The Electric Birdcage.

- z londynu? to wcale nie nietypowe, kochana. mój facet też pochodzi z londynu. ja za to jestem z paryża. znam zaledwie kilku rodowitych nowojorczyków tutaj - popiła zawartość szklanki i zaczęła kiwać się w rytm muzyki.

pewnie przyszli tutaj razem z blair, ralphowi nie spodobał się chyba wystrój wnętrza bo się lekko skrzywił i przypominał mu jakieś dziwne musicale! i salony fryzjerskie z lat któryś tam.
- cześć - rzucił do wszystkich, siadając przy stoliku i pewnie zamówił jakąś szkocką, czy coś.

- o fajnie że są tu ludzie z Londynu. No a tak wogóle to gdzie ten tłum ? -popatrzyła się na salę ale nie widziała znajomych violet

pewnie dziewiętnastowieczne, londyńskie salony fryzjerskie, jak w sweeney todd, chociaż to był tylko jeden pokój. okej, sori, to się zamienia w obsesję... ;c
- cześć - uśmiechnęła się do wszystkich, zastanawiając się kim jest niki, ale pewnie dowie się później. zamówiła sobie coś do picia, może niekoniecznie coś alkoholowego i też usiadła przy stoliku.

nie znała ralpha, więc tylko zmierzyła go wzrokiem, po czym stwierdziła, że jest całkiem całkiem ;p więc uśmiechnęła się do niego zalotnie, po czym przywitała się z blair i zamówiła kolejnego drinka.
- jestem violet - wyciągnęła rękę w kierunku ralpha, potem odwróciła się do niki - jaki tłum? ktoś wspominał o jakimś tłumie? - zachichotała - powinnaś wiedzieć, że ostatnio nowy jork opustoszał, mon petit, ale to chyba nie powinno nam przeszkadzać w zabawie, co nie? - wzruszyła ramionami.

- hej -przywitał się swobodnie- niki z londynu- przedstawiła swoją osobę

- ralph - uścisnął rękę violet z uśmiechem, po czym zaczął wpatrywać się w grzechoczący lód w jego szklance, coś irytującego - zresztą co to za frajda bawić się w tłumach, lepiej w umiarkowanej liczbie osób, czy coś takiego! - machnął ręką zrezygnowany i wypił swój trunek do końca. papierosa też zapalił, tak sobie myślę.

- jestem przyzwyczajona do balang do rana z setką osób ale muszę się przestawić- wzięła jakiegoś drinka i wypiła

okejos, pewnie nogi same ją tu przyprowadziły i ogólnie nie wiedziała po co tutaj trafiła. wowow, chyba po raz pierwszy zachciało jej się iść do jakiegokolwiek baru od swojego przyjazdu, widocznie była abstynentką, albo tylko udawała.
- cześć, heather jestem dla tych, których pierwszy raz widzę - uśmiechnęła się ładnie, siadając sobie gdzieś, nie wiem, zamówiła coś przyjemnego (99% wody, 1% alkoholu).

nagle zjawił się tu też tony, który odebrał smsa od violet i zjawił się tu czym prędzej. pewnie nie miał co robić. wszedł do klubu i rozejrzał się w poszukiwaniu kogoś znajomego. zauważył blair, heather i violet, więc ruszył w ich kierunku - hej, anthony jestem - rzucił do ogółu z uśmiechem na twarzy.

- balangi z setką osób to fajna rzecz. pod warunkiem, że to nie domówka, bo to zazwyczaj kończy się poligonem w mieszkaniu i jeszcze kilkoma niefajnymi sprawami - skrzywiła się na samo wspomnienie tych 'imprez'

popatrzyła na tego anthonego bo jej kogoś przypominał ale nie wiedziała kogo , z drugiej strony był milusi . też się uśmiechneła
-niki - też się przedstwiła nieznajomym

- cześć - powiedziała wszystkim, którzy przyszli, bo już straciłam rachubę jak mnie nie było przez chwilę. dokończyła swój napój i wyciągnęła słomkę, nad którą zaczęła się pastwić, znaczy zaczęła ją gryźć, ona jednak chwilami jest podobna do mnie całkiem.

- i brakiem umeblowania następnego ranka lub w stanie krytycznym, co wychodzi na to samo - dodał do słów violet, zamawiając sobie kolejny trunek czy coś. pewnie patrzył przez dłuższą chwilę jak blair pastwi się nad słomką, uśmiechnął się tylko kącikowo pod nosem!

- i właśnie takie imprezy są najlepsze ludzie - przyznała

- brak umeblowania jeszcze można jakoś przeżyć, mój drogi - wzruszyła ramionami, po czym zamówiła kolejnego drinka i zaczęła się w niego wpatrywać, ups.

przywitała przybyłego tonyego szerokim uśmiechem i stwierdziła, że musi zamówić coś normalniejszego, bo czuła się jakby piła jakiegoś ludwika. więc zrobiła to co postanowiła, podsadziła pod siebie jakoś jedną nogę i przysłuchiwała się tylko, bo widocznie miała zły humor albo nie chciało jej się wtrącać, nie wiem sama,

- w sumie ja też od czasu do czasu nie pogardzę jakąś dziką imprezą. zwłaszcza, że przez mój pracoholizm niekiedy trudno o jakąkolwiek. więc nie jestem wybredny - uśmiechnął się do niki.

- aha, czyli na codzień mieszkasz w domu bez mebli? - roześmiał się do violet, pociągając dość sporego łyka swojego trunku, trudno, najwyżej się uchla na początku, mniejsza o to. w końcu od tego są jakieś tam spotkania i te pe, i te de.

- ludzie trzeba brać z życia jak najwięcej. bo mamy je tylko jedno...chyba. I da się żyć w mieszkaniu bez mebli. Ahh niem a to jak spać na podłodze - zaśmiała się

- nie, no co ty - uśmiechnęła się śmiesznie marszcząc nos - moje mieszkanie jest w pełni umeblowane, może kiedyś będziesz miał okazję się przekonać i je obejrzeć - zmrużyła seksownie oczy. po chwili doznała nagłego przejawu rozsądku, więc udała, że zaczęła się krztusić.

Przyszła, o ! I stała sobie. xd chwila idę zanieść siostrę do mamy bo coś zrobiła, blee.

- szczerze mówiąc, to przyznam się, że lubię spać na podłodze - zaśmiał się dość głośno - nie wiem, ale na podłodze zawsze mi wygodniej - zamówił sobie szkocką i objął ramieniem heather.

- chodź pół puste pokoje chodź ze względów estetycznych są fajniejsze, lecz mniejsza o to - tak jakby przyznała rację niki, wzruszając ramionami i upijając łyka ze swojego kieliszka. zamieszała potem trochę jego zawartością. widocznie lubiła mieć mało rzeczy wokoło siebie, cóż.

- tak jak mojemu psu , no popatrz ile wspólnego - powiedziała