Jacques Torres Chocolate Haven

okej xd

siedziała gdzieś całkowicie w kącie, aby nie rzucać się w oczy. z rękach obracała kubek z gorącą czekoladą, która miała ponoć poprawić jej humor, jednak jak na razie nic takiego nie zauważyła, bo wpatrywała się wprost przed siebie przez okno, nawet zbytnio nie skupiając się na widoku. nawet nie czuła, że kubek parzy ją w ręce, bo dopiero co kelner jej ową czekoladę przyniósł. nie czuła nic, bo znów była na swoich proszkach antynerwicowych oraz miała ogromnego kaca, albowiem wczoraj późnym wieczorem nie mogła sobie odmówić tknięcia swoich alkoholowych zapasów. miała podkrążone oczy i dlatego też zajęła stolik w kącie :<

podobno czekolada powoduje wytwarzanie endorfin, czy coś, chociaż ja tam jestem chyba cała w endorfinie od wczorajszego wieczora <3 no ale mniejsza, w każdym razie blair na pewno w sobie tyle endorfin nie miała :< ale postanowiła sobie poprawić humor gorącą czekoladą z bitą śmietaną, więc pewnie weszła tutaj. odchodząc od lady, rozejrzała się za wolnym stolikiem, których raczej nie było zbyt wiele. no i tym sposobem zauważyła lauren, więc pomyślała, że skoro postanowiły się na siebie nie gniewać, to nie musi jej unikać. - cześć - powiedziała niepewnie, siadając na przeciwko. - jak tam? - zapytała, siląc się na uśmiech, jednak nie wiem, czy jej to wyszło.
i zw, będę za jakieś 15 minut :*

okejos ; *
dopiero teraz jak blair wybudziła ją z jej zamyślenia, to syknęła pod nosem, ponieważ poczuła jak kubek parzy ją w ręce. szybko prawie że rzuciła go na stolik, kładąc dłonie na przyjemnie zimny w tym momencie blat stolika. - cześć - przywitała się grzecznie, o dziwo spokojnie można by rzecz. no, ale nawet jeśli to przecież nie będzie się na nią wydzierać w miejscach publicznych, gdzie każdy patrzy bo aż taką wariatką to ona jeszcze nie jest. zerknęła na swoje czerwone od spodu dłonie z malującym się na twarzy niezadowoleniem, kręcąc z niedowierzaniem głową. - oprócz tego, że cholernie boli mnie głowa i właśnie poparzyłam sobie lekko ręce, to beznadziejnie - mruknęła pod nosem, raczej zgodnie z prawdą. - a u ciebie? - nagła zmiana tonu na promienny oraz wymuszony teatralny uśmiech na każdą okazję :<

blair właśnie sobie uświadomiła, że całe szczęście, że zrezygnowała z aktorstwa, bo nawet nie umie udawać, że wszystko jest w porządku. roli u boku deppa by jej nie dali xdd - średnio - powiedziała, mniej więcej zgodnie z prawdą, bo chyba było gorzej niż średnio, ale wolała w tym chyba okłamywać samą siebie. westchnęła cicho, niemal niesłyszalnie i wzięła łyżeczkę, nabierając na nią trochę bitej śmietany. - hm, boli cię głowa? - zmieniła temat, z nadzieją, że lauren nie będzie chciała kontynuować tego poprzedniego. - migreny? - zapytała, bo to było pierwsze, co przyszło jej do głowy, jeśli chodziło o migreny. poza kacem, ale nie chciała sugerować, że lauren się upijała, czy coś.

pokręciła przecząco głową, opierając łokieć o blat stolika, a swoją ciężką dziś czaszkę oparła skronią o nadgarstek. - kac - poinformowała ją tylko, znaczącym tonem, że to nic fajnego i że znów jest niezbyt ciekawie. w każdym razie, wiadomo. ten kto ma kaca, nie kontaktuje tak jak powinien! mniejsza z tym. - w sumie przez to pijaństwo się doigrałam. chciałam wyjechać z powrotem do rosji, ale że parenaście razy mnie już spisali, gdy slalomem wracałam z klubu, no to już mnie w ojczystym kraju władze nie chcą, super, co? - może nie miała się czym chwalić, lecz najwidoczniej chciała jej pokazać, - czemu średnio? - zainteresowała się tylko, a jednak! unosząc lekko jedną brew.

- rozumiem - pokiwała głową i chyba poczuła się trochę winna temu wszystkiemu, znaczy temu, że lauren miała alkoholowe problemy. - bo po nowym roku wyjeżdżam do londynu i w związku z tym mam do załatwienia sporo spraw. jeszcze nawet nie wypisałam się z uczelni - westchnęła, ciesząc się, że przynajmniej nie musi szukać nikogo, kto by chciał kupić jej apartament, bo pewnie zamierzała je zostawić dla heather. właściwie to chyba nie był powód, dla którego było 'średnio', ale nie chciała zacząć się tu teraz użalać, więc powiedziała tylko tyle, zabierając się za swoją czekoladę.

- jak tak dalej pójdzie, do zaraz każdy się wyprowadzi - wzruszyła lekko ramionkami, ponownie wbijając wzrok gdzieś za okno, zamyślając się nad czymś widocznie. westchnęła ciężko po chwili, ostrożnie biorąc w jeszcze lekko czerwone od poparzenia łapki kubek z czekoladą, która na szczęście była już letnia. upiła z niej małego łyka, oczywiście uważając, aby z bitej śmietany nie zrobiły jej się wąsy, bo by było jej nieprzyjemnie, gdyby każdy się obecny w tej kawiarni się z niej podśmiewywał :< - to nie wyjeżdżaj, jak się nie wypisałaś - pouczyła ta, co się zapisała na dwa kierunki i chciała wyjechać.

- gorzej będzie, jak wszyscy wyjadą w to samo miejsce, a razem z nimi plotkara - zaśmiała się, chociaż to właściwie chyba bardziej dobijające, niż śmieszne. - no ale zawsze mogę to zrobić, znaczy wypisać się - wzruszyła ramionami. - poza tym, chyba już nic mnie tu nie trzyma - powiedziała. chciała jeszcze dodać, że nowy jork jej się znudził, ale to by była nieprawda, bo wcale jej się nie znudził, nawet jeśli mieszkała tu od dziewiętnastu lat. - a ty? dlaczego chciałaś wyjechać? - zapytała, jednak po chwili pomyślała, że odpowiedź jest dość oczywista, więc spuściła wzrok na blat. - przepraszam, chyba nie powinnam pytać, nieważne - dodała zaraz.
chyba nieskładnie piszę jakoś, przepraszam, ale jestem strasznie rozkojarzona, a na dodatek po głowie mi chodzą jakieś dziwne daty z dzisiejszej historii :<

pokiwała tylko głową, że powinna pytać lecz odpowiedź była zbyt oczywista i nawet nie musiała udzielać na ten temat wyczerpującej wypowiedzi. - poza tym ojciec zapisał mi dom w moskwie, więc chciałam pojechać i zobaczyć co i jak - stwierdziła, po czym nerwowo spuściła wzrok na kubek ze swoją płynną czekoladą, obracając go w dłoniach. chyba kolejne dziwne nerwicowe zachowania łelkam tu, jednak cóż poradzić, że już nie miała swoich tabletek, bo dziś pożarła ostatnie, a ten co jej je zapisał, jej unika od tamtej pory. to chyba trzeba być zdolnym, aby zniechęcić do siebie lekarza xd w każdym razie zaczęła cicho pod nosem nucić piosenkę, która akurat tutaj leciała, aby zając się czymś innym.

- zawsze możesz wybrać się tam na przykład w wakacje - zauważyła, mieszając łyżeczką w swojej gęstej czekoladzie i mieszając ją z bitą śmietaną. - zresztą nie wiem. jedyne co mnie zniechęca do wyjazdu to to, że przez jakiś czas będę musiała mieszkać u kuzynki. nie lubię komuś siedzieć na głowie. poza tym, ona ma dwójkę dzieci, więc to będzie straszne - uniosła kącik ust i wzruszyła ramionami, nadal obracając łyżką w kubeczku. - no ale pewnie znajdę tam jakąś pracę i coś wynajmę - powiedziała, bo trzeba myśleć optymistycznie, tak mi się wydaje, chociaż ona pewnie tylko stwarzała pozory, że jest taką optymistką :<

- dzieci są w sumie fajne, lubię się nimi opiekować - uśmiechnęła się lekko na potwierdzenie tych słów, cały czas wpatrując się w zawartość, już zimną, białego kubka. niczym w prl! mniejsza z tym. zerknęła badawczo na blair. - ty studiujesz medycynę, tak? - spytała z początku nieśmiało, aby nie popełnić jakiejś gafy, bo byłoby głupio. a nikt nie lubi być w głupich sytuacjach. uniosła lekko jedną brew, tym razem zaczynając pukać palcami o blat stolika. najwidoczniej lauren myślała, że skoro blair studiuje medycynę, to to czyni z jej lekarza, oraz że ją zbawi i przepisze jej receptę na jej zbawienne środki <3

- na dłuższą metę wcale nie są takie fajne - zaśmiała się. - byłam tam w wakacje, na dwa tygodnie i zamiast wypocząć, to wróciłam jeszcze bardziej zmęczona - napiła się czekolady zmieszanej z rozpuszczoną bitą śmietaną. mam wrażenie, że smakowała dziwnie. - tak - przytaknęła, chociaż już od paru ładnych dni nie było jej na zajęciach, nawet nie miała ochoty i siły na nich siedzieć, poza tym skoro zamierza się wypisać z uczelni, to sądziła, że i tak nie musi już tam tak często chodzić. - a co? - zapytała, wpatrując się w nią uważnie.

- możesz już wypisywać recepty i inne tym podobne czy jeszcze nie? - zerknęła na nią nieco badawczo, oczekując w napięciu odpowiedzi na to zagadnienie. zapewne usłyszy odpowiedź przeczącą, jednak miała zupełnie inną nadzieję, a mianowicie, że blair zaraz wyciągnie ze swojej torby pieczątkę, druk recept i napisze lekarsko-arabskim pismem jej przyjemny świstek <3 uśmiechnęła się lekko, coby przyśpieszyć proces odpowiedzi, bo już wysiedzieć nie mogła. zaczęła się bawić brzegiem swojego beżowego, wełnianego szalika, który cały czas miała owinięty na około szyi.

spojrzała na nią uważnie, zastanawiając się jakich leków jej potrzeba. możliwe, że się domyślała. - nie, nie mogę - pokręciła przecząco głową, nadal patrząc na nią uważnie i z zaciekawieniem. - dlaczego pytasz? - uniosła jedną brew, spuszczając z niej wreszcie trochę podejrzliwy wzrok, bo to pewnie było dla niej krępujące i irytujące i nie wiadomo co jeszcze. w każdym razie chwilowo spuściła wzrok na swój kubek.

spuściła tylko z siebie powietrze, bo otrzymała odpowiedź, która ją nie zadowoliła. wiadomo. westchnęła po chwili ciężko, wygodniej opierając się o krzesełko, które zapewne wygodne nie było, jednak wszystko sobie można wyobrazić oraz wmówić. - no bo jakoś nie mogę się spotkać ze swoim lekarzem, a potrzebne są mi tabletki. wiesz, nie ma terminów - machnęła ręką, jednak to, że lekko kręci można było poznać po tym, że zakręcała sobie włosy na palec oraz nie patrzyła na blair, tylko przez okno, na padający śnieg <3

no a blair wcale nie była taka głupia, jak mogło się wydawać, więc faktycznie wyczuła, że lauren nie mówiła prawdy. - jeśli chodzi o jakieś tabletki przeciwbólowe, to można je kupić bez recepty, chyba że są naprawdę silne... ale nie sądzę, żeby takie były ci potrzebne. właściwie, co to za leki? - zainteresowała się, no i teraz lauren ma przerąbane, bo nie zamierzała jej odpuścić, dopóki nie dowie się o co chodzi. a jak już się dowie, to będzie miała kolejne zmartwienie :<

zerknęła na nią kątem oka, lekko marszcząc brwi. a właściwie próbowała sobie skojarzyć niektóre rzeczy, aby podać jej trafną odpowiedź. jakoże jej myślenie dziś było nieco spowolnione przepiciem oraz innymi tym podobnymi rzeczami, to trochę to potrawało. udała, że się zamyśliła i zerknęła na blair, delikatnie marszcząc brwi co miało oznaczać 'o co chodzi', jednak zaraz tylko pokiwała głową, że sama naprowadziła się na temat, nagle! - przeciwbólowe, tak - potwierdziła, kiwając twierdząco głową. łeee, przecież jej nie powie, że to dobre-złe leki przeciw stresowe oraz antydepresyjne, czyli dla lauren wprost wspaniałe!

pokręciła z dezaprobatą głową i nawet przewróciła lekko oczami. - skoro potrzeba ci do nich recepty, to muszą być jakieś porządne - zauważyła ostrożnie. - znaczy, hm, silne - dodała, bo określenie 'porządne' nie wydało jej się zbyt obojętne. - po co ci aż takie? na zwykły ból głowy na przykład, pomogą jakieś słabsze, które sprzedadzą ci bez niczego w każdej aptece - wzruszyła ramionami, odsuwając do połowy pełny kubek z czekoladą, od której się już zasłodziła.

zadąsała się tylko lekko, że znów poszło nie po jej myśli. w każdym razie mruknęła tylko pod nosem coś niezrozumiałego nawet dla niej, nieco marszcząc brwi, aby wymyślić kolejny powód. - ale mnie bardzo boli - mruknęła tylko po chwili niczym przedszkolak, jednak raczej nic to nie da, bo blair tak czy siak jej nie uwierzy. wbiła lekko zirytowany wzrok znów na okno, marszcząc cały czas brwi.

- co cię boli? - zapytała, chociaż faktycznie nie uwierzyła, że to tylko zwykłe przeciwbólowe tabletki. po chwili machnęła ręką i nachyliła się nieco nad stołem, żeby ściszyć ton. - słuchaj, lauren, silnych leków nie bierze się jak cukierków. w zasadzie żadnych leków się tak nie będzie - uświadomiła jej, chociaż pewnie o tym wiedziała xd - jak przedawkujesz, to skutki mogą być... naprawdę złe - wróciła do normalnej pozycji.

- wiem, na litość boską - mruknęła pod nosem, jeszcze bardziej marszcząc brwi. i dlatego jeszcze bardziej wyglądała jak napucony dzieciak z przedszkola, któremu się nie chcę dać cukierka. tyle, że lauren nie chcę się dać tabletek, prawda. przewróciła tylko po chwili oczami, opierając się łokciami o blat stolika i podpierając na nadgarstkach stoliki. - już jakoś raz przedawkowałam i żyję - upsi, wymsknęło się! spojrzała na blair tylko badawczo, może nieco przerażona, że tak jej jakoś to tak samo z ust wyleciało. no to się ładnie lauren załatwiła.

pewnie plotkara kiedyś tam o tym wspomniała, więc blair i tak już o tym wiedziała, jednak nie wierzyła ślepo we wszystko, co napisała plotkara, toteż lekko się zdziwiła, że to jednak prawda. - jesteś niepoważna - mruknęła, chociaż jakoś niedawno zrobiła to samo i szczerze mówiąc, to ostatnio znów to rozważała, bo najzwyczajniej w świecie nie radziła sobie z natłokiem tego wszystkiego. - powinnaś się wybrać do psychologa, albo kogoś takiego, wiesz. pomoże ci lepiej, niż przedawkowanie jakichś silnych środków.

- nie chcę o tym rozmawiać - stwierdziła tylko cicho pod nosem, bawiąc się serwetką, próbując ją złożyć więcej niż siedem razy. jednak jej się to nie udawało, bo wiadomo, prawa fizyki i inne tym podobne. zerknęła na blair badawczo lecz również przepraszająco. najwidoczniej może lauren chciałaby się tam wygadać i inne tym podobne, ale jakoś dziwnie wolała w sobie wszystko trzymać i najlepiej wiedzieć co się w niej dzieje. nie wiem, że chciała być chodzącą zagadką, he. chyba jej się to nie uda, lecz mniejsza z tym. szybko wbiła wzrok w serwetkę, którą znów zaczęła nerwowo gnieść.

- rozumiem - powiedziała niepewnie, no bo ona też nie lubiła rozmawiać o swoich problemach i inne takie, ale czasem to pomagało. podobno. - w każdym razie... może jestem ostatnią osobą, której chciałabyś się wygadać, ale gdybyś chciała, kiedykolwiek, to śmiało - zaproponowała, bo martwiła się zapewne o nią i inne takie. w końcu blair to matka teresa i martwi się o wszystkich, tylko nie o siebie xd