plac zabaw

zastanawiała się, czy heather nadal jest na nią zła, ale to chyba było dość logiczne. przyjrzała jej się, zastanawiając się, czy powinna ją o to zapytać, czy nie.
- nienawidzisz mnie, prawda? - zapytała w końcu, zerkając w jej stronę.

zakrztusiła się nieco dymem, chodź ja tam nie wiem czy to możliwe! pewnie możliwe, ale mniejsza o to. upuściła papierosa, przygniatając go czubkiem buta. odchrząknęła parę razy, pukając się w klatkę piersiową, bo pewnie to nie jest zbyt przyjemnie, jak całe palenie zresztą :< - skąd to pytanie? - spojrzała na nią badawczo, nieco zdziwiona. no cóż, niecodziennie heather słyszała takie pytanie, więc wiadomo.

- nie wiem, ale w sumie na twoim miejscu chyba sama bym się znienawidziła. to chyba nic dziwnego - wzruszyła ramionami, przenosząc wzrok na nią. - zresztą nieważne - i tak sama wiedziała jak jest, a przynajmniej się domyślała, więc może lepiej nie będzie drążyć tego tematu. nagle przyszła jej ochota na zjechanie ze zjeżdżalni, ale regulamin głosił, że owa zjeżdżalnia jest do lat dwunastu. :c

- nieważne - powtórzyła za blair, opierając się łokciami o kolana. z drugiej strony gdyby ją tak bardzo, bardzo nie lubiła to myślę, że by do niej się wcale nie odzywała, a nawet pewnie znając heather nastawiałaby wszystkich przeciwko blair :< czasem miała trudny charakter i doskonale o tym wiedziała, jednak wolała niektóre dziwne cechy, które jeszcze nie wyszły na jaw, zatuszować. jednak ona na tą zjeżdżalnię poszła, hihi. zjechała raz, w sumie to pewnie ważyła tyle co podtuczone dwunastoletnie dziecko, więc ważyła niewiele. chudziutka była, no co się oszukiwać, więc pewnie bolał ją upadek na tyłek, który właśnie zaliczyła. skrzywiła się trochę, mówiąc jakieś przeciągnięte 'ałaaa'.

- nic ci nie jest? - zerwała się z ławki, aż jej się zakręciło w głowie, więc opadła na nią z powrotem, łapiąc się za głowę. szumiało jej w niej, jakby przesadziła z alkoholem, którego przecież nie piła. wzięła parę głębszych wdechów, mając nadzieję, że zaraz jej przejdzie.

teraz heather poderwała się w piachu, śmiesznie musiała wyglądać do połowy w nim wytarzana. jak dziecko, ogólnie mówiąc. usiadła obok blair, przyglądając jej się dokładnie, ale tak czy siak lekarzem nie była i nawet w tym świetle nie mogła stwierdzić czy zmieniła kolor na twarzy!
- mi nic, oprócz całego tyłka w piachu - skrzywiła się i nawet przez chwilę zastanowiła jak to spierze. no mniejsza. - a tobie? - spytała ostrożnie, dalej jej się uważnie przyglądając. no właściwie nie chciała, żeby coś jej się stało......

- wszystko w porządku - zapewniła ją słabym głosem. po chwili zaczęła się czuć już lepiej. - serio, tylko trochę mi słabo - odchrząknęła. - ale ostatnio to nie nowość, nie wiem, to chyba nie jest normalne - wzruszyła ramionami, pamiętając, żeby przy najbliższej okazji zapytać o to lekarza, ale pewnie zapomni. :c

przestraszyła się lekko tych słów "to nie jest normalnie", robiąc oczy jak pięciozłotówki. cóż, najwidoczniej heather wyłapuje pojedyncze zdania, wyjmując je całkowicie z kontekstu. - idź lepiej do lekarza, chodź by teraz - wstała z ławeczki, otrzepując tyłek z piachu. pewnie niewiele to dało, więc spojrzała znów badawczo lecz równocześnie oczekująco na blair. - jeśli to cię pocieszy to powinnam mieć dwa lata temu jakąś dziwną operację, ale uciekłam bo się bałam - podrapała się po policzku i zaczęła się nad czymś zastanawiać. - okej, to chyba nie było pocieszające - westchnęła pod nosem, dalej wlepiając wzrok w blair i krzyżując ręce na klatce piersiowej.

- uciekłaś? chyba oszalałaś - pokręciła z dezaprobatą głową. - nie ma mowy, boję się lekarzy. nic mi nie będzie - wzruszyła ramionami. właściwie zastanawiała się, czy gdyby straciła dziecko, tony nadal by z nią był. podejrzewała, że nie. westchnęła tylko. pomyślała, że gdyby coś się stało, to pewnie rozwiązałoby to wiele problemów. zaczęła nad tym myśleć intensywniej!

roześmiała się pod nosem, zakrywając usta dłonią i robiąc minę pod tytułem: 'ups!'. przysiadła sobie z powrotem obok blair.
- nie oszalałam, bałam się, że nie obudzę się po narkozie, albo raczej tego, że będzie mnie boleć - wzdrygnęła się na samą myśl o tym jak jej opowiadali o tym, jak będzie przebiegać całe operucjonowanie! pewnie dlatego wymknęła się w szpitalnej koszuli operacyjnej przez wyjście ewakuacyjne - ale chyba jest w porządku, bo jeszcze żyję - wzruszyła ramionkami, zauważając zamyślenie blair. zamknęła się już, bo pewnie tak czy siak ją mało obchodziły operacyjne perypetie heather.

- chyba powinnaś iść na jakieś kontrolne badania - wzruszyła ramionami. w sumie nie była żadnym lekarzem, ani nic takiego, ale może kiedyś zagra w hałsie, jak już skończy to aktorstwo. ;d - nigdy nie zdarzyło mi się uciec ze szpitala, chyba - zamyśliła się. - za to dość często uciekałam z lekcji - zaśmiała się na samo wspomnienie.

- nie ma mowy, bo znów nie będą chcieli zatrzymać i będę musiała uciekać w piżamie z otworem na brzuchu - wzdrygnęła się raz jeszcze, okrywając bardziej sweterkiem. pewnie robiło się ciemniej i zimniej, biorąc pod uwagę porę i ogólnie. znów przesiadła się na huśtawkę, tak jak wtedy, zapalając papierosa. starała się, żeby dym nie leciał w stronę blair i to się udawało, god bless! nuciła sobie jakąś przyjemną piosenkę pod nosem, odpychając się nogą od piachu (napisałam pikachu ; d)

- strachliwa jesteś. skąd ja to znam - zaśmiała się i usiadła sobie na drugiej huśtawce obok. no cóż, może chciała się truć dymem, a może chciała sobie nim chociaż pooddychać, skoro nie mogła palić. :c

sori za zapłon ; *

- kto nie jest strachliwy - zauważyła, bo ona najwidoczniej takiej osoby nie znała. okej, pewnie trochę podziwiała swojego ojca, który wcale strachliwy nie był i ogólnie! lecz mniejsza o to, ogólnie chciałaby wrócić do rodziców, gdyby nagle nie zaczęli się kłócić i nie podsyłać jej brata. spojrzała na papierosa, a potem na blair. zaciągnęła się ostatni raz i znów zgasiła go o łańcuch huśtawki. - nie będę cię zatruwać - pokiwała głową. dla niej to też lepiej, bo siebie nie będzie aż tak zatruwać. chyba wystarczająco się zatruła!

po całym dniu spędzonym na zakupach i jakiś kulturalnych eventach, violet była wykończona. korki ciągnęły się w nieskończoność, toteż violet postanowiła iść do domu z pantofla. szła i szła, aż natknęła się na plac zabaw, gdzie postanowiła sobie zrobić przystanek. usiadła sobie na huśtawce, bujała się lekko i obserwowała gasnące już słońce, ach <3

heather też tutaj postanowiła sobie zrobić przystanek, bo dajmy na to, że akurat postanowiła spacerować sobie w koło budynku, żeby się trochę w końcu rozruszać. jednak powędrowała trochę dalej i musiała sobie zrobić przerwę na placu zabaw, bo kto normalny po takiej przerwie chodzenia po ulicy, nie musi sobie przystawać! przynajmniej ja tak mam po wakacjach, jak w domu siedzę ;d nieważne. usiadła na huśtawce, która była obok huśtawki violet, uśmiechając się lekko. - violet, jak miło cię widzieć - pokiwała entuzjastycznie głową, uśmiechając się równie entuzjastycznie. sori, ze składnią dziś u mnie słabo xd

ja mam dzisiaj rozterkę życiową, bo znowu jmi się żadne avatary nie podobają xdd
- och, cześć heather - uśmiechnęła się, bo ucieszyła się na jej widok - jak się czujesz? co z tobą? słyszałam, że byłaś w szpitalu. znowu. martwiłam się trochę. mam nadzieję, że już wszystko z tobą w porządku - przyjrzała się jej uważniej - schudłaś trochę - stwierdziła i spojrzała na nią zmartwionym wzrokiem - nie chcę, żeby mojej koleżance od kieliszka, towarzyszce w kradzeniu samochodów i kumpeli z celi się coś działo - roześmiała się, a jej śmiech znów brzmiał jak lekko głupkowaty chichot :>
u mnie ze składnią też będzie dzisiaj kiepsko. byłam na pokazie mody męskiej i się odmóżdżyłam ;o

avatary tylko zabierają cenną energię, bo jak ich szukasz to dostajesz pierdolca. matko, ja i moje mądrości ;d
roześmiała się pod nosem, kiedy zaczęła wymieniać że jest koleżanką pod kieliszka i ogólnie. widocznie mimo wszystkiego fajnie jej się to kojarzyło, chodź połowy z tego nie pamiętała. jednak śmiesznie to brzmiało. zastanowiła się chwilę nad odpowiedzią. - no, byłam. tylko, że już nawet nie pamiętam na co? - zachichotała trochę głupio, bo jak można nie pamiętać na co się leżało w szpitalu! mniejsza z tym, heather miała pamięć wybiórczą i odrzucała niepotrzebne rzeczy. - a co do schudnięcia, to chcę przytyć, ale to jest jeszcze cięższe niż schudnięcie - zrobiła wielkie oczy, ponieważ zawsze jej się zdawało, że tycie jest łatwiejsze, bo tylko siedzisz i wpieprzasz jak świnia, a tutaj dupa. - ale jest w porządku, tak przynajmniej myślę. blair mnie pilnuje właściwie - wzruszyła lekko ramionkami, odpychając się nogą aby wprawić swoją huśtawkę w ruch xd

akurat nastala przerwa na reklamę xd

- blair? nie zrozum mnie źle, ale podziwiam was obie, że się jeszcze do siebie odzywacie. naprawdę was podziwiam - pokiwała z uznaniem głową. pewnie jeśli violet byłaby na miejscu heather albo blair to by łeb ukręciła swojej rywalce xd co jak co, ale w ich sytuacji pewnie by nie miała zahamowań xd - o matko, uwielbiam jeść - stwierdziła, kiedy heather powiedziała, że chce przytyć - gdybyś spędziła ze mną tydzień, to przytyłabyś z dwadzieścia kilo, gwarantuję - zachichotała ponownie, również odpychając się nogami od ziemi, czym rozbujała swoją huśtawkę.

uśmiechnęła się lekko, gdy stwierdziła, że je podziwia. no cóż, zawsze im się może coś odmienić i dopiero zaczną sobie łby ukręcać, jednak z lekkim zapłonem! ;d no co, wszystko się może zdarzyć czy inne ckliwe coś z wiadomym przesłaniem od wieków. spojrzała zdziwiona na violet, że niby lubi jeść? nie lubi, a uwielbia, więc to ją zdziwiło tym bardziej i stwierdziła, że też chciałaby mieć taki metabolizm. okej, zaraz znów nic nie będzie jadła i bajer. - w takim razie będziemy musiały chodzić na obiady. do najbliższej kontroli mam podobne przytyć dziesięć kilo. pokręciło tych niedouczonych kretynów - pokręciła głową z niedowierzaniem, właśnie tak traktując lekarzy. jako niedouczonych kretynów ;d dobre podejście.

- dobrze, więc od dzisiaj jemy razem obiady. chociaż szczerze przyznam się, że wolę desery. w sumie wszystkie moje posiłki składają się głównie z deserów - zachichotała głupiutko. praktycznie violet praktykowała jedną z najniezdrowszych diet świata i jadła same słodycze. lody na śniadanie tabliczkę czekolady na obiad, dwie muffinki na podwieczorek i gorąca czekolada marcepanowa, tudzież pistacjowa na kolację, dodając ciasto truskawkowe, albo czekoladki. jezu, ja też bym tak chciała <3 - gdybym przedstawiła ci mój jadłospis, to byś się pewnie załamała - znów zachichotała. :>

- w sumie ja dziś zjadłam dwa kubełki lodów czekoladowych i mam ochotę na jeszcze jeden. to straszne jest czasem, bo nawet nie panuję nad kolejnymi łyżeczkami, które pożeram - zrobiła wielkie oczy i lekko westchnęła pod nosem. rozbujała się nieco bardziej, że prawie z tej huśtawki nie zleciała, jednak kiedy już zlecieć miała to się tylko głośno roześmiała. - czytałam, że chcesz mieć dziecko? - uniosła wysoko brwi, patrząc badawczo i z lekkim zdziwieniem na violet, jednak zapewne tego widzieć nie mogła, bo za każdym razem kiedy próbowała to zrobić to włosy od huśtania zasłaniały jej twarz i wyglądała jak kuzyn coś.

- kurdę heather, nie wspominaj mi o lodach czekoladowych bo to jedna z tych rzeczy, na które mam zawsze ochotę! - pisnęła z lekką pretensją w głosie, aczkolwiek też z lekkim rozbawieniem - tak, chcę mieć dziecko. czuję, że dojrzałam do tego. może nie potrafie być najlepszą córką, siostrą, dziewczyną, przyjaciółką, może nie mam żadnych talentów i nic nie potrafię, ale wiem, że byłabym najlepszą mamą na świecie - westchnęła ciężko. w sumie gdyby przyszło co do czego, to okazało by się, że mamą jest kiepską :< - ale prędzej sama się zapłodnię niż zrobi to matthew. szkoda, że nie jesteś facetem. puściłabym się z tobą i miałabym przynajmniej dzidziusia - znów westchnęła ciężko, zatrzymując huśtawkę.

roześmiała się głośno co do jej stwierdzenia, że szkoda, że nie jest facetem. jednak po chwili się opanowała, bo o mało nie zleciała z huśtawki, puszczając się łańcuchów, tak aby zakryć usta kiedy zaczęła się śmiać. szybko zatrzymała huśtawkę, kurząc niemiłosiernie. odkasławszy, odgoniła od siebie latający wszędzie piasek. - a skąd wiesz czy już nie jesteś na przykład? - uniosła lekko jedną brew, uśmiechając się również kącikowo. - chodź to chyba się jakoś czuje, prawda? nie wiem, nigdy nie byłam w ciąży. całe szczęście - wzruszyła ramionkami i tym razem westchnęła ciężko, zamyślając się na chwilę. jednak kiedy ocknęła się z tego zamyślenia, uśmiechnęła się tylko promiennie do violet, okręcając się szczelniej swoim wełnianym szalikiem. tak, wełnianym, jak jeszcze jest lato!

jej pytanie dało jej do myślenia. spojrzała przed siebie w wielkim zamyśleniu. jednak po chwili odezwała się w końcu - myślisz, że to by było możliwe? w sumie odstawiłam pigułki dość dawno... no i odkąd matthew się dowiedział, że chcę mieć dziecko, to nie chce się ze mną kochać... - zamyślała się i zamyślała - ale przecież odstawiłam je chyba dzień przed tym, jak mu powiedziałam. w międzyczasie upiłam się do nieprzytomności w któryś dzień... nie pamiętam co się działo... - i takim oto sposobem violet sklecając całkiem nieistotne fakty ze sobą zaczęła mieć prawdziwą nadzieję, że jednak jest w ciąży xdd zaraz zacznie mieć jakąś urojoną ciąże i wtedy będzie rodzić, ale w kaftanie bezpieczeństwa! ;o - na wszelki wypadek kupię sobie test ciążowy, bo rzeczywiście możesz mieć rację - skinęła głową i się rozpromieniła - ty pewnie też kiedyś poczujesz ten wewnętrzny głos, mówiący ci 'heather, zaciąż, zaciąż' - znizyła głos i wpatrywała się w nią spode łba powtarzając 'zaciąż, zaciąż', jak nienormalna - musisz po prostu poczekać...ten rok, czy półtora - wzruszyła ramionkami i odgarnęła włosy z czoła.