schronienie lauren

- nie wiem, lauren. zobaczymy - uniósł lekko kąciki ust, tym samym pewnie dając jej jakąśtam nadzieję. no i ba! na pewno sie rozbestwi! tyle, że jak narazie obiecał sobie, że jakoś upora się ze swoimi nałogami, trochę znormalnieje i potem do niej wróci. ale najwidoczniej tak nie będzie, bo sam miał słabą silną wolę :< - nie smuć się. może znajdziesz sobie kogoś innego, kto będzie traktował cię lepiej niż ja - stwierdził z powagą. niech lauren nie wierzy w jego nagłą dobroduszność do końca, no bo to w sumie można uznać za swego rodzaju próbę, czy rzeczywiście lauren sobie kogoś znajdzie. pewnie jak obie jednak znajdzie, to max tego kolesia zabije, co nie xd znowu mamy sprzeczność: niby nie chce jej krzywdzić dlatego odchodzi, bo uznał, że wyrządza jej tylko kolejne przykrości, a z drugiej strony nie daj buk jej kogoś znaleźć, albo coś w ten deseń xd

- ale ja sobie nie dam rady bez ciebie, rozumiesz? - wydusiła, znów spuszczając głowę w dół. w sumie smutne, że tak się od niego uzależniła oraz inne tym podobne rzeczy. możliwe również, że trochę brała go na litość xd zobaczyła, że umie okazywać jakieś tam ludzkie uczucia czasem, więc jeszcze bardziej w to brnęła, czy słusznie to sama do końca nie wiedziała. pociągnęła nosem, zerkając na niego badawczo. przysunęła się do niego, opierając głowę o jego ramię, dość nieśmiało czy sobie przez to nie pójdzie. przejechała delikatnie dłonią wzdłuż jego pleców po czym po prostu... zemdlała :<< albo zasnęła. stawiam na to pierwsze.

no i przybył tutaj, niczym turbodymoman. rozwiane włosy, niedbale narzucona kurtka, gruby szalik okręcony wokół szyi, szeroko otwarte, błyszczące oczy, które non stop niemal się śmiały (och, jaka ja dzisiaj poetycka jestem xd nie ma to jak 2 godziny dodatkowego polskiego -,-). w każdym razie zapukał grzecznie do drzwi i czekał aż mu lauren otworzy. byl optymistycznie nastawiony co do testowania jej wypieków, ponieważ owóż, nie przyjmował do siebie wiadomości, że lauren nie umie gotować ;p

otworzyła więc drzwi! mogło się zdawać, że jest lekko przymulona/zaspana lub też po prostu dalej w parszywym humorze, jednak tak czy siak uśmiechnęła się kącikowo, ale dość lekko. najwidoczniej mięśnie twarzy odmawiały jej posłuszeństwa. - cześć - cmoknęła go w polik, zapewne zimny polik, po czym otworzyła szerzej drzwi, aby mógł wejść. w całym domu ładnie pachniało czekoladowymi muffinkami, które jeszcze siedziały w piecu, jednak jak na razie nic nie wskazywało na porażkę lauren w dziedzinie pieczenia <3 po prostu uznała, że skoro udało jej się z gotowaniem, to z pieczeniem również. - dzięki, że chciałeś w ogóle zostać testerem czegokolwiek przygotowanego przeze mnie - pokiwała poważnie głową, zrzucając jakiś miły fartuszek. tak, lauren w fartuszku xd

pewnie ten miły i w ogóle zapach uderzył, więc się nim zaciągnął z błogim uśmieszkiem na twarzy. co, jak co, ale joshua lubił jedzenie. czasem. w sumie rzadko jadł, ale tylko dlatego, że był zbyt leniwy, żeby przygotować sobie cokolwiek, a i do restauracji mu się iść nie chciało. owszem, tak, był leniem. momentami strasznym leniem.
- nie ma sprawy, konsumpcja, to moje hobby - uśmiechnął się dziarsko - jak to mówią, przez żołądek do serca - puścił do niej oczko, po czym zrzucił z siebie kurtkę i powędrował za zapachem, który prowadził do kuchni - może ci w czymś pomóc? - zapytał, unosząc lekko jedną brew.

powędrowała się za nim do kuchni, wskakując na blat kuchni, a raczej takiej wiesz, jak to określają w magazynach o wystroju wnętrz 'wysepką', prawda. no, nieważne. machała sobie nogami, co chwilę upijając po małym łyku wina z kieliszka, który akurat jej się tam nawinął. - nie, zaraz to tylko trzeba wyjąć, dzięki - pokiwała głową, nieco na tym blacie wygodniej się usadawiając, czyli na początku po prostu nieco gibała się na boki z niezadowoloną miną. - ale będziesz udzielał mi przymusowych korepetycji. zmieniłam kierunek, znaczy raczej, byłam zmuszona, no i od następnego semestru będę studentką pierwszego roku językoznawstwa i na drugi wydział wybrałam prawo. z tego drugiego pewnie szybko wypadnę, ale mniejsza o co - wzruszyła lekko ramionkami ponownie. pewnie to prawo, aby kontynuować rodzinną tradycję, tadaa, która na niej się skończy.

- językoznawstwo? - powtórzył zdziwiony, po czym zerknął na nią z lekkim niedowierzaniem, pukając się w środek czoła - masochistka. jeśli nie stykałaś się z tym od dawna, tak jak ja. od dziecka byłem dwujęzyczny, potem w podstawówce doszedł mi francuski i rosyjski, najwidoczniej moi rodzice od początku planowali zaplanowali moją przyszłość w tej dziedzinie. tobie będzie trudniej. pewnie znasz góra dwa języki, a od przyszłego semestru będziesz musiała ich znać...no nieco więcej - zaśmiał sie jednak mimo wszystko pokrzepiająco. pewnie będzie ja tam korepetytował i takie inne, więc jakoś sobie poradzi xd

przygarbiwszy się lekko, zmarszczyła tylko nieco brwi. - trudno, znam cztery i pół - zmarszczyła śmiesznie nos, no bo jak można znać cztery i pół języka? xd najwidoczniej lauren może wszystko w takim razie, nawet znać cztery i pół języka. jednak jej nie poprawne sformułowania można puścić mimo uszu. - dam jakoś radę. będziesz mi pomagał, nie? - zeskoczyła z blatu, bo w piekarniku coś tam zaczęło piszczeć, że już, po czym poklepała go po ramieniu, unosząc znacząco brwi, co miało być 'a jak mi nie będziesz pomagał to ci spalę mieszkanie i zamorduję kota ciastkiem' xd wyciągnęła z owego piekarnika oto właśnie muffinki czekoladowe, które wyglądały nawet apetycznie! pokiwała głową z uznaniem dla samej siebie, po czym tylko jakoś sprytnie pilotem włączyła jakąś muzykę, pewnie u2, bo ostatnio przez ojca i non stop słucham :<

sorry za zapłon :*
- jasne - przyznał, wpatrując się z pożądaniem, rozmarzeniem, z ochotą, rozczuleniem, miłością i radością na muffinki xd dobra, bez przesady, nie lubił aż tak bardzo jeść, no ale przykuły pewnie jego wzrok bo były atrakcyjne wizualnie i ładnie pachniały xd - nie sądziłem, że znasz cztery języki. w takim razie powinnaś dać sobie radę - przytaknął z szerokim uśmiechem.

- może w sumie powinnam uwierzyć w to, że nie jestem aż tak głupia, na jaką wyglądam - przewróciła nieco oczami, ciężko wzdychając. po chwili tylko wcisnęła joshowi jedną muffinkę w rękę, bo dajmy na to, że tak szybko wystygły. - mów szczerze, nie chcę się łudzić, że mam talent kulinarny - kiwnęła tylko głową, po czym stanęła przy nim, wgapiając się w niego z oczekiwaniem. na prawdęęę! albo i nie prawdę. no, nieważne. w każdym razie z lekkim niepokojem przygryzła dolna wargę, aby przypadkiem josha tutaj nie zatruć swoimi wypiekami.

kurdę! nie mam dziś coś weny na niego :< możliwe, że to historia wyprała mój musk z wszystkich pomysłów :<
w każdym razie szybciutko skosztował i mu zasmakowało, co nie. wydaje mi się,ze każdy mój post dziś to będzie jedno wielkie pierdzielenie o szopenie -.- żal.pl normalnie. wiem, wiem, że mówienie 'żal.pl' jest żenujące, ale trudno. uhg, mam jakiś dziwny słowotok najwidoczniej. jndskjfndkjnf.
pokiwał głową z uznaniem i uniósł jeden kciuk - jakby to powiedziała moja babcia... możesz wychodzić już za mąż. wyborne - uśmiechnął się słodko i uroczo, bo on w ogóle był słodki i uroczy, bla bla bla. musze się ogarnąć, bo we łbie kłębią mi się jakieś idiotyzmy xd

ja jestem dziś w ogóle jakaś taka dzika, zasnęłam na historii, z wf dostałam pałę bo również zasnęłam w trakcie wykonywania ćwiczeń na materacach. tak, mam wf na pierwszej lekcji, co za debil to wymyślił, fryzura się niszczy i zasypiam na dodatek =.= wrrkrgkijrt.
odetchnęła z ulgą, a nawet uśmiechnęła się szeroko! wowow! brawo, fajerwerki oraz inne tym podobne rzeczy. zachichotała pod nosem, po czym upiła kolejny kieliszek wina. już nie piła łykami, a kieliszkami, cóż poradzić. - dobra, teraz możesz przygotować się na to, że prawdopodobnie codziennie się będę w to wkręcać i coś gotować, więc wiesz - pogroziła mu palcem, że jak zje gdzie indziej to mu zajebie z dyńki czy coś w ten deseń xd piszę bez sensu chyba już, co? xd spaaaać.

ja teeż, ja teeeż piszę bez sensu! zróbmy jakąś imprezę, nie wiem, niech się wszyscy schleją jak świnki, urządzą sobię orgię, albo się naćpają, wymordują się, albo niech nie wiem cośtam. może wtedy mnie czymś natchnie xd
pewnie nie zwracał szczególnej uwagi na to ile pije, ani nic w ten wzorek. w sumie co go to obchodzi, a po drugie uważał, że jest gościem w domu lauren, więc może ona robić co jej się podoba, jest przecież dorosła, co nie. - prawidłowo, musisz rozwijać swój kulinarny talent - pokiwał główką z uznaniem, zapychając sobie usta babeczką. bla bla bla xd

jejku, wczoraj obejrzałam z cztery razy kac vegas i za każdym razem leżałam na podłodze i się turlałam. ojciec tylko mnie drażnił i przewijał te najśmieszniejsze sceny i chyba będę żyła z milion lat po tym xd
- może pójdę do szkoły kucharskiej? - zamyśliła się nieco, wpatrując się w jakiś punkt na suficie, nieco marszcząc brwi. stwierdziła, że jednak chyba nie chciałaby cały czas siedzieć nad garami, tak więc tylko nieco się skrzywiła i po prostu pokręciła przecząco głową, że zostanie przy kierunkach, które wybrała. o, właśnie na fejsbuku mi wyszło, że mój mąż będzie kręcił się w modzie, super xd - idziemy jutro gdzieś do klubu? - muszę się nachlać. jednak tego nie dodała, no bo wiadomo.

- jasne - ożywił się nagle na tą propozycję, albowiem joshua należał do grona osób, które lubią imprezować xd oczywiście niby znał tam jakiś umiar. problem tylko w tym, że on się bardzo szybko spijał. - w sumie jutro piątek, więc grzechem byłoby nie skorzystanie z zaczynającego się weekendu - zafalował brwiami uśmiechając się niecnie. dokończył swoją babeczkę, po czym ładnie podziękował lauren za poczęstunek.

- trzeba może byłoby w końcu zwołać wszystkich - zaproponowała również, jednak chyba szybko przeanalizowała sobie ten pomysł. stwierdziła, że w nagłej furii zapewne rzuci się na blar z pięściami, violet będzie odpędzać od alkoholu, a sama się schleje jak świnka i znów nie będzie nic pamiętać. jednak trudno, raz się żyje niby, więc musi z tego skorzystać. najwyżej zmienia miasto xd zeskoczyła ponownie z blatu, po czym pofatygowała się na sofie, gdzie wygodnie się rozciągnęła, opierając nogi o stolik. - ciekawe kiedy będzie padał śnieg - pogrążyła się z lekkim toku myślowym, wypowiedzianym na głos. cóż xd

wiesz, w sumie mogliby zmienić miasto, bo ta biel tutaj mnie już dobija xd
joshua pewnie się również spije i zamieni się na etatowego zaliczacza, max wpadnie i zapewne się będzie gdzieś tajniaczył, a jak ktoś zbliży się do lauren (albo na odwrót), to będzie miał od niego wpierdol, pojawią się narkotyki i wszyscy będą bawili się na ecstasy, tony również rzuci się na blair w szaleńczym gniewie (xd), violet się schleje i powtórzy swój popisowy numer z każdej imprezy, więc w sumie może być ciekawie xd
- również czekam na śnieg. w końcu niedługo święta, co nie - wzruszył lekko ramionkami - tak a propos, masz na święta jakieś plany? -uniósł lekko brwi i spojrzał na nią ciekawsko.

możemy sobie zrobić drugie erpegie, hihi xd
tuluśka z różowego elfa zmieni się z dilerkę i barmankę, kto tam jeszcze jest? xd metjuł będzie rozwalał stoliki oraz inne tym podobne xd interesująco będzie.
- ubiorę choinkę, upiekę ciasto, rozwalę się na kanapę i włączę kevina samego w domu. ot co, nigdzie nie jadę, siedzę tutaj z psem - wzruszyła lekko ramionkami, jednak się nieco krzywiąc, ponieważ niezbyt fajna informacja do niej dotarła, mianowicie, że w wieku dwudziestu lat będzie spędzała święta jak dwuletnie samo dziecko w domu lub też jakaś staruszka. pokręciła z niedowierzaniem głową, że jak tak dalej pójdzie to zaraz jej się zaczną zmarszczki robić! :< - a ty? - uniosła łepek i zerknęła na niego badawczo. zapewne zakładała, że jedzie do rodziny i takie tam, albo rodzina przyjeżdża do niego, jak połowa osób.

dzicz party, o.
rozśmieszyło mnie słowo 'dzicz'. oja, ale się chichram jak debil xd chyba kiepsko dzisiaj ze mną xd wczoraj tak się śmiałam ze swojego (!!!) żartu, czy może nawet 'żartu', że szok! siedzę z moją rodzinką przy stole, pora obiadu, sceneria jak z reklamy płatków śniadaniowych. telewizja gdzieśtam w tle i nagle dobiega z niej tekst 'kto usuwa przydrożne krzyże?' a ja: krzyżacy!
to mój żenujący tekścik miesiąca, który mnie będzie śmieszył przez lata świetlne xd panie świeć nad moim poczuciem humoru! xd
- jadę do włoch - zafalował brwiami - na narty. wigilie spędzam z moim bratem w drewnianej chatce w alpach. będziemy się integrować - pokiwal dumnie głową.
sorry za mój zapłon, gadam przez telefon :*

hahaha xd mi ostatnio największą radość sprawia dopowiadanie słówek. np. ktoś mnie mija jak idę z koleżanką i np. gada przez telefon. no i kawałek rozmowy się słyszy, wiadomo, więc moim najciekawszym zajęciem jest dopowiadanie za nich i zawsze wychodzą jakieś dzikie rzeczy xd
pokiwała tylko głową z uznaniem, lekko się uśmiechając. - istnieje także możliwosć, że może pójdę do rodziców zastępczych mojej siostry, ale nie wiem - wzruszyła znów ramionami, aby najwidoczniej udać, że ją to nic nie obchodzi. obchodzi, jednak cóż poradzić? nie chciała znów zawracać joshowi łebka swoimi jakimiś dziwnymi przemyśleniami, że będzie czuć się głupio w nieznanej rodzinie oraz inne tym podobne. w każdym razie, zapadła się jakoś w kanapę, bawiąc się kieliszkiem, którym wymachiwała na prawo i lewo.

pewnie sobie pogadali i poszedł.
muszę jeszcze zajrzeć do historii, spokoju mi to cholerstwo nie daje. jutro na szczęście piątek, ugh! będę jutro wieczorem, buzi :*

lauren stwierdziła, że jest jej zimno i że nie będzie chodzić po mieście, zresztą się już zmęczyła i chce sobie posiedzieć w domu przy kominku. jak mówiła tak też zrobiła. przywlokła tutaj josha, zapewne pół drogi jeszcze sobie dokuczali na różne tematy, szczęście, że się nie pobili na środku ulicy. w każdym razie rozebrała się ze wszystkich warstw ogacenia, jednak dalej została w ciepłym wełnianym swetrze. - napijesz się czegoś? - rzuciła tylko, po czym usiadła na podłodze, przy kominku, gdzie były porozwalane różnego rodzaju zdjęcia oraz zaczęła je przeglądać od nowa, mrucząc pod nosem, ze musi z nimi zrobić porządek.

- może kawy. nie doprawiaj jej tylko żadnym cyjankiem, czy arszenikiem, bo wyczuwam, że dzisiaj byłabyś do tego zdolna - stwierdził, kręcąc z niedowierzaniem głową. pewnie również się rozebrał oczywiście ze swojego płaszczyka i superfajnego szalika, który zrobiła mu babcia, którą bardzo kochał, bo zawsze kiedy do niej przychodził, to dawała mu cukierki. na dodatek pewnie jeździła na motorze, nosiła ramoneskę z '74 roku i słuchała ciężkich brzmień. czasem aż joshua czuł się przy niej jak stary człowiek. chociaż on pewnie podobnie się będzie starzeć xd
rozsiadł sie na kanapie, i ciekawsko rozglądał się po pomieszczeniu.

ruszyła więc tyłek z podłogi i po chwili wróciła z filiżanką kawy dla josha oraz dla siebie czymś mocniejszym. prawdopodobnie wino, bo ostatnio tylko to pochłaniała więcej niż wodę w ciągu dnia! - nic nie dolałam, możesz być spokojny - poinformowała go z uroczym uśmiechem, aby jej uwierzył w ten fakt. usadowiła się obok niego na tej sofie, podciągając nogi pod klatkę piersiową i dalej przeglądając zdjęcia. jednak zaraz złapała ją jakaś refleksja, więc szybko je odłożyła, bo by zaraz się tutaj wzruszała na widok wielkiej choinki na zdjęciu, całej rodziny oraz fury prezentów :< westchnęła tylko ciężko, upijając dość sporego łyka z kieliszka, po czym wbiła wzrok przed siebie, opierając głowę o jakąś poduszkę na oparciu sofy.

chwycił więc gorący kubek z kawą i zamoczył w nim usta. pewnie kiedy lauren oglądała zdjęcia, to tylko ciekawsko zaglądał jej przez ramię, komentując co chwilę, jakże urocze ów zdjęcia są - coś nie tak, lauren? - spytał, upijając kolejnego łyka ze swojego kubka i przyglądając jej się badawczo. w sumie to mógł zauważyć, że coś z nią nie tak. znaczy, że złapała ją jakaś refleksja - nie zamartwiaj się, przecież dobrze wyszłaś na każdym, to żaden obciach - no tak, yhm - ja sam mam w swoim mieszkaniu gorsze zdjęcia. wiesz... byłem molestowany przez starszą siostrę w dzieciństwie i teraz mam uraz. co drugie zdjęcia mam z nią - skrzywił się lekko, przypominając sobie swoje błękitne śpioszki w misie koala i jego siostrę, która go 'podduszała' na każdym kroku.