ramieniu. zagapiłam się brzmiało lepiej niż zaszukałam się ;d

- nic nie szkodzi, chyba niedługo się jakoś z tego wykaraskam - zaśmiał się i zdjął całkiem okulary z nosa, żeby abilene mogła go zobaczyć. nie lubił rozmawiać z kimś, kto w jakimś stopniu zakrywał swoją twarz czy to okularami, czy to kapeluszem, fryzurą ect. więc sam też tak nie robił - jestem maximilian - wyciągnął rękę w stronę abi - nowy nabytek tego miasta

kapelusze <3
odgarnęła włosy z twarzy, najwidoczniej ją wkurzały albo coś w tym rodzaju. chodź wiatr był przyjemny, trzeba dodać.
- abilene - uśmiechnęła się, wyciągając również rękę w jego stronę i pewnie lekko ją ścisnęła, bo siły wielkiej to ona nie ma, zresztą wiadomo! uniosła lekko brwi na ten nowy nabytek, najwidoczniej ją to bardziej zainteresowało, hihi. - nowy nabytek od ilu? znaczy ile tu jesteś w takim razie? - uniosła lekko jeden kącik ust, przykładając dłoń do czoła żeby osłonić sobie oczy od słońca. wiesz, taki daszek niby! pewnie patrzyła pod światło albo coś.

- od około hmm.. dwóch dni? tak, najprawdopodobniej to tylko dwa dni - pokiwał głową i spojrzał na zegarek - myślę, że muszę się już zwijać. odezwe się jeszcze dzisiaj i wyjdziemy gdzieś wieczorem, ok? - uśmiechnął się i podal jej swój numer telefonu i sobie poszedł, bo ja też już muszę iść :* będę wieczorem, jak coś.

heather właśnie stała przy jakiejś wystawie sklepowej i oglądała uważnie przedziwne kapelusze! nie miała zamiaru ich kupić ani nic z tych rzeczy, tylko po prostu warto wyjść z domu, a nie siedzieć i się przygnębiać! w każdym razie w jednej dłoni pukała małą butelką wody mineralnej, a w drugiej gniotła papierosa. cóż za kreatywne zajęcia, ale to lepsze niż nic.

Niedawno co wylądowała na JFK, a już wyszła na miasto. Przechodziła właśnie ulicą, koło wystaw butików. Przy jednej z nich zobaczyła znajomo wyglądającą postać.
-Cześć.-powiedziała z uśmiechem na twarzy, a wcześniej stukając palcem w ramię znajomej.

chyba zbytnio się zamyśliła, oglądając te obrzydliwe kapelusze i nucnąc sobie zawięcie w myślach closer kingsów leonsów. odwróciła się dość gwałtownie, co dla jej głowy przyjemne nie było, aż jej papieros wypadł z palcy. zmrużyła lekko oczy, bo pomimo tego, że miała na nosie swoje ray bany, słońce dalej ją nieźle raziło. albo tak jej się tylko zadawło.
- cześć - odpowiedziała, poprawiając okulary i odrywając wzrok od wystawy. pociągnęła łyka z butelki,

Ucałowała ją w policzek, jak to miała w zwyczaju, gdy Heather odwróciła się w jej stronę.
-Co tam? - rzuciła krótko, z uśmiechem na warzy, którą otaczały blond loki. Spojrzała na brunetkę przechylając głowę w bok.

najwidoczniej jej nie poznawała, albo miała jakieś zaćmienie mózgu po tabeleczkach uspakajających. upiła jeszcze łyka z butelki, przyglądając się ciekawie chloe, przekrzywiając głowę na prawo i lewo. dziś miała spowolnione procesy myślowe, trzeba jej to wybaczyć. podniosła papierosa, chowajac go do paczki, którą miała w kieszeni.
- w porządku - kiwnęła głową, chodź wcale w porządku nie było, cóż. widocznie nie chciała nikogo obarczać swoimi problemami&myślami&czymśtamjeszcze.

Nie poznawała swojej przyjaciółki, była jakaś takaś senna.
-Chloe do Heather. Co ty taka nieobecna jesteś? Stało się coś?- przyjrzała jej się uważnie.

- jest beznadziejnie - zmieniła swoją wersię wydarzeń, zapalając papierosa czy coś. sory za zapłon, siostra mnie non stop nawiedza ; * wbiła wzrok znów w wystawę, jednak nie mogła patrzeć na kapelusze z niebieskimi piórkami, więc tylko słabo uśmiechnęła się do chloe, odgarniając niesforne kosmyki włosów za ucho.

W tym czasie dostała notkę od plotkary, więc ją szybko omiotła wzrokiem.
-Czy to prawda?- powiedziała cicho, pokazując H. telefon. Nie wiedziała nic co się dzieje w Ny podczas jej 3 tygodniowej nieobecności.

/spoko.^^/

- no prawda - pokiwała twierdząco głową, odsuwając okulary do oczu. w końcu nie chciała jej przerazić widokiem czerwonych oczu, na dodatek nawet nie chciało jej się nic szczególniego robić z makijażem. no cóż, najwidoczniej ziółka zrobią z niej rastafarianina i zostanie fanką boba marleya.

Przytuliła ją delikatnie. Pomimo tego że jej przyjaciółka tego nie okazywała tak, wiedziała że musi się czuć fatalnie z tym.
-Jeśli mogę ci jakoś pomóc..- odsunęła się od niej aby spojrzeć na nią, i westchnęła.

uśmiechnęła się pod nosem, chowając paczkę papierosów i butelkę z wodą do jakiejś swojej fajowskiej materiałowej torby, ale nie takiej zielonej eko! bo są brzydkie.
- w sumie nie chce się pogrążać - zachichotała nawet, robiąc coś sprytnie ze swoimi włosami i w wyniku tego wyszedł przyjemny, misternie ułożony kok. a raczej raki kucyk. lecz mniejsza o to, dajmy na to, że była tam jakaś ławka, więc na niej usiadła, poprawiając swoją kremową sukienkę.

-Jasne, ale jak coś to pamiętaj o tym.-mrugnęła do niej okiem i usiadła obok poprawiając z tyłu swoją tunikę.
-Mam ochotę na imprezę? szykuje się coś?-spojrzała na nią, zakładając kosmyk blond włosów za ucho, w których widniały białe perełki.

- chyba nie, albo o tym nie wiem - wzruszyła ramionkami, obserwując przejeżdżające samochody. pewnie jej uwagę przykuł stary samochód z otwieranym dachem, niczym z lat osiemdziesiątych! aż zachciało jej się takim dziwakiem przejechać, więc tylko roześmiała się cicho pod nosem ze swojego jakże dziwnego pomysłu. - w sumie to pewnie jutro coś będzie - pokiwała głową, bo zawsze jej się zdawało, że najwięcej dzieje się na następny dzień.

-Ja mam ochotę się czegoś napić. Idziesz ze mną? -powiedziała po czym wstała czekając na ruch heather. Poprawiła swoje pofalowane włosy, które przed chwilą zostały owiane wiatrem, który pojawił się przy przejeżdżających samochodach.

- idę - kiwnęła energicznie głową, uśmiechając się szeroko. zarzuciła torbę na ramię, jeszcze raz poprawiła sukienkę i nawet już okulary zdjęła, zakładając je za dekolt sukienki. tak wiesz. zastanowiła się czy teraz jej jedynym hobby na wieczór będzie picia lub coś w tym stylu, ciekawe. pewnie poszły do któregoś z ciekawych klubów i zacznij! ; >

siedziała na jakimś murku i oglądała przejeżdżające samochody, jakby to było najbardziej fascynujące zajęcie pod słońcem. cały dzień spędziła dzisiaj u rodziców, w końcu musiała im powiedzieć, że zostaną dziadkami. w sumie nie przyjęli tego dobrze, tak jak się spodziewała. ojciec się na nią obraził, a matka postanowiła trzymać jego stronę. tak więc myślała sobie o tym wszystkim, obserwując samochody, tramwaje, motory i nie wiadomo co jeszcze!

chyba lauren dziś miała dzień 'niczego się nie boję, spaceruję sobie w nocy po mieście', bo właśnie to robiła. chodziła sobie uliczkami, po ciekawsku obserwując wszystkie witryny sklepów, nawet niektórych przechodniów zmierzała wzrokiem. usiłowała znaleźć jakąś ławeczkę, żeby sobie przysiąść, bo pewnie chodziła już długo, jednak owej znaleźć nie mogła. na ziemi siadać nie będzie, bo uważała to za niehigienicznie i nie wiadomo co tam leżało :< więc tak chodziła, z zaciekawieniem oglądając prawie wszystko.

szła powolnie ulicą. właściwie było późno, ciemno i nieprzyjemnie, ale nie mogła wysiedzieć w domu. miała jakąś niespożytą energię, może to jakieś początki adhd. no więc spacerowała, przyglądając się różnym wystawom. zatrzymała się przed jakimś sklepem z sukienkami ślubnymi, bo w sumie już od dziecka w takich sukniach się lubowała. i zaczęła je oglądać, przez szybkę, bo sklep był już zamknięty. :<

spacerowała sobie jakąś przyjemną ulicą, całkiem ruchliwą, co chwilę ciekawsko zaglądając na wystawy sklepów, nawet jak ją nie interesowały. przeszkadzały jej tylko nierówne chodniki, które pewnie co chwilę się pojawiały, chodź to nie polska z drugiej strony. no, ale zawsze znajdzie się jakiś powód, na rozchodzenie butów na platformie i jakiejś wielkiej szpilce. szczęście, że nie wybrała jakiś szczudeł czy coś!

jakimś dziwnym trafem cameron własnie wracał tędy z opera house, gdzie był na próbie. pewnie niósł w pokrowcu swoją ukochaną wiolonczelę. na sobie miał jakiś przyjemny ciemnoszary swetrer, z którego wystawał biały kołnierzyk, oraz dżinsowe rurki. potargane włosy tylko dodawały mu uroku, wiadomo. w kazdym razie spostrzegł po drodze swoją koleżanką, którą niedawno spotkał. przyspieszył kroku, kiedy ją ujrzał i popukał ją w ramię - jasmine? - spytał z szerokim uśmiechem na twarzy - miło cię znowu widzieć. nie za późno na spacer? co tam w ogóle u ciebie? - mimo iż znał ją krótko, to w ogóle nie działała na niego onieśmielająco, czuł się przy niej swobodnie. nie wiem, może łączyła ich jakaś specyficzna więź? xd

oderwała wzrok od jakiegoś fikuśnego (lubię to słowo) kapelusza, który był postawiony na widok wystawy jakiegoś sklepu, uśmiechając się przyjemnie. spojrzała na zegarek, bo właściwie nie wiedziała która jest godzina, a od świateł można by twierdzić że prawie dzień. no, oke, prawie. - chyba nie, nie ma jeszcze dwunastej, a wtedy to już nie mam zamiaru się z domu ruszać, za dużo nasłuchałam się dziwnych historii - wzruszyła ramionkami, wbijając ręce w kieszenie swojego czarnego, długiego swetra. bo ja ostatnio długie miłuję. albo miała dziś słowotoki, lub też nie czuła się przy nim skrępowana, co świadczy oczywiście dobrze. - u mnie nic nowego właściwie, a u ciebie? - przekręciła głowę w prawą stronę, zerkając na camerona.