metjuł

obudziła się dziś bardzo późno. na dodatek w strasznie złym humorze. jednak po krótkim spacerze, jaki sobie urządziła, trochę jej przeszło. a teraz oglądała prognozę pogody i płakała. najwidoczniej odkąd stała się fabryką hormonów, to wzruszała ją nawet prognoza pogody. :<

matthew pewnie od samego rana urządzał sobie spacerki po całym mieście, a raczej pasowałoby określenie, że się swędał bez bardziej lub mniej określonego celu swojej podróży. gdy zawitał w domu, od razu przywitał go widok zapłakanej violet, więc wiadomo, że nieco się zaniepokoił tym wszystkim. skąd miał wiedzieć, że stała się fabryką hormonów i zasmusi ją naciągający wyż z północno-wschodniej części oceanu atlantyckiego? :< czy coś innego w ten deseń. - co jest? - przysiadł sobie obok niej, zerkając w telewizor. zrozumiałby, gdyby to było jakieś ckliwe romansidło. ale prognoza pogody?; d

- będzie jutro padać - oznajmiła z rozdzierającą serce szczerością, z rozdzierającym sercem tonem głosu i z rozdzierającą serce smutną miną, zwłaszcza, że to nie wyglądało na histerię, tylko szczery, prawdziwy płacz ze smutku xd - dopiero co spadł śnieg, z którego się tak cieszyłam, a jutro to wszystko zepsuje ten cholerny deszcz! myślałam, że niedługo wybiorę się do central parku, żeby ulepić bałwana z lauren, a moje plany legły w gruzach - wytarła łzy z policzków i spuściła głowę w dół. - wszystko idzie nie tak! zwłaszcza, że na kanale czwartym pogodynek mówił, że będzie w miarę ciepło i będzie świecić słońce. ja już nie wiem kogo mam się słuchać, czuje się taka... rozdarta przez to wszystko, ale wiesz co jest najgorsze? że nawet jeśli będzie w miarę ciepło, to śnieg i tak się roztopi - ten problem urósł do rangi światowej. violet ponownie zaczęła się zalewać łzami.

przez chwilę patrzył się na nią jak na wariatkę. potem patrzył się na nią z rozbawieniem, a dopiero po krótkiej chwili zaczął się na nią patrzeć z troską, trochę jak na małe, zapłakane dziecko, które rozpacza z powodu, że mu się roztopi bałwanek w ogrodzie. westchnął ciężko, lecz broń boże pedalsko, zerkając za okno, czy dalej jest ta śnieżyca, przez którą teraz jest prawie cały mokry, ponieważ śnieg, który na niego opadł, się rozpuścił. no wiadomo, to logiczne. - może nie będzie aż tak źle? - uniósł lekko jedną brew, zerkając znów na okno. wzruszył lekko ramionkami, bo on pogodynkiem nie jest, więc nie będzie wiedział, jakie chmury co oznaczają. - ale teraz za to pada śnieg, zobacz - przekręcił jej głowę w stronę okna, przy okazji wycierając jej twarzyczkę z łez rękawem swojej bluzki, czy coś w ten deseń. - możemy teraz iść ulepić baławana - mruknął pod nosem, może niezbyt entuzjastycznie, lecz chciał jej poprawić humor.

- naprawdę? - odwróciła twarzyczkę w jego stronę. jej oczy powiększyły się kilkukrotnie. pewnie spodobał jej się ten pomysł, pomimo jednej tkwiącej w nim dość sporej wady - ale on się jutro i tak stopi matthew. - stwierdziła drżącym głosem
pociągając nosem.
- będzie mi strasznie smutno, gdy wytrzyma tylko jeden dzień. zwłaszcza, że śnieg jest teraz tak puszysty, że się nie lepi. niedawno byłam z lauren na śnieżkach i nie mogłam ulepić nawet takiej, która by się nie rozleciała w trakcie lotu. - ten fakt też ją zasmucił - chciałabym, żeby mój bałwan wytrzymał całą zimę - westchnęła, wycierając sobie policzki z łez. violet wraz z jej problemami wziętymi z kosmosu, była nawet całkiem urocza. do czasu, w którym nie zaczynała się wsciekać i zamieniać się w najupierdliwszą osobę pod słońcem, to zawsze była urocza.

objął ją miło ramieniem, przyciągając ją do siebie, oczywiście z jej mała pomocą i chęcią przybliżenia się do niego. pogłaskał ją miło po plecykach, zastanawiając się nad jej problemem. nie przychodziło mu nic do głowy jak tylko kupić jakiegoś plastikowego bałwana w supermarkecie i usawić do jej w pokoju jako dekorację świąteczną. - no to widzisz. myślę, że twój problem sam się rozwiązał. skoro śnieg się nie lepi, no to bałwana nie będzie. jeśli chcesz, możemy po prostu iść na spacer - wzruszył lekko ramionami, zerkając na nią badawczo oraz pytająco. dobrze, że nie zaczął do niej mówić jak tonem do małego dziecka oraz nie zaproponował schowania trochę śniegu do słoika i wsadzenia go do zamrażarki. ja tak robiłam, jak mówili w telewizji, że ma się śnieg roztopić :< cmoknął ją miło w policzek, za to że jest taka urocza i się na razie nie wkurza <3

pokiwała tylko głową, że owszem, chce iść na spacer. no i pewnie poszli i możesz nawet zacząc gdzieśtam, dobry człowieku :*

calutki wczorajszy dzień spędziła ze swoim tatą. wróciła do domu wczesnym rankiem, w szampańskim humorze. jej tatuś najwidoczniej nie miał ochoty na oficjalne kolacje, w którym oficjalnie zostałby poinformowany, że zostanie dziadkiem. wolał przeprowadzić ojcowskie, uświadamiające rozmowy w cztery oczy z violet i nie psuć sobie humoru widokiem ojca jej dziecka. xd w każdym razie od wczoraj violet znowu jest bogata, jej troskliwy tatuś o to zadbał, żeby na konto jego ciężarnej córki wpłynęła pokaźna sumka. nie obyło się oczywiście bez bezsensownych wydatków.
violet rozkoszowała się szampanem w salonie, siedząc w wannie na kółkach przed telewizorem, oglądając jerry'ego springera. właśnie obrzydliwie droga (bo pewnie wysadzana kryształkami i inne cuda) wanna na kółkach była pierwszym z tych wydatków xd

dajmy na to, że cały wczorajszy dzień i kawałek dnia dzisiejszego, matthew przespał xd kiedyś trzeba odespać wszelkie swoje nocne imprezy, wypady oraz inne tym podobne rzeczy. przynajmniej tak mu się wydawało, a że spało mu się dobrze, to tylko przekręcał się non stop z boku na bok, korzystając z okazji, że violet mu nie okazuje swoich wszelkich humorów nad głową xd gdy wylazł z sypialni, bardziej poraził go widok violet z kieliszkiem niż violet w wannie wysadzanej kryształkami, w salonie, przed telewizorem. chodź to mu też wydało się dziwne, jednak zbytnio się w to nie zagłębiał ze swoim nieco zaspanym jeszcze mózgiem. - nie możesz pić - wychrypiał tylko pod nosem, zabierając jej kieliszek oraz butelkę, odstawiając gdzieś w takiej odległości, że musiałaby z tej wanny wyleźć, żeby ją dosięgnąć. - zresztą co ty robisz w wannie? przez telewizorem? w salonie? - uniósł wysoko brwi, wpatrując się w nią badawczo.

- kąpię się - zachichotała, po czym ochlapała go trochę wodą, chichocząc - i oddawaj mi mój kieliszek i moją butelkę. to picolo, szampan bezalkoholowy, jak nie wierzysz, to spójrz na butelkę - no i pewnie na butelce widniały roztańczone i roześmiane truskawki z bąbelkami. chyba po tej uświadamiającej rozmowie, która odbyła wczoraj z ojcem coś do niej w końcu dotarło, czy coś. w każdym razie jej szampan, był bezalkoholowym szampanem dla dzieci, który smakuje lepiej niż ten prawdziwy szampan, przynajmniej moim zdaniem <3 - kupiłam ją dzisiaj rano, jakieś trzy godziny temu ją przywieźli. prawda, że ładna? mogę się kąpać teraz wszędzie. w kuchni, salonie, w pokoju, sypialni... - westchnęła uśmiechnięta od ucha do ucha - oddawaj mi mój szampan - powtórzyła, wyciągając na dodatek łapkę w stronę, gdzie teraz bytował.

jego twarz zapewne pokazywała lekkie zdezorientowanie i małe zaskoczenie, ponieważ jakoś szampan bezalkoholowy mu do violet nie pasował, szczególnie, że już kilka razy miał okazję się przekonać, iż violetka posiada jakieś ciągoty do tego typu używki. wziął więc łyka z tego kieliszka co trzymał w ręcę oraz dokładnie zlustrował butelkę, po czym grzecznie oddał ją violet. - ale po co ci to? - zadał jedno ważne pytanie. najwidoczniej dla niego wanna na kółkach nie była szczytem marzeń, ponieważ uważał, że od mycia i kąpania to jest łazienka, a nie cały dom. ogarnął wzrokiem ową wanne, nieco się skrzywiając, ale tak naprawdę nie chciał jej aż tak okazywać, że nie podoba mu się ten przedmiot w którym się jego narzeczona wylegiwała :<

pewnie ta jej abstynencja, to tylko jednorazowa wpadka. owszem, miała ciągoty do alkoholu, ale chociaż jeden dzień mogła posilić się jakimś zamiennikiem :< zwłaszcza, że chciała urodzić zdrowe dziecko, bo wczoraj jej tatuś zabronił jej jakiegokolwiek imprezowania. pewnie postanowiła się go posłuchać. ciekawe na jak długo - po co mi to? do kąpania się i oglądania jerry'ego springera na raz. - wzruszyła nieco ramionami z szerokim śmiechem. trochę to wszystko psuły bluzki, które wydobywały się z głośników telewizora, a mianowicie 'ty skończona dziwko! spałem z twoim bratem i mam z nim dziecko, ja pierdolę, kurwaaa!'. potem tylko zamoczyła usta w 'alkoholu' i zatrzepotała rzęsami. 'z twoim ojcem też mam dziecko! i z twoją córką i sąsiadem!'

- a nie lepiej było wstawić telewizor do łazienki? - mruknął tylko pod nosem, jako luźne przemyślenie, czochrając się jeszcze bardziej, a raczej chciał się ogarnąć. lecz mu to zbytnio nie wyszło xd zerknął w telewizor, marszcząc nieco brwi. potem tylko zerknął na violet, kręcąc głową z niedowierzaniem, że takich rzeczy chce jej się słuchać, a raczej że naraża nie rozwinięty jeszcze zapewne układ słuchowy ich dziecka na takie wyrazy. jeszcze zbluzga lekarza po urodzeniu tak jak tamten w reklamie krzyczał karmel czy tam czekolada :< nie pamiętam. z jednej strony mu to pasowało, ponieważ mógł sobie popatrzeć na violet bez potrzeby siedzenia z nią w łazience. jednak z drugiej strony mu nie pasowało to, na co wydaje pieniądze! jeszcze będzie jej kontrolował wydadki czy coś w ten deseń :< w każdym razie powędorwał do kuchni, aby poszukać coś do picia.

- w sumie możemy zainstalować telewizor w łazience - wzruszyła ramionkami - ale w sumie zawsze jakby chciało mi się kąpać w sypialni, albo nie wiem, w kuchni, to telewizor w łazience nic nie da, no nie? - no chyba tylko violet będzie miała ochotę kąpać się w kuchni xd - poza tym możesz mnie wozić, jak w wózku. wystarczy, że mnie popchniesz. tylko, że trzeba mocno, bo to jest ciężkie wszystko - brzmiała trochę jak dziecko, które kupiło sobie zabawkę. - poza tym, jakbym nie mogłabym z tobą rozmawiać, gdyby nie ta wanna, bo byłabym w łazience. a teraz mogę do ciebie mówić, nawet jak się kąpię, wiesz? - na jego nieszczęście, bo zazwyczaj jej gadanina był bezsensowna, głupia i męcząca.

- wiem, mogę to zauważyć - mruknął pod nosem, a że był tyłem do niej, to nawet pozwolił sobie przewrócić oczami, że zwraca uwagę na tak nie istotną rzecz, na którą pewnie nie zwrócił uwagi xd zastanowił się tylko, gdzie ta wanna będzie stać. w łazience pewnie nie pozwoli tego postawić, w kuchni tym bardziej, a salon i sypialnia chyba nie jest miejscem na wanne. będzie wystawiała na korytaż xd westchnął ciężko, po czym tylko przysiadł jakoś obok niej na sofie czy tam fotelu, upijając łyka z butelki piwa, którą gdzieś tam w kuchni dorwał. zapewne ostatnią, więc pił ją wolno oraz rozkoszował się tym (niedobrym, jak dla mnie) smakiem.

fuj, piwo jest tragiczne xd wszyscy faceci je lubią, ja nie wiem co w tym takiego jest ;o
- no widzisz, możesz to zauważyć, czyli to istotna zmiana, co nie? - zachichotała głupiutko, po czym, kiedy się do niej przysiadł, to znów ochlapała go wodą :< pewnie to kolejna wada tego bezsensownego wydatku. zapewne w swojej główce skrywała jeszcze kilka innych beznadziejnych pomysłów na inwestycje, a raczej na jej głupkowate zachcianki - widziałam jeszcze dzisiaj taką wannę na obcasie. kupimy taką do łazienki - skinęła lekko głową - musimy jeszcze urządzić pokój dla tristana, bo chyba będzie się musiał kiedyś urodzić, co nie, mój mały? - pogłaskałą się po brzuszku, usmiechając się lekko pod nosem 'i z twoim psem też mam kurwa dziecko, ty męska cipo!'.

rozśmieszyło mnie 'męska cipo' i teraz siedzę i się śmieje jak kretyn do klawiatury xdd
- aha, czyli myślisz, że nasze mieszkanie zamieni się w jakiś salon z wannami do kupienia? myślę, że trzy już nam wystarczą - pokiwał zdecydowanie głową, no bo co jak co, pewnie mieli dwie łazienki no i w każdej łazience była wanna i prysznic, cnie. nieważne. co jak co, ale matthew stwierdził, że nie będzie kąpał się w wannie z obcasem albo wannie wysadzanej jakimiś kryształkami, bo to mu się strasznie babskie wydawało. a on nie był męską cipą xd mruknął tylko pod nosem niezadowolony coś typu 'ty to będziesz ścierać', kręcąc głową z niedowierzaniem, że violet w ogóle nie umie dbać po podłogę :<

problem pewnie tkwił również w tym, ze violet w ogóle nie umiała dbać o porządek - musimy kupić sobie dom.- skinęła głową - ale chyba nawet obejdzie się bez kupna, bo mój tata chce mi kupić dom, na obrzeżach miasta. za miesiąc przyjadą mebelki do pokoju dla tristana. zamówił specjalnie u zaprzyjaźnionego projektanta - uśmiechnęła się - czyli czeka nas przeprowadzka za jakiś czas, mon cherri - wychylila się z tej wanny, żeby sprzedać mu buziaka. w sumie to jej ojciec miał już zaplanowane jej przyszłość na kilka lat do przodu, a violet przytakiwała wszystkim jego pomysłom, co również mogło wydawać się irytujące. w koncu jest dorosła, a cały czas daje się traktować jak dziecko :<

- sami kupimy sobie dom - mruknął pod nosem, niezbyt zadowolony. najwidoczniej nie chciał mieszkać w domu, który kupił jego przyszły zięć, który na dodatek nie darzył go większą sympatią :< zresztą to tak będzie, że pewnie tatuś będzie składał ciągle wizyty, będzie bawił się z wnuczkiem, a matthew pójdzie w odstawkę, bo go będzie cały czas uciszał i stanie się męską cipą. muhaha! zmroził ją trochę wzrokiem, że praktycznie większość decyzji podejmuje bez niego. może pomimo tego, że był facetem oraz inne tym podobne, również chciał wybrać mebelki oraz inne tym podobne pierdółki do pokoju dziecięcego, skoro nawet imienia nie może wybrać :< bo na razie wygląda to tak, jakby bardziej liczyło się zdanie jej ojca niż samego matta!

pewnie dopiero teraz tak naprawdę uzewnętrznia się to przywiązanie violet do ojca. w sumie obawiała się swojego ojca bardziej niż matthew, dlatego momentami mu bardziej starała się przypodobać. gdyby mieszkał niedaleko, to pewnie violet spędzała by więcej czasu grając w scrabble i spacerując z tatą, niż różne inne takie rzeczy z matthew xd to poniekąd smutne, jednak violet dopóki nie dojrzeje, to tak będzie się chyba zachowywać cały czas. zauważyła tylko jego mrożący krew w żyłach wzrok - no co? coś się stało? - zapytała nieco niepewnie, czy coś w ten deseń. pewnie woda w wannie robiła się już letnia, więc przymierzała się do wyjśćia w końcu z niej.

- po prostu ostanio mogę zauważyć, że chyba więcej decyzji co do dziecka, podejmujesz ze swoim tatą, a nie ze mną. tyle. nawet głupich mebelków do pokoju nie mogę wybrać, bo oczywiście twój ojciec musiał już ze zamówić, oczywiście z góry zakładając, że będą mi się podobać - wymruczał pod nosem, niezadowolonym tonem oraz ogólnie widać to po nim było. kompletnie się chyba zirytował, gdy mu powiedziała o tym kupnie domu. nie chciał mieszkać na tej łasce zięcia jak to już wcześniej pisałam :< - myślę, że sami dalibyśmy sobie radę - zerknął na nią znacząco. a raczej dał jej do zrozumienia, że chodź czasem ma się go spytać o zdanie oraz że chyba najwyższa pora aby nie siedziała tak non stop w garnuszku ojca.

na łasce teścia chyba, co nie xd
wyszła z wanny, owijając się w jakiś fajny szlafroczek w zeberke, po czym usiadła obok niego - przepraszam. - w sumie już za późno, ale no trudno - może masz rację. w sumie poradzilibyśmy sobie sami. tyle, że on najwidoczniej myśli, że z tobą nie będę. powiedział, że to, że zaszłam z tobą w ciąże nie oznacza, że muszę ciągnąć dalej ten bezsensowny, jego zdaniem związek - nie musiała mu tego mówić. lepiej by nawet było, gdyby mu nic takiego ni mówiła, bo wiadomo, że to pogarsza sprawę - dalej jest na mnie trochę obrażony, że z tobą jestem, dlatego muszę się do niego trochę poprzymilać, nie sądzisz? - wtuliła się pewnie w tym momencie w jego ramię - zwłaszcza, że nie mam zamiaru z ciebie rezygnować. nigdy. i on dobrze o tym wie - cmoknęła go w policzek, och.

prychnął tylko niezbyt przyjemnie pod nosem, gdy tak go tylko poinformowała o tym, co powiedział jej tatuś. w sumie się wkurzył i to chyba nie na żarty :< w środku po prostu się gotował, jednak nie chciał tego jakoś okazywać. - no proszę - mruknął tylko pod nosem, opierając łokcie o kolana, oraz wbijając wzrok w swoje dłonie, którymi zresztą się bawił, bo właśnie tak robił, gdy się denerwował. chyba każdy tak robi jak się denerwuje w sumie xd - ty po prostu się nie przymilasz, tylko cały czas, po prostu cały czas, jesteś od niego zależna - mruknął, a raczej prychnął niezbyt przyjemnie pod nosem, ponieważ przyszedł czas na maraton "matthew wywala z siebie swe odczucia vol.1" xd

- nie jestem - pisnęła z lekkim oburzeniem - przecież to, że o mnie cały czas dba nie znaczy, że jestem od niego cały czas zależna! poza tym mam ciebie, a ty chyba umiesz o mnie zadbać równie dobrze, jak on - w sumie violet non stop była od kogoś zależna. nie mogłaby żyć sama ze sobą przez dłuższy czas, bo by zginęła śmiercią tragiczną. nie była za grosz samodzielna, nic nie umiała załatwić, nigdy w życiu nigdzie nie pracowała, na to się nawet nie zanosiło, wiadomo, nawet studiów pewnie nie skończy. - może ty po prostu jesteś zazdrosny o to, że tak liczę się z jego zdaniem? - uniosła jedną brew, przeszywając go wzrokiem - w każdym razie to ty jesteś dla mnie najważniejszy i tylko ty. - uśmiechnęła się słabo i zerknęła na niego badawczo, czy aby przypadkiem jej wyznanie go nie rozmiękczyło. chyba nie xd

no i pewnie przybłąkały się tutaj. violet niosła na ramieniu śpiącą już evelyn. kiedy dotarła do drzwi wejściowych dołożyła toulouse kolejny cięzar, a mianowicie do tych wszystkich tobołków dopakowała jej evelyn, bo sama musiała poszukać kluczy w torebce i otworzyć drzwi. w końcu jej się udało. otworzyła drzwi, wchodząc z nimi do środka i wzięła od niej z powrotem evelyn, którą umiejscowiła na jakimś fotelu. mała była, to się zmieściła xd - napijesz się czegoś? - zapytała półszeptem, żeby nie budzić.