ławka z widokiem na GW bridge

- mi dasz się namówić, bo mam zamiar jechać tam po raz drugi - wyszczerzyła się uroczo& nawet lekko prosząco do violet, bo wyda się, że nie jest aż tak bardzo przekonywująca :< no cóż, pewnie nigdy nie była, ale mniejsza o to. wypuściła kolejną fajną chmurkę, uśmiechając się pod nosem i obserwując raz kota, raz violet. - a co się stanie jak mu nie dasz tego ciastka? - spytała zainteresowana, przekręcając głowę w lewą stronę i spojrzała wgłąb torby. uważając oczywiście, żeby nie przypalić torby ani kota papierosem, hihi.

- felix będzie wtedy nadpobudliwy. bo wiesz, on jest chory, a w ciastkach mam powtykane tabletki zapisane przez weterynarza. musi je jeść bo inaczej będzie...chory. i nadpobudliwy - przecież nie powie, że to sprzedajne bydle i gdyby nie dawała mu ciastek to rzuciłby się na nią z pazurami, nie dając się pogłaskać, nie mówiąc już o spokojnym siedzeniu w torbie - ty na serio z tymi namiotami? chcesz zorganizować camping?! - otworzyła szeroko oczy - no, ok, nigdy nie błam na campingu - zgodziła się bardzo niepewnie. jakby mieli zabić jej brata ojca i resztę, to może by się nie zgodziła, hue hue xd no cóż, violetka nie należy do słownych ludzi xd

- oo, biedny kotek - stwierdziła tylko, wydymając lekko dolną wargę w ramach współczucia. pogłaskała go jeszcze chwilę po główce, stwierdzając, że jeszcze bardziej chce jakieś zwierzątko, ale wiedziała, że nie wytrzyma tego nerwowo :< - no to skoro nie byłaś nigdy na campingu to skąd wiesz jak tam jest? - roześmiała się przyjemnie, zgaszając papierosa i rzucając go gdzieś przed siebie. - im więcej osób tym lepiej. nie chcę sama siedzieć na łące, koło stawu, bo co to za frajda. zawsze możesz zabrać brata i matta - wzruszyła ramionkami. to było tak na zachęcenie, hihi. w każdym razie zerkała co chwilę na violet badawczo czy się zgodzi za nich wszystkich! felixowi nie proponowała namiotu!

no ale bez felixa violet pewnie by nigdzie się nie dała zaciągnąć! xd - oglądam filmy na discovery, national geographic i animal planet czasami. tam ci wszyscy naukowcy śpią w namiotach, albo przyczepach. pełno tam aligatorów, różnego robactwa i innych obrzydliwych rzeczy. poza tym oglądałam blair wich project, gdzie grupa ludzi wybiera się pod namiot w las a w nocy dzieją się jakieś straszne rzeczy. no, chyba, że to nie był ten film - zastanowiła się przez chwilę, ale machnęła na to ręką uznając to za mało istotne - o cholera. ty mówisz serio z tymi namiotami - zerknęła na nią i się skrzywiła - no, ale ok, raz violet śmierć. najwyżej tego pożałuję.

- ale gdzie w nowym jorku aligator? - roześmiała się i puknęła żartobliwie violet w środek czoła. - czyli co, zgadzasz się? - uniosła brwi, prostując się od razu. jeśli się zgadza, to pewnie violet potem ją zabije za to, że ciągnie ją w spartańskie warunki! czy jakkolwiek się to mówi. - a tak poza tym to co u ciebie, bo chyba nie mówiłaś? - przekręciła głowę w lewą stronę, wpatrując się ciekawsko w violet. wolała słuchać co u innych, niż sama odpowiadać na to pytanie, najwidoczniej. ale po ptakach, już odpowiedziała, więc ma z głowy.

- czyli tak, zgadzam się. najwyżej potem cię zabije. albo chociaż kogokolwiek, żeby się wyżyć - zaśmiała się głupkowato - co u mnie? hm, chyba wszystko w porządku nawet. oprócz tego, że zaczęłam mieć koszmary. prawie co noc budzę się z krzykiem.nie mam pojęcia skąd to się wzięło - wzruszyła ramionami gapiąc się gdzieś przed siebie - poza tym mam kota, jak widzisz - skinęła na swojego żarłocznego pupila - nie wiem, czy w ostatnich dniach wydarzyło się coś szczególnego. chciałabym sobie w sumie poimprezować, mimo, że odbija mi po alkoholu. może pod tymi namiotami coś zorganizujemy? - zachichotała.

rzuciła jej się na szyję z uściskami wdzięczności, chichocząc pod nosem. w sumie już teraz zastanawiała się z kim wyląduje pod tym namiotem i zaczęła wychodzić z założenia, że pewnie sama jak się wszyscy na dwójki porozdzielają, lub połowa nie pojedzie :< smutne, ale mniejsza o to. zawsze musi wynaleźć sobie jakieś nieistotne problemy w danej chwili. po chwili jednak przestała i opanowała się z tego radosnego chichotu.
- zawsze możemy teraz nawet poimprezować jako rozgrzewka przed namiotami - powiedziała poważnie, kiwając energicznie głową. jakby nie patrzeć, heather dawno się nie narąbała, więc trzeba to nadrobić! szczególnie jak ma teraz okazję i towarzysza.

- tak! ale obiecaj, że będziesz mnie pilnować -spojrzała na nią spode łba i parsknęła śmiechem - no to chodźmy gdzieś w takim razie. dawno nie miałam alkoholu w ustach. dwa dni aż. to znaczy tylko. zresztą, mniejsza, chodźmy! - i poszły gdzieś się narąbać i zacznij dobry człowieku :*

chciałabym mieć ławeczkę z takim widokiem u siebie w mieście :<

siedziała na ławce, zawzięcie maltretując swój telefon, czyli zapewne pisała jakiegoś smsa. źle się czuła, bo była niewyspana a tym samym rozdrażniona, więc pewnie miała w planach szybkie dotarcie do domu z mocną kawą i jakimś przyjemnym filmem, albo książką.

powiedzmy, że tu się umówili, czy coś w ten deseń. w każdym razie dawno się nie widzieli, to wypadałoby ich razem spotkać (xd), zwłaszcza, że ze sobą chodzą. tony pewnie uśmiechnięty od ucha do ucha podszedł do niej, z wyraźną radością z jej przyjazdu na twarzy - blair, mój boże, jak dawno cię nie widziałem! - pewnie wyściskał ją mocno, próbując się nią nacieszyć xd - jak się bawiłaś w tym całym londynie? jak było? - usiadł sobie obok niej grzecznie, uśmiechając się uroczo, jak to tony.
boże, jaki mam beznadziejny avatar.

- było... okropnie nudno. i wróciłam jeszcze mniej wypoczęta niż pojechałam, nie mam zamiaru się tam wybierać przez najbliższe kilka lat - powiedziała całkiem poważnie, bo sama myśl, że zapraszali ją tam na święta, przyprawiała ją o ból głowy. chyba znienawidzi londyn, nie zważając nawet na to, że do tej pory to było jedno z jej ulubionych miast. ;p - a co u ciebie? - zapytała, bo przecież wcale nie wiedziała co się u niego działo przez ten czas, bo wszystkie plotkary chyba umarły. xd

pomyślał i postarał się zaszufladkować w głowie wszystko, co robił do tej pory od czasu wyjazu blair - niewiele. też się poniekąd nudziłem. zabrałem sally na florydę, bo obiecałem jej wyieczkę do disneylandu (na florydzie chyba jest disneyland, co nie? tak mi się przynajmniej wydaje), no a potem urzędowałem sobie tutaj, w nowym jorku i imprezowałem, ekhm, z kumplami i takie tam - machnął ręką, lekko wzruszył ramionami, przeczesał włosy palcami, uśmiechnął się, po czym sięgnął do keiszeni po paierosa i owego papierosa zapalił - czyli w sumie nic ciekawego się nie działo. przynajmniej u mnie. kiedy w ogóle wróciłaś?

- w niedzielę wieczorem - powiedziała po chwili namysłu, bo właściwie sama nie była pewna czy to była niedziela czy poniedziałek, chyba naprawdę zmęczyły ją te dwa tygodnie. - w sumie chętnie bym gdzieś jeszcze wyjechała, pod warunkiem, że naprawdę bym odpoczęła - dodała, wyciągając nogi przed siebie i przyglądając się czubkom swoich butów.

- a co tam takiego robiłaś, skoro czujesz się zmęczona - zapytał nieco rozbawiony i podniósł jedną brew - skoro wróciłaś w niedzielę wieczorem, to dlaczego nie poinformowałaś mnie wcześniej o twoim przyjeździe? odebrałbym cię z lotniska, czy coś, mogłaś pisnąć chociaż słówko - stwierdził niezbyt zadowolony tym faktem, po czym uniósł lekko brwi. on jeszcze pewnie nie wie, że podczas gdy on myślał, że blair jest w londynie jeszcze, blair była w nowym jorku i bawiła się całkiem nieźle xdd

- właściwie nie robiłam nic, poza opiekowaniem się potwornymi dziećmi swojego kuzyna. to jakieś diabły wcielone, serio - wzdrygnęła się, bo przez pobyt w londynie jeszcze bardziej znielubiła dzieci. xd - nic ci nie mówiłam, bo przyjechałam dopiero około drugiej nad ranem, więc pewnie już spałeś - wzruszyła ramionami. chciała jeszcze dodać, że następnym razem na pewno go poinformuje, ale wcale nie miała zamiaru następnego razu wyjeżdżać do londynu, a i żadnych innych zaplanowanych podróży w najbliższym czasie nie miała.

- dzieci nie są potworne - stwierdził lekko się krzywiąc - trzeba mieć do nich odpowiednie podejście, wtedy będą słodkie jak aniołki - powiedział zwolennik wychowywania bezstresowego i faszerowania dzieci (a głównie swojej siostry) słodyczami, żeby mieć spokój xd - nawet jeśli przyjechałaś o drugiej nad ranem to to nie jest wytłumaczenie, bo z miłą chęcią bym po ciebie przyjechał o każdej porze dnia. nie mam raczej problemów ze spaniem - stwierdził, po czym ponownie zaciągnął się papierosem.

w takim razie blair najwidoczniej nie miała podejścia do dzieci, albo dawała im za mało słodyczy. xd no, chyba, że trafiła na jakoś wyjątkowo rozpieszczone diabły w ludzkiej skórze, zupełnie jak moja siostra na przykład.
- no to nie mam podejścia do dzieci - stwierdziła wzruszając ramionami. - no dobrze już, dobrze. po prostu nie chciałam cię obudzić, ale w razie czego będę pamiętać, że mogę - uśmiechnęła się, próbując sobie wyobrazić minę tony'ego, kiedy obudziłaby go na przykład o czwartej nad ranem, żeby odebrał ją z lotniska, czy coś takiego. xdd

- no i jesteśmy umówieni co do twoich przyszłych powrotów do nowego jorku - uśmiechnał się szeroko - stęskniłem się za tobą - przytulił ją najmocniej jak potrafił, na szczęście jej nie łamiąc, uf. chyba rzeczywiście się za nią stęsknił, w końcu była mu bliska i takie tam pierdoły. w każdym razie po tym przytulaniu pozwolił ją sobie milusio pocałować, głaszcząc ją przy okazji po policzku.

- ja za tobą też - powiedziała całkiem szczerze. no tak, to dość logiczne, że za nim tęskniła, chociaż jakieś tam osoby trzecie mogłyby pomyśleć, że wcale tak nie było, skoro prawie zaraz po powrocie go zdradziła, ale mniejsza o to. pewnie wcale nie zamierzała się do tego przyznać. xd zresztą nawet nie miała jakichś wielkich wyrzutów sumienia, bo w końcu on też ją zdradzał, dobrana para, nie ma co. ;d

no tak, w sumie tony nigdy w życiu by jej nie podejrzewał o zdradę, bo jej ufał. po prostu tego nie dopuszczał do wiadomości. jednak, gdyby taka przykra wiadomość do niego dotarła, to nie byłoby za ciekawie. no tak, heather go też zdradziła, więc podwójne załamanie by go czekało xd dobrana para, a jakże!
- no, ja mam nadzieję, że ty za mną też - zaśmiał się przyjemnie pokazując światu swoje ząbki i zarzucając jej sprytnie ramię na barki, przyciągając ją odrobinę do siebie.

no cóż, gdyby tony się o tym dowiedział, to pewnie byłby to koniec tego, jakże uroczego, trójkącika. xd
- mhm, pewnie nawet bardziej niż ty - uśmiechnęła się, kładąc mu głowę na ramieniu. no dobra, pewnie tęsknili za sobą mniej więcej jednakowo, ale ona zawsze i tak uważała, że tęskniła bardziej. też tak mam, że mówię z przyzwyczajenia 'ja bardziej'. :c

- dobra, ty bardziej - zaśmiał ię bo nie miał zamiaru wszczynać jakiś dziecinnych sprzeczek na zasadzie 'ja bardziej', 'wcale nie, bo ja bardziej' xd no i gdyby tony się dowiedział o tych wszystkich rewelacjach, to rzeczywiście byłby definitywny koniec trójkącika, mimo iż to chłopiec o gołębim sercu, który wybaczyć może wiele, hue hue. każdy ma prawo czasem pokazać rogi :> w każdym razie kiedy blair położyła mu głowę na ramieniu, tony przyjemnie głaskał ją po głowie, wpatrując się w nią z rozczuleniem.

- wiedziałam, że zawsze mam rację - powiedziała triumfalnym tonem, po czym się roześmiała. w sumie obecność tony'ego działała na nią jakoś tak dziwnie, że nawet zapomniała, że jakąś godzinę wcześniej o mało nie zasnęła na tej ławeczce i nawet chyba nieco się rozbudziła. - czemu mi się tak przyglądasz? - zapytała, bo chyba jest mistrzynią w zadawaniu dziwnych, tudzież trudnych pytań. ;d

- przecież dawno cię nie widziałem, muszę się na ciebie napatrzeć, głuptasie - roześmiał się pokazując światu swoje ząbki oraz dołeczki w policzkach, które tylko dodawały mu pewnie uroku i w ogóle ;p - poza tym ślicznie dziś wyglądasz. z resztą, zawsze ślicznie wyglądasz - uśmiechnął się jakoś słodko, uroczo i w ogóle och i ach, po czym nachylił się nad nią i sprzedal jej buziaka w środek ust.

- mówisz tak, jakbyś mnie widział po raz ostatni - zauważyła, prawie jak jakaś wróżka przepowiadająca przyszłość, przynajmniej tak dało się wywnioskować z jej tonu. xd - i wcale nie wyglądam ślicznie, bo nie zażyłam dzisiaj swojej dziennej dawki kofeiny - skrzywiła się, bo dla niej dwie kawy dziennie to za mało. nie wspomniała już o tym, że od rana jest tylko na jednym jogurcie, ale pewnie nie chciała, żeby tony się martwił!