jeziorko

westchnęła. ona praktycznie do swoich rodziców się nie odzywała, a i tak regularnie dawali jej kasę, a czasem nawet uzupełniali zapasy w lodówce. wyjęła papierosy i zapalniczkę i podała violet.
- no to nieciekawie - przyznała.

- jestem totalnie udupiona - włożyła sobie papierosa w zęby i próbowała odpalić zapalniczkę. kiepsko jej to wychodziło, przecież nie paliła. słyszała tylko, że papierosy odprężają, a szlag ją trafiał kiedy tylko przypomniała sobie o tym, że jest pozbawiona luksusów, do których była przyzwyczajona. w końcu udało jej się. oddała blair zapalniczkę i mocno zaciągnęła się papierosem, po czym zaczeła się krztusić dymem.

- jejku. chyba nie palisz, co? - popukała ją w plecy, wcześniej chowając zapalniczkę. - a może powinnaś pogadać z ojcem? no wiesz, skoro literatura nie jest spełnieniem twoich marzeń... masz prawo decydować o tym co chcesz robić.

- niech mnie prędzej szlag trafi - wydusiła z siebie nadal się krztusząc - wczoraj próbowałam z nim rozmawiać, ale nic z tego nie wyszło. prędzej szlag mnie trafi niż się teraz do niego odezwę - rzuciła petem o ziemię i przygniotła go obcasem.

- hm. nie wiem co ci poradzić. ja jakoś niespecjalnie dogadywałam się z rodzicami i teraz unikam z nimi kontaktu. to oni dzwonią, przyjeżdżają... ale nie czuję potrzeby spędzania z nimi czasu. chcą mi poukładać życie według swoich planów, uważają, że już powinnam mieć chłopaka i planować ślub - nie lubiła tego u swoich rodziców. - a jak nie, to się obrażają, mówią, że to moja sprawa. mija maksymalnie tydzień i od nowa...

- też masz beznadziejnie. ale chociaż wiesz, że ich trochę obchodzisz. nie dzwonili i nie przyjeżdżaliby, gdyby cię mieli gdzieś. są upierdliwi, to fakt, ale cię kochają - była w duchu zadowolona, że udało jej się powiedzieć na ten temat coś w miarę mądrego.

wzruszyła ramionami.
- obojętne mi to. jakoś bym sobie pewnie sama poradziła. oni przychodzą zawsze w najmniej odpowiednim momencie. i na dodatek zawsze im coś nie pasuje, a to pusta lodówka, a to niepoodkurzane - przewróciła oczami.

uniosła lekko kąciki ust - moja mama odeszła od nas, kiedy miałam 2 latka i uwierz, chciałabym, żeby przyjeżdżała czasem do mnie ponarzekać na mój bajzel w mieszkaniu - zaśmiała się, poprawiając okulary spadające jej z nosa.

zakłopotała się.
- przykro mi - pewnie wyszła na jakąś marudę, która nie kocha swoich rodziców. spojrzała na zachmurzone niebo, żeby zmienić temat na bezpieczniejszy. - chyba będzie padać.

- nie musi ci być przykro. gdyby tylko przyjechała, to bym łeb ukręciła tej dziwce - też spojrzała w niebo - całkiem możliwe, ale ja nawet lubię deszcz.

pewnie myślała, że violet tęskni za matką, toteż zdziwiła się, kiedy nazwała ją dziwką, ale nic nie powiedziała.
- deszcz? hm, jest fajny, o ile jest ciepły. a teraz jest zimno. chyba będę się zaraz zbierać, chociaż pewnie i tak zmoknę - zaczęła zbierać z trawy swoje rzeczy: papierosy, zapalniczkę, okulary, książkę i wodę i powkładała to do torby. - jeszcze się jakoś na pewno zobaczymy - uśmiechnęła się do violet.

- narazie blair - wstała i pocałowała ją w policzek na pożegnanie. też zaczęła się zbierać, nie miała zamiaru siedzieć tu sama i moknąć.

i pewnie poszła. ale i tak zmokła.

przyszedł tutaj i umiejscowił się na pomoście. wrzucał kamyki do wody i zastanawiał się, czy ktoś przyjdzie ;p

Przechodziła obok jeziora przypominając sobie ostatnią 'imprezę'. Może i nie była za długo ale jakieś tam fajne twarze zapamiętała. Gee, która machała do niej a ta myślała,że przeszkadzają jej komary i takie tam. No i co? Szła, szła, szła, szła, szła, szła, szła, szła,szła i nagle doszła do ławki i usiadła, o !

spojrzał się na jakąś nieznajomą twarz. doszedł do wniosku, że iło by było poznać dzisiaj kogoś nowego. rzucił w nią kamykiem, bo znajdowała się w jakiejśtam odległości i krzyknął:
- hej, Jimmy jestem! może chcesz się dośiąść? - poklepał wolne miejsce obok siebie na pomoście.

matko, kolejny pedofil - pomyślała patrząc na chłopaka. pomachała mu tylko...chwilę posiedziała, ale doszła do tego samego wniosku,że warto kogoś poznać. więc, powoli wstała i niepewnie podeszła do niego siadając na poklepanym miejscu.- a ja florence.

- miło mi - uśmiechnął się do niej przyjaźnie - nie widziałem cię tu wcześniej, więc zakładam, że jesteś nowa - spojrzał na nią pytająco, a potem wrzucił kolejny kamyk do wody.

-tak jestem nowa. - wydusiła z siebie te zdania. - i jakoś się odnaleźć nie mogę. ogromne miasto. -stwierdziła potakując głową. no co miała mówić!!! lepiej niż ładna pogoda cnie.

-hej jimmy!-krzyknęła.
zauważając obok nieznajomą,przedstawiła się.

- nie martw się, przechodziłem przez to samo. najgorsze są początki, zdecydowanie - zaśmiał się - myślę, że sobie poradzisz. jak długo tu mieszkasz? i skąd jesteś?
usłyszał głos Keishy, to się do odwrócił
- cześć, skarbie! - ucieszył się na jej widok i pomachał do niej.

przechodziła sobie tędy, pewnie wściekła bo było mokro, a jej trampki przez kałuże na ulicy do niczego się nie nadawały. owinęła się szarym, długim swetrem. pewnie przeklinała w myśli, że jednak stwierdziła, że długi sweter i same rajstopki jej wystarcza, no trudno.
- hejo - rzuciła, siadając gdzieś na ławce obok nich.

uśmiechnęła się do niego.
-o czym rozmawiacie?-zapytała z nieukrytą ciekawością.

- właśnie się poznajemy - mrugnął do K. potem wyściskał mocno Abi, bo nie widział jej chyba przez wieki.

- gdzieś ty był? - spytała dżimiego, unosząc brwi. pewnie zastanawiała się gdzie uciekł, mniejsza o to. ścisnęła się bardziej paskiem od swetra, może żeby nie wpadał jej do kałuży. rzuciła, że jest abilene, bo chyba nie widziała kejszy i florence, hi.