ONE OAK BAR

przywitała się zapewne z wszystkimi przybyłymi, bo już zapomniałam kto wśród nich był, ale mniejsza o to. kiedy zobaczyła iana, to pewnie poczuła się dość nieswojo, w końcu była prawie pewna, że jest na nią zły. wcisnęła się tylko bardziej w róg kanapy, na której siedziała i zaczęła mieszać słomką w swoim drinku, rozpuszczając lód i sprawiając, że robił się mniej alkoholowy, bo skoro lód zamienia się w wodę, to pewnie rozcieńcza drinka, a przynajmniej tak mi się zdaje.

przysiadł się również do tego zaludnionego stolika, z jakąś miłą szklaneczką i jeszcze na dodatek z miłą jej zawartością, bo wiadomo. pewnie też musiał sobie donieść krzesło, albo coś innego, jednak to chyba o wiele lepsze niż siedzenie przy barze i tylko się rozglądanie jak ostatnia pipa. mniejsza z tym. - co tam? - rzucił nieco ogólnie, unosząc nieco jedną brew. możliwe całkiem, że unikał jakoś wzrokiem blair, tak jak każdego obserwował! ;o pewnie jego duma została urażona i inne tym podobne, jednak będzie się zachowywał jak gdyby nigdy nic, tylko że będzie jej wzrokiem unikał i mówił ogólnikowo, hę. cóż.

no tak bler na coś patrzyła i nie raczyła się z nią przywitać, podążyła za jej wzrokiem i rach ciach ciach zobaczyła ianka! pewnie ładnie wyglądał, no ale co tam, usiadła na krześle i dostała drinka w końcu,popiła bez żadnego entuzjazmu, nie podnieciła się smakiem, ani nie powiedziała,że ładnie jest zrobiony! to straszne, drinkowe serce się złamie. no nieważne uśmiechnęła się do wszystkich i z jakiś violetowych kawałów się śmiała. o i nawet podszedł - cześć ian - rzuciła w jego stronę i popatrzyła na camerona żeby zbadać czy przypadkiem na nią nie patrzy.

kurde zapomniałam że tu jestem XD
No to Alison ciagle powtarzała swoje imie bo za cholere sobie ludzi nie przypominała. No a jakiś miły kelner wiedział co jej przynosić już i ciagle piła i piła, oj biedne dziecie wojny. No i ona wie że pić nie powinna, bo jak jutro wróci do domu to bedzie miała takiego kaca że szok.

pewnie zauważyła, że ian unika jej wzroku, ale udawała, że się tym przejęła, chociaż chyba wcale tak nie było, wręcz przeciwnie. w sumie strasznie ją to irytowało. odstawiła swojego rozcieńczonego, niedobrego drinka na stół i zerknęła w stronę alison.
- jak tam... - urwała, próbując sobie przypomnieć imię jej córeczki, które wyczytała na plotkarze. - adele. jak tam adele? - zapytała, bo to było jedyne pytanie, które przyszło jej do głowy, a koniecznie chciała się czymś zająć, żeby tylko bardziej się nie irytować.

Pijąc sobie martini usłyszała imie Adele i odrazu spojrzała na Blair bo jej głos najbardziej pamiętała. - Adele? A dobrze ogólnie, strasznie płacze,dużo je i dużo śpi, ale przywykłam. - powiedziała uśmiechając się i biorąc łyk martinipo raz enty - a co u ciebie?

- wszystko w porządku - odpowiedziała wymijająco, zakładając nogę na nogę i uśmiechając się delikatnie. - właściwie to ile ona ma? kurczę, naprawdę dawno nie było cię w nowym jorku, skoro tyle zdążyło się przez ten czas pozmieniać - westchnęła, kręcąc z niedowierzaniem głową. zaczepiła jakiegoś kelnera, żeby przyniósł jej nowego drinka, bo tego wolała już nie pić. poza tym jej nie smakował, bo był ananasowy, a ananasy są niedobre. :<

uśmiechnął się jakoś miło, odsłaniając swoje zęby niczym z reklamy pasty do zębów, do florence! no proszę bardzo, jednak kiedy zauważył, że jednak obok niej siedzi jej chłopak, to już postanowił nie posyłać żadnych super fajnych uśmiechów, chodź w jego wykonaniu każdy jest superfajny. obserwował sobie każdego po kolei, najwidoczniej próbując rozszyfrować co im w głowie siedzi, jednak sam dziś do tego drygu nie miał, więc na chwilę zatrzymał wzrok na blair. jednak nie był to taki zwykły wzrok, tylko jakiś lekko mrożący krew w żyłach, na dodatek lekko unosił brew. po chwili sobie darował, usiadł wygodniej na krzesełku, nieco się na nim rozpychając, uderzając lekko szklanką pustą już o blat stolika.

dobrze musze isc, dzieki mamo !
dobrze to flor zniknęła, przeteleportowała się :d joł

wsłuchiwała się tylko w rozmowę blair i alison, zdając się lekko nieobecna. możliwe, że na chwilę odleciała gdzieś myślami, więc to całkiem prawdopodobne, że zamyślenie wyszło jej na twarz xd po chwili się ocknęła i oparła się łokciem o blat stolika, podpierając podbródek o nadgarstek.
- dzieci są fajne - stwierdziła z lekkim rozmarzeniem. - chciałabym mieć kiedyś dzieci. ale córeczkę, bo bym z niej pewnie zrobiła małą kopie siebie tak jak z siostry - zmarszczyła śmiesznie nos, wypijając swojego drinka do końca. w sumie podskoczyła na krzesełku czy też kanapie i syknęła pod nosem coś siarczystego, kiedy na swoich pleckach poczuła czyjąś łapę :< zmroziła delikwenta wzrokiem, a ten sobie poszedł. na szczęście.

sory za mój lekki poślizg, ale miałam mały wypadek pod prysznicem xd co za sierota ze mnie, dżizas.
no to violet chwilowo zniknęła, bo powiedzmy... eee.. na pewno nie poszła do tego dziada, po prostu... poszła poprawić swoje włosy do damskiej, o! kiedy wróciła, to zauważyła, że towarzystwo się lekko pozmieniało, ale nie przeszkadzało jej to. - witam wszystkich nowoprzybyłych - posłała buziaka w powietrzu, po czym zajęła swoje miejsce, a raczej wepchnęła się pomiędzy kogośtam. w ręku miała jakiegoś mocnego drinka, którego sobie śmiało popijała, mimo iż już była lekko wstawiona. ale tylko lekko xd

wychwyciła to spojrzenie iana, ale postanowiła to zignorować. nie tylko spojrzenie, ale ogólnie jego samego też. ciekawe które pierwsze się ugnie, skoro oboje są strasznie uparci. xd
- dzieci ciągle płaczą i marudzą - stwierdziła, wzruszając ramionami. - nie chciałabym mieć dzieci, a przynajmniej jeszcze nie teraz. chyba nie jestem na tyle odpowiedzialna - powiedziała, po czym napiła się drinka, którego w końcu przyniósł jej kelner.

Chciała powiedziec już coś do Blair ale odezwałasię Lauren, ogólnie bardzo ją zdziwiło że każdy nagle chciałby mieć dzieci, bo jak jeszcze wyjeżdząła z nowego jorku to nikt ich nie chciał. - dzieci są cudowne, a Adele ma - dajmy an top przyśpieszmy czas - roczek. Musisz ją zobaczyć! - tu zwróciła się do Lauren - ej, córeczki są bardziej krzykliwe i nie wiem czy tak lepiej z nimi -zaczeła się śmiać, bo fajnty sobie temat wybrały na piątkowy wieczór - Studiujecie coś? - zapytała się L i B.

klasnęła tylko w ręce, kiedy alison stwierdziła, że musi zobaczyć adelę. prawda była taka, że jak widziała małe dzieci to od razu się rozczulała i nie wiadomo co, tragiczne w jej przypadku instynkty macierzyńskie w niej się odzywają. niech ona lepiej ich nie uruchamia, bo tragedia będzie kolejna xd
- literaturę z violet w grupie - zachichotała i pokiwała nieco głową, bawiąc się słomką, którą do drinka miała wrzuconą.

przysłuchiwała się rozmowie z udawanym zaciekawieniem. w sumie nie chciało jej się gadać. zwłaszcza, kiedy usłyszała w trakcie rozmowy słowo 'literatura' xd wypiła swojego drinka do dna, po czym ruszyła cztery litery z miejsca - nie wiem jak wy, ale ja idę sobie potańczyć - rzuciła i wyskoczyła sobie na parkiet, podrygując sobie w rytm muzyki.

- i brawo dla ciebie! Twoje zdrowie - Alis podniosła kieliszek czy co tam miała jakby wznosiła toast, widac była już lekko wstawiona. Alison dopiero teraz przypomniala sobie o braku szpilku -kurde, jednak ludzie w NY nie są dobrze i co ja zrobie bez buta? Może wynajme księcia na białym koniu który mnie zaniesie aż do domu? Czekaj Violet! Pójde z trobą może przy okazji znajde buta!

- a ja medycynę - powiedziała, zdając sobie jak to śmiesznie brzmi: (czasami) lekomanka, histeryczka ze skłonnościami do anoreksji czy też bulimii i różnych innych zaburzeń łaknienia, która wiecznie leży w szpitalu albo źle się czuje, studiuje medycynę. zaśmiała się w myślach i napiła się drinka, zerkając przez chwilę na iana.

ian pewnie wyparował, albo strzelił teleporta, bo mogę mieć tylko jedną przeglądarkę, bo jak mam dwie to mi komputer pada ;o muszę coś odinstalować, ale to jutro, bo nie mam pomysłu co mogłabym wywalić. mniejsza w tym. westchnęła pod nosem, podpierając tym razem podbródek o dwa nadgarstki i ręce o blat stolika. zamyśliła się znów lekko, marszcząc nieco brwi i przygryzając mimowolnie słomkę od swojego kieliszka, który stał gdzieś nieopodal. zerknęła nieobecnie na parkiet, a potem na blair, uśmiechając się lekko.

-twoje też zdrowie !- wykrzyczała jakoś ale po sekundzie już wywijały na parkiecie że hohohohhohohohohoho!

- to chodź - zaśmiała się i pociągnęła alison za sobą i pewnie obie zaczęły wywijać, popijając przy okazji jakieś kolorowe babskie drinki. violet powoli wczuwała się w atmosferę, co owocowało tym, że piła coraz więcej i szalała coraz bardziej. jutro znów czeka ją kac zapewne.

przyszwendał ię tutaj również max, z papierosem w zębach i w niezbyt szampańskim humorze, jakby nie patrzeć. nie witając się z nikim po prostu dosiadł się do stolika, mierząc wszystkich wzrokiem, po czym spokojnie kontynuował palenie papierosa :<

zerknęła na violet i alison i zaśmiała się, opierając się o kanapę.
- jak tam? - zapytała lauren, bo chyba zostały tu same, albo tak mi się wydaje, w każdym razie blair całkiem szybko wypiła swojego drinka i właśnie zabierała się za kolejnego, hoho. no i pewnie rzuciła jakieś 'cześć' do maxa.

laurę już nie zamawiała żadnych drinków, ponieważ chodź dziś chciała zachować jako taką trzeźwość umysłu i inne tym podobne rzeczy. szczególnie, że kac męczył ją teraz prawie zawsze! ;o - nienawidzę jesieni i zimy, nie wiem w ogóle po co takie rzeczy natura zrobiła. poza tym zostałam wygnana jak jakaś czarownica z urodzin siostry - mruknęła pod nosem, niezbyt zadowolona z tego faktu. kto by był z drugiej strony! - cześć, zimno mi - tak oto powitała maxa, po czym pewnie jakoś się sprytnie do niego przysunęła i zarzuciła mu jego rękę na swoje ramiona, licząc na to, że to ją jakoś rozgrzeje albo co.

pewnie max cały wieczór siediał lekko naburmuszony, nie odzywając się do nikogo, a violet się pewnie spiła w trzy dupy i zawieźli ją jacyś dobrzy ludzie do domu, bo ja jestem po dzisiejszym dniu pełnym wrażeń tak zmęczona, że już mi się chce spać! ;o
życzę wam dobranoc, kolorowych snów i do jutra, buzi.

W takim razie Alison pposzła się bawić ługi bugi i w ogóle pewnie wyląduje w łóżku z kimś tam, ale mam nadzieje że trak sie nie stanie i ktoś z siedzących przy stoliku w miare ją uratuje, ale jak narazie ja też spadam ;*