Micro, Silk & Cocoon CLUB

gdyby to był inny osobnik niż to, to będzie już by rozniósł ten klub, zgłosił jako ochotnika na testy paralizatorów tego co śmiał ją obciąć (i teraz śmieje się jak debil, bo mi się przypomniało hangover i 'not you, fat jesus' xdd) i takie inne akty zazdrości ;d jednak tak nie było, więc całe szczęście. chciał sprawdzić coś innego, co go pewnie bardziej interesowało niż taki taniec, więc jakoś sprytnie ją zatrzymał po czym miło ją pocałował, przyciągając do siebie. nie chciał jej przestraszyć ani nic w tym stylu, więc szybko się zrehabilitował. oczywiście miał nadzieję, że go poznała po tym pocałunku, bo jak nie to dupa blada! będzie musiał zmienić technikę pocałunku, aby był charakterystyczny ; d matko, co ja piszę w ogóle!
- co tam sama się po klubach szwendasz, hm? - mruknął jej jakoś miło na ucho, jednak na tyle głośno, aby mogła to usłyszeć przez głośną muzykę. chyba nie techno.

alan był najlepszy. dodając do tego jeszcze carlosa, to już w ogóle, myślałam, że się posiusiam w kinie ze śmiechu xdd
oczywiście, że nie techno, ue.
violet poznała go oczywiście. w trakcie całowania, bo jakże by inaczej xd - nie szwendam się, tańczę tylko. - uniosła łapki w górę i kiwała się w rytm muzyki. powiedzmy, że muzyki new young pony club na przykład - a ty co tu robisz? przyszedłeś sam, czy z kimś? - zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu potencjalnego towarzyszki/towarzysza matthew ;p

ja się wyśmiałam jak nigdy, szczególnie z tego gołego chińczyka ;d alan to mój nowy "fan jesus".
- sam. a ty? - uniósł nieco szpiegowsko jedną brew. jeszcze będzie, że matthew będzie obsesyjnie śledził violet, kontrolował jej wiadomości i inne takie xd zmieni się w małego psychopatę, jednak chyba aż tak to źle nie będzie. zaczął rozglądać się czy jeszcze ktoś śmie dotknąć jego violet, po czym jakoś sprytnie wyrwał jakiś miły trunek, facetowi który przechodził obok. babskich drinków wyrywać nie będzie, prawda ; d tamten się tylko oburzył, jednak matthew nic sobie z tego nie zrobił tylko szybko zmroził go wzrokiem.

o matko na tym chińczyku to turlalam się pod fotelem xd
- sama - skinęła głową - no, teraz jestem z tobą, mon cherri - zachichotała. jakby to fred powiedział 'ma śmiech jak świnka kaszel'. ekhm. w każdym razie skoro miała już przy sobie swojego mężczyznę, to już nie zawracała sobie łepetynki kręceniem się wokół innych. no, tylko puściła oczko do kolesia, z którym tańczyła dzisiaj już, dając mu do zrozumienia, że jest zajęta ;p no więc skoro się kleila do matthew, to uczyniała to w taki sposób, że objęła go ręką w pasie, a drugą rekę wsadziła mu do spodni, przy okazji obdarowywując go co chwilę jakimś fajnym buziakiem.

przez chwilę zastanowił się czy przypadkiem to nie jest kolejna próba zapłodnienia xd jednak chyba violet lekko napita nie myśli o takich rzeczach? jednak szybko takie myśli od siebie odgonił, uśmiechając się lekko pod nosem, no bo komu by się to nie podobało. w każdym razie przyciągnął ją do siebie, obejmując jakoś w talii, zaczynając ją sprytnie i przyjemnie całować. chyba już miał dość ten kilkudniowego celibatu, no bo ile może taki facet wytrzymać z drugiej strony! posunął się trochę wyżej, ponieważ wsadził jej rękę pod bluzkę czy tam sukienkę, a jak sukienkę to pewnie lepiej dla niego, bo jeszcze mógł sobie ją pomacać! huh! jednak po chwili uznał, że tak na parkiecie to niewypada.

sorry za zapłon, telefonu szukałam, bo dzwonił ;p

violet pewnie obawiała się, że przy okazji tego macania i takich tam zaraz będzie jej widać za dużo dołu pleców, toteż przeniosła jego łapkę trochę wyżej, przy okazji strzeliła go w tą łapkę i ściągnęła sukienkę nieco niżej :> - nie jesteśmy tu sami, ludzie się na nas gapią! - syknęła po cichu i rozejrzała się jeszcze wokół. chyba zapomniała, że sama zaczęła i że trzyma rękę w jego spodniach! xdd - w sumie co mi tam - wzruszyła ramionkami i kontynuowała swoje klejenie się do matthew.

dobra, nakręciła go troszeczkę, to wiadome. rozejrzał się jeszcze po parkiecie, jednak tutaj nie było mowy. seks w kiblu nie należy do zbyt romantycznych i niezbyt fajnych, jednak co im tam zależy. chyba, że violet będzie protestować, ponieważ matthew było teraz wszystko jedno. uśmiechnął się do niej pod nosem, po czym zdecydowanym ruchem pociągnął ją za nadgarstek w stronę wiadomą. oczywiście już w drodze nie mógł sobie odmówić jakiegoś dopierania się do niej, więc tak też robił.
jezu, nie umiem dziś nim pisać xd
przyparł ją jakoś sprytnie do ściany, poczynając sobie z nią coraz śmielej.

jej tam pewnie też było wszystko jedno. im więcej procentów miała we krwi tym mniejze wymagania ;p w sumie nawet niezbyt wygodna ciasna kabina w kiblu, w klubie jej jakoś za specjalnie teraz nie odstraszała, chociaż to z pewnością musi być straszne ;o przecież w takich warunkach jest zajebiście niewygodnie! no ale mniejsza z tym. w każdym razie ona też sobie poczynała, kombinując już przy jego rozporku, no bo przecież śpieszyło jej się! bała się, że w trakcie się rozmyśli i co wtedy?! xd po tym kilkudniowym celibacie, no i kilku razach, kiedy matthew ją od siebie odpychał z wiadomych powodów, to przygotowywała się psychicznie już na wszystko xd

aby violet dalej się nie musiała męczyć i kombinować przy jego rozporku, pomógł jej jakoś, bo wiadomo. mu też się śpieszyło! xd w sumie to byłoby okropne gdyby violet nagle się rozmyśliła, bo teraz matthew na pewno tego nie zrobi. żeby nie zwlekać z czasem i dalej się nie zastanawiać ktoś cośtaby zrobił, nie zrobił i inne tym podobne, podciągnął jakoś sprytnie jej sukienkę do góry, przypierając ją nieco mocniej do ściany i chwytając ją za biodra, wiadomo co zrobił, a tutaj w szczegóły nie będziemy się chyba wdrążać, no bo to wiadome ;d całe szczęście nikt do owej kabiny nie wszedł, nie zaglądał ani się tym zbytnio nie interesował.

kiedy w końcu zrobił to, w co się już głębiej wdrążać nie będziemy, to violet ogarnęła jakaś radość, że w końcu się doczekała tego momentu po tak długiej, dla niej zapewne przerwie xdd w sumie mogłoby to być w lepszej scenerii i okolicznościach, jednak jej to już kompletnie było obojętnie gdzie to by miało się odbyć i kiedy. w każdym razie liczyła po cichu na to, że wpadną, jednak o tym już głośno nie mówiła, żeby matthew nie zniechęcać do dalszych poczynań, zwłaszcza, że było jej przyjemnie <3

nie wiem co ją napadło, żeby tu przyjść, ale może na przykład miała ochotę na drinka. właściwie w tym roku postanowiła przyłożyć się do nauki, jednak zapał minął jej po pierwszych kilku dniach. siedziała więc przy jednym ze stolików, popijając drinka i próbując się jakoś odmóżdżyć, czy coś w tym stylu. przy okazji rozglądała się za jakimś ciekawym towarzystwem na wieczór, ale nikogo ciekawego, ani znajomego nie zauważyła.

florence przechodziła obok tego klubu i jej wzrok powędrował ku środkowi. nie wierząc własnym oczkom zobaczyła bler, od razu wparowała do klubu i podeszła do niej. - bler! - ubuziała ją nawet, tak się martwiła. - wiesz byłam w detoxie, ale już cię tam nie zastałam, wszystko cacy? - zapytała nadal rozdygotana. - wiem zostawiłam cię tam samą, ale mam nadzieję,ktoś cię odwiedził. wiesz różnie to bywa w życiu, oczywiście nie miałam pożaru. - zaczęła nadawać jak radio i przewracać oczkami. - no ale... rozumiesz. - zarumieniła się i popatrzyła przepraszająco na nią. - przepraszam. - no i przeprosiła. xp

czekała aż florence przerwie, co prawda już kilka razy zaczynała coś mówić, ale za każdym razem flo zaczynała nadawać znowu jak katarynka. kiwała tylko potakująco głową.
- wszystko w porządku, wykłóciłam się z lekarzami i na szczęście wypuścili mnie już następnego dnia, więc to raczej nic groźnego. za dużo, ee... witamin, tak, witamin - powiedziała, znów kiwając głową i napiła się swojego drinka, żeby chociaż przez chwilę nie musieć nic mówić. - a co u ciebie? - zmieniła temat.

- witamin ? - popatrzyła na nią z podniesionymi brewkami. - aha... - że niby uwierzyła, junoł. - u mnie? nic, w sumie. chyba się z cameronem rozejdziemy, a tak poza tym to nic. - chyba się rozejdą, pewnie z tydzień albo i więcej
się nie widzieli. ona taka wielce zakochana, olewa go teraz. zdarza się i tak w życiu. popatrzyła z uśmiechem na blair - dobrze,że wyszłaś zdrowiunia z tego. -pogłaskała ją po rączce i zamówiła sobie coś do picia, mocniejszego, jak klub to klub, przecież nie jest zakonnicą,że tylko soczki będzie piła, albo wodę,o matko co ja piszę .xd

- dlaczego chcesz się rozstać z cameronem? - zapytała, wyraźnie zmartwiona tym faktem, bo cameron wydawał jej się być miłym chłopakiem, no i miała wrażenie, że jest szaleńczo zakochany we florence, mimo tych wszystkich rewelacji, które dostarczała im plotkara. - przecież... chyba do siebie pasujecie, tak mi się wydaje - wzruszyła ramionami, bo właściwie widziała ich razem tylko raz czy dwa. dokończyła swojego drinka i zamówiła kolejnego. najwyżej jutro nie pójdzie na zajęcia, mówi się trudno!

- ja się z nim mijam. spodobał mi się, to było takie zauroczenie, miłość na pięć minut. - popatrzyła wokół siebie i obczaiła czy nie siedzi jakaś małpa i nie podsłuchuje. - oj rozumiesz... właściwie to nie wiem czy mnie zrozumiesz. ja nie potrafię być chyba w długim związku. - popatrzyła na nią kątem oka i przewróciła oczami - oj bo... nie nic. - pokręciła głową i popiła drincza z zapałem. xd

- rozumiem cię. ja chyba też nie potrafię, zawsze wszystko psuję - skrzywiła się mimowolnie i westchnęła, po czym upiła swojego drinka. zawsze miała wrażenie, że florence jest jeszcze bardziej roztrzepana niż ona sama, więc nawet specjalnie się nie zdziwiła. xd zapatrzyła się na parkiet, gdzie tańczyli jacyś ludzie i przez dłuższą chwilę milczała. - a ian? - zapytała w końcu, przerywając lekko niezręczną ciszę. - nadal jesteś w nim zakochana? - zerknęła na nią, nie będąc pewna, czy chce to usłyszeć.

przełknęła głośno ślinę, pewnie i tak tego nie usłyszała gdyż muzyka grała głośno. - no wiesz... - dopiła prawie do końca drinka i popatrzyła gdzieś w bok. - ja nie byłam w nim zakochana i raczej nie będę, gwoli ścisłości, ale podobać mi się będzie. - pokazała jej język i ona nie miała szansy z
nim się przespać, właściwie to może dobrze... popatrzyła także na ludzi tańczących i zataczających się, prowadzonych przez ochroniarzy, młode dziewczyny stojące z butlą piwa i kokietujących zapewne studentów.

pewnie przyczłapała się tutaj również lauren, może nieco zmoknięta bo zapomniała prasolki, a jakoś musiała przebiec przez drugą stronę ulicy, gdzie pewnie siedziała w restauracji sobie czy coś. no nieważne, jednym nagle zniknęła to pewnie znów mi komputer padł. w każdym razie pokręciła trochę głową, żeby może znaleźć kogoś znajomego, o o dziwo znalazła! przysiadła się więc z lekkim uśmiechem do stolika gdzie siedziały florence i blair, blair i florence, kiwając lekko głową na przywitanie i tym podobne.

spojrzała na nią uważnie, ale pewnie dość szybko ją rozgryzła. wiedziała, że florence jeszcze jakieś tam uczucie do iana żywi, ale nie chce się przyznać. nie chciała na nią zbytnio naciskać, więc wzruszyła ramionami, uśmiechając się delikatnie, lecz nadal ją obserwowała.
- no tak, jak uważasz - powiedziała w końcu. - w sumie chyba jestem ci winna przeprosiny... no wiesz, wiedziałam, że ian ci się podoba, a mimo to związałam się z nim. no ale to nieważne, nie jesteśmy już razem - dodała szybko, mając nadzieję, że florence już wszystko wie, bo chyba ciężko byłoby jej się na nowo zagłębiać w ten temat. - cześć - uśmiechnęła się do lauren.

- nieważne. - szepnęła jej do ucha dając do zrozumienia, że sobie go niby wybiła z głowy i szybko zmieniając temat wyszczerzyła się pięknie i miło przywitała laurę. - hej! co tam?! zmokłaś biedulko. - szkoda jej się dziewczyny zrobiło i zw.

- no, nie pomyślałam, żeby brać ze sobą parasol za każdym razem, kiedy zbiera się na chmury i inne tym podobne - westchnęła ciężko i przerwawszy oczami, puknęła się w środek czoła. zamówiła sobie jakiegoś miłego drinka w którym zaczęła energicznie mieszać słomką, przyglądając się raz florence, raz blair. to florki rzuciła tylko z szerokim uśmiechem: - dawno się nie widziałam - o ile kiedyś się widziały, jednak dajmy na to, że się widziały. - co u was, o czym gadacie? - przekręciła łepek w prawą stronę, znów zerkając raz na blair, a raz na florence, bo pewnie siedziała naprzeciwko nich.

- o wszystkim i o niczym - powiedziała, zakładając nogę na nogę i przewracając oczami, kiedy z głośników zaczęła płynąć jakaś klubowa muzyka, która niestety potrafi doprowadzić do szału. spojrzała na swojego drinka, ale jakoś straciła na niego ochotę, poza tym bała się, że jutro nie będzie w stanie iść na uczelnię, toteż odsunęła od siebie szklaneczkę i zamiast tego zamówiła sok winogronowy.

- aha - pokiwała tylko głową, najwyżej wnioskując z odpowiedzi blair, że nie chcą jej mówić o czym rozmawiały. więc naciskać nie będzie, ich sprawa, jednak jak zaczną rozmawiać na tematy tylko im znane to dopiero będzie, pójdzie sobie i strzeli focha xd nie lubię słowa foch. jakoś źle mi się kojarzy. jednak mniejsza. mieszała cały czas energicznie w swoim kieliszku, a kiedy stwierdziła, że zaraz drink nie będzie się nadawał do spożycia, wyrzuciła słomkę na stół i wypiła zawartość kieliszka. pewnie niezbyt jej smakował przez spienienie, które wywołała tym mieszaniem i w ogóle.

- a co u ciebie? - zapytała, bo jakoś to pytanie jako pierwsze wpadło jej do głowy. zaczęła pić swój soczek, uprzednio przyglądając mu się z uwagą, bo miała wrażenie, że jest jakiś dziwnie mętny, ale po chwili doszła w myślach do wniosku, że szuka dziury w całym, jak zwykle. zerknęła na lauren, w oczekiwaniu na odpowiedź.