lodowisko

przyszwędała się tutaj. pewnie w niedziele jest dużo rodzin z dziećmi, więc tylko jakoś zgrabnie omijała dziecko, rodzica, dziecko, dziecko, rodzina, kobietę w ciąży z dziećmi i tak w kółko. ogólnie popełniła gafę, bo wybrała się na łyży w sukience ;o jednak nawet jej to zbytnio nie przeszkadzało, więc dalej sobie kręciła kolejne kółka, obserwując uważnie wszystkich.

pewnie max ją śledził, albo nie bez przesady, aż takim psycholem nie jest. ale jakimś dziwnym trafem po prostu tu trafił, bo ogólnie ma chyba 6 zmysł, albo wszczepił lauren dżipiesa. albo załóżmy, że po prostu kiedy się tradycyjnie szwendał po ulicach nowego jorku, to nagle zauważył lauren wchodzącą właśnie na lodowisko. usiadł sobie pewnie na trybunach, no i obserwował sobie wszystkich jeżdżących, a głównie lauren, bo wiadomo.

lauren pewnie podczas tej jazdy się zastanawiała jak zabrać maximilianowi swoje klucze od mieszkania. i wtedy spojrzała na trybuny, a tam nie kto inny niż max! zmarszczyła tylko mocno brwi, mając ochotę się uszczypnąć czy przypadkiem nie ma jakiś omamów czy coś w ten deseń. jednak jak się uszczypnęła, to tylko jej się to nie spodobało, bo pewnie zrobiła sobie siniaka znając swoje szczęście. podjechała więc na te trybuny, fatygując się w łyżwach i tym wszystkim, siadając sobie obok niego. - zakładaj łyżwy, pojeździsz też - zadecydowała tylko za niego, unosząc nieco jedną brew.

kiedy się na niego tak spojrzała, to tylko z rozbrajającym uśmiechem do niej pomachał - nie umiem jeździć - mruknął, ale bez oporów poszedł po łyżwy, założył je i o dziwo, bez marudzenia wyszedł na lodowisko. on naprawdę nie potrafił jeździć,, ale jakoś sobie dawał rady, przynajmniej na początku. pociągnął na ten lód lauren za sobą. jednak w trakcie jazdy nie miał zamiaru podawać jej ręki, bo nie chciał wyjść na sierotę, którą trzeba przytrzymywać, żeby się nie wywalił - no i co tam u ciebie? jak minął dzień? - zapytał dziarsko, uśmiechając się. za maximilianem nie nadążysz i on to chyba już nie raz udowodnił xd

zmarszczyła tylko nieco brwi, znów, zaraz będzie miała jakieś marszczki mimiczne, bo najwidoczniej z góry założyła, że maximilian znów dziś będzie miał humor wredoty albo jakiegoś zgorzkniałego dziada. jednak to było miłe zaskoczenie, więc tylko uśmiechnęła się nieco pod nosem. - w sumie nic interesującego. kręciłam się po mieście, ale nic interesującego nie znalazłam, więc przyszłam tutaj za tłumem - wzruszyła nieco ramionkami, a jak zajęła się tak mówieniem to sukienka krępująca ruchy dała się we znaki, więc tylko jakoś sprytnie podrapała się o ramię maxa, unikając upadku. - idziemy gdzieś potem? - spytała tylko, zerkając na niego badawczo. będzie korzystać z dobrego humoru, cnie xd

- jak masz ochotę gdzieś jeszcze łazić, to czemu nie. w sumie i tak nie mam nic lepszego do roboty - wzruszył lekko ramionkami. jak napisałam wcześniej jakoś sobie radził na tych łyżwach, chociaż zawodowiec to z niego nie był. widać było, że nie jeździł z jakiś milion lat. co chwilę niepewnie zerkał pod nogi i przybierał pozę umożliwiającą utrzymanie równowagi. musiał wyglądać przy tym wszystkim uroczo, zwłaszcza, że wiadomo jaki jest, więc wszelkie objawy nieporadności, miłego nastawienia do świata i ogólnie, były w jego przypadku czymś nieczęsto spotykanym więc od razu się je zauważało, hihi.

muszę się nauczyć jeździć na łyżwach. może w tym roku mi się uda opanować tą dziwną sztuczkę utrzymania się na czymś dziwnym i niewygodnym.
jakże by inaczej, że właśnie to zauważyła. obserwowała to sobie przez pewien czas z lekkim uśmiechem na twarzy, bo jakoś tak jej się sam na usta cisnął, aż o mało co nie wpadła na jakieś biedne dziecko, jednak tylko roześmiała się i chwyciła jakoś sprytnie maxa za łapkę. - chyba niestety niedługo wczuję się w ten dziwny świąteczny klimat. w sumie mógłby już padać śnieg, co nie? może jak ten śnieg już spadnie to gdzieś wyjedziemy, co? - zmarszczyła nieco nos, kiwając energicznie głową, że tak właśnie chce. jeden problem jest taki, że lauren nie umie jeździć na nartach :<

spojrzał na nią, unosząc wysoko brwi i bach, wywalił się xd jednak szybko się pozbierał i powstał jednak z wielkim trudem utrzymując równowagę - jestem ateistą, nie obchodzę świąt. - nawet nie wie co traci, gamoń jeden. chociaż z drugiej strony pewnie święta nie kojarzyły się mu z niczym przyjemnym, bo maximilian jest osobą z bardzo ciężkim dzieciństwem, o którym nikt nic nie wie, bo to jeden wielki sekret przed światem. - ale jak bardzo ci zależy to możemy gdzieś wyjechać. z dala od ludzi, którym co roku odpieprza na święta, i którzy przyozdabiają domy jakimiś duperelami - westchnął ciężko.

zachichotała tylko pod nosem, gdy się tak wywalił, jednak szybko znów zrobiła poważną minę, jednak jakoś cały czas nieco powstrzymując się od szerokiego uśmiechu z tej sytuacji. no tak, jak ktoś umie jeździć to dla niego upadki są komiczne xd - bez przesady. ozdoby są fajne - wzruszyła nieco ramionkami, bo właśnie maxilimian zburzył jej dzieciństwo i plan taki aby pewnie zrobić jakieś nikomu niepotrzebne dekoracje na tą okazję. będzie się musiała powstrzymać przez swoimi zapędami dekoratorskimi. chwyciła go znów za łapkę, po czym jakoś sprytnie cmoknęła go w kącik ust, prawda.

zignorował jej śmiech. mu wcale nie było do śmiechu, bo nie znosił się czuć jak sieroctwo. chociaż penie nie wyglądał jak sierota, tylko mimo tego swojego zwredowacenia wyglądał jak nieporadny miś, hihi. - ozdoby są bez sensu. co one dają ludziom? chyba to chodzi w tym tylko o to, żeby pochwalić się sąsiadom, to wszystko - wzruszył ramionkami i zaraz pote, znów o mało co się nie wywalił, jednak tym razem jakoś objął miło lauren. o mało co nie przewrócił się z nią, jednak mniejsza. przy tym objęciu już został ;p

sori za zapłon, siostra mnie zaatakowała ; *
- w sumie pewnie poniekąd. ale wszystko ładniej wygląda z ozdobami i stwarza to jakiś nastrój - wzruszyła nieco ramionkami, zastanawiając się głębiej nad sensem ozdób. nie ma co, każdy lubi czasem rozmyślać na tematy w sumie całkowicie niepotrzebne nikomu do szczęścia, jednak cóż, tak się zagłębiła w temat, że o mało co nie wpadła pod łyżwy jakiegoś szalonego łyżwiarza, więc tylko szybko odskoczyła, nie ukrywając zaskoczenia/przerażenia, że aż pisnęła :<

pewnie w porywczym maximilianie odezwała się jego awanturnicza natura, więc gdy tylko lauren została 'zaatakowana' przez szalonego łyżwiarza, to max bez zastanowienia popchnął delikwenta, że ten się aż wywalił i zaczął go opieprzać, że co on w ogóle robi, że ma uważać następnym razem, bo będzie miał z nim do czynienia. oho. - ozdoby, tak jak i same święta sa do bani - stwierdził zakańczając temat, po czym posłał jeszcze jedno nienawistne spojrzenie w kierunku zbierającego się z lodu szalonego łyżwiarza xd

- na litość boską, jak chce się popisywać to może nie w niedzielę - prychnęła pod nosem, jakby to miało jakieś znaczenie, kiedy będzie się popisywał xd rozejrzała się tylko po lodowisku, nieco się krzywiąc. bo zapewne zauważyła, że robi się tutaj coraz więcej osób i będzie nie za ciekawie, bo zaraz każdy na siebie będzie wpadał, a maximilian będzie wszystkich opieprzał i zaraz całe lodowisko będzie leżeć, zamiast jeździć xd - idziemy? bo zaraz tutaj się zrobi jak w mrowisku - spytała tylko, unosząc nieco brwi i zerkając na niego pytająco.

spojrzał na nią z lekkim uśmiechem pod nosem ( ) - idziemy - stwierdził półszeptem, dość zachęcającym, nie powiem. ale co z tego, że po chwili znowu się potjknął i się wywalił! :< ale jakoś udało mu się stać i zebrać do jednego kawałka, przeklinając cicho pod nosem, co pewnie wyglądało jeszcze zabawniej. no i gdzieś poszli, no i gdzieś zacznij, hihi :*

jego urlop od nauki, pracy i innych takich zajęć rozpoczął się dzisiaj. musiał odetchnąć od tego wszystkiego, czym otaczał się na codzień, więc przyszedł tutaj.ostatnio nie miał okazji wybierać się na lodowisko, ostatnimi razu na łyżwach pewnie był kilka ładnych lat temu, ale no cóż, trzeba w końcu kiedyś nadrobić braki.

za dziesiec minut byla umowiona z alison na plazy. cholera. chciala zrobic kolezance niespodzianke i wynajac cale lodowisko na wieczor, tymczasem wszystko wzielo szlag. na dodatek, zeby teraz sie nie spoznic, musialaby byc conajmniej jakas pieprzona wrozka - ugh - mruknela saszka i wyciagnela papierosy. chociaz, stop. nie chciala przesiaknac tym ohydnym zapachem, wiec wyrzucila paczke do pobliskiego kosza. fuuu.

możliwe, że jego umiejętności nie były najznakomitsze, toteż w pewnym momencie wpadł na saszę. nie uszkodził jej jednak, ani nic w tym stylu, bo nie należał do sierot. - przepraszam, nic ci nie jest? - lekko się zmieszał i posłał jej jakieś nieśmiałe spojrzenie. spuścił po chwili głowę i z zakłopotaniem podrapał się po głowie, a potem przeczesał palcami swoje loki <3

pewnie wirowała w rozpaczy gdzieś po lodowisku i błagała ten nieszczęsny lud żeby się połamał i żeby okazało się,że jest w nim ogromna przepaść, w której mogłaby się znaleźć julia. pewnie zastanawiała się nad biedną heather, z którą w końcu się pogodziła i pomyślała o tej małej zdzirze, o której wyczytałam teraz w wizytówkach,że ma 16 lat?! wyjęła telefon i zaczęła pisać esemesa do heder, o!

o dziwo, może heather zna jakieś sztuki telepatii oraz inne tym podobne, bo się tutaj zjawiła! na razie nie wchodziła na lód, bo się nieco bała, ponieważ nie umiała zbyt znakomicie jeździć. ogólnie przerażała ją duża ilość osób tutaj i to, że może się wywalić. chodź dla niej tak czy siak ważniejszy był wygląd jak jazdy, więc się pewnie odawaliła jak woźny w dzień nauczyciela czy też jak mrówka w święto lasu. no, nieważne, ładnie wyglądała. siedziała sobie na trybunach i zapinając łyżwę, klnęła pod nosem :<

lezac na posadce spojrzala sie w gore. stal nad nia bardzo milusi chlopak, ktory seksownie przeczesywal loki. - poza tym, ze odrobine szumi mi w glowie, to chyba nie udalo Ci sie mnie jakos szczegolnie uszkodzic - powiedziala i bezsilnie probowala sie podniesc. nagle jednak jej noga odmowila posluszenstwa i sasza pisnela z bolu. nie ma to jak kompromitacja przed seksownym chlopakiem :

pewnie wyciągnął rękę w jej kierunku i pomógł jej wstać - jezu, nie chciałem, przepraszam raz jeszcze - wydusił z siebie. czuł się nieco zażenowany tym, że ledwo potrafi jeździć i na dodatek wpada na bogu ducha winnych ludzi. kątem oka pewnie zauważył heather, śmigającą po lodzie i pomachał do niej, uśmiechając się uroczo, a julii chyba nie znał. w każdym razie w pewnym momencie postanowił się przedstawić, pomagając jej wstać - jestem cameron - uśmiechnął się uroczo i nieśmiało, bo on z reguły nieśmiały bywał, co nie.

Przybyła tu z Adele, a co. W końcu saszka napisała że bedzie jej wybawicielką no i że coś sobie zrobiła. Odrazu zobaczyła jak siedzi gdzieś tam. Wzięła małą na ręce i podbiegła do niej albo barierki jeśli była na lodzie - Jezu, saszka! nic Ci nie jest?? - spytała a potem zobaczyła camerona - siemka! Pamiętasz mnie z salonu fryzjerskiego twojej siostry? 

pewnie zobaczyła heather i szybko do niej podjechała. - ej! cześć, miałam do ciebie pisać - uśmiechnęła się niepewnie i nagle się wywróciła - kurcze, ale wczoraj dałam - powiedziała spuszczając wzrok i podnosząc się jakimś cudem. - po prostu wstyd mi za samą siebie. - westchnęła - no ale jeszcze normalnie z nią gadałam, a potem taką paradę odpieprzyła. - przewróciła teatralnie oczami i zobaczyła ją, saszę. - jezu... - udała,że słabnie i popatrzyła na heather - ona tu jest. - usiadła na lodzie i patrzyła na kolejną ofiarę saszki xd

pomachała do camerona, z uroczym uśmiechem, jednak ten uroczy uśmiech jej zszedł z twarzyczki, gdy zobaczyła szaszkę. najwidoczniej jeszcze się nie znają, a już żywią do siebie jakąś niechęć :< po prostu heather wiedziała jak teraz może się czuć julia i to nie jest zbytnio fajne, chyba że ktoś jest masochistą, a julia na taką nie wyglądała. - czemu wstyd? po prostu chciałaś się zemścić - wzruszyła lekko ramionkami, mówiąc to tonem, jakby naprawdę to nic złego nie było! złapała ją za ramię, aby się nie wywaliła ani nic. - wstawaj, zaziębisz się - stwierdziła tylko i podała dłoń julii, lekko się uśmiechając. - hm, szybka jest w sumie - zmarszczyła mocno brwi, wyraźnie się krzywiąc, przyglądając się ze współczuciem cameronowi :<

sasza dzieki pomocy chlopaka, jakos stanela na nogi. piszczala i mruczala, poniewaz bol narastal. czula, jak dretwieje, wiec szybko postanowila usiasc. zdjela plaszcz, zostajac jedynie w dlugim musztardowym swetrze i czarnych rajstopach, postanowila sie nie wierzgac, poniewaz tyko Bog wiedzial co sobie zrobila. - dzieki za pomoc - powiedziala szybko i usztywnila noge, obawiala sie, ze skonczy w gipsie. omamusiuuuu, ale z niej sierota ! ( chociaz to wcale nie zmienia faktu, ze bedzie chyba trzeba dzwonic na 112 ! )  i nagleeee zobaczyla dwie postacie... troskliwa Alison oraz... JULIE. cholera. jakby jej nie starczyla zlamana noga albo cos w tym stylu.