metjuł

Ali troche zmróżyła oczy, poddając się.- Go poznałam dopiero dziś i wiem że jest z heater i w ogóle to nie, kompletnie nie. To było Corey, raz sie zdarzyło, a że nie chciałam aborcji ani nic z tych rzeczy to mam dziecko. pamiętasz go jeszcze? - Ali podczołgała się do swojej torebki i wyciągnęła tam jakiś lek z bardzo wielu przypisanych przez lekarza. 

- ummm... - zastanowiła się, szukając w głowie kogoś o imieniu corey, ale nikogo takiego chyba nie znała - nie znałam go chyba - stwierdziła w lekkim zamyśleniu - ale jesteście razem, czy zasilasz grono samotnych mam? - zapytała z lekką troską w głosie.

- to drugie, on gdzieś zniknął więc mi to chyba pasuje, nie nadawał się na ojca w 100%.  Ogólnie to gdzie się wszyscy do cholery podziali? - powiedziała wymachując butelka i rozglądając sie po pokoju.

no tak, lauren przysuwając się do maxa właśnie wylała połowę zawartości owej butelki, więc się violet pewnie nieco jutro zdziwi jak ich znajdzie w swojej sypialni zadymionej dymem papierosowym i porozlewany alkohol, ich ciuchy gdzieś tam się walające i inne tym podobne rzeczy. jednak się tym nie przejęła, tylko zaklęła pod nosem, i objęła maxa, kładąc głowę na jego klatce piersiowej, po czym wymruczała pod nosem: - max, wiesz co? dobra, pewnie wiesz, jednak mniejsza z tym, kocham cię - wymruczała pod nosem. uroczy widok: zalana lauren, wyrzucająca z siebie wyznanie, zalany i przyćpany max, nie w swojej sypialni bo ciekawych wyczynach. nie ma co. uśmiechnęła się potem tylko szeroko, jednak trochę nieobecnie. procenty jej w główkę coraz mocniej uderzały.

- blair właśnie idzie, chyba źle się czuje. blair? co ci jest? jak się czujesz? - zapytała widząc, jak się zbliża do salonu, zapewne z łazienki - nie mam pojęcia gdzie wcięło joshuę i heather, ale wiem, że max i lauren bzykają się w pokoju - zachichotała głupiutko - wiem, bo sama ich nakryłam - potem odchrząknęła opanowywując swój durnowaty śmiech - przykro mi, że jesteś samotną matką. trochę to smutne.

- aj tam przestań. L I M bzykają sie w twoim pokoju? TWOIM POKOJU? radze ci jutro iść i wymienić całe łózko, łącznie z materacem i tym innym. - powiedziała chichocząc glupio. - Teraz może ty mi powiesz gdzie wcieło prawie całe NY?

mickiewicza xd pociągnęła nosem, zsuwając dłonie z twarzy, zerkając na nią może nieco zaskoczona. uśmiechnęła się nieco pod nosem, po czym przytuliła się do niego milusio - to dobrze. już myślałam, że zrobiłam sobie jakąś niepotrzebną nadzieję, że będzie fajnie - pociągnęła jeszcze raz nosem, po czym otarła policzki wierzchem dłoni. oparła głowę o jego ramię, zastanawiając się jeszcze czy po prostu nie chce powiedzieć jej czegoś niemiłego i inne tym podobne czy rzeczywiście chce się spotykać z wariatką, furiatką, nieuważną z adhd i skłonnościami do alkoholu, albo po prostu przyparła go do muru swoimi rozmyśleniami xd okaże się w następnym odcinku.

- oj wiem, wiem - wymruczał. pewnie nie brzmiało to entuzjastycznie, ale max już po prostu taki był. takiego sobie księcia z bajki wybrała lauren xd w sumie bliżej mu do ogra, jakby nie patrzeć. oczywiście z charakteru, bo z wyglądu, to uadna dupa <33 xdd
w każdym razie objął ją jakoś przyjemnie - ja ciebie też - szepnął jej do ucha namiętnym szeptem. o, to już zabrzmiało bardziej zachęcająco ;p

machnęła tylko ręką na słowa ali. pewnie jutro się będzie wkurzać i oburzać z powodu zachowania lauren i maxa, ale dzisiaj była zalana, więc wszystko jej było jedno. - gdzie niby wcięło prawie całe ny? - powtórzyła po niej w lekkim zastanowieniu. daremnym, bo pijana violet nie umiała się zastanawiać - czyli kto konkretniej? dla mnie całe ny jest tutaj. no może nie ma tu kilku osób, bo pewnie się uczą, ale chyba nie wyemigrowali, co nie? - zapytała i zachichotała głupkowato.

- oj dobrze, uspokój się. może wróćmy już do wszystkich. no, chyba, że chcesz już iść do domu. wyglądasz nieciekawie, jesteś cała zaryczana - skrzywił się nieco podając jej chusteczkę, jednak niedługo po tym uśmiechnął się pokrzepiająco i bardzo przyjemnie

- chyba będę się zbierała - powiedziała, przysiadając się do violet i alison i popijając swoją wodę, którą zaraz poprawiła papierosem, bo znalazła na stole paczkę i zapalniczkę, nawet nie wiedziała czyją. rozejrzała się, faktycznie gdzieś wszystkich wywiało, ale jakoś się tym nie przejęła.

- do cholery jasnej, nie nakręcaj mnie już, nie mam siły - wymruczała prosto z mostu, lekko uderzając go piąstką w ramie. zaraz zaczną się tak szturchać, aż wreszcie któreś z nich wyląduje na podłodze. zapewne będzie to lauren, bo nie miała takiej siły, żeby go z łóżka zepchnąć xd to chyba nie będzie zaskoczeniem, że do trzech razy to pełen pakiet, więc pewnie ten pełen pakiet sobie załatwili xdd po czym lauren po prostu zasnęła, bo ja też już muszę lecieć. dobranoc ; ***

pokiwała tylko głową, ale pewnie josh ma większy problem niż iść do domu czy do wszystkich bo mu tam tak na tych schodach po prostu zasnęła xd no bo ja lecę, cnie. branoc raz jeszcze ; *

no i blair pewnie się pożegnała ze wszystkimi i poszła, bo w zasadzie ja też lecę, dobranoc ;*

- kali, nathan, keisha, abilene, ralph, przecież to była początkowa elita tego miasta, a teraz ich wszystkich gdzieś wpeprzyło. Wyjeżdżam jeszcze wszyscy są, wracam, a tu prawie nikogo nie ma, dwie bądź trzy osoby. Cholera, chyba trzeźwieje, daj mi alkohol!! - krzyknęła Ali, chyba całe NY ją słyszało - a w ogóle co u ciebie? 

- kayla wyjechała, nathana chyba nie znałam... abilene ma synka. mieszka w nowym jorku, więc możemy ją jutro odwiedzić. dzidziuś ma na imię alexander i jest przeuroczy - westchnęła rozmarzona. ralph...w sumie nie zastanawiałam się, gdzie ralpha wcięło, ale pewnie też nigdzie nie wyjechał. w wakacje byłam z nim na imprezie bodajże - wzruszyła ramionkami i posłusznie podała jej alkohol - co u mnie? zaręczyłam się - pokazała alison pierścionek na swoim palcu, po czym pewnie zasnęła opowiadając ali, jaki cudowny jest jej narzeczony i fokle, bo ja już też musze lecieć xd dobranoc :**

spała sobie na sofie w salonie. firany były pozdzierane przez felixa, potłuczone wszystkie porcelanowe rzeczy, rozkawałkowany stolik na środku salonu, porozlewany alkohol, porozsypywane narkotyki w łazience i nieproszeni goście w sypialni. dobrze, że violet jeszcze się nie obudziła ;o no a felix, korzystając z tego, że nikt nie patrzy, zrzucał wszystko z mebli wszystko, czego nie zdążył zrzucić wczoraj.

jeden z nieproszonych gości z sypialni właśnie sie obudzil. na poczatku nie mogla sie zorientowac gdzie jest i inne tym podobne, a ja wlasnie sie zorientowalam, ze nie dziala mi alt i przepraszam za taka niepolska pisownie w ogole. o zgrozo, nie umiem tak pisac. mniejsza. rozejrzala sie na wszystkie strony, mruzac oczy przez przeszywajacy bol glowy, patrzac na zalane alkoholem lozko i zadymiona duszacym papiersowoym dymem sypialnie. zalozyla sobie poduszke na glowe i mruknela tylko niezbyt zrozumiale 'o moj boze' xd

drugim z nieproszonych gości był, tadam, maximilian! spał sobie smacznie obok lauren, pewnie z zarzuconą na nią ręką, czy coś w ten deseń ;p pewnie jak się obudzi, to na dzień dobry powita go kac morderca. dopiero później będzie się zastanawiał gdzie on do ciężkiej cholery jest ;o

popukala maxa nieco w ramie, pewnie nawet nie silac sie na jakas delikatnosc ani nic w tym stylu. stwierdzila, ze musi go niezle pacnac, zeby sie w koncu obudzil! - max, wstawaj - wymruczala rozkazujaca, po czym jeszcze troche poprzytulala ciezka i bolaca glowe do poduszki i niezbyt chetnie spuscila nogi na podloge, chwytajac sie za skronie, bo bol straszny sie jeszcze bardziej nasilil! - gdziekolwiek jestesmy, zmywamy sie - zadecydowana, szukajac wzrokiem swojej sukienki, jednak skutecznie uniemozliwialo jej to ciemnosc w pokoju i bolacy leb, ktory spowalnial jej funkcjonowanie. maja za swoje xd

właśnie jem, uczę się historii i piszę, więc podejrzewam, że zapłon będę miała żółwiowy xd
max wymruczał coś niezrozumiałego pod nosem i przewrócił się na drugi bok. jakoś nie zrobiła na nim wrażenia próba obudzenia go wszczęta przez lauren ;p jego głównym problemem było to, że do niego w tym momencie nic nie docierało, a nawet gdyby dotarła do niego informacja, że śpi właśnie w na swoim łóżku, nie w swojej sypialni, nie w swoim domu, a prawowici właściciele praktycznie nie mają pojęcia o tym, że razem z lauren okupują ich przestrzeń, to i tak by się nie przejął. może dlatego, że był nieco bezczelny ;p

okejos xd ja bede pisac jak ostatni analfabeta, wiec sori, bo nie chce mi sie przenosic na stary komputer i tam znow internetu instalowac. wrrr.
przewrocila oczami, wszczynajac kolejna probe obudzenia. najpierw mila, a jak mila nie bedzie miala rezultatow to ta niezbyt mila bedzie musiala uzyc. trudno, mogl sie budzic wczesniej xd polozyla sie znow na lozku, poddajac sie w probuje szukania czesci swojej garderoby, zarzucila reke na maxa i oparla podbrodek o jego ramie. - wstawaj, musimy isc, wlasciwie to nie wiem gdzie jestesmy, wiesz? - wymruczala, az samej jej sie zachcialo spac od nowa. westchnela pod nosem, mruzac oczy. - lezymy na plamie z alkoholu do jasnej cholery - to juz wypowiedziala niezbyt przyjemnie, bo sama sie prerazila xd a teraz ten niezbyt fajny sposob, czyli zerwala z niego koldre czy czymkolwiek innym bym przykryty.

- przestań! - mruknął niezbyt przyjemnie. laure już w sumie powinna wiedzieć, że max nie należy do osób lubiących być budzonych (?) ale kto lubi? cholera y mi się z u myli non stop. to pewnie przez rosyjski też już mi mózg wysiada. oihjflrue98w4iflesmkfc.
ekhm. zaraz się ogarnę, obiecuję :* xd
- a gdzie do kurwy nędzy niby możemy być! - poderwał się i warknął niezbyt przyjemnie, zirytowany - przecież jesteśmy...w domu - rozejrzał się. nie byli w domu. owszem, może byli w domu, ale w cudzym! i jeszcze jakby chcieć się czepiać, nie w domu, ale w apartamentowcu! trochę nam maximilian zbaraniał, zwłaszcza, że lekko go paraliżował ból w skroniach i ogólne przymulenie.

- no to jak jesteś taki mądry to mi powiedz, gdzie jesteśmy, no czekam - powiedziała już normalnie, jednak w jej przypadku nawet rozmowa szeptem przyprawiała o nie mały ból głowy. zgarbiła się nieco, po czym znów owinęła prześcieradłem i ostrożnie otworzyła drzwi od sypialni, żeby sprawdzić czy tam przypadkiem nie ma żadnego tygrysa ani dziecka pod drzwiami xd jednak nie było, więc odetchnęła z ulgą, jednak znów się przeraziła, kiedy zobaczyła pobojowisko jak po jakiejś mini wojnie. najprawdopodobniej przestraszyła się tego, że sobie taką bójkę urządzili, że nawet nie mogą poznać własnego mieszkania. - jesteśmy u violet - mruknęła pod nosem, zamykając drzwi, bo światło dochodzące z salonu za bardzo ją raziło.

- to chyba jasne, że jesteśmy u violet, zwłaszcza, że wczoraj była tu impreza idiotko! - syknął, zakładając spodnie, które wcześniej musiał podnieść z ziemi, bo się tam walały - idę wziąć prysznic - stwierdził, po czym przerzucił swoją bluzkę, którą znalazł gdzieśtam na podłodze, przez ramię no i podreptał sobie jakby nigdy nic do łazienki, w celu wcześniej już wspomnianym, czyli...kurna zaplątałam się. po prostu poszedł wziąć ten głupi prysznic! xd nie zwrócił nawet uwagi na śpiącą w salonie violet i nie pomyślał nawet o tym, co ona może sobie o tym wszystkim pomyśleć. w sumie to miał to gdzieś ;p