metjuł

masochistka. :* a ja sobie oglądam jednym okiem domino day! ;d
no i właśnie dlatego nie zacznę nigdy palić (pomijając już argument, że to cholerstwo śmierdzi). jak zechce mi się rzucić, to będę nie jeść, tylko żreć! smutno by mi było gdybym przytyła milion kilo.
kiedy sobie od niej poszedł, to romantyczna do bólu violet zaczęła nucić sobie pod nosem jakąś piosenkę edith piaf. albo francois hardy <3 potem wskoczyła w koszulkę matthew, którą z siebie jakiś czas temu zrzucił, bo to akurat jej najszybciej wpadło w ręce, po czym przyczłapała się do kuchni za nim - będę opowiadać o naszej miłości swoim wnukom, tak jak moja babcia opowiada mi o swojej i dziadka. to chyba jedyne idealne małżeństwo jakie znam, a my będziemy tacy jak oni - skinęła główką - jak nazwiemy naszą dzidzię? masz już jakiś pomysł? - zapytała, pewnie podjadając jakieś cukierki, które jej się nawinęły.

eee, no. włączyłam te basy, ale teraz nie mogę ich wyłączyć i mi dudni w pokoju :< ja też nigdy nie będę palić. smutno mi tylko, jak patrze na te dziewczynki z mojej klasy żałośnie proszące o papierosa wszystkich na ulicy ;o no po prostu staram się do nich nie przyznawać. a one do mnie, bo nie jestem fajna, bo nie palę. chryste, co to się porobiło w ogóle...
zerknął tylko na cukierki, które podjadała. zaraz jeszcze stanie się jej jakimś prywatnym dietetykiem i dopiero będzie! w każdym razie z lodówki nie wygrzebał nic innego interesującego niż piwo, więc nie pogardził, oczywiście. usiadł na krześle, a na drugim oparł nogi, co chwilę popijając łyka z butelki, bo takie bardziej reprezentacyjne niż puszki. w każdym razie mniejsza z tym. - nie myślałem o tym jeszcze - odparł, uśmiechając się lekko. znając życie violet zaraz rozwinie mu cały zwój papieru z imionami dla chłopca, oraz drugi zwój z imionami dla dziewczynki.

u mnie jest na odwrót. mam dwa egzemplarze palaczek i nie mają lekko xd w sumie to wydawać się by mogło, że moja klasa jakaś cnotliwa jest, ale i tak mnie denerwują, buraki jedne. xd
- wiedziałam! ale dobrze, że mieszkasz z kimś, kto myśli - xdd - bo ja już nad tym myślałam, wiesz? i wiem, jak się nazywać będzie nasze maleństwo. jeśli to będzie dziewczynka, to nazwiemy ją pixie violet, a jak chłopiec, to tristan timothy. ładnie, co nie? - zachichotała.no cóż, możliwe, że miała dziwne upodobania co do imion, jednak trudno xd - nie zapominaj, że jesteśmy w ciąży - zerknęła znacząco na trunek,którym matthew miał zamiar najwidoczniej się posilić, a potem na samego matthew.

skrzywił się nieco, no bo po pierwsze będzie się kłócił tylko o imienia męskie, ponieważ wnosił, że urodzi się chłopiec xd będzie odprawiał jakieś dzikie tańce po zmroku w pełni księżyca na balkonie, aby to był chłopiec, więc na pewno tak będzie. w każdym razie po pierwsze: tristan. jak z tristana i izoldy :< dla matthew odpada, ponieważ od razu według niego robi z małego, bogu ducha winnego romantyka, zobowiązanego przez swoje imię! a po drugie: czemu timothy? nie chciał, żeby jego dziecko nosiło drugie imię po kimś, kogo nie darzy zbyt większą sympatią i na wzajem. - nie lepiej logan noah? - podrapał się po głowie, zerkając na nią pytająco. pewnie rzucił dwa pierwsze imiona kolegów, które mu się przypomniały xd w każdym razie zmroził lekko violet wzrokiem, bo to ona jest w ciąży, a nie on, więc on sobie może!

- logan?! wolverine miał na imię logan i był obleśnym kudłatym mięśniakiem. nie chcę,żeby mój syn wyglądał jak zwierze. noah jest nawet ładne, ale tristan timothy podoba mi się bardziej. będziemy mówić na niego tito - zachichotała. w kwestii imion to raczej ciężko będzie o kompromis, toteż pewnie niejedną wojnę o to stoczą.zwłaszcza, że violet to sobie z góry wsio zaplanowała - tristan brzmi tak po męsku, jak rycerz.a timothy to mój brat, więc dobrze mi się kojarzy, poza tym ucieszył sie, że będzie miał siostrzeńca, więc fajnie by było mu sprawić taką niespodziankę - wzruszyła ramionkam i z uśmiechem, po czym powtórzyła w kierunku matthew -hej, jesteśmy w ciąży - to była chyba odpowiedź na zmrożenie jej wzrokiem ;o

- no właśnie, timothy to twój brat - zauważył, tym samym okazując całe niezadowolenie z tego powodu, że tak chce nazwać ich syna, imieniem swojego brata, znienawidzonego przez matthew :< to by była jakaś kara w postaci imienia i jeszcze matthew by to biedne dziecko znielubił! - może ethan? - spytał tylko, znów drapiąc się po głowie. nie to, żeby miał jakieś żyjątka okropne tam, tylko to najwidoczniej była jego poza myślicielska, jakby to mu coś pomagało xd znów zignorował jej spostrzeżenie. tym razem już nawet nie posłał żadnego spojrzenia ani nic, tylko po prostu dalej pociągał łyki z butelki :<

ziewnęła, bo chyba zaczęła robić się zmęczona - nie wiem, pogadamy o tym jutro, jestem już dziś zmęczona -stwierdziła,mrużąc lekko oczy, po czym wstała, ucałowała go w policzek, życząc dobrej nocy i poszła spać <3 muszę się jutro wyspać, chociaż z wałkami na głowie to może być trudne xd dobranoc :**

wróciła do domu dopiero teraz, po koszmarnym wieczorze w pubie, nocy w hotelu i bezcelowym szwendaniu się po mieście. znowu uruchomiła swoje ninja-zdolności, kiedy to bezszelestnie dostała się do mieszkania, a potem ułożyła się na sofie w salonie w jakiejś wygodnej pozycji. była odrobinę zmęczona.

w sumie nie musiała uruchamiać swoich ninja zdolności, ponieważ matt przyszedł również dopiero teraz. zapewne myślał, że o tej porze nie zastanie violet w domu, myśląc że pójdzie na jakieś zakupy z jakąś koleżanką czy coś. jednak się najwidoczniej mylił. przyszedł więc, nieco trzaskając drzwiami. miał nieco wygniecioną koszulę, rozczochrane włosy oraz na kilometr czuć od niego było papierosy oraz jakiś tam dodatek alkoholu. rzucił jakieś 'cześć' do violet, jakwidoczniej niezbyt miłe, ponieważ to było całe jego przywitanie z nią :<

podniosła się na tej sofie do pozycji siedzącej i wędrowała za nim wzrokiem. w sumie lekki kac, który 'zaskoczył' ją rano już przeszedł, więc mogła zacząć trzeźwiej myśleć (o ile się w jej przypadku da). nie spodobało jej się jego stan, ale postanowiła to przemilczeć, zwłaszcza, że wczoraj przez własną głupotę i pyskowatość (? xd) wczoraj spędziła wieczór tak, a nie inaczej - matthew, przepraszam - wydusiła cz siebie cichutko, ale na tyle, zeby mógł to usłyszeć. jak ją zignoruje, to się wkurzy, bo wychodziła z założenia, że ona jest violet lorrain i jej sie nie ignoruje. nigdy.

na początku oczywiście miał plan to nieco zignorować. jednak wiedział, że jak to zignoruje to ona zaraz się na niego rzuci z mordką oraz ciałem, że jej nie słucha i ogólnie. podreptał tylko do kuchni, próbując ogarnąć palcami jakoś swoje włosy. na szczęście nie szukał swego odbicia w lodówce, talerzu, łyżce, wodzie oraz inne tym podobne, bo on raczej nie z takich. wyjął z lodówki jakąś butelkę z wodą, która miałaby podziałać na jego kaca. pewnie dopiero wtedy te jej słowa do niego dotarły, więc tylko trzasnąć drzwiczkami od lodówy, zerkając na violet. - super - mruknął pod nosem, po czym oparł się łokciami o blat czy cokolwiek tam było.

naburmuszyła się lekko. otworzyła usta, żeby już zacząć mu wytykać, że ona tu z sercem, a on nie docenia i takie tam. jednak w porę się opanowała i postanowiła zagrać z innej strony. schowała twarz w dłoniach i po cichu, ledwo słyszalnie zaczęła płakać. no, ale pewnie z tego względu, że płakała bardzo cicho i prawdopodobniej matt jej nie słyszał, postanowiła zwiększyć ilość decybeli. po chwili kilka razy zaszlochała nieco głośniej. przerwała, zorientowała się, czy na nią patrzy, po czym znowu zaczęła ryczeć xd to był jej patent na jej tatę i nianię, kiedy była mała i nie mogła wyprosić tego, co chciała. unosiła wtedy tą swoją zachciankę do światowej rangi i płakała/mdlała/i inne takie różne dziwne rzeczy ;o

najwidoczniej matthew już się uodpornił na te jej wszystkie zagrywki, ponieważ no już się trochę znają i nie raz tutaj mu z płaczem oraz histerią wyjeżdzała xd w każdym razie tylko ciężko westchną, nie w każden sposób pedalsko, wypijając prawie na raz tą butelkę, którą miał w dłoni. znaczy nie butelkę, a raczej jej zawartość, bo trudno byłoby wypić butelkę... no, nieważne. gdy nabrała na sile, tylko przewrócił oczami, chwilę jeszcze kręcąc się w kuchni, trochę czekając aż może jej przejdzie lub coś w ten deseń. jednak kiedyś z tej kuchni trzeba wyjść, więc gdy wychodził, rzucił w jej kierunku paczkę husteczek. - nie rycz - mruknął tylko, no cóż... niezbyt czule :< chyba na niego płacz już nie działa, muhaha.

na jej twarzy znów zagościła jędzowata mina. skuliła się nieco, co już nie było takie łatwe, przez jej rosnący brzuszek :< powiedzmy, że była w jakimś już 4-5 miesiącu, czy coś xd gdyby naprawdę płakała tak z potrzeby serca, to pewnie nie można byłoby w niej dostrzec złośliwości. a teraz pewnie teraz można było :< zezłoszczona, że ten patent już zawodzi zaczęła myśleć nad kolejnym. zapewne przegnie, jak zwykle. będzie zwracać najwidoczniej zwracać na siebie uwagę, jak tylko się da, jak jakieś rozbestwione dziecko z superniani. skuliła się jeszcze mocniej i zasyczała tak niby z bólu xd yhm, urodzi w czwartym miesiącu. chyba kamień nerkowy jak już (ofuofu).

uniósł tylko jedną brew, patrząc na nią dość badawczo oraz pytająco. aż przez to wszystko zgniótł butelkę, którą cały czas trzymał w dłoni. zaraz będzie zrywał etykietkę, aby się wyżyć seksualnie xd no, nieważne. zobaczył ten cień złośliwości na jej twarzy, więc może dlatego jakoś nie zareagował na jej wszelkie zagrywki. jednak ta trochę go ruszyła, no bo wiadomo. jakby złośliwa violet nie była, urodzi jego dziecko więc musi jakoś o nią dbać, jednak postanowił czasem robić sobie z tym przerwy, stwierdzając, że sama sobą też się umie przecież zająć. a on czasem musi sobie popić... no. - coś nie tak czy syczysz ze złości? - uniósł drugą brew do kompletu, znów posyłając jej pytające spojrzenie.

przewróciła oczami, wkurzając się jeszcze bardziej. odwróciła się do niego plecami, strzelając przysłowiowego focha - w ogóle nie zwracasz na mnie uwagi - powiedziała z wyrzutem. brzmiała jak rozpieszczone dziecko, czy coś. w sumie ona była strasznie niedojrzała i cały czas zachowywała się jak dzieciak, więc może przestanę to w końcu podkreślać xd - co ja mam zrobić? powiesić się na środku pokoju? zagrozić, że rzucę się z balkonu? - jej mina była w tym momencie o, taka xd, więc szkoda, że tej mistrzowskiej miny nie mógł zobaczyć, skoro siedziała do niego tyłem xd

mruknął pod nosem tylko coś w stylu "na litość boską" i mu przysłowiono "rence" opadły. podrapał się po głowie w lekkim zamyśleniu, bo chyba on ją teraz musi zacząć urabiać, na co dziś nie miał zbyt dużej ochoty. przeniósł się tylko w jej pole widzenia, tym samym zauważając zapewne jej mistrzowską minę, no bo jakże inaczej xd roześmiał się tylko głośno, chodź chyba nie powinien, ponieważ violetka zaraz znów się obrazi i dopiero będzie. - przecież zwracam na ciebie uwagę, no violet - stwierdził tylko nieco rozbawionym tonem, po czym usiadł obok niej i objął ją ramieniem na swego sposobu pocieszenie oraz pokazanie, że na nią uwagę zwraca.

jeszcze przez jakiś czas nie zdejmowała z twarzy swojej strasznej, naburmuszonej miny, wpatrując się w niego jak mały terrorysta. skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i po chwili, gdy zaczęła już ją boleć twarz od tego krzywienia się, to zdjęła tą swoją minę z twarzy, masując się lekko po policzkach. nie chciała, żeby przecież jej tak zostało :< - no dobra, dobra - stwierdziła tonem wcale nie przypominającym tonu głosu księżniczki z disnejowskiej bajki, jak to miała mówić w zwyczaju, kiedy była miła, podlizująca się i w ogóle. nie rozumiem tego zdania, mniejsza. - kiedy przyjeżdżają twoi rodzice? - zapytala w końcu. chyba po tej chwili lekko onormalniała.

w sumie całkiem zapomniał o rodzicach, bo wczoraj się tak zirytował! zerknął tylko na zegarek, który był gdzieś tam na ściane czy gdzie zegarek może być, wysoko unosząc brwi. - za godzinę - odparł spokojnym tonem, chodź wcale w środku spokojny nie był! a przede wszystkim dlatego, że miał wielkiego kaca, nie wyglądał najlepiej oraz inne tym podobne rzeczy. zresztą jak człowiek może wyglądać bez snu, po całonocnej jakieś tam impreze na jakiejś meliniarni :< no cóż poradzić, że zapomniał. zerknął na nią badawczo, a raczej nieco przerażony, typu 'wymyśl coś!'.

mam nadzieję, że działa ci już jutjub xddd

violet powiększyły się oczy trzykrotnie - za godzinę?! - pisnęła z przerażeniem i zirytowaniem - gdybym się nie zapytała, to kiedy byś mi powiedział? pięć minut przed ich przyjazdem?! - zapytała oburzona, zrywając się na równe nogi z kanapy, na której siedziała. rozejrzała się nerwowo po mieszkaniu i zaczęła dziękować Bogu, że oddała felix'a do timo, przynajmniej nie mieli takiego bajzlu w mieszkaniu. zastanawiała się co ma najpierw zrobić. - weź prysznic i się przebierz, ja w tym czasie obdzwonię restauracje, może któraś załatwi nam jedzenie w niecałą godzinę. - spojrzała na zegarek i pokicała do garderoby zrobić przegląd wśród swoich sukienek.

działa już! <3 o jezus maria, śmieję się jak idiota do monitora w tym momencie xd zburzyło mi to dzieciństwo xd
- no co, zapomniałem! godzina to w sumie dużo - wzruszył ramionami. gdyby przeliczyć godzinę na minuty, sekundy oraz jakieś setnesekundy i porówniać to z inną ilością czasu, to by wyszło, że to naprawdę mało. jednak matthew teraz nie będzie kombinował, bo najwidoczniej zdawało mu się, że czas to najmniejszy problem. a kolację mogą zjeść z mcdonaldzie czy coś w ten deseń xd albo w jakimś zwykłym barze kanapkowym. wzruszył raz jeszcze ramionami, po czym tylko za rozkazem violet ruszył do łazienki, aby się trochę doprowadzić do porządku. prawda.

jak kiedyś ukradnę samochód, to tylko tak jak stewie <3
jak dla violet, to nawet gdyby rodzice matthew okazali się być mało wymagającymi, biednymi ludźmi bezdomnymi (wszystko ostatnio mi się kojarzy z lekturami. giń stefanie żeromski!), to i tak kolacja musiałaby być luksusowa, violet musiałaby wyglądać idealnie, wszystko musiałoby być dopięte na ostatni guzik. dajmy na to, że violet wszelkie jedzeniowe sprawy załatwiła (będzie pewnie homar, drogi szampan, krewetki, małże, sałatka, a na deser sorbet arbuzowy), umyła się, przebrała, uczesała i takie tam, więc pewnie jak matthew wyjdzie, to violet będzie juz innym człowiekiem xd w sumie bez przesady, będzie po prostu wyglądała bosko. zadbała też o klimat, więc przygasiła swiatła, zapaliła świeczki i takie tam inne bajery. czuć też było od niej perfumy od diora (pewnie j'adore <33).

nie podoba mi się buteleczka j'adore :<
po pewnym czasie już wygramolił się z łazienki. może on nowym człowiekiem nie był, ponieważ dalej miał nieco podkrążone oczy od całonocnego balowania, ale przynajmniej nie było od niego czuć papierosów oraz alkoholu, prawda. miejmy nadzieję, że violet nie wpadnie na pomysł, aby go umalować czy coś w ten deseń, bo chyba by padł oraz jego ojciec również. mamusia zresztą też. siostra by się śmiała, że jej brat ma puder na ryjku. uniósł tylko nieco jedną brew na widok violet, po czym jakoś miło objął ją w talii oraz miło cmoknął w środek ust. jednak na dalsze poczynania się powstrzymał, ponieważ wiadomo... no. poszedł tylko się ładnie odpindrzyć w garnitur i ładnie poperfumować, jednak nie jak violet, prawda xd tylko jakimiś ładnymi męskimi, ale nie chce mi się wymyślać jakimi.....

mi też nie, ale zapach jest och <3 to moje ulubione perfumy ostatnio. nie licząc dkny xd

paco rabbane może xd to chyba jedyne pefumy męskie które znam xd a nie, jeszcze dolce & gabbana mają jakieś, bo mój tata lubi, no i cośtam jeszcze, ale nie wiem, a nie chce mi się isć sprawdzać, co mój tata w domu zostawił xd w każdym razie jeśli violet ma nóż na gardle, to potrafi z tej godziny wykrzesać dwie godziny, więc pewnie nawet jakoś szybko posprzątała (wrzuciła wszystkie walające się rzeczy po domu do najbliższej szafy, no i pod łóżko). potem stanęła na środku salonu, przypatrując się swojemu 'dziełu' i klasnęła w łapki z zadowoleniem. stół ładnie nakryty, klimat jest, kolacja już jedzie, violet odpindrzona, matthew też, więc się udało.
to chyba poprawiło jej nieco humor xd

ja najbardziej lubię daisy jacobsa i chloe <3 i buteleczkę tyh dwóch też <3 dkny mi się tylko podobają te pierwsze, zielone. koleżanki mi je w szkole wypsikały =.=
męskie to ja znam tylko paco rabanne, które mi się nie podobają, ale lecą na opinii reklamy, więc ujdzie, że je lubię xd i jakieś tam davidoffa i chanela, ale też nie chce mi się sprawdzać.
a matthew tylko aby dopełnić dobre wystrojenie salonu, rozwalił się na kanapie, rozglądając się po tym salonie, kiwając głową z uznaniem xd - brawo - stwierdził tylko, uśmiechając się kącikowo do violet. potem ją tylko przywołał jakoś sprytnie gestem czy coś. z tego co sobie jeszcze wyliczył mieli trochę czasu, więc mogą się poprzytulać, oczywiście. a raczej matthew będzie się wypytyał jak tam jego potomek, ponieważ dajmy na to, że violet z tego wszystkiego nawet go nie wtajemniczyła jakiej płci będzie dziecko!