hotel Plaza

- długa historia - zanim zaczęła tą długą historię, nalała sobie jakiegoś przyjemnego trunku do kieliszka, a drugi wcisnęła violet z dłoń. usiadła znów na brzegu łóżka, biorąc wdech, żeby zacząć opowiadać. - bo ja wyjechałam do paryża, bo w ciemno kupiłam tam mieszkanie, pod zastaw tego co mam tutaj. no i okazało się, że jakoś agencja nieruchomości jakoś nie może tego anulować, więc chcą to moje mieszkanie. więc zostałam z mieszakiem w paryżu, a jeśli chciałabym odzyskać to, to musiałabym je kupić od nowa. nie załatwiaj takich rzeczy na kacu - pouczyła violet, wypijając od razu całą zawartość swojego kieliszka. no co, ma kryzys, musi się napić :<

violet przez chwilę wpatrywała się w kieliszek. nie była pewna, czy może pić. miała ochotę i kusiło, ale przecież ma zakaz! no i właśnie tutaj doszła do wniosku, że nikt nie ma jej prawa niczego zakazywać, bo ona ma swój rozum i takie tam. czyli zaczęła pić z heather. rosną nam dwie przyjaciółki od kieliszka, od kradnięcia samochodów, na dodatek z jednej celi! xd - współczuję w takim razie. masz przynajmniej nauczkę, żeby nie załatwiać poważnych rzeczy na kacu - pokiwała mądrze głową - kac ogranicza myślenie. nie chce mieć jutro kaca - wzdrygnęła się - nie pijmy dziś dużo, nie chcę mieć kaca - powtórzyła.

- nie pij - stwierdziła, chodź w zasadzie był to rozkaz bez sprzeciwów. usiadła na środku łóżka po turecku. widać właściwie było po jej minię, że ma ochotę dziś pozadręcać violet własną głupotą. i chyba właśnie zaczynała to robić! - spotkałam się z tym debilem, któremy gwizdnęłyśmy samochód. w sumie nawet nie wiem dlaczego, chyba mi się za bardzo nudziło, licząc to że z nudów usnęłam na plaży i spaliłam sobie plecy. usnęłam też dziś nad talerzem w restauracji i czułam się jak idiotka - jakby to kogo obchodziło. jednak heather dalej kontynuowała. możliwe, że była już lekko podpita. - no i jak się z nim spotkałam to dał mi to. - rzuciła w jej kierunku opakowanie od jubilera, w którym była jakaś bajerancka bransoletka. czuła się jak kretynka do kwadratu, więc tylko wbiła wzrok gdzieś w sufit.

violet posłusznie odstawiła kieliszek na jakiś stolik, czy komode bliżej nieokreśloną. wysłuchiwała z zaciekawieniem opowieści heather, a kiedy usłyszała o kolesiu, któryemu rąbneły samochód, to otworzyła szerzej oczy i wpatrywała się w nią z niemałym niedowierzaniem - heather, zgłupiałaś?! - pisnęła nie odklejając od twarzy zdziwionej miny - przecież miałaś się z nim spotkać jeden raz!on ma żonę i dziecko! nie angażuj się w takie coś, nie możesz! - pouczała ją na tyle mądrze na ile potrafiła. no cóż, to nic że to właśnieviolet namówiła ją do przespania się z tym gościem. najwidoczniej myślała, że heather da sobie spokój po jednym razie! - z jakiej paki on chce się jeszcze z tobą spotykać/ umowa obejmowała tylko jeden wieczór!

poczuła się jak jakieś ochraniane dziecko w podstawówce, że nie zmieniło kapciuszków zanim weszło do sali lekcyjnej. zaczęła skubać paznokcie, a raczej lakier którymi był pomalowany.
- widocznie tego nie rozumie - wzruszyła ramionami, jakby nigdy nic. tak naprawdę heather chyba też tego do końca nie rozumiała, bo się z nim spotykała, chodź nie chciała! - jeszcze dla niego mam dwadzieścia dwa lata i jestem studentką filologii angielskiej - mruknęła pod nosem, coby pogrążyć się jeszcze bardziej. skrzywiła się lekko, że po co ona to w ogóle mówi! jednak ile można w sobie trzymać jakieś negatywne emocje, jak to gadają w telewizji, te wszystkie wróżki.

- ale ty jesteś głupia - pokręciła głową z niedowierzaniem. w sumie ona dużo mądrzejsza nie było - no ale po co się z nim spotykasz, skoro ewidentnie nie chcesz tego robić? zmusza cię? zmusza cię do czegoś? szantażuje? próbuje przekupić?! mój boże heather, to trzeba zgłosić na policję! - pewnie jej główkę nawiedziło milion tragicznych scenariuszy, w których heather jest udupiona i po uszy w tarapatach - nie możesz tak tego zostawić! musisz coś z tym zrobić! on cię nie może tak bezkarnie wykorzystywać, albo przekupywać, jak jakaś dziwkę - pisnęła lekko przerażona swoimi wizjami ;p

- nic mi nie robi, teraz tylko rozmawialiśmy. nic się nie działo, violet. w sumie to tylko moja wina, że jestem taka głupia i chciałam z nim iść na to spotkanie. ale nie wspominał nic o następnym, nawet podałam mu wymyślony numer telefonu - uśmiechnęła się pod nosem nawet! zlazła z łóżka, bo nie wydało jej się zbyt wygodne. jej własne łóżeczko, było gdzieś zamknięte w magazynie. a przecież nie wstawi tu własnych mebli! może wreszcie skorzysta z tego mieszkania w paryżu. no co, planuje przeprowadzkę po raz milionowy w tym miesiącu, więc moze się uda.

- i tak kawał skurczybyka z niego - wzruszyła ramionkami - nie podoba mi się to, nawet jeśli tylko rozmawiacie. i tak będzie chciał potem czegoś więcej. jak zacznie się do ciebie przywiązywać, to będzie kiepsko. mam nadzieję, że nie jest jakimś psycholem. a tak poza tym, to dlaczego chcesz się przeprowadzić do paryża? czemu nie chcesz zostać tutaj? - spytała, bo w sumie trochę ją to zdziwiło, że heather chce się stąd wynieść.

z drugiej strony może heather się spotykała z tym facetem, bo chodź przez chwilę miała wrażenie, że kogoś interesuję, szczególnie że mogła sobie powymyślać różne rzeczy i jeszcze się przy tym ubawić i rozerwać. można wszystko, skoro się nagle stało dwudziestodwuletnią studentką filologii angielskiej.
- chodź by dlatego, że musiałabym od nowa kupować mieszkanie, za które wezmą sobie krocie. no i wczoraj jak spaliłam sobie plecy na plaży, smarowała mnie osiemdziesięcioletnia sąsiadka plus zasypiam nad talerzami w restauracji - pokiwała poważnie głową, jednak po chwili zachichotała, bo to wydało się być słabym argumentem. wzruszyła ramionkami. chyba stawała się być irytującą marudą! jak ja. mniejsza.

- no to sprzedaj to mieszkanie, które kupilaś w paryżu i kup inne, w nowym jorku. chyba aż tak dużo na tym nie stracisz - wzruszyła lekko ramionkami - chociaż w sumie sama czasem chciałabym tam wrócić. gdybym miała możliwość zabrania stąd wszystkich, bez ktorych tutaj nie mogłabym żyć, to pojechałabym tam na stałe i nawet bym się nie zastanawiala. tam mam mój prawdziwy dom - westchnęła - wszystkie najlepsze i najgorsze wspomnienia mam stamtąd, dlatego tak kocham paryż - znów westchnęła - ale nie wyprowadzaj się. pomogę ci, jakbyś miała jakieś problemy z mieszkaniem, czy cokolwiek.

- przynajmniej masz rodzinne miasto bardziej ciekawe niż farma z rodzicami i kurami i młodszym bratem sadystą - roześmiała się pod nosem, chodź prawdę mówiąc heather wyrobiła się dopiero w nowym jorku. gdyby została tam na tej farmie z rodzicami, to pewnie do tej chwili układała by jakieś stogi siana! teraz odezwało się w heather chyba jakieś dziecko, ponieważ wlazła na łóżko i zaczęła po nim skakać, śmiejąc się pod nosem cały czas. pomachała też do violet, żeby poskakała razem z nią, mając cichą nadzieję, że nie zarwą tego łóżka. razem pewnie ważyły nie więcej niż osiemdziesiąt kg, więc chyba nie ma się o co martwić!

- to ty jesteś ze wsi? nie wiedziałam, że jesteś z wioski! nigdy nie lubiłam jeździć na wieś, nie dziwię ci się, że się wyprowadziłaś do miasta. wieśniacy mają śmieszny akcent. nie rozumiem co drugiego ich słowa - zaśmiała się, po czym zaczęla skakać po łóżku razem z heather. violet pewnie była wyrośniętym dwudziestoletnim dzieckiem, więc dla niej taka zabawa była jak najbardziej przednia.

- moi rodzice mają farmę, latają po niej kury. nawet kiedyś jeździłam na koniu bez siodła, jednak zleciałam i dalej nie próbowałam. usnęłam raz na sianie - roześmiała się po czym pacnęła dłonią w czoło, że sama to jeszcze wspomina. w każdym razie może tamto wydawało jej się weselsze niż spanie w hotelu! przyzwyczaiła się do swojej pościeli :< mniejsza, co ja piszę w ogóle. brakowało im tylko lizaków i kucyków. wtedy mogłyby wystąpić w teledyski britnej spirs.

haha racja., pewnie obie nadawałyby się idealnie do jakiegoś teledysku britnej, paris, ewentualnie lejdi gagi, huehue xd - nigdy nie byłam na wsi. to znaczy byłam przejazdem tylko, nie zatrzymywałam się tam. nie potrafię sobie wyobrazić życia tak z dala...od cywilizacji - wzdrygnęła się lekko - to by musiało być straszne. nie zniosłabym, jakby co rano budził mnie kogut, jakby non stop muczały krowy, gdakaly kury, jakby nie było elektryczności, toalety by były na zewnątrz, a noce musiałabym spędzać w stodole na sianie - chyba swoją główną wiedzę o wsi czerpała z filmów, więc to tłumaczy czemuż to była taka zielona w tym temacie xd

zmroziła ją lekko wzorkiem, marszcząc mocno brwi. widocznie violet się wydawało, że mieszkała na wsi zabitej dechami, gdzie nawet nie było kanalizacji. przestała się na chwilę odbijać od materaca, krzyżując ręce na klatce piersiowej. - żeby wszystko było jasne. miałam normalny dom z cegły, wraz z łazienką, kanalizacja, ciepłą wodą i ogrzewaniem. był prąd, światło, gaz, wszystko tak jak tutaj - wskazała na pokój, bo przypominał jej ten, który miała na swojej wsi, chodź nie wiem czy nashville to taka wieś, ale mniejsza! na pewno są tam farmerzy! - jednak za domem miałam wielkie pole - pogroziła violet paluszkiem, żeby sobie nie myślała, że heather pierwszy raz zobaczyła luksusową łazienkę w nowym jorku :<

- to dobrze, bo myślałam... - pomyślała sobioe w tym momencie, że jej rozwodzenie się nad czymś o czym nie miała zielonego pojęcia jest bez sensu więc, urwała i tylko machnęła na to ręką - w sumie nieważne. co ja mogę o tym wiedzieć - wzruszyła ramionkami - ale skoro tam są normalne domy, to czym się różni miasto od wsi, takkonkretniej? - podrapała się po głowie w lekkim, bezsensownym jak zwykle zamyśleniu - chyba tylko tym, że zamiast psów kotów i innych domowych zwierzątek macie kury, kaczki, krowy i świnki, co nie?

- i panie nie chodzą do sklepu po odtłuszczony kefir w pantoflach od jimmyego choo. no i nie ma wielkich klubów, są puby na każdej ulicy do których lepiej nie wchodzić, bo tam przesiaduje parszywe towarzystwo. tak jak w podrzędnych klubach tutaj - pokiwała głową. heather zauważyła pewnie tylko takie różnice.
zresztą ja nigdy na wsi nie byłam, hihi, boję się krów i tego zapachu, który tam panuje wszędzie. no kogo to obchodzi zresztą! co ja piszę!
- jak będziesz chciała to będę cię kiedyś mogła zabrać do siebie i zobaczysz czym się różni. zwrócisz uwagę, bo dla nich będziesz wystrojona. zresztą jak tam pojechałam na chwilę, to już łapałam krzywe spojrzenia, bo 'córka belvinsów przyjechała z nowego jorku, pewnie już snobka' i bla bla bla - wywróciła oczami, po czym wróciła do skakania.

- no to mnie tam pewnie znienawidzą, bo jestem snobką do szpiku kości - skrzywiła się lekko - nie chcę tam jechać. wsie mnie przerażają. pewnie o wiele wiecej podejrzanego towarzystwa się tam kręci niż tu. no i ludzie nie potrafią się ubierać, czego nie przeżyję! - odezwała się violet komentator strojów cudzych :> gdyby był taki zawód, to violet byłaby w nim najlepsza xd pewnie violet skakała z rękami uniesionymi w górze, żeby móc dotknąć sufitu. jednak się nie udało i kiedy się zmęczyła, to sobie odpuściła skakanie i po prostu usiadła na łóżku - chyba się już będę zbierać - stwierdziła odgarniając włosy z twarzy.

spojrzała na jakiś zegarek, unosząc lekko brwi. - ale jeszcze jest wcześnie - stwierdziła tylko, najwidoczniej nie chcą sama siedzieć w pokoju hotelowym. jednak nie wpadła na to, że violet nie chce z nią siedzieć w pokoju hotelowym, między pudłami z jej rzeczami, więc dodała tylko po chwili. - zresztą jak chcesz, nie będę cię trzymać na siłę - pokiwała głową, że rozumie i ogólnie. przysiadła sobie na drugim końcu łóżka, rysując niestworzone wzroki po narzucie. - i jak ci się mieszka z mattem? - uśmiechnęła się lekko. może chciała wiedzieć, czy rzeczywiście wszędzie porozwalane są jego rzeczy, a violet zrobiła terror w łazience i wywaliła jego rzeczy stamtąd i garderoby.

- wiem, że jest jeszcze wcześnie, ale widzę, że masz tutaj jeszcze sporo do roboty - rozejrzała się po tych kartonach i takich tam bajerach - jeśli chcesz, żebym ci pomogła, to mów śmiało, służę ci pomocą - zaśmiała się jakoś przyjemnie, zakasując rękawy od swojej sukienki, żeby pokazać, że jak coś, to jest zwarta i gotowa xd może absolutnie się nie nadawała o tego typu rzeczy, ale to dobra duszka była i była w stanie się poświęcić - powinnaś wiedzieć, jak mi sie mieszka z nim, zwłaszcza, że u nas byłaś. nie pamiętasz? mam nadzieję, że nie spiłaś się wtedy tak, żeby nie pamiętać - zaśmiała się znów.

- zostawię te pudła na potem. niech leżą, nie przeszkadzają mi. przynajmniej wiem gdzie co mam, a potem zapomnę - machnęła ręką, uśmiechając się całkiem szeroko. oczywiście, postępująca skleroza w tak młodym wieku jest zapewne straszna ; d zmarszczyła brwi, starając sobie przypomnieć cokolwiek z tamtego wieczora, co mówiła violet, albo co mówiła sama ona. zapewne jakieś głupoty, przynajmniej w jej mniemaniu. - nie pamiętam nic po drugim kieliszku. trzeba powtórzyć to na trzeźwo - roześmiała się przyjemnie, upijając małego łyka ze swojego kieliszka w którym jeszcze coś zostało. świetnie, mówi o trzeźwości, a sama upija! ; d może i lepiej, że nie pamiętały,
o czym gadały.

-no ja też nie pamiętam w ogóle o czym gadałyśmy, ale chodzi mi o sam fakt, że u nas byłaś. i masz rację, trzeba to powtórzyć na trzeźwo. chyba trzeba będzie zorganizować jakąś domówkę czy coś w ten deseń u nas, co nie? - uśmiechnęła się szeroko, oczekując, że heather przytaknie i powie, że to dobry pomysł ;p - w każdym razie jutro jeszcze się odezwę - pokiwała głową - a teraz chyba będę się musiała rzeczywiście zbierać, bo całą noc malowałam, aż do rana - ziewnęła - jestem strasznie zmęczona, musze się wyspać - uśmiechnęła się - zobaczymy się jutro, albo kiedyśtam, narazie - cmoknęła ją w policzek na pożegnanie i sobie poszła :*

chceta dramę, mata dramę xd robim modę na sukces.
w każdym razie heather po jakiejś tam chwili doczłapała się do hotelu, wywalając przy okazji parę pudeł, kiedy próbowała się przecisnąć do łóżka. opadła na nie, nawet nie zastanawiając się nad tym, że jest cała mokra i łóżko zaraz będzie równie mokre co ona. zapaliła papierosa, który praktycznie wypalał się sam, bo nasza niemądra heather właśnie zajęła się popijaniem większej ilości środków nasennych niż powinna wódką! popłakała sobie trochę, a raczej beczała bez końca, po czym zapomniała o wszystkim, tracąc świadomość i miejmy nadzieje, że ją personel rano znajdzie! :<

doszła do wniosku, że do swojego mieszkania nie wróci, bo tam jest timo. a jak timo czytał plotkarę, to będzie mu się musiała tłumaczyć z tego, że rąbnęła komuś samochód + tłumaczyć się ze swojego obecnego stanu :< postanowiła więc wpaść do heather, bo chyba z nią ostatnio się trzymała najbardziej. w każdym razie dzwoniła do niej kilkakrotnie zanim zawitała w hotelu, jednak nie odbierała. violet pewnie liczyła na łut szczęście i mimo wszystko przyszła, przemycając felix'a w torebce, bo do hoteli nie wpuszczają zwierząt. wynajęła od razu pokój przy okazji, bo ona też musi gdzieś nocowac przecież :< zapamiętała numer pokoju heather, więc zapukała kilkakrotnie w jej drzwi - heather, jesteś tam? - zapytała przez drzwi. kiedy nie usłyszała odpowiedzi postanowiła wejść do środka, i jej oczom ukazał się niezbyt ciekawy widok. koejny gwóźdź do jej trumny, czyli nieprzytomna heather! podbiegła szybko do niej i zaczęła ją potrząsać i klepać po policzkach - heather, co ci jest?! ocknij się!

violet tylko mogła obserwować rozlaną butelkę wódki na jej łóżku i gdzieś walającą się fiolkę z środkami nasennymi. nie wiem czy tak można się z tego szybko obudzić, jednak niech tak będzie. po chwili trząchania, klepania i innych takich, otworzyła leniwie jedno oko. widać było, że jest zaryczana do granic możliwości.
- kimkolwiek jesteś, nie bu... - wybełkotała, po czym znów straciła przytomność :< nawet już nie rozpoznawała osoby violet. chyba wszystkie zażyte przez nią leki, właśnie wchodziły z nieprzyjemną reakcję chemiczną w jej organizmie. miała zamiar powiedzieć, żeby jej nie budziła, bo wreszcie nic nie czuje, jednak jej się nie udało. szczęście, że violet przywędrowała właśnie tutaj, bo pewnie by tak leżała i leżała.