las

- mam nadzieję, że kłamiesz - powiedziała i zaczęła się znowu rozglądać, żeby przypadkiem nie nadepnąć jakiegoś węża, fuj, boję się ich strasznie. - chyba zacznę uważniej czytać tabliczki - westchnęła i założyła rękę na rękę. nawet przeszło jej przez myśl, że chyba więcej tu nie przyjdzie, a już na pewno nie sama. cholerne węże!

ojej, chyba wzrok mi się psuje, bo widzę za mgłą :c

zrobił śmiertelnie poważną minę, kładąc rękę na sercu i unosząc dwa palce do góry, że niby przyrzeka, cnie.
- nie kłamie, czy ja wyglądam na kłamce? - spytał się równie poważnie, sprytnie przechodząc pod jakimś patykiem, żeby nie wbić go sobie w oko, bo wiadomo, nie chciał zostać z jednym i nosić przepaskę jak jakiś pirat.

- niestety nie, chociaż chyba wolałabym, żebyś w tej sytuacji kłamał - stwierdziła, nadal stąpając dość ostrożnie. nawet miała wrażenie, że coś przed nią przepełzło, ale to pewnie tylko wyobraźnia płatała jej figle, bo naprawdę zaczynała się bać, hihi. pirackie przepaski są fajne, ogólnie piraci są fajni. <3

- jak się boisz, to wskakuj - odwrócił się do niej tyłem, wskazując kciukiem przez ramię na swoje plecy. blair pewnie ważyła niewiele, a on miał dość dużo siły, więc może ją tak nieść przez ten cały spacerek, prawda. - przynajmniej będziesz miała pewność, że nic pełzającego cię nie dotknie - mówił dalej, ale pewnie to roznosiło się w postaci jakiegoś echa, chodź nie, echa w lesie nie ma raczej.

- nie ma mowy, violet by mnie zabiła, gdybym cię połamała - stwierdziła. - może mam szczęście i nic mnie nie zaatakuje - nie mogła się jednak powstrzymać od zerkania na ziemię co chwila. na szczęście na razie nie zauważyła nic podejrzliwego. może trochę irytował ją szum drzew, który pewnie skojarzył jej się z sykiem węża. teraz wszystko będzie jej się kojarzyć z wężami zapewne. :c

zmierzył blair wzrokiem, zaciągając się mocno papierosem. stwierdził, że pewnie nie waży więcej niż pięćdziesiąt kilo, więc mu się nic nie stanie jak poniesie samą skórę i kości ; d okej, więc pewnie bez jej większej zgody, pociągnął ją jakoś sprytnie, że znalazła się na jego plecach, hi.
- nie połamiesz - zapewnił ją, podskakując trochę, żeby ją tam sobie ulokować czy coś! przeczesał sobie włosy palcami, jeszcze bardziej je czochrając.

- jasne, potem cię będzie bolał kręgosłup i wszystko będzie na mnie - zaśmiała się, obejmując go rękoma w okolicach szyi, żeby nie spaść, ale nie, że go udusiła, czy coś takiego. ;p - ej, ale serio, jak będzie ci ciężko, to powiedz - miała pewnie zmartwiony ton, bo w swoim mniemaniu była ciężka, haha.

spojrzał na nią z niemałym zaskoczeniem, bo pewnie prawie jej ciężaru nie czuł!
- przestań, jeśli uważasz że jesteś ciężka, to mam ci wskoczyć na plecy? - roześmiał się całkiem głośno, ale może nie tak, że rozniosło się to po całym lesie czy coś w ten deseń. nie to, że matt miał męską anoreksję, ale chciał pokazać blair ciężar, hihi! pewnie nawet węży zbyt dużo nie było, ani nic nie ślizgało się pod nogami. ale ciemno się robiło, niewątpliwie.

ale ciemno, właściwie to to samo co strasznie, skoro ma się poczucie, że zaraz może wypełznąć skądś stado węży!
- dobra, niech ci będzie, że nie jestem - zaśmiała się, bo chyba nie chciała dźwigać matta na plecach, cóż! - po zmroku pewnie grasuje tu milion psychopatów - stwierdziła, dość cicho, pewnie sama się wystraszyła tego co powiedziała. ;d

a która dziewczyna chciałaby nosić chłopaka na plecach? ; d roześmiał się znów, wyrzucając gdzieś niedopałek papierosa, ale go sprytnie zgasił, żeby przypadkiem nie wywołać wielkiego seks on fajer.
- wiesz, że się pogrążasz w przekonaniu, że zaraz coś cię napadnie? - uświadomił ją, łapiąc ją jakoś pod kolanami, żeby przypadkiem nie zleciała mu z tym pleców. no chyba, że trzymała się jak jakaś małpka, na okrągło nogami w biodrach!

- wiem, oglądam za dużo horrorów - stwierdziła. no tak, ostatnie wieczory spędzała na urządzaniu sobie maratonów z toną słodyczy i jakimiś strasznymi filmami, jak widać, nie wyszło jej to na dobre. - ale już nie będę, bo w końcu ty się wystraszysz i nie będzie mnie miał kto pocieszać - stwierdziła ze śmiechem.

pokręcił głową, podrzucając jeszcze kilka razy blair. tak dla zabawy, muhaha.
- mi to nie straszne - wypiął dumnie pierś, śmiejąc się przy tym diabelsko pod nosem. no bo tak to jest, jak horrory się ogląda dla śmiechu, a nie żeby złapać trochę strachu. ale najwidoczniej dalej chciał straszyć biedną niewiastę blair więc udał syk węża i potrząsnął jakąś gałęzią na której liście złowrogo zaszeleściły, muha!

- nie znoszę cię - powiedziała i pacnęła go lekko w głowę. gdyby nie to, że bała się węży, to nawet pewnie by zeskoczyła mu z tych pleców, żeby bardziej okazać swoją chwilową nienawiść, haha! ale nie zrobiła tego. - aż taką frajdę sprawa ci straszenie mnie? - przybrała udawany obrażony ton!

- tak - zmrużył lekko oczy, dalej nie przeszkadzając sobie w syczeniu i szeleszczeniu gałązką. jednak po chwili pewnie mu się już znudziło, bo zaprzestał. albo go już otwór gębowy bolał od wydawania przeraźliwych syków, muhaha, diaboliczne. - gdybym miał grzechotkę, mógłbym nawet udawać grzechotnika! - mruknął, pewnie miało to wyjść złowrogo. nawet mu się udało, ale efekt popsuło to, że roześmiał się po chwili i obrócił w kierunku wyjścia, bo już się ciemno robiło, a jednak on latarki w oczach nie miał.

- w takim razie cię nie lubię - powiedziała śmiertelnie poważnym tonem. - i możesz mnie już puścić - dodała, kiedy znaleźli się przed wyjściem z lasu. tu już chyba nic jej nie groziło, a przynajmniej miała taką nadzieję. rozejrzała się jeszcze, tak na wszelki wypadek.

odstawił ją na ziemię, skoro tak chciała. rozciągnął się jakoś, ja zawsze jak się rozciągam to mruczę, no to niech on też mruczy ; d więc sobie zamruczał pod nosem, dalej się rozciągając! skoro już nie był na terenie leśnym, pozwolił zapalić sobie coś znacznie fajniejszego niż papieros, a na dodatek coś to daje znacznie fajniejsze efekty specjalne! nono. potargał włosy blair żartobliwie, uśmiechając się pod nosem.
- tu już żadnych stworów nie będzie - stwierdził, zaciągając się mocno i powolnie wypuszczając dym z płuc. okej, oparł się tyłkiem o jakieś drzewko, bo stać cały czas mu się nie chce.

- mam nadzieję, że nie będzie. jeszcze raz mnie potargasz... - urwała, patrząc na niego złowrogo. chociaż pewnie się jej nie wystraszy, no cóż. spojrzała na zegarek. - boże, jeszcze dziesiątej nie ma - skrzywiła się. ostatnio czas niemiłosiernie jej się dłużył. :c

najwidoczniej metjuł lubi uczyć się na błędach, bo zmrużył cwaniacko oczy i brwi, targając ją jeszcze raz, ale delikatniej, żeby nie zrobić jej jakiegoś chochoła na głowie! spojrzał na zegarek, jakiś fajniusi rolex zapewne, próbując odgadnąć co to za godzina, bo nic nie widział. zaciągnął się jeszcze raz, tym razem szybciej wypuszczając dym.
- a co? na co czekasz do dziesiątej? - roześmiał się pod nosem, patrząc badawczo na blair.

szturchnęła go lekko w ramię, za to, że ją potargał. lekko, bo inaczej nie miała siły. :c
- na nic nie czekam, czas mi się wlecze - wzruszyła ramionami. - nawet nie jestem jeszcze zmęczona - westchnęła i rozejrzała się wokół, pewnie to była jakaś ulica, czy coś w tym stylu, nie wiem!

roześmiał się przyjemnie, wyrzucając gdzieś niedopałek, bo już zaspokoił swoje braki w organizmie.
- jak ci się tak wlecze i nie masz co robić to możesz iść wcześniej spać - rzucił, pogrążając się w jakimś zamyśleniu, - albo gdzieś wyjść - uśmiechnął się pod nosem, odrywając się od drzewa. może miał cały sweter w jakiejś korze drzewnej, ale zbytnio się tym nie przejmował, hi.

- no co ty, nigdy nie usnę wcześniej niż po północy. a przynajmniej rzadko mi się zdarza - oparła się o tą tablicę, na której było napisane o wężach, ale miejmy nadzieję, że nie było tam ich rysunków, haha. - wyjść? hm, chyba powinnam sobie darować imprezy na jakiś czas - powiedziała, krzyżując nogi w kostkach i zakładając rękę na rękę.

zastanowił się też przez chwilę, gdzie można wyjść wieczorem jak nie do klubu. nic nie wpadło mu do głowy oprócz jakiegoś muzea! jednak to odpada, bo w nocy są zamknięte przecież.
- do kina, na kręgle, cokolwiek - rzuciła kilka swoich propozycji, otrzepując rękawy swetra z jakiegoś niepotrzebnego chrustu leśnego, albo coś. - wąż za torbą - rzucił, śmiejąc się lekko pod nosem.

noc w muzeum ;d

- co to za frajda chodzenie do kina samemu i na kręgle, jak nie umie się w nie grać - uśmiechnęła się lekko. - gdzie?! - wrzasnęła przerażona i odskoczyła od tablicy. zauważyła pewnie jakiegoś namalowanego węża, który wyglądał równie przerażająco jak prawdziwy. zmroziła matthew wzrokiem i usiadła na krawężniku. jak dziecko ulicy trochę. :c

roześmiał się dość głośno, tym razem jego diabelski śmiech pewnie rozszedł się po całym lesie, haha! ale jednak trochę mu się szkoda zrobiło, kiedy tak sobie usiadła na krawężniku i zmroziła go wzrokiem :< cóż, przysiadł sobie koło niej, obejmując ją ramieniem na zgodę. o ile się na niego pogniewała, prawda.
- odholować cię do domu? - uniósł jedną brew, bo właściwie sam jej nie puści, ma jakiś zdrowy rozsądek nawet po skręcie, hi. nie lubię słowa skręt ;<

ja też nie, bo dziwnie brzmi.

- niee, chyba dam sobie radę - spojrzała na ciemną, straszną ulicę. może nie wyglądała zachęcająco do nocnego spaceru, ale 'twardym trzeba być', czy jakoś tak, więc blair stwierdziła, że sobie poradzi! i nawet wstała z krawężnika, z zamiarem pójścia!