szeri

Załóżmy, że jej uda były nagie, bo spodnie zmaterializowały się i znikły, to wina bugimena z jej szafy. Miał zaiste wyjątkowo przebiegły plan, nie powiem, że nie ; ddddddd Splotła dłonie gdzieś w okolicach jego karku, muskając wargami jego kości policzkowe, nos, oraz kość skroniową!

na pewno! xd
Gavinowi było dość niewygodnie w tej pozycji, toteż podkładając dłoń pod plecy Cherry, uniósł ją do pozycji siedzącej, coby ułatwić sobie sprawę, bo pocóż się tak męczyć, c'nie? Dłonie jego powędrowały pod koszulkę Cherry, gdzie błądziły, po jej kręgosłupie, natomiast usta Gavina muskały Cherry i szyję.

cherry obsypywała pocałunkami twarz gavina, przy okazji próbując pozbyć się jego cudownej błękitnej tudzież niebieskiej polówki, aż tu nagle zadzwonił dzwonek do drzwi ;xxxxxx

To takie słodkie! ;d
Gavin odessał się od Cherry, spoglądając na nią pytająco, przy czym na jej nogach ponownie, magicznie znalazły się spodnie. xd Podrapał się, po policzku, po czym wygładził swoją polówkę. Obsunął się trochę na kanapie, spoglądając w stronę drzwi, których pewnie nie widział z sofy. Był mega ciekawy, któż to dzwoni do Cherry o tej godzinie i przeszkadza im w tak ważnych sprawach. Skrzyżował palce dłoni na torsie i odprowadził wzrokiem tyłek Cherry, do póki nie zniknęła mu z pola widzenia.

nie prawda, ona poszła otworzyć bez spodni, bo nie zdążyła ich już włożyć, chyba, że gavin to zrobił ? no więc otworzyła owe drzwi, a okazało się, że to jej kolega z szkoły, roześmiany stwierdził, że przyniósł pączki z marmoladą pewnie różaną, oraz z rozpędu zaczął już jakże (nie)uprzejmie wpraszać się do środka.
- jutro, jutro zjem nawet tonę pączków, ale teraz nie mam czasu - powiedziała błagalnym głosem, subtelnie wskazując wiktorowi drzwi, gdyż chyba nie chciała aby doszło do wymiany zdań victora z gavinem, co nie znaczy, że miała coś do ukrycia, a ale ów szkolny kolega spochmurniał, wcisnął jej pączki i powiedział, że zadzwoni później.
- no cóż - odetchnął ciężko poirytowana, wracając do gavina.

Gavin zmarszczył nos, bo nie trudno było zorientować się, że to jakiś chłopak. Już nawet miał zamiar wyjść do przedpokoju i powiedzieć, żeby nie im nie przeszkadzał, ale Cherry na szczęście udało się samej spławić Wiktora.
- Kto to był? - zapytał całkiem subtelnie, spoglądając pytająco na Cherry, która stanęła w drzwiach salonu z pączkami.

- nienawidzę pączków – wymamrotała kładąc je na stoliku
–może lubujesz się w różanych pączkach z podwójnym lukrem ? – podsunęła mu je z niechętnym uśmiechem, bo naprawdę sama nie przepadała za pączkami ;<
– Wiktor –wyjaśniło mu to pewnie bardzo dużo xd.

- Wydje mi się, że jest trochę za późno na taki zastrzyk cukru. - stwierdził, odsuwając poczki. Prawdą było, iż Gavin nie miał ochoty na te pączki, dlatego że przyniósł je właśnie ów Wiktor, którego kompletnie nie znał, a który jednoznacznie ślinił się do Cherry i zepsół im taki miły wieczór. ;c

Była wściekła porównywalnie do jakiegoś tam tropikalnego cyklonu, w każdym razie wzięła owe pączki, które miała zamiar ofiarować jakimś miłym dzieciom sąsiadki, które wyniosą jej śmieci, czy zrobią jakiś inny dobry uczynek, oczywiście bezinteresowny, dla społeczeństwa, tudzież ogółu, zaniosła je do kuchni pewnie. Usadowiła swój tyłek, obok gavina, pogładziła jego policzek, po czym zsunęła się na sofie westchnąwszy ciężko.
- było prawie miło, nie sądzisz - nie chciała się śmiać, chociaż cały przebieg wydarzeń był jak wyrwany z jakiejś kiepskiej komedii romantycznej .

- Myślę, że tak. - powiedział, całując Cherry w kość policzkową, po czym składając pocałunki na jej ramieniu, wędrował opuszkami palców, pomiędzy jej piersiami, uśmiechając się, przy tym do siebie. Właściwie to podobało mu się, jak Cherry spławiła tego nachalnego, nieproszonego gościa, toteż pewnie starał się jej to jakoś wynagrodzić, nie omieszkając przy tym samemu na tym skorzystać.

Cmoknęła go za prawym uchem, zastanawiając się czy może za chwilę w mieszkaniu obok wybuchnie pożar, albo sąsiadka z na przeciwka zapragnie szalenie upiec ciasto o północy, jednak zabrakło jej mąki, toteż stwierdziła, że właśnie cherry tak ową posiada!
- to mi się chyba śni, po co on tu przyszedł - zdmuchnęła kosmyk włosów z twarzy, subtelnie uśmiechnęła się do gavina, co nie zmieniło jej podłego nastroju ;c

- Nie mam pojęcia. - odrzekł, całując Cherry w szyję, po czym usiadł prosto, obejmując ją ramieniem. Stwierdził, że dzisiaj już nic nie będzie ze zbliżenia, bo oby dwoje mają zepsuty nastrój, przez przybycie owego kolegi. ;c Właściwie Gavin zaczynał robić się zazdrosny, ale za wszelką cenę, nie dopuszczał do siebie tej myśli, jak i nie okazywał jej na zewnątrz, a przynajmniej miał taką nadzieję.

Ona przynajmniej nie zauważyła żadnych objawów owej przypadłości, a mam na myśli zazdrość, prawie zasnęła na jego ramieniu - jestem okropnie zmęczona - westchnęła , przytulając policzek do jego ramienia.

Odgarnął włosy z ramienia Cherry, po czym posadził ją na swoich kolanach, a następnie wziął na ręce i zaniósł do sypialni, gdzie usnęli, zapewne wtuleni w siebie. ;x

Trochę zdyszany, stanął przed drzwiami Cherry. Prawda jest taka, że zapomniał o tym, iż miał malować jej pokój, a to wszystko przez wizytę u babci, która przeprowadziła się do NY, żeby kontrolować Gavina. ;c Zapukał do drzwi, próbując wyrównać oddech. Miał nadzieję, że Cherry jest oraz nie obraziła się na niego. W sumie zdecydowali, że przyjdzie, kiedy będzie miał czas, ale to nie był dobry argument na wytłumaczenie się, jeśli byłaby zła. ;c

Cherry spała do godziny trzynastej, po czym zaserwowała sobie śniadanie w postaci gorzkiej kawy i krewetek z baru na przeciwko, ale mimo to czuła się całkiem dobrze, co zawdzięczała jabłkowym żelką i całemu dniu spędzonemu w łóżku. Udało jej się w miarę szybko dostać się do drzwi, jednak również udało jej się uderzyć w stopę, otworzyła drzwi mając nadzieję, że to nie kolejny natręt ;c
- cześć, co ty tu robisz? - podrapała się po policzku, w sumie to pewnie pachniała jakimś miłym kokosowym mleczkiem, gdyż właśnie brała prysznic, także miała jeszcze wilgotne włosy biedaczka.

Kiedy otworzyła, Gavin stał już prosto, oddychając miarowo, zobaczywszy Cherry, uśmiechnął się kąciwko.
- Miałem malować Twój pokój. - odparł, ucieszony, że ona również o tym zapomniała, po czym spojrzał na siebie i stwierdził, że nie koniecznie ubrany jest do takiej pracy, bowiem miał na sobie swoje ulubione jeansy, a do tego jakąś miłą koszulę. Podrapał się, po skroni, nic nie mówiąc.

- myślałam, że już nie przyjdziesz - uśmiechnęła się w sumie, złapała go za rękę i wprowadziła do mieszkania, po czym przysiadła na jakiejś miłej komodzie -masz zamiar malować ściany w takim ubraniu - przygryzła wargę wygładzając jego koszulę, na pamiątkę czasów jej świetności, które za pewne szybko się skończą ;c - możesz zawsze się rozebrać - przewróciła oczami uśmiechając się do niego rozbawiona.

- Dam sobie radę. - stwierdził odważnie, chociaż w duszy nie był taki pewien. - Idziemy, po drabinę? - zapytał, drapiąc się po policzku, po czym uśmiechnął się przyjaźnie do Cherry. Usiadł obok nie na biednej komodzie, która może się nie zawali, bo właściwie był zmęczony biegnięciem do niej od taksówki, z której wysiadł kilka przecznic wcześniej z powodu korku.

Okej w najgorszym wypadku komoda mogła po prostu się całkowicie rozwalić, a oni mogliby wylądować na ziemi z wbitym kawałkiem dębowego, czy też mahoniowego drewna w plecy, ale przecież tak się nie stało! - skoro musimy - zmarszczyła nos, po czym zrezygnowana wstała z komody.
- wcale nie mam ochoty iść do tego irytującego dozorcy i równie bardzo nie chcę dzisiaj malować żadnych ścian, ale skoro się pofatygowałaś, to możesz iść - niechętnie zaczęła zastanawiać się gdzie też podziały się jej buty, które to miała zamiar włożyć ;c

- Właściwie.. - zaoponował, uśmiechając się dziarsko. - Możemy to przełożyć, bo ja dzisiaj chyba też nie jestem w bojowym nastroju. - dodał, mrugając do Cherry, po czym wstał z komody i ją przyciągnął do siebie. Zaledwie musnął wargami jej usta, kiedy jego telefon zaczął wibrować mu w kieszeni. Zmarszczył nos, po czym odsuwając się od Cherry, wyciągnął komórkę i zobaczywszy, że to babcia, rozłączył się, wsuwając ją z powrotem.

Babcia pewnie dostanie jakiegoś ataku na tle nerwowym przez niego.
- mogłeś odebrać - wzruszyła ramionami, machając swym zwisającym z komody stopami! - myślę, że nic nie wyjdzie z tego wspólnego malowania, ani teraz, ani później, pewnie zakończy się to jakąś żenującą ekipą, która będzie krzątać się po moim domu i zajmować mi łazienkę - spuściła wzrok na ziemię, okej to był ten czarny scenariusz ;c

- Nie mogłem. - stwierdził, ciężko wzdychając. - Ok, malujmy dzisiaj, przynajmniej będę miał wyśmienity pretekst, żeby spławić babcię. - powiedział z goryczą, bowiem babcia Gavina była w mieście zaledwie dwa dni, a już zaczynała go irytować oraz doprowadzać do szału. - Ubieraj buty, idziemy po drabinę. - dodał, otwierając drzwi wyjściowe i uśmiechając się kącikowo do Cherry.

- gavin - spojrzała na niego proszącobłagalnie! - babcia? może powinieneś ją odwiedzić, mogę iść z tobą skoro chcesz, a kiedy już nie będziesz mógł wytrzymać, powiesz, że fatalnie się czuje i koniecznie musimy wyjść - pogładziła jego policzek, po czym stwierdziła, że chyba nie uda jej się odwieść gavina od pomysłu niemalowania ściany, toteż westchnęła wkładając buty.

- Skarbie, byłem u niej już dzisiaj. - westchnął, odchylając głowę do tyłu. Nie chciał wspominać dzisiejszego poranka, kiedy to obudził go z samego rana telefon od babci, która koniecznie potrzebowała jego pomocy, natychmiast! Kiedy Gavin dotarł do niej na miejsce w rekordowo szybkim tempie, przestraszony, co też mogło się wydarzyć, okazało się, że babcia nie ma kwiatów, które mogłaby wsadzić do flakona w salonie. Kiedy Cherry ubrała swoje buty, Gavin przepuścił ją przez drzwi, po czym zamknął owe za nimi o obejmując Cherry ramieniem, zaczęli schodzić dość wolno, po schodach do mieszkania dozorcy.