Micro, Silk & Cocoon CLUB

lauren jak na razie usadowiła się na krzesełku, uspakajając już swoje nogi, które pewnie ją od tego machania na bariercę trochę zabolały! ojć, kondycja się odzywa. szybko wypiła swojego drinka, przy okazji rozpuszczając jakoś włosy z misternie ułożonego koka. nie lubię słowa 'kok' :< - jestem pewna, że zaraz kulisy będą pełne proszących o nasz numer telefonu i zatrudnią nas jako kolejne dj'ki - zachichotała pod nosem ze swojego pomysłu, bębniąc lekko palcami w rytm muzyki o blat baru. nawet zaczęła się zastanawiać ile taki dj może zarabiać, sącząc powolnie kolejnego drinka.

- a co, to źle?! - zachichotała - fajna byłaby taka praca. wliczając w to fanów i takie tam bajery. myślisz, że miałybyśmy grooupies? - zapytała sącząc drinka przez słomkę. uniosła lekko brwi zerkając pytająco na lauren - no bo wiesz, jeśli owszem, to ja tym bardziej się na to piszę - zachichotała głośno, prosząc barmana o jeszcze jednego drinka.

- chciałabyś mieć wokół siebie zafascynowane tobą kobiety? - wyprostowała się automatycznie, przekręcając głowę w lewą stronę i patrząc zdziwiona na violet. parę razy pomrugała szybko powiekami, chichocząc pod nosem. bo chyba męskie groupies nie istnieją! zresztą kij ich wie. odstawiła pusty kieliszek na bar, wracając do machania nogami i wpatrywania się w jakiś migający punkt nad barmanem, zerkając kątem oka na violet. teraz się zahipnotyzuję, hihi ; d stwierdziła sobie, że już wystarczająco wypiła, bo nie chce mieć mocnego kaca mordercę dnia następnego.

- chodzi mi o męskie grooupies. wiesz, fajnie mieć łańcuszek facetów, którzy co wieczór stoją pod twoimi drzwiami i błagają o seks z tobą - zaczeła się głośno śmiać ze swojej własnej głupoty, że o mało co nie fiknęła z tego baru do tyłu ;p - chociaż zapatrzone we mnie i zazdroszczące mi wszystkiego kobiety też by mogły być. fajnie jest widzieć jak wszędzie wzbudzasz zazdrość. eh, chyba właśnie ze względu na to tęsknię trochę za szkołą - zaczęła znów chichotać. coś z nią było dzisiaj nie tak najwyraźniej xd alkohol z jej głupawką najwyraźniej wszedł w jakąś dziwną reakcję chemiczną.

- ten łańcuszek szybko by się znudził - stwierdziła, robiąc wielkie oczy i gryząc słomkę, którą gwizdnęła z jakiegoś drinka, którego ktoś zamówił i najwidoczniej nie wziął. milutko! w każdym razie rozejrzała się ciekawsko po klubie, nawet po jego suficie, szukając czegoś nadzwyczaj interesującego, jednak nic nie znalazła, więc tylko - zazdrość też - westchnęła. lauren chyba po odpowiedniej ilości drinków zmienia swój nastrój! teraz ją wzięło za filozoficzny i głębokie zamyślenia. ciekawe, co będzie po kolejnym ;d

- myślę, że szybko by mi się nie znudził, bo po pewnym czasie pewnie bym miała wszystkiego po prostu dość - znów się głupkowato zaśmiała - najlepiej mieć swojego jedynego, z którym chciałoby się dzielić życie aż do samej śmierci - westchnęła rozmarzona - jestem chyba romantyczką, bo naprawdę wierzę w miłość do grobowej deski. a ty lauren? masz kogoś, kogo kochasz, tak do grobowej deski *hik*? - violet chyba po tych kilku drinkach nabawiła się słowotoku i stała się chyba dwa razy upierdliwsza i męcząca niż zazwyczaj ;p

pociągnęła ją za nadgarstek z tego baru, sadzając gdzieś przy stoliku. zamówiła sobie soczek z lodem, chodź tak czy siak wiedziała, że barman wzmocnił to dodatkowo, bo mogła poczuć to w smaku i przede wszystkim to widziała! mimo to, oparła się łokciami o blat stołu, sącząc go po woli przed słomkę. - jak byłam mała to obiecałam ojcu, że będzie jedynym mężczyzną w moim życiu, więc chyba muszę to dotrzymać - zachichotała pod nosem z własnej głupoty, znęcając się chwilę nad słomką. w końcu wiadomo, że każda mała kobieta chce wyjść za swojego ojca, jak ma tam cztery latka, więc laurę inna nie była, szczególnie jak dostała od niego swojego własnego kucyka!

- ojej, to slodkie. ale ja nie chciałabym spędzić całego życia u boku ojca, chociaż jest najlepszym tatą pod słońcem. za każdym razem byłam zazdrosna, kiedy umawiał się z jakąś kobietą, bo myślałam, że ona będzie ważniejsza ode mnie, ale teraz wiem, że tak nigdy nie będzie - uśmiechnęła się i popiła swój trunek z kieliszka - poza tym gdybym żyła w celibacie, to bym chyba zgłupiała. nie potrafię się z nikim nie kochać przez dłuższy okres czasu - znowu się zaśmiała, o mało nie opluwając się swoim drinkiem xd - ale to chyba wcale nie jest śmieszne, bo kiedy mój chłopak poszedł na odwyk, to go zdradziłam z własnym kumplem - pokiwała głową w zamyśleniu i zaczkała kilka razy - straszna jestem, co nie? - skrzywiła się i piła dalej, ech xd tak, jest straszna i gada ciągle o sobie :<

aż zakrztusiła się swoim procentowym soczkiem pomarańczowym po wyznaniu violet. najwidoczniej laurę jest z tych dobrze wychowanych, nie zdradzających, nie pijących, nie palących córeczek rodziców, hę <3
- lepiej mu o tym nie mów - stwierdziła tylko, robiąc oczy jak pięciozłotówki i pewnie już przestając kasłać, bo soczek po udławieniu wydał się jeszcze mocniejszy niż miał się wydawać. słyszała, że ową 'chcicę' można leczyć, ale już wolała tego nie mówić, żeby sobie nie pomyślała, że ma ją za jakąś erotomankę, czy co. laurę czasem wolała posłuchać co mówią inni niż sama mówić, więc jej odpowiadały słowotoki violet!

- no co ty, głupia jesteś? nigdy w życiu mu tego nie powiem. nigdy w życiu go już też nie zdradzę, bo nie wyobrażałam sobie jakie wyrzuty sumienia będę mieć - westchnęła ciężko - ty też mu nic nie mów. wyznałam ci to w największej tajemnicy, lauren - zerknęła na nią badawczo, po czym wychyliła kolejnego drinka - nie musisz mi mówić, że jestem beznadziejna, ja już to wiem - znów ciężko westchnęła wyprzedzając komentarz lauren do całej sytuacji. tak jej się przynajmniej wydawało - no ładnie, chyba dziś znów nawalę się jak worek - zerknęła na kolejną szklankę, którą opróżniała. potem jednak posłała lekki uśmiech lauren - mam nadzieję, że jakoś damy radę wrócić do domu. zresztą, poprzednim razem dałyśmy, więc czemu tym razem miałoby tak nie być? - zapytała raczej sama siebie, po czym wypiła owy kieliszek.

- jak mam mu powiedzieć, skoro go nawet nie znam, no co ty - potwierdziła tylko to, że nic mu nie powie, nawet jak go spotka. w każdym razie ma pewność, że nie będzie chodziła po ulicy w koszulce 'violet zdradziła swojego chłopaka!' wraz z datą, a nawet godziną. mniejsza o to, spojrzała na gromadzące się szklaneczki na stoliku, mrucząc coś niezbyt zrozumiałego pod nosem. - damy radę, mam nadzieję, że będę pamiętać swój adres, a w razie czego mam w dokumentach! - stwierdziła dumnie, jednak chyba zapomniała już o fancie takim, mianowicie, że dziś torebki przy sobie nie miała :< no cóż, skleroza po drinkach nie boli ale daje znaki.

- e tam. najwyżej nas stąd wyniosą - wzruszyła ramionami będąc dość optymistycznie nastawioną co do dzisiejszego powrotu - ja dzisiaj nie mam przy sobie nic prócz portfela, telefonu, ipoda, lusterka i szminki. adresu zapomniałam ze sobą wziąć *hik* xd - wybełkotała - też mam nadzieję, że będę pamiętać swój adres, bo alkohol mnie skutecznie ogłupia - zaśmiała się głośno, odchylając lekko głowę do tyłu. odstawiła już opróżnioną przez siebie szklankę na bar, po czym oparła głowę na dłoniach. chyba troszkę za szybko i za dużo wypiła ;p

zachichotała pod nosem, najwidoczniej wyobrażając sobie jak wynoszą je z klubu całkowicie pijane, nie pamiętające gdzie mieszkają!
- wszystko w porządku? - spytała tylko, bacznie obserwując violet, kiedy tak schowała twarz w dłoniach. w sumie widziała, że pochłania kolejne drinki w ekspertowym tempie, więc mogła się skapować, że za szybko wszystko wchłonęła, ale oczywiście najwidoczniej nie chciało jej się myśleć w tym momencie, lub sama była ogłupiona ilością wypitych procentów. która pewnie i tak nie była duża.
zauważyłam, że wszędzie panuje pustka :<

zgadzam się. wszędzie panuje pustka. moją głowę wliczając, hue hue. poza tym sobota jest. w soboty ludzie zazwyczaj śpią. tzn, ja zazwyczaj odsypiam tydzień ;p
violet pokiwała głową tylko, że wszystko w porządku, po czym odleciała, bo ja nie wiem już co mam wymyślać xd w każdym razie oparła głowę i ręce o blat i film jej się urwał. nie ma to jak upijać się do nieprzytomności <3

może lauren jakoś znalazła cudem adres violet i odwiozła ją do domu, bo w mej łepetynie pustka straszna nastała :< więc pewnie spokojnie zostały za transportowane do domu i ogólnie jutro będą miały tylko kaca!
lecę, głowa mi ucieka, chodź wcześnie jest :< do zobaczenia jutro albo za tydzień, bo sama nie wiem kiedy wyjeżdżam! ; ***

miłej zabawy w każdym razie, hihi i dobranoc, bo ja też coś senna się już robię, hihi :*

widocznie blair nie miała lepszych planów na piątkowy wieczór, dlatego też znalazła się tutaj. poprawiła swoją jasną, zwiewną sukienkę, siedząc przy stoliku i sącząc pierwszego dziś drinka. miała, o dziwo, bardzo dobry humor, bo postanowiła nie wracać do przeszłości i takie tam i zacząć sobie od nowa układać życie! dlatego też było jej wesoło zapewne. rozglądała się po klubie, ale nie widziała żadnych znajomych twarzy.

no to zacznie od jutra, bo właśnie do klubu wparowała lauren. dobra, może nie zrobiła na około tego szopki, jednak chciała się trochę rozluźnić przed rodzinną kolacją przy której oficjalnie ojciec wyrzeknie się jej i każe spieprzać z rodziny. przysiadła sobie obok blair, chodź już na samym początku miała ochotę wylać na nią drinka albo coś w tym stylu, a najlepiej wiadro z zimną wodą! usiadła tylko naprzeciwko niej, wbijając w nią wzrok i upijając co chwilę łyka jakiegoś słabego drinka przez słomkę. nie może się upić przecież, musi utrzymać się na obcasach w obcisłej sukience.

no tak, wcale nie pomyślała o tym, że lauren zapewne będzie chciała ją zabić. przecież blair wcale nie wiedziała, że lauren i max są razem! a pewnie właśnie o to była na nią zła. zamieszała słomką w swoim kolorowym drinku i uśmiechnęła się do dziewczyny, zastanawiając się dlaczego ma taki zły humor i próbuje ją zabić wzrokiem.
- cześć - rzuciła niepewnie. - co słychać? - zapytała, zastanawiając się w czym też zawiniła, nie da jej to spokoju, dopóki lauren wszystkiego jej nie wygarnie, a wtedy blair znowu będzie czuła się winna i znowu będzie się zadręczać, o nie! od dzisiaj zaczyna myśleć pozytywnie i nic nie jest w stanie zepsuć jej humoru, przynajmniej tak sobie obiecała. ;p

zamieszała w swoim drinku tak, że o mało pół jego zawartości nie wylało jej się na obcisłą małą czarną od jakiegoś armaniego czy innego gucciego.
- świetnie, za kilka godzin mam kolację rodzinną, na której wspomnienie już się denerwuję i w ogóle nie wiem co tutaj robię - uniosła nieco jedną brew, wbijając tym razem wzrok w kostki lodu, które grzechotały co chwilę w jej kieliszku. może nie miała wobec blair złych zamiarów, bo sama wczoraj nabroiła. właściwie za ich sprawką! jednak nie chciała już wpędzać nikogo w wyrzuty sumienia, bo właśnie jej rosły do granic możliwości, w związku z tym, nic nie wspominała. - a u ciebie? - uniosła drugą brew, żeby wyrównać mimikę twarzy najwidoczniej.

odetchnęła z wyraźną ulgą, że zły humor lauren nie jest spowodowany tym, że była na nią zła. właściwie nie miała o co, w mniemaniu blair! uśmiechnęła się tylko współczująco i pociągnęła małego łyka swojego drinka, który był na tyle mocny, że lekko jej zawirowało w głowie.
- szczerze ci współczuję - powiedziała, bo też nie lubiła żadnych rodzinnych spotkań i zawsze starała się coś wymyślić, ale i tak za każdym razem musiała się na takowych uroczystościach zjawiać. - u mnie... - powtórzyła, poprawiając swoją sukienkę, która nie sięgała jej do kolan i oparła się łokciem o blat stolika, zastanawiając się nad sensowną odpowiedzią. - szczerze mówiąc to mogłoby być lepiej, ale nie narzekam - uśmiechnęła się promiennie, bo przecież miała się nie smucić, to będzie jej myśl przewodnia od dzisiejszego dnia!

uśmiechnęła się kącikowo, być może niezbyt szczerze, bo lauren była dziś zła na siebie i wszystkich ludzi w koło. nawet dla przechodzącego kelnera będzie bezlitosna. oczywiście, kiedy wyjdzie z tego klubu i znajdzie się przed restauracją zdenerwuje się tak, że zapomni o swojej złości i niechęci do wszystkich osób, które znajdą się w promieniu kilometra od niej.
- to dobrze, że się nie załamujesz - podsumowała tylko jej wypowiedź, bo lauren już by padła psychicznie. pada psychicznie nawet jak jej gumka w majtkach pęknie, więc wiadomo. no nieważne. uczucia miała mieszane i sama nie wiedziała co sądzić. czy rzucić się z pazurami na biedną blair czy sobie odpuścić, bo w zasadzie się chyba odegrała. pomimo tego, że dziś miała wyrzuty sumienia wielkości słonia trąbalskiego.
no, a skoro idziesz, to laurę sobie poszła czy coś w ten deseń! albo się oblała drinkiem w końcu i musiała szybko się przebrać.

violetka postanowiła nadrobić braki w imprezowaniu i przydreptała tutaj. po kilku drinkach ruszyła na parkiet z jakimś nowo poznanym 'dżentelmenem', potem znów piła i znów rzucała się na parkiet z kimś potańczyć. po kilku takich kolejkach była już nieźle wstawiona, nieźle uhahana i w szampańskim humorze.

dziwnym zbiegiem okoliczności przydreptał tutaj również matthew, które nie ściągnęły epileptyczne światła w owym klubie, a zapewnienie że jest tutaj nieziemski alkohol. w każdym razie przyklapnął sobie przy stoliku i po kilku dolewkach jakiegoś miłego trunku, gotowy był ruszyć na parkiet, bo on raczej z tych nie tańczących. jakże się zdziwił, kiedy zobaczył tam również violet! postanowił jednak sprawdzić czy lekko podpita violet, w szampańskim nastroju, zacznie się kleić do nieznanego jej mężczyzny, który obejmie ją od tyłu. więc jak pomyślał tak zrobił. jakiż to on przebiegły, hihi.

violet jak była lekko wstawiona, to kleiła się do każdego. tak najwyraźniej w jej mniemaniu wyglądała zabawa xd toteż kiedy objął ją jakiś 'nieznajomy' facet, to oczywiście zaczęła się do niego kleić, wić wokół niego i takie tam rewelacje. oczywiście nie wpadła na to kim ów pan może być. medium, czy innym jasnowidzem to nie jest, a jej jasność umysłu jest zaburzona, ponieważ owóż, jak wszyscy wiemy procenty w jej organiźmie zaczęły atakować jej szare komórki, chcociaż nawalona jak worek to jeszcze nie była. była po prostu 'rozluźniona' ;p