plaża

oho, on pewnie oddał, śmiejąc się i chlapiąc je ;p - rywala? jakiego znowu rywala?! ja jestem pacyfistą, mam pokojowe nastawienie do świata. nie jestem waszym rywalem! - rzekł z udawaną pretensją w głosie - przecież powiedziałem, że pływasz znakomicie, więc o co chodzi? - zwrócił się rozbawiony do florence ;p

pewnie również ochlapała biednego max'a - mój boże, zaraz się tutaj utopię! straciłam chyba grunt pod nogami! - wrzasnęła, bo się głupia violet przeraziła! - nie chcę umierać w tak żałosny sposób - pisnęła i popatrzyła na nich błagalnym i lekko przerażonym wzrokiem.

- nie wolno obrażać moich koleżanek tylko ja to mogę, hihi! - założyła ręce na biodra i popatrzyła na bler, jednak wzrok odwróciła z powrotem na maksa. - Pacyfistą ? Hm, pokój!- pokazała ten znaczek cnie V o ! - Anarrrchia! Anarrrchia! - zaśpiewała sobie. - jednak wolę pokój. - stwierdziła kiwając głową, już nie ochlapywała maxa tylko sobie stała w wodzie. - violet i tak kiedyś umrzesz, każda śmierć jest w żałosny sposób. - wzruszyła ramionkami i DALEj stała. matko.

poszła w stronę baru. zamówiła jakiegoś drinka, pewnie malibu, bo to jeden z jej ulubionych. kiedy poczuła jego zapach, ochrzaniła barmana, czy tam barmankę, że dolewają do tego jakąś trutkę na szczury, albo coś w tym rodzaju i odeszła od baru, wielce obrażona na obsługę. wróciła do wody i spojrzała na przerażoną violet.
- wszystko okej? - złapała ją za łokieć, w razie, gdyby miała się zaraz przewrócić i zemdleć, czy coś takiego!

- och, w takim razie jesteś strasznie niedobra dla swoich koleżanek - pokiwał głową i pomachał nawet palcem ;p pomógł pewnie wyciągnąć violet z wody, a potem znów wrócił do rozmowy z florence - ładnie to tak wystawiać koleżanki na pewną śmierć?! - potem zaśmiał się - może my też chodźmy już na ląd - złapał ją za rękę i poszedł z nią w stronę kocyka na którym wcześniej siedziała blair.

- nic nie jest okej! mogłam tam zginąć! - wyszła z wody i przysiadła sobie na kocyku. słoneczko świeciło, może trochę słabiej, ale chyba wystarczająco, by wysuszyć violet, więc położyła się na kocyku i czekała aż wyschnie ;p

- oh nie no . - wpadła w maleńkie zakłopotanie. - oh ja je kocham mocno i nie dałabym im umrzeć! - wypięła dumnie pierś i się zaśmiała. siedziała sobie na kocyku patrząc na wodę. - małe imprezy bez picia są nawet bardzo fajne, przynajmniej będę pamiętać co tu robiłam i kogo poznałam. - popatrzyła i uśmiechnęła się zadziornie do maxa. hyhy, a może flor coś piła skoro odważyła się na takie posunięcie.

usiadła sobie obok violet, też czekając aż wyschnie i szukając wzrokiem swojej sukienki, bo przecież nie wróci z stroju kąpielowym do domu. w końcu ją dorwała i siedząc na kocyku, próbowała wytrzepać ją z piachu, przez przypadek brudząc trochę violet.
- przepraszam - uśmiechnęła się do niej, kładąc sukienkę gdzieś obok siebie, bo na razie nie zamierzała się stąd ruszać, więc sukienka była jej niepotrzebna. zsunęła się do pozycji leżącej i zamknęła oczy. - jeeejku, słabo mi. dosypali mi czegoś dziwnego do soku, tak myślałam!

- miło jest pamiętać kogoś, kogo poznało się na imprezie czasem - zaśmiał się - wiesz, jak masz ochotę na drinka to tam jest bar - wskazał ręką na bar, przy którym gromadzili się ludzie - w sumie to bardzo rzadko bywam na imprezach na których się nie używa, ale nie powiem, podoba mi się tutaj - uśmiechnął się do florki śmiesznie marszcząc nosek - naprawdę ci czegoś dosypali? - zwrócił się do blair - może ci się wydawało, albo coś?

- nie, no co ty - otworzyła oczy i spojrzała z przerażeniem na maxa, unosząc się na łokciach. - chyba by tego nie zrobili, nie? w razie czego, zaskarżę ich! - powiedziała, patrząc groźnym tonem w stronę baru i z powrotem się kładąc. miała nadzieję, że serio nic jej nie dosypali, bo naprawdę dziwnie się czuła. :c

violet ożywiła się, kiedy usłyszała tekst o dosypaniu czegoś do drinka - blair, żartujesz! nie mogli ci niczego przecież dosypać. po co mieliby to robić? jesteś przeciez ze znajomymi, więc nikt by cię chyba nie mógł wykorzystać. no, chyba, że tam się czai gdzieś diler, który chce nas wszystkich pouzależniać i zamienić w bandę ćpunów! - wzdrygnęła się i otworzyła szeroko oczy. przeraziła ją ta jej swoja wizja.

- zaraz będę musiała spadać. - wzruszyła smutnie ramionami i popatrzyła na bler. - odprowadzić cię może do domu? - zapytała. - albo może wy ją odprowadzicie i się nią zaopiekujecie. -zaoferowała, już chciała słyszeć oklaski za swój pomysł. zwróciła się w stronę maxa. - może kiedy indziej hm? - zapytała.

- violet, przestań! - pisnęła, bo też ją przeraziła ta wizja. podniosła się szybko do pozycji siedzącej, aż zakręciło jej się w głowie. - cholera - mruknęła. - nie, flo, zostanę tu chyba jeszcze trochę. musisz iść? - spojrzała na nią i podciągnęła nogę pod brodę, opierając policzek o kolano.

Biorąc chustę, wstała i poszła w kierunku domu. - miło było poznać. - pomachała do maxa i posłała ciumasy dziewczynom. - kocham. <3 -i poszła. mama ==

- no jasne, musimy się jeszcze spotkać - mrugnąl w kierunku florki i pewnie wymienili się numerami telefonu - szkoda, że już musisz iść - potem zwrócił się do blair - myślę, że cię jednak odprowadzimy. daj znać, kiedy będziesz chciała iść, bo rzeczywiście nie wiadomo, co ci tam mogli dosypać.

zmroziła maxa wzrokiem, bo miała nadzieję, że jednak niczego jej nie dosypali, prawda.
- dam sobie radę - wzruszyła ramionami, chociaż póki co jeszcze nie chciało jej się wracać, właśnie pewnie zachodziło słońce i stwierdziła, że zachody słońca są całkiem przyjemne!

- mamusiu, jak tu pięknie - zerknęła w stronę zachodzącego słońca, bo pewnie w końcu musiało się tu pojawić - muszę się teraz do was przytulić, bo mam romantyczny nastrój, wybaczcie - pewnie wepchnęła się w środek blair i max'a i jedną ręką objeła blair a drugą maximiliana cicho wzdychając xd

spojrzała na violet i się roześmiała.
- no popatrz, może jednak zachody słońca są romantyczne - pokiwała głową, ale zaraz się roześmiała. - żartowałam, są takie... normalne.

hej, dobra, zły humor mi minął, mam wenę aż za duża chyba czasem ; d
dajmy na to, że wtedy wymknęła się niezauwazalnie i teraz znów wróciła, już w postaci normalniej, nie chomikowatej!
- o, zachód - westchnęła rozmarzając się, najwidoczniej ją też rozczulało zachodzące słońce! wepchnęła się jeszcze gdzieś między nich, nikogo przy tym nie uszkadzając. zaczęła nucić jakaś ckliwą piosenkę, ale roześmiała się tylko potem.

- nie wątpię w to, że dasz sobię rade, ale jednak czułbym się pewniej odprowadzając cię pod dom - uśmiechnął się i pewnie objął violet ramieniem tak, że dłonią dotykał pleców blair - chyba musimy wyglądać tak idiotycznie - zaśmiał się cicho. włożył rękę w swoją kieszeń w spodniach upewniając się, czy ma tam swój magiczny proszek. chyba zaczynał mieć na niego ochotę, ale musiał się powstrzymać, wiadomo!

- heather, gdzieś ty się podziewała? czyżbyś zasnęła na słońcu i zniknęła mi z pola widzenia? - zaśmiała się - chodź no tu, ciebie też muszę przytulić - i przytuliła ją mocno. tak działały na violet zachody. stawała się spragnioną uczuć przytulanką xd

- nigdzie się nie wybieram, na razie - powtórzyła, twierdząc, że i tak sobie sama da radę, w razie czego. - normalnie chyba nie wyglądamy - kiwnęła głową, oglądając się, czy zbyt wiele osób na nich nie patrzy, ale na szczęście nie patrzył nikt, więc odetchnęła, w sumie z ulgą. ;d

- musiałam lecieć do domu, brać szybko niedobre proszki na alergię, żebym się nie zadusiła w tej uroczej scenerii - zachichotała, przytulając violet równie mocno, wracając do śpiewania piosenki, pewnie tej z dirty dancing bo to takie romantycznie i ogólnie ; d zakopała sobie stópki w piasku, bo podobno to zdrowe i ogólnie!

- może nie wyglądamy normalnie, ale czy to ważne? ważne, że akceptujemy siebie z tą naszą całą nienormalnością - westchnęła rozmarzona gapiąc się cały czas na zachód i zaczęła razem z heather śpiewać ową piosenkę z dirty dancing, hihi ;p

max tylko cicho westchnął, kiedy one sobie tak śpiewały. nie powiem, czuł się odrobinę głupio, kiedy tak wszyscy się do sibie wtulali, zachwycali zachodem słońca i nucili romantyczne piosenki. możliwe, że nie był romantykiem, dlatego go coś takiego nie ruszało ;p