The Electric Birdcage.

- nie umiem robić jesieni średniowiecza - zauważyła tylko, unosząc nieco jedną brew. no cóż, w sumie nie jej wina, że nie umie się porządnie odszczeknąć albo coś w ten deseń :< chodź by zrobić coś podłego, co by w pięty poszło. szkoda. - ale z drugiej strony nie mam dowodów, że to zrobił - wzruszyła lekko ramionkami, jednak po chwili kolejnego zastanowienia, machnęła tylko ręką, zakładając z góry, że zaraz violet strzeli ją w łeb i jej zrobi z dupy jesień średniowiecza. napisałam jesieni z dupy średniowiecza xd

xd
wywróciła oczami - w takim razie ja z nim porozmawiam - wstała i narzuciła na siebie swój płaszczyk, ze szczerym zamiarem odwiedzin u maximiliana ;o - gdybyś nie miała dowodów, to nie mówiłabyś, że cię zdradza - odparła - nie mogę bezczynnie się przypatrywać temu, co on z tobą wyprawia i chociaż bym miała nie wiem co, to z nim porozmawiam i to jeszcze dzisiaj - to zabrzmiało groźnie, jednak nie zanosiło się, żeby to były obiecanki-cacanki, bo violet ruszyła już w stronę drzwi! ;o

- violet, chyba cię porąbało! - krzyknęła tylko za nią, narzuciła na siebie marynarkę i poderwała się z krzesełka, z zamiarem podążenia za nią. gdy ją złapała za nadgarstek, to tylko ją zatrzymała, po czym stwierdziła: - ja z nim porozmawiam, okej? - marszcząc nieco brwi. po pierwsze nie chciała, żeby violet się coś stało, jakby znów zakładała, że maximilian jest nieobliczalny, a po drugie przecież nie chciała, aby violet się denerwowała, bo przecież wiadomo, że jest w stanie błogosławionym :< co jest chyba najlepszym argumentem, aby się nie fatygowała i nie denerwowała. lauren dodatkowe nerwy chyba nic nie zrobią.

- dobrze. masz przy sobie telefon? - uniosła jedną brew - wrócę teraz do domu, a ty pójdziesz w podskokach do max'a i sobie z nim porozmawiasz. możesz go nawet zabić, nie obchodzi mnie to. w kazdym razie musisz mu dać do zrozumienia,że lauren się nie wystawia. jeśli będzie sprawiał jakieś kłopoty, to nie czekaj, tylko zamknij się w łazience, czy coś i zadzwoń po mnie, a ja zadbam, żebyś bezpiecznie się stamtąd wydostała. jak wszystko pójdzie pomyślnie, to też się odezwij, że wszystko jest w porządku, żebym nie musiała się martwić, okej? - uniosła brwi i spojrzała na nią pytająco.

wyciągnęła tylko telefon z kieszeni i tak cały czas go trzymają w dłoni jak w jakiejś reklamie, z każdym kolejnym słowem violet, coraz bardziej bladła. w końcu tylko mruknęła pod nosem: - okej, ale ja się boję - unosząc wysoko brwi. no cóż, ale pewnie jak się zdenerwuje i inne tym podobne to to wyjdzie jeszcze gorzej! nieważne. wcisnęła z powrotem telefon do kieszeni, po czym wyjęła z torebki jakieś gumy do żucia, którymi zapchała sobie otwór gębowy, aby nie było od niej czuć alkoholu oraz papierosów. zerknęła jeszcze raz badawczo na violet, tutaj powinien być alfredowatomanfredowaty wzrok. wzięła kilka głębokich wdechów i kiwnęła głową, że już się uspokoiła.

violet spoglądała tylko na lauren z rosnącym przerażeniem - nie puszczę cię tam samej - zdecydowała w końcu, no bo skoro lauren sama się boi, to pewnie znowu max weźmie nad nią górę, łatwo ją pójdzie zastraszyć i max znów nie będzie musiał się z niczego tłumaczyć :< - to chore, żeby bać się kogoś, kto powinien zapewniać bezpieczeństwo. idziemy razem - chwyciła ją za rękę i pociągnęła za sobą. teraz to violet też się trochę zaczeła bać, jednak pewnie trochę mniej niż lauren, co było dziwne, bo ona raczej z tych panikujących ;o

siedziała przy jednym ze stolików. w zasadzie nie przyszła tu w celu upicia się. po prostu było tu na tyle głośno, że zagłuszała swoje myśli, więc siedziała, co jakiś czas popijając drinka, którego męczyła już chyba od pół godziny. rozglądała się po ludziach, nieco nieobecnym wzrokiem i skubała rąbek swojej tuniki.

prawdopodobnie lauren przez swoje striptizy oraz tańce z violet miała tutaj dożywotni wstęp wolny, więc przyczłapała się tutaj xd w każdym razie oczywiście uprzednio odwieźli evelyn do domu, a lauren jeszcze musiała wpaść do siebie, aby się przebrać. i tak oto wystąpiła właśnie w małej czarniej, lekko obcisłej ale nie tak chamsko się w nią wbiła, czarnych szpilkach na lekkiej platformie oraz jakąś miłą czerwoną szminką, co w całym połączeniu zapewne tworzyło niezłą oraz powalającą całość, hihi <3 najprawdopodobniej nie zauważyła blair, bo zaraz zrobiłaby tutaj walkę w kiślu fuślu, więc na razie pociągnęła josha za rękę do jednego ze stolików i usiadła ładnie, zerkając to na parkiet to na josha, sącząc przez słomkę jakiegoś dobrego drinka. co z tego, że ładnie wygląda jak zaraz połamie sobie te obcasy, rozmaże się i wyjdzie całkiem pijana :<

jest piątek, jest impreza, a joshua, jak powszechnie wiadomo, to chłopaczek skory do imprez. niestety różne dziwne rzeczy z jego picia wynikały, mimo iż pił mało, to i tak się szybko nawalał, więc dzisiaj zacząl od jakiegoś babskiego, bardzo słabego drinka, żeby się nie nawalić, tak jak zawsze po 5 minutach spożywania. usiadł sobie obok niej i rozejrzał się w okół - hej, czy to nie blair przypadkiem? - wskazał ręką na znajomą mu postać i lekko szturchnął lauren łokciem.

zmrużyła nieco oczy, nie wiem może zaczyna się starzeć i mieć problemy z widzeniem, przyglądając się w stronę, gdzie wskazał josh. - no, najwidoczniej - uniosła jedną brew, zerkając na niego badawczo co najwidoczniej miało znaczyć "no i co?", po czym pokręciła głową. może i tam na blair nie chciała się gniewać, jednak zawsze tam gdzieś w duchu jej została jakaś uraza do jej skromnej osoby :< wypiła kolejnego drinka i zakładając nogę na nogę, sprytnie, że niby w celu większego przypatrywania się w stronę blair, przysunęła się do josha. oho.

kątem oka zerknął na jej nogi. cały czas myślał o julii i tak dalej, więc nie czułby się fair, gdyby patrzał dłużej, bo na trzeźwo, to on całkiem niewinny jest! z drugiej strony tłumaczył sobie, że skoro już razem nie są, to on też się może do lauren przysunąć. ot, takie głupkowate myśli w jego łbie się kłębiły. wziął większego łyka ze swojej szklanki, po czym wzruszył ramionkami, jakby chciał powiedzieć 'nie, nic'. - tak w ogóle to o co się pożarłyście, bo zapomniałem? -możliwe, iż momentami był nieco wścibski xd

- przerżnęła się z moim byłym, wiesz - pokiwała głową, że wie, siląc się na uroczy uśmiech, który raczej wyszedł na ironiczny i wredny. również nowość u lauren, ponieważ nigdy dotąd się tak nie uśmiechała! jednak zaraz ten uśmiech zmienił się tylko w uroczy i co chwilę zerkała spod nieco przymrużonych oczu to na salę, to na josha. w końcu wychyliła całego drinka do końca, opierając się wygodniej o sofę/krzesło/fotel czy cokolwiek tam było. przez chwilę wbiła ten wzrok w josha, jednak stwierdziła po chwili, że to może być dość sytuacja krępująca? no, chyba, więc już przestała tak się w niego wpatrywać jak w ofiarę xd

zapewne najciekawszym, bo chyba jedynym, jej zajęciem dzisiejszego wieczora było przyglądanie się wszystkim po kolei i komentowanie w głowie ich strojów, jak i czasem zachowania. wędrując wzrokiem po klubie, zauważyła również josha i lauren. no tak, w sumie rozmawiała z lauren o tym, że mają się na siebie nie gniewać i inne takie, ale przeszło jej przez myśl, że najpewniej lauren już zawsze będzie miała do niej jakiś uraz, czy coś w tym stylu. poza tym nie chciała im zapewne przeszkadzać, więc tylko wbiła się bardziej w krzesełko, upijając przez słomkę łyk drinka.

oho, wychwycił te jej spojrzenia i tak dalej. z jednej strony się trochę przertaził, z drugiej mu sie zrobiło bardzo miło, co nie, hihi. jego mina wyrażała poniekąd lekkie skrępowanie, jednak po kolejnym drinku to nieco opanował xd już był nieco wyluzowany i mógłby nawet zaśpiewać 'who let the dogs out' na środku parkietu z gracją i nieśmiałością równą alanowi xd to było piękne tak na marginesie. i ten układ taneczny do tego <33 kiedy przypomniała mu, że blair taki nieciekawy numer wywinęła lauren, to tylko pokiwał głową. ale nie osądzał jej nawet w myślach ani nic. on uważał,że każdy popełnia błędy, więc hcyba chociaż on nie będzie żywił do blair jakiejśtam urazy xd

matko, mam w klasie takiego chłopaka przy kości i dziś mu kazałam śpiewać 'who let the dogs out', a ten zrobił taki sam układ taneczny jak alan, ale potem się skapnął, a teraz cały czas mi pisze na gadu teksty z hangover :< xd i wszyscy się jutro do mnie zwalają oglądać film. jakieś dziewięć osób, więc będzie śmiesznie <3
zauważyła również to jego przerażenie oraz skrępowanie, więc sama poczuła się jakaś skrępowana. prawdopodobnie również skapnęła się, że josh cały czas myśli o julii oraz inne tym podobne, więc stwierdziła, że najwidoczniej jeszcze startować nie będzie. chyba, że już tak się upije, że mu powie wszystko w prost! ale na razie się na to nie zanosiło. westchnęła ciężko, opierając łokieć o kolano, a pusty kieliszek o usta, zapewne zostawiając na nim czerwony ślad, hihi. - idziemy? - skinęła głową na parkiet, unosząc zachęcająco jedną brew. może się na zabije na tych obcasach.

ja raz byłam z trzynastoma osobami na zmierzchu, w zeszłym roku i myślałam, że padnę! sterroryzowaliśmy całą salę, myślałam, że nas te głupie trzynastki wygonią xd
pewnie joshua się zgodził i i poszli w tan. joshua tym razem się nie upił, trzymał poziom, tym samym nie dopuszczając ddo tego, by znów wyczynili coś głupiego. no i ja idę sobię, dobranoc! :*