Huston River Park

- dopiero wczoraj? a, no w sumie fakt. rzeczywiście, wcześniej cię nie widziałem - pewnie przypomniała mu o fakcie, o którym najwyraźniej od wczoraj zapomniał. znowu zaciągnął się papierosem
i wypuścił dym nosem xd
chyba zacznę pisać wierszowane posty! mniejsza! w każdym razie, kiedy tak ją sobie obejmował, pozwolił sobie jeszcze na lekkie przysunięcie jej do siebie - jesteś nowa, więc gdybyś czegoś potrzebowała, to już wiesz do kogo się zgłosić - mówił oczywiście o sobie, bo chyba nie będzie jej polecał do pomocy sąsiada albo listonosza. czemu ja tak dzisiaj leję wodę?! zaraz zacznę pisać o dupie i marynie jak tak dalej pójdzie xd

a blair się z nimi pożegnała i poszła, bo pewnie nie chciała im przeszkadzać, a może po prostu miała ochotę na coś słodkiego i poszła do jakiejś kawiarni, hm.

oj tam, ja mam lanie wody we krwi, bo musiałam pisać wypracowania na całe takie podaniowe :< tak więc wybaczcie w razie czego ; d

pożegnała się z blair, bo mianowicie jakoś jej przyjemnie pomachała, lekko się uśmiechając. potem skierowała wzrok na maxa, udając zastanowienie, do kogo ma się zgłosić, kiedy będzie czegoś potrzebowała. usadowiła się na swoim nowym miejscu, bo jak ją przyciągnął, to musiała sobie wygrzać od nowa :<
- wiem, wiem - westchnęła, kiwając lekko głową. po raz kolejny dzień, próbowała ogarnąć włosy, ze skutkiem w połowie pozytywnym. no i na rzeczkę sobie jeszcze patrzyła, spuszczając jedną nogę z ławki, żeby nią trochę pomachać.

mi moje lanie wody nie raz uratowało tyłek na polskim xd

max wypalił i zgasił papierosa o ławkę, po czym rzucił niedopałek gdzieś na ziemię i zaczął się na nią gapić. pewnie odgarnął jej włosy z czoła, ale jakoś tak sprytnie, że już nie opadały na nie i lauren już nie musiała się z nimi męczyć, po czym kontynuowal wpatrywanie się w swoją 'ofiarę', bo nie wiedzieć czemu max traktował ją jako jakąś zdobycz, trofeum, czy co tam jeszcze. pewnie ta ręka, którą ją obejmował wylądowała w końcu na wewnętrznej stronie jej uda, hihi. w końcu powiedział - podobasz mi się - półszeptem uśmiechając się do niej złośliwie.

o jejku, zaczęła się bardziej chyba zastanawiać, czy on umie inaczej się uśmiechać niż tylko złośliwie, na jej oko. jednak pozostawiła ten temat, unosząc lekko, a nawet figlarnie jedną brew. pewnie to było widać, pomimo tego, że robiło się już ciemno, co irytowało lauren.
- o, to miłe - pokiwała głową, stwierdzając że jak kuba boku, tak bóg kubie i położyła mu również dłoń na wewnętrznej stronie uda, dla bajeru nawet lekko pocierając. uśmiechnęła się kącikowo, gdyby umiała to złośliwie, jednak chyba musi się nauczyć tej sztuczki!

no niestety, jak max uśmiechał się łagodnie, to to zawsze wyglądało, jakby uśmiechał się złośliwie, a jak uśmiechał się złośliwie, to to wyglądało tak, jakby miał zaraz kogoś zabić! tak myślę xd
spodobało się mu, to co zrobiła lauren, więc swoją rękę skierował nieco wyżej patrząc się na nią i uśmiechając po swojemu spod przymrużonych oczu. ludzi już pewnie nie było tam wiele, bo się ściemniało a park swoje godziny szczytu miał w sloneczne południa, więc max sobie pozwalał i wszelkich przypadkowych przechodniów miał gdzieś. zresztą on wszystkich zawsze miał gdzieś :<

rozejrzała się trochę po parku, jednak kiedy stwierdziła, że nie ma tu żadnych dzieci, starszych osób, turystów z aparatami, itp., itd, z lekkim uśmieszkiem usadowiła się na nim okrakiem i lekko poruszając biodrami, tak żeby się o niego ocierać, hihi. cały czas patrzyła mu w oczy, unosząc jedną brew, co pewnie miało znaczyć, żeby nie był taki spryty, lub coś w tym rodzaju w każdym razie. oparła się dłońmi o oparcie ławki.

- lauren, wiem, że lubisz szaleć, ale tak w miejscach publicznych? - odezwał się z udawanym zbulwersowaniem w głosie. on cały czas starał się być sprytniejszy od niej, więc z całej swojej siły skupiał się na czymś innym, byleby tylko jej nie dotknąć. ale on chyba nie wytrzyma dlugo, więc, zeby tą chwilę przedłużyć zapalił kolejnego papierosa i posłał jej trochę wyzywające spojrzenie dmuchając jej dymem w twarz. w sumie to wyglądało tak, jakby chciał powiedzieć: 'no i pokaż, jaka jesteś sprytna', czy coś w ten deseń xd

nie lubię kiedy siostra rozkazuje mi oglądać okulary na allegro, których i tak nie kupi.

- oh, nie udawaj, że nie chcesz czasem tak w miejscu publicznym - powiedziała pewna swoich słów. a jak nie, to mu wmówi! hihi. kiedy tak w nią dmuchnął dymem, musiała odwrócić głowę, bo nawet tego się nie spodziewała. irytujące, lecz nie dała po sobie tego poznać. odebrała to właśnie w ten sposób, więc przestała się już ocierać, dobierając się do jego paska i rozporka z którymi poradziła sobie dość łatwo.

dajmy na to, że heather wybrała się tutaj, żeby przetestować nowe buty na obcasie. zobaczymy kto wyjdzie z tego zwycięsko. chodziła więc sobie wzdłuż tej rzeki, po tym chodniczku co tam widać. wyglądała strasznie fajno, żeby nie powiedzieć, że się odstawiła! okej, może troszeczkę. dziś był chyba przełomowy dzień bo do godziny osiemnastej nie zdążyła się nawalić jak meserszmit, więc mogła sobie wyjść na wieczorny spacer i wsłuchiwać się w to jak uderza rytmicznie obcasami o chodnik.

meserszmit xd

tony spacerując sobie po parku zauważył heather, która szła naprzeciw niego. czytał plotkarę, więc przyspieszył kroki i z lekkim zmartwieniem na twarzy i troską w głosie zapytał - hej (napisałam najpierw 'gej' xd), słyszałem, że ostatnio z tobą kiepsko.. - przyjrzał jej się uważnie. może nie powinien z nią rozmawiać, ani nic, skoro nadal trochę go bolało to, że się z nią rozstał. ale z tony'ego dobra duszka była, więc musiał się upewnić, czy wszystko ok :<

nowe powitanie: 'gej' xd meserszmit śmieszne słowo! okej, koniec.

chwilę się zamyśliła, więc pewnie ją z tego zamyślenia wyrwał, więc nerwowo poprawiła włosy, bo pewnie właśnie o nich tak myślała. hm, musi zmienić fryzjera, albo coś, mniejsza o to.
- o, cześć - uniosła lekko brwi. nad tym czy z nią kiepsko, musiała się chwilę zastanowić! hej, dopiero plo otworzyła jej trochę oczki, że zachowuje się najwidoczniej żałośnie i takie inne. - czy kiepsko... - wzruszyła ramionkami, zerkając na niego. co miała powiedzieć? że chyba za bardzo polubiła alkohol bo na kacu nie myśli? ojacie, ale miała ochotę się do niego mocno przytulić, wyściskać i ogólnie, ale plo też czytała i nie chciała, żeby blair ją zabiła.

- no właśnie, czy z tobą kiepsko? - zapytał i położył dłoń na jej ramieniu wyczerując z zaniecierpliwieniem lekkim szczerej odpowiedzi - podobno pijesz i w ogóle. słuchaj, nie chcę, żebyś to robiła. niedawno się rozstaliśmy, a ty się rozpijasz, nie chcę czuć się temu winny, chociaż chyba powinienem - powiedział szczerze, jak zwykle z resztą. poklepał ją po tym ramionku trochę pokrzepiająco, uśmiechając się niepewnie. chyba próbował dodać jej otuchy, bo widział, że z nbią coś nie teges. znaczy, chodzi mi o jej zły humor i takie tam.

otworzyła tylko usta, żeby coś powiedzieć. ale chyba w połowie stwierdziła, że tony i tak ma już dużo problemów, kłopotów i innych takich i nie chciała go zadręczać swoimi jakimiś fanaberiami. - chyba trochę za bardzo polubiłam to świństwo - stwierdziła spokojnie, chodź nawet lekko ta jej odpowiedź ją samą przeraziła. no i to, że przyznaje się do swojej małej słabości. uśmiechnęła się nawet lekko, chodź może trochę bardziej nerwowo, ale nie dawała po sobie tego aż tak bardzo poznać.

oj, zmartwił się. w sumie kto by się nie zmartwił? zwłaszcza, że heather przecież tak, czy siak nadal była mu bliska i nadal czuł się za nią odpowiedzialny :< miał nadzieję tylko, że się na tym n ie przejedzie - to niedobrze - stwierdził, bo w sumie skoro sama się przyznała, to musi mieć z tym rzeczywiście problem! - słuchaj, powinnaś może się gdzieś z tym zgłosić, czy coś? nie wiem, co mam teraz w tej sytuacji powiedzieć - powiedział zmartwiony. pewnie trochę go to przeraziło, zwłaszcza, że tony nie potrafił nawet swojego najlepszego kumpla wyciągnąć na odwyk, chociaż wykańcza się praktycznie na jego oczach. nie chciał, żeby heather upadła równie nisko, więc wolał, żeby wzięła się za siebie już od samego początku i żeby nie dała się uzależnić :<

spojrzała na tonyego oczami niczym pięciozłotówki ze zdziwienia, a może nawet lekkiego przerażenia! potem tylko spuściła wzrok na swoje buty, przekrzywijąc lekko nogę. - nie, no chyba aż tak źle nie jest, to nie stopień uzależnienia, to w ogóle uzależnienie nie jest - zaczęła się chyba sama mieszać w swoich myślach, więc tylko uroczo tupnęła prawą nogą, a potem lewą lekko wściekła na to, że nie umie się sama wysłowić! westchnęła lekko i przyklapnęła sobie na pobliskiej ławeczce.

- no, tak, więc dlatego chyba warto wiesz... nie dopuścić do tego, żebyś się uzależniła - usiadł sobie obok heather, wyciągnął papierosa z kieszeni i zapalił jednego - już się wystarczająco naoglądałem, jak ludzie powoli na moich oczach się staczają, wolałbym, żebyś nie była jedną z nich. weź się za siebie, będę wtedy przynajmniej spokojniejszy - przyznał szczerze, a potem zaciągnął się mocno papierosem. posyłał jej co chwilę zatroskane spojrzenia. może martwił się za bardzo i był lekko przewrażliwiony, może martwił się słusznie, kto wie ;p

- nie uzależnię się - powiedziała pewna swoich słów. zresztą jak dla niej plotkara przesadzała, przecież nie pamiętała żadnej swojej eskapady po pijaku. albo po prostu jej nie pamiętała! najbardziej stawiam na odpowiedź numer dwa. - przynajmniej nie mam takiego zamiaru - dodała szybko, bo oczywiście zamiaru takiego nie miała, zresztą kto by chciał. przez ten czas obliczała sobie w głowie, kiedy ostatni raz zapaliła, no i doszła do wniosku, że całkiem niedawno, więc mina zastanowienia zeszła z jej twarzy. - a co u ciebie? - uniosła lekko brwi, być może nawet i zmieniając temat. nachyliła się by ściągnąć buty, hejho, coś takiego może wymyślić tylko ona! na jej twarzy było widać wyraźną ulgę. wciągnęła nogi na ławkę, kładąc je tak bokiem, czyli na tyle, na ile pozwalała jej sukienka dziś.

- w porządku, tak myślę - uśmiechnął się do niej lekko po tym, kiedy go zapewniła, że się nie uzależni. może tony był trochę naiwny. może był nawet bardzo naiwny i jej uwierzył, hihi! w każdym razie kamień spadł mu z serca - już pewnie wiesz, że ja i blair jesteśmy razem - wspomniał o tym, niby tak mimochodem, ale tak naprawdę chciał poznać reakcję heather na to wszystko. sam nie wiedział po co i sam nie wiedział dlaczego. no ok, może wiedział dlaczego. w każdym razie skarcił się w myślach za to, co powiedział przed chwilą, bo sobie pomyślał, że na takie rozmowy jest jeszcze za wcześnie. w sumie są swieżo po rozstaniu i takie tam, więc może być nierzręcznie.

no właśnie heather poczuła się trochę niezręcznie, ale zajęła się zakładaniem z powrotem butów, żeby nie okazywać tego wszystkiego! wyprostowała się potem tylko, opierając łokciem o oparcie ławki. - tak, czytałam - pokiwała twierdząco głową, bębniąc lekko palcami o owe oparcie. - no to gratuluję w takim razie - uśmiechnęła się nawet jakoś, no popatrz. przecież nie wstanie i nie zacznie śpiewać refrenu 'i'll kill her', prawda? ; d kiedyś musiała sobie przetłumaczyć w tej łepetynie pewne rzeczy, no i chyba teraz nadszedł czas najwyższy. przeniosła wzrok na wodę, ciesząc się że nawet wieje lekki wiatr, hm.

tony westchnął ciężko, ale nawet zadowoliła go ta odpowiedź. uwierzył jej, chociaż na chłopski rozum wiadomo, że istnieje opcja, że wcale nie jest zadowolona z takiego obrotu sytuacji. ale cóż, nasz naiwny tony łyknie wszystko - dzięki - uśmiechnął się troche niepewnie, po czym lekko spuścił głowę i znów zaciągnął papierosem, wypuszczając dym w kierunku swoich butów - cieszę się, że mogę z tobą tak normalnie pogadać - chciał dodać 'od razu po tym, jak zerwaliśmy', ale ten fragment zdania uznał za zbędny, bo wiadomo o co chodzi.

uśmiechnęła się lekko, no dajmy jej trochę czasu, żeby przypomniała sobie jak unosi się uroczo kąciki ust. kiedyś znów dojdzie do wprawy, ale nieważne. - możesz na mnie liczyć - powiedziała to całkiem szczerze, bo jak? miała nadzieję, że nie odbierze to tego jako sztuczność z jej strony, bo to wcale tak nie zabrzmiało. zresztą nie umie się odkochać jakoś na zawołanie, chodź czasem by się to przydało każdemu :< ojezusmaria, znów wplotłam swoje marudzenie.

nie martw się, ja bardzo często wplatam tu swoje marudzenie :>
pewnie nie odebrał słów heather, jako sztucznych, dlategóż też uśmiechnął się trochę nieśmiało, ale całkiem szczerze - to dobrze. ty też możesz na mnie liczyć. w każdej sytuacji, pamiętaj - mówił uśmiechając się lekko, potem równie lekko się do niej przysunął - będziemy najlepszymi przyjaciółmi, obiecuję - no i przytulił ją, klepiąc ją po pleckach. chwila jakże cukierkowa! normalnie jak z filmów familijnych <3

okazało się, że to czwarty lipca i zaczęły walić fajerwerki, hihi! okej, tak nie było.

heather się, hejże, roześmiała! cicho bo cicho, ale zawsze coś, prawda? skoro mając być przyjaciółmi czy coś, chciała wypalić, żeby szedł się z nią napić, ale opanowała się w odpowiednią chwilę, bo przecież obiecała, że się nie uzależni ani nic w tym stylu. piszę za długie zdania. nawet przytuliła się do niego ciut za mocno niż myślała, więc lekko podskoczyła pod pozorem takim, że niby gryzie ją komar, bo rzeczywiście taki skurczybyk się trafił i chciał ją użreć w ramionko ;<

no tak, po chwili tony zauważył, jak jakiś skurkowaniec usiadł heather na policzku, więc lekko ją w ten policzek klepnął, śmiejąc się przy tym, jak nienormalny, bo to głupio musiało wyglądać - wybacz, komar ci tu siedział - wskazał ręką na swój policzek i wruszył ramionami śmiejąc się pod nosem - trzeba się było czymś spryskać gumisiu, wtedy by tak na ciebie nie leciały - stwierdził pouczającym tonem.