ławeczki przed szpitalem

jakieś tam!

wyszła sobie ze szpitala, bo akurat miała jakieś rutynowe badania krwi, czy coś w tym stylu, więc pewnie była blada i przerażona, bo w końcu to nic przyjemnego. poza tym po tym, czego nasłuchała się od lekarza, to w sumie nic dziwnego, że nie była zadowolona, cóż. usiadła sobie na ławeczce, czekając aż krew przestanie jej kapać. przyciskała sobie jakiś tam wacik czy gazę, trzymając na kolanach jakieś wyniki badań i czytała je sobie, jak to miała w zwyczaju, chociaż nie zawsze coś z nich rozumiała.

nie wiem co ona tu robiła. w kadym bądź razie piła kawe i czytałam plotkare. Ale sie działo gdy jej nie było. Żałuje że to przegapiła.

okej, blair pewnie wyszła właśnie ze szpitala z jakichś niemiłych badań. w sumie chciała się skierować prosto do domu, ale zauważyła alison, więc się do niej przysiadła.
- pobrali mi krew - pożaliła się. była bledsza niż zwykle, pewnie bała się igieł i takie tam! - co ty tu robisz, coś się stało? - zapytała w końcu, patrząc na nią z troska.

- o hej Bi. nie nic sie nie stało, po prostu tak sobie siedze i czytam - machnęła telefonem - sporo sie już dowiedziałam - uśmiechnęła sie do niej.

pomyślała, że szpital to chyba nie najlepsze miejsce na siedzenie i relaksowanie się, ale nie powiedziała tego na głos. spojrzała na nią jeszcze raz, jakby chciała sprawdzić, czy na pewno nie ma żadnego gipsu, ani nic takiego.
- sporo powiadasz - pokiwała głową i popatrzyła na szpital. - to znaczy co takiego? - zapytała dość obojętnym tonem.

- wiem chyba już wszystko - zamknęła klapke od telefonu i włozyła do torebki od Lv. - wiem wszystko już chyba od momentu mojego wyjazdu do momentu mojego przyjazdu. Wiele imion nie znam, ale trudno - uśmiechnęła sie do niej. - Boisz sie strzykawek? - takie jakoś pytanie z innej beczki.

pokiwała tylko głową, zastanawiając się, czy teraz alison nie weźmie jej za jakąś zimną sukę, która rozbija związki i takie inne! miała nadzieję, że tak nie będzie, wystarczyło jej, że pewnie cała reszta tak o niej myślała.
- strzykawki nie są takie straszne, ale igły... - wzdrygnęła się. - okropieństwo. i pomyśleć, że chciałam studiować medycynę... - pokiwała z niedowierzaniem głową. studiowała aktorstwo, kto wie, może kiedyś będzie grała jakiegoś lekarza. ;d

- dobra. musze sie czegoś od ciebie dowiedieć. ten tony to przystojny chociaż jest? - zaśmiała sie.

wiedziała, że alison prędzej, czy później zada to pytanie. no cóż, w końcu to alis! zaśmiała się więc tylko.
- tak - powiedziała w końcu, całkiem zdecydowanym tonem. no cóż, według niej był przystojny, nawet bardzo. chociaż blair uważała, że wygląd się nie liczy, no popatrz. znaczy liczy się, ale nie tak bardzo jak charakter i takie tam. - ale co z tego - wzruszyła ramionami.

- nie można wierzyć plotkarze. To jego dziecko? - spytała patrząc to na brzuch B to w jej oczy. Uśmiechnęła sie jak zwykle.

- tak, jego - przytaknęła. właściwie chciała zapytać alison dlaczego w to wątpi, ale nie zrobiła tego. - myślisz, że bym go okłamała? - zapytała jednak. nie kłamała, to naprawdę było dziecko tony'ego i była tego w stu procentach pewna. odruchowo złapała się za brzuch. zaczęła się zastanawiać, kiedy dziecko zacznie kopać, hm.

- nie no co ty. Też bym tego nie zrobiła. - dopiero teraz wpadło jej coś do głowy - wiesz co? - powiedziała podeekscytowana - ale jaja, bede ciocią, jezu, jak to brzmi, jakbym była stara i brzydka, a może jestem? - smile.

- ciocia alison - powtórzyła za nią powoli. - nie jesteś stara i brzydka, pewnie będziesz fajną ciocią. może nawet lepszą, niż ja matką - wzruszyła ramionami z uśmiechem. okej, ona nadal miała miliardy wątpliwości, nie chciała mieć dziecka i miała wrażenie, że będzie najgorszą matką pod słońcem. nawet nie wiedziała co ile trzeba karmić dziecko i jak je prawidłowo trzymać. :c

Ale Alis wiedziała bo uwielbia dzieci.
- nie martw sie skarbie, wszystok bedzie dobrze, a ty bedziesz dobrą matką zobaczysz - mrugnęła i przytuliła Bi. bo ona uwielbia sie tulić, całować, śmiać i uśmiechać. Juz taka jest. 

- tak, tak wiem - pokiwała głową. w zasadzie dzisiaj miała pesymistyczne podejście i myślała, że nie będzie dobrze i tak dalej! no cóż, może wstała z łóżka lewą nogą. - ali, opowiedz mi lepiej, co robiłaś w tej barcelonie, hm? - zmieniła temat.

- w barcelonie? Jak się tam urodzisz to nie ma co zwiedzać niesety bo wszytsko widziałeś z milion razy, ale tak to chodziłam na zakupy, na kawe, siedziałam w domu. Nic ciekawego niestety - zaśmiałą sie ot tak bo coś jej przyszło do głowy co zrobiła w barcelonie ale po chwili sie uciszyła i zarumieniła ze swojej głupoty. 

wcisnę się, mam wenę!
nie od dziś wiadomo, że heather jest cholerną histeryczką. wyleciała ze szpitala, przy okazji uderzając jakiegoś azjatę drzwiami w twarz! płakała, okej, była na skraju jakiejś okropnej histerii i wrzasku, właściwie o nic. na dodatek jeszcze przed chwilą pokłóciła się z jakimś dziwnym lekarzem i rzuciła w niego babeczką kokosową i uznali, że jest niepoczytalna. bajer, cnie? ; d wepchnęła się między alison i blair, bez słowa!

- heather? - nie do końca była pewna, czy to ona. spojrzała na nią z lekkim przerażeniem. - wszystko w porządku? - objęła ją ramieniem, może jednak powinna być aktorką, a nie psychologiem, nie wiem, w sumie! chyba nie było w porządku i to pytanie było całkiem głupie. - co się stało? - pomyślała, że to będzie odpowiedniejsze!

pomachała jej jakąś kartką pod nosem, ale niestety machała tak zamaszyście, że kartka wpadła do pobliskiej kałuży. cóż za absurd! rozpłakała się jeszcze bardziej, najwidoczniej czasem musiała sobie tak dziwnie popłakać. ale po chwili się zebrała sama w sobie, wycierając policzek z którego pewnie starła pół makijażu. ale mniejsza o to. chciała krzyknąć dla psikusa 'jestem w ciąży!', ale to by było wcale nie fajne tylko głupie z jej strony. - chcą mnie rozciąć na pół, a na dodatek dać na obserwację bo rzuciłam w lekarza babeczką czekoladową, kiedy się przestraszyłam ostatecznego wyniku - zachichotała pod nosem. zmiany nastroju heather były bardziej przerażające niż ona sama.

właśnie tak sobie blair pomyślała zapewne! pomyślała, że heather jest w ciąży, dlatego była strasznie przerażona i nawet lekko jej ulżyło, kiedy w końcu heather powiedziała o co chodzi.
- przecież powinnaś się zgodzić. jeszcze coś złego się stanie - powiedziała, wyraźnie zmartwionym tonem. wyciągnęła z torebki paczkę chusteczek i wcisnęła ją w ręce heather.

heather chyba serio ma coś z mózgiem po pomyślała przez to ostatnie zdanie, że blair właśnie chce, żeby coś jej się stało :< skrzywiła się lekko, wycierając nos. zgarbiła się lekko, wdychając sobie pod nosem. nie chciała iść do szpitala, na dodatek pewnie będą tu już trzymać nie wiadomo ile. zresztą, pewnie martwiła się tym, że nikt jej nie będzie odwiedzał i będzie czuć się cholernie głupio :< - ale ja się boję - chlipnęła pod nosem, maltretując chusteczki w dłoni.

Patrzyła na heather co prawda jej nie znała no ale luz. Uśmiechnęła sie, bo nie wiedziała co powiedzieć. Patrzyła i słuchała ich rozmowy.

- tak właściwie to co ci jest? - zapytała. chciała ją jakoś pocieszyć i nakłonić do tego, żeby poszła jednak do szpitala. pewnie gdyby jej się coś stało, to jak zwykle czułaby się winna. - nie ma się czego bać, przecież chcą ci tam pomóc - chciała jeszcze powiedzieć, że będzie ją odwiedzała, ale pomyślała, że heather może wcale tego nie chcieć i to nie zachęci jej do pobytu w szpitalu.

- nie podobało im się coś w moim brzuchu na takiej dziwniej tubie, kazali mi przyjść za tydzień i będą musieli dopiero w trakcje operacji zobaczyć co to - wzruszyła ramionkami, dalej miętoląc chusteczkę. wyrzuciła już tą do niczego się nie nadającą i wyciągnęła drugą, którą otarła policzki. - ale co z tego jak i tak nie przyjdę, bo się boję - powiedziała całkiem szczerze, nawet lekko się uśmiechając. - heather - wyciągnęła rękę do alison, bo chyba się nie znały! albo tak mi się wydaję, ale dajmy na to, że nie.