pistol club

czyli krótko mówiąc budynek w którym się strzela, czyli strzelnica!

dobre miejsce, żeby się zrelaksować, przy dźwięku świszczących kul, żeby potrenować celność, albo po prostu żeby potrzymać handguna i udawać, że tarcze to niektórzy ludzie xd w każdym bądź razie violet z tymi śmiesznymi słuchawkami na uszach i w tych śmiesznych goglach strzelała z zaciętą miną do celów. pewnie urzędowali tam sami faceci, bo jakby nie patrzeć kobiety chyba rzadko przychodzą same w takie miejsca. jednak to jej nie zrażało. z miną supertwardzielki pudłowała w kolejne tarcze.

trutruruuuu! w każdym razie był sobie gdzieś tutaj nawet metjuł, ci powiem. to chyba tym gorzej, ponieważ oboje mają bronie i żeby sobie czegoś nie zrobili przypadkiem! jednak ten chyba po prostu nie strzelał po to aby wyrobić sobie cela, bo go już z pewnością miał po iluśtam próbach, nie wiem, może chciał sobie wyrobić licencję na broń. bo to tak fajnie brzmi. 'mam licencje na broń', będzie na to podrywał xd lecz nieważne, bo na razie nie w głowie mu podrywanie. gdy już skończył to wypadałoby już zwolnić kabinę, a kiedy to robił zauważył kątem oka violet, zastanawiając się w ogóle czy sobie tym krzywdy nie zrobi :< jednak wiadomo, teraz jest raczej ostatnią osobą, która może jej zwracać uwagę.

kiedy spudłowała po raz chyba setny, to głośno zaklęła i próbowała dalej. jednak ona pewnie w końcu też zauważyła matthew kątem oka. to, że ona najpierw robi, a potem myśli, na dodatek jest zbyt porywcza, to wiadomo. więc nie powinno dziwić to, że teraz zadziała bez większego zastanowienia, bez żadnego wręcz. xd gdy tylko go ujrzała, to zanim do jej mózgu dotarł impuls, że tak się nie robi, to wycelowała w niego błyskawicznie broń. na szczęście nie pociągnęła za spust, uff. poza tym rzucił się w ręcz na nią z buzią pan, który pewnie tutaj pracował. zaczął ją ochrzaniać jak dziecko, że do ludzi się nie celuje, i zagroził, że ją zaraz stamtąd wyprowadzą. to też ją zdenerwowało, więc posłała mu śmiercionośne spojrzenie pod tytułem 'trzymam broń, miej się na baczności', po czym znów wycelowała (oczywiście niecelnie xd) (jak można wycelować niecelnie? coś nakitrałam, mniejsza xdd) w tarczę, zaciskając zęby i sypiąc w myślach kolejnymi przekleństwami.

obserwował całą sytuację tylko kątem oka, a kiedy violet pewnie w niego celowała to popukał się tylko w środek czoła, coby jej pokazać że ten plan tutaj nie wypali. no to pewnie on sobie jeszcze trochę postrzelał, aż w końcu już sama obsługa zaczęła go ochrzaniać, że już dawno powinien sobie stamtąd iść, więc sobie poszedł. oczywiście nie do końca! ponieważ poczłapał się do violet, chodź wiedział, że to zbyt ryzykowne gdy: a) ma broń, b) nie lubi go już, c) nie ma skrupułów! jednak co z tego. podszedł więc do niej, krzyżując ręce na klatce piersiowej i opierając się ramieniem o ściankę, która odgradzała kolejne kabiny, bo tak jest na strzelnicy chyba. nie wiem, nigdy nie byłam. i nie będę.
- tutaj raczej nie przejdzie numer ze strzeleniem mi w łeb - mruknął pod nosem, wpatrując się w tego ludka na plakacie i pełno dziur na około niego xd

no a z violet jest takie stworzenie, że ona mu udowodni, że przejdzie, chociażby miała za to siedzieć potrójne dożywocie w więzieniu o zaostrzonym rygorze xd - niech cię szlag! - wrzasnęła, kiedy tylko go usłyszała zza swoich pleców, po czym naładowała broń i zanim jeszcze zdążyła w niego wycelować ktoś ją szarpnął za łokieć. tak, to pan-tutaj-pracujący-i-pilnujący-porządku. kazał oddać broń i jej stąd krótko mówiąc spadać. violet z miną niewiniątka posłusznie oddała broń, a potem wzięła swoje rzeczy i ruszyła w kierunku wyjścia, oczywiście pociągając przy tym matthew z bara xd czuła, że zaraz się poryczy, ale dzielnie się trzymała. w końcu jest dziś supertwardzielką, która prawie dopuściła się morderstwa z zimną krwią.

wziął też swoje rzeczy, zarzucając na siebie jakąś fajną kurtkę, pewnie ramoneskę czy coś w ten deseń, bo lowelowe. - no violet - mruknął tylko pod nosem, orientując się, że dziś zapewne nie nawiąże z nią żadnej konwersacji. przynajmniej normalnej. powędrował sobie za nią leniwym krokiem, może nawet nieco ją wyprzedzając przy wyjściu, aby szybciej zapalić swojego przyjaciela truciciela papierosa. przysiadł sobie na jakimś murku, widocznie czekając aż violet wyjdzie! muha! miał nadzieję, że nie rąbnęła broni z tej strzelnicy i zaraz rzeczywiście nie wpakuje mu kilku w łeb, bo to chyba nie należałoby do zbyt przyjemnych.

- czemu za mną łazisz?! czego jeszcze chcesz?! - syknęła niezbyt przyjemnie, pewnie już przy wyjściu. minę miała zaciętą, nie powiem. pewnie taka violet zgrywająca twardzielkę musiała wyglądać groteskowo z jej dziecięcą, niewinną buźką xd no i pewnie gdyby tylko mogła, to by rąbnęła broń ze strzelnicy :< - jeśli chcesz mnie nerwowo wykończyć, to uprzedzam, że mnie się nie da, rozumiesz? ja się tak łątwo nie dam - to pewnie również zabrzmiało groźnie. violet najwidoczniej robi się dzielna i waleczna tylko w takich momentach, bo gdy go nie ma, to ryczy całymi dniami.

- a czy ja chcę cię wykończyć? zastanów się - zmroził ją nieco wzrokiem, jednak zaraz się poprawił, przywracając już się do porządku. zgasił papierosa o jakiś tam coś tam, wyrzucając niedopałek przed siebie i ruszył tyłek z murku, podchodząc do groźnej violet z zaciętą miną, po czym chwycił ją za ramie. niezbyt mocno, chodź zdawał sobie również sprawę z tego, że zapewne będzie próbowała mu się wyrwać. - możemy pogadać? - mruknął tylko, dalej ją trzymając. liczył na jej spokojną reakcję, chodź tak szczerze to chyba wolał, żeby się na niego rzuciła, zaczęła okładać go pięściami i sobie ulżyła w tej sposób!

teraz ona zmroziła go wzrokiem - a po co? znowu mamy ze sobą rozmawiać i potem do siebie wracać, żeby po jakimś czasie wszystko się powtórzyło?! - syknęła. łzy jej się pakowały do oczu, jednak przymknęła lekko je, zacisnęła zęby i zaczęła liczyć do 10. potem na pierwotne miejsce wróciła jej zła i groźna mina. - poza tym już ciebie nie potrzebuję. zwłaszcza, że wszystko wydaje się takie piękne, kiedy się spędza wieczory sam na sam z kokainą - nie mówiła do końca prawdy. robiła to specjalnie, bo chciała, żeby się wkurzył. chciała go też wpędzić w poczucie winy, że to przez niego się naćpała i takie tam. nie była pewna, czy jej się uda, ale próbować zawsze można. xd

nie ma co, lekko się wkurzył, jednak chyba na te pierwsze słowa bardziej. na dodatek, że jego duma była jeszcze nieco urażona po tym jak ona go zdradziła. więc chyb czuli się dość podobnie w tej chwili. tyle, że metjuł jeszcze trzymało poczucie winy, szczególnie, że sobie uświadomił jaka brzydka była ta dziewczyna ze zdjęcia xd jednak mniejsza z tym, przecież mogło być ciemno i nie wiedział.
- powtórzyło?! a może ty masz zamiar to wszystko powtarzać, co? bo ja nie mam - był chyba tak uparty, że cały czas ją za to ramie trzymał, skoro mu się jeszcze nie wyrywała! być może nie powinien tak mówić, jednak przecież to zuooo, zuooo! - nie, no violet, nie wzięłaś, prawda? - uniósł wysoko brwi, wpatrując się w nią badawczo. wydawało mu się to nierealne, bo wiedział ze swojego przykładu, że tak łatwo by się do tego nie przyznała. jednak kto wie co tam violet w głowie siedzi.

oczywiście, ze tak łatwo by się nie przyznała, ale nie zapominajmy o tym, że ona zrobiła to jemu na złość, a jaki to by miało sens, gdyby on o tym nie wiedział? xd musiała mu chyba powiedzieć ;p - nie, ja nie mam zamiaru tego powtarzać! nie jestem na tyle głupia, żeby znów wiązać się z kimś, kto mnie zdradzi! - wrzasnęła i wyrwała mu się w końcu. nie zwracała uwagi na niektórych przechodniów, których jej wrzaski nieco zainteresowały - wzięłam. ale nie musisz mi wierzyć jak nie chcesz. zresztą, to już nie twoja sprawa, co cię to obchodzi. - mruknęła z lekko wyczuwalnym zrezygnowaniem w głosie.

- to może ja byłem na tyle głupi, co? - idąc w jej strony też trochę uniósł głos, co wzbudziło kolejne zainteresowanie jakiś przechodniów. gdy tylko powiedziała 'wzięłam' to tylko pokręcił głową z niedowierzaniem, bo myślał, że go wkręca. w sumie nie mógł jej teraz uwierzyć na słowo, bo myślał, że trochę koloryzuje, żeby trochę mu dopiec to pewnie faktem poniekąd było. mniejsza z tym. założył ręce na głowę, opierając się o jakiś murek, który był nieopodal zapewne. - owszem, obchodzi mnie - stwierdził całkiem pewnie, no bo jak. wyjął pewnie z paczki kolejnego papierosa, którego zapalił, bo co innego można robić z papierosem.

- najwyraźniej byłeś, skoro byłeś z kimś, kto ci nie wystarcza! - wydarła się, lekko się zapowietrzając, bo już blisko płaczu była. jednak uparta była też i prędzej ją szlag trafi nież się przy nim poryczy xd tak bajdełej, to chyba violet sama zapomniała, że mu zrobiła to samo, jednak uznała, że skoro jej wybaczył to tak, jakby tego nie było już. - a to niespodzianka! szkoda, że tak samo nie obchodziłam cię, kiedy pieprzyłeś się z tą szmatą - warknęła.

- no to pomyślmy, czy ja obchodziłem ciebie, kiedy pieprzyłaś się z tym skurwysynem! - syknął w wyrzutem, wzbudzając zainteresowanie jakiegoś gościa, który akuraty wychodził z budynku. rzucił mu tylko mrożący krew w żyłach wzrok, a jak teraz był wkurzony to chyba jeszcze bardziej mrożący, więc od razu interesował się czym innym tylko nie nimi. przeniósł wzrok na blair, wbijając go w nią i unosząc lekko brew w oczekiwaniu na odpowiedź. w sumie tamto nie nie było pytanie tylko stwierdzenie, jednak no... cały czas go to męczyło, no! wreszcie mógł jej to wypomnieć!

- ale ja byłam kompletnie pijana na litość boską! nie robiłam tego z premedytacją, tak jak ty! - pewnie zaraz ich zgarnie stamtąd jakaś policja za zakłócanie spokoju w miejscu publicznym xd jednak na szczęście narazie tak nie było;p - poza tym wybaczyłeś mi to już, więc nie masz prawa mi tego wypominać! - wrzasnęła na niego znowu dzisiejszego wieczora, pozwalając sobie nawet na przytupnięcie nogą ze złości! czułą się urażona tym bardziej, że on jej wypomina coś, co było jej zdaniem stosunkowo dawno, czego nie pamięta, co jest już nieaktualne jak dla niej i na dodatek akurat wtedy, kiedy się kłócą z jego powodu xd to ją wnerwiało jeszcze bardziej. znowu musiała policzyć do kilku, żeby się w miarę uspokoić i nie wybuchnąć przez przypadek płaczem.

- a ja nie byłem?! - rzekł z lekką pretensją, kierowaną w stronę violet oczywiście. no tak, w sumie było to lekką premedytacją, jednak się do tego nie przyzna bo to byłby kolejny krok do tego, żeby violet rzeczywiście wynajęła jakiegoś killera, żeby ustrzelił go podczas wieczornego spacerku odprężającego w lesie. zaciągnął się mocno papierosem, bo z tego co pamiętam go palił, chodź właściwie sam się bardziej wypalał niż matthew się uspakajał, jednak mniejsza. no nic, wbił w nią nieco wściekły i rozgoryczony również wzrok. no co, on też może. chyba, prawda? ; d

- nie rób z siebie takiego niewiniątka! najlepiej całą winę zwalić na mnie! jeśli miałeś na celu udowodnienie mi, że ty też potrafisz i że masz mnie głęboko w poważaniu, to brawo! udało ci się! może byłeś pijany, ale nie powiesz mi, że nie chciałeś się na mnie zemścić! ja przynajmniej nie miałam powodu, by cię zdradzać! - najpierw mówi, potem myśli xd chyba dopiero po chwili uświadomiła sobie jak głupio jej ostatnie słowa musiały zabrzmieć.

- nie miałaś powodu, żeby mnie zdradzać, pięknie dziękuję w takim razie za taką niespodziankę - kiwnął tylko głową, po czym chyba sam się obraził na nią xd brawo, oboje się na siebie po obrażali i będą żywić do siebie urazę. super. uraczył ją tylko niezbyt zadowolonym wzrokiem z tego stwierdzenia, po czym po prostu ją jakoś wyminął, odwrócił się na pięcie i sobie poszedł paląc milionowego papierosa w tym dniu :<

korzystając z okazji, że matthew sobie poszedł to violet wybuchła płaczem. w końcu mogła uzewnętrznić to, co w niej siedziało xdd kucnęła, chowając twarz w dłoniach, czekając aż ją zadepczą, albo aż ktoś się raczy w końcu ją stamtąd zabrać, bo ona by tak mogła chyba do rana :< jeszcze tylko sięgnęła do kieszeni, czy jest tam jej pocieszacz. był. no i już wiadomo, jak prawdopodobnie violet spędzi noc. znowu.

maximilian i broń to niezbyt bezpieczne połączenie, ale dzisiaj strzelał sobie tylko i wyłącznie dla rozrywki. chyba każdy facet lubi pozgrywać sobie takiego hardego kolesia z pukawką (okej, śmieję się jak idiota ze słowa 'pukawka' xd). no ale nic, w każdym razie max sobie tutaj był i strzelał do tarcz. dodajmy, że cela to miał imponującego.

zjawiła się tutaj również heather. tyle, że ona teraz tylko siedziała sobie gdzieś z miłą obsługą, bo dajmy na to, ze gdzieś tam pracował jej kolega i sobie tutaj po prostu z braku innego konsultywnego zajęcia siedziała i jeszcze nauczyła się nieco strzelać! whoho! miejmy nadzieję, że do ptaków na dworzu strzelać nie będzie i się z tego cieszyć. przeszkadzała również, bo czasem chyba czując się tutaj za pewnie, zaglądała ludziom przez ramię. tym razem najwidoczniej stała za maximilianem, podjadając sobie jabłko. dla mnie gryzienie jabłka jest niezwykle irytujące ze względu na ten dźwięk :< w każdym razie stała tak sobie za nim oparta o tą ściankę, kiwając głową z uznaniem.

max wiedział, że ktoś za nim stoi, jednak nie odwracał się, bo był skupiony na strzelaniu. oddał dwa kolejne strzały i ta czyjaś obecność coraz bardziej go irytowała. po dłuższej chwili, nagle niz gruchy ni z pietruchy odwrócił się dość gwałtownie - do cholery, nie masz co robić?! musisz za mną stać?! - warknął wkurzony, ale dopiero po chwili dotarło do niego, że czai się za nim szanowna heather. zamiast 'cześć' zmierzył ją tylko wzrokiem i wrócił do strzelania :c

westchnęła tylko ciężko i przewróciła oczami, po czym mruknęła pod nosem: - przydałaby ci się jakaś waleriana albo uspakajające ziółka, bo za bardzo rzucasz się na ludzi bez powodu - po czym skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i usiadła sobie gdzieś na ławeczce niedaleko, jednak dalej obserwując jak strzela. czasem patrzenie się jest bardziej irytujące niż stanie za kimś, jednak mniejsza o to :< tylko oparła łokcie o kolana, a podbródek o nadgarstek, przytupując sobie w rytm jakiejś piosenki.

- możesz sobie wsadzić tą swoją walerianę - mruknął pod nosem niezbyt przyjemnie, nie odrywając się od strzelania. jednak wiedział, że hatehr się gapi! mniej nerwowy facet byłby chyba z tego względu zadowolony, zwłaszcza, jakby strzelał tak jak max. mógłby przecież zaimponować takiej zainteresowanej xd ale max'owi nerwy puszczały bez powodu, więc wiadomo, jak to z nim jest - heather na litość boską - mruknął po chwili nawet się nie odwracając, aż w końcu, odwrócił się, odłożył broń, skrzyżował ręce na klatce piersiowej i sam się zaczął na nią gapić.

- no co? nie ma tutaj zbyt wielu osobników, a ja się nudzę. nie mogę się popatrzeć? masz jakieś kompleksy czy co? - uniosła wysoko jedną brew, zerkając na niego podejrzliwie jednak trochę również rozbawiona. oparła się o ścianę, bo podejrzewam, że ta ławeczka stała przy ścianie, założyła nogę na nogę, skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i żeby go jeszcze podirytować zaczęła się gapić jeszcze namolniej, ale to chyba tylko dlatego, że potraktowała to jako bitwę na wzroki. więc czemu miałaby jej nie kontynuować? xd uśmiechnęła się nieco pod nosem.