wesołe miasteczko

szturchnęła łokciem blair, żeby coś powiedziała, nadal zakrywając sobie twarz ręką, tak, jakby raziło ją słońce. w drugiej ręce trzymała watę cukrową, którą szczelnie zasłoniła sobie twarz. postanowiła sobie w duchu, że dzisiaj nie zrobi z siebie idiotki, choć mimowolnie wyglądała jak owa idiotka, próbując się kamuflować w tak beznadziejnie idiotyczny sposób ;p

uśmiechnęła się do heather, jednocześnie dając violet sójkę w żebro, miała nadzieję, że niezbyt bolesną.
- cześć - uśmiechnęła się. - tak, umieramy z nudów - powiedziała. - przynajmniej ja - zerknęła na violet i usiadła na schodkach jakiejś karuzeli, do której była przyczepiona karteczka 'nieczynne' i całe szczęście, bo wyglądała przerażająco. chociaż w zasadzie dla niej przerażająco wyglądały nawet kolorowe słoniki, poruszające się tak wolno, że od patrzenia na nie zachciewało się spać.

- ała! - pisnęła i odskoczyła. również zaszczyciła heather hollywoodzkim, do bólu udawanym uśmiechem, skoro już ujrzała jej twarz. pogodziła się z faktem, że ją rozpoznała - tak umieramy z nudów. jest nam strasznie nudno, bo nie mamy co robić - mówiła nie zdejmując tego uśmiechu z twarzy. potem ugryzła się w język.

zmarszczyła brwi, może nawet trochę się skrzywiła bo w główce ułożyła sobie, że może nie chcą z nią gadać, a ona zakłóca im poniedziałkową nudne. uśmiechnęła się lekko, unosząc lekko głowę, w podziękowaniu za odpowiedź twierdzącą.
- no i na dodatek wszystko psuje, ale mniejsza o to - machnęła ręką, co chyba było złe bo w tym momencie pies ją pociągnął i wylądowała tyłkiem na ziemi. spoko, wstała klnąc pod nosem coś niezrozumiałego.

pomogła heather wstać. sama często się przewracała, przez swoje wysokie obcasy, więc znała ten ból. ja też znam, ale to chyba nikogo nie obchodzi xdd
- czemu uważasz, że wszystko psujesz, coś się stało? - zapytała pomagając jej wstać.

kiedy heather powiedziała, że wszystko psuje, popatrzyła na nią pewnie z nadzieją. okej, ona jest okropna, sori. ;c
- właśnie, coś się stało? - przeniosła wzrok na psa, pewnie wyglądał strasznie, więc na wszelki wypadek przesunęła się kawałek.

wstała, kiwając do violet głową w podziękowaniu i znów przylepiła się do barierki.
- hm, może to nie jest takie ważne, ale zepsułam dziś suszarkę bo wrzuciłam ją do wanny napełnionej wodą, dobrze że w niej nie siedziałam - skrzywiła się jeszcze bardziej, masując sobie tyłek. - no i zrzuciłam laptopa z biurka - machnęła ręką, uśmiechając się lekko.
- całe szczęście rzeczy materialne - zachichotała i wpadła na pomysł, żeby przywiązać smycz do tej barierki, a nie samą siebie. więc tak zrobiła i strzepnęła piasek ze swoich rajstopek.

- całe szczęście, bo już myślałam, że chodzi o... - ugryzła się w język i odchrząknęła - myślałam, że chodzi o coś innego - wzruszyła ramionami - jeśli chodzi o moje zdolności destrukcyjne, to rozwaliłam ostatnio wieże stereofoniczną. nie mam pojęcia w jaki sposób, ale po prostu przestała działać - stwierdziła w celu pocieszenia heather ;p

popatrzyła na heather ze współczuciem. takie dni, kiedy coś się nie udaje są okropne.
- no widzisz, myślisz o niebieskich migdałach to tak jest - uśmiechnęła się miło, bo to nie miało zabrzmieć złośliwie. popatrzyła na violet, dziękując bogu, że w porę ugryzła się w język, ale tak czy siak uszczypnęła ją w rękę.

- ała! - znowu pisnęła - co ci dziś odbiło, blair?! - syknęła trzymając się w miejscu uszczypnięcia.

popatrzyła na violet spod zmrużonych oczu.
- przepraszam - uśmiechnęła się słodko. - nic takiego - wzruszyła ramionami i odgarnęła włosy.

spojrzała zdziwiona na violet, ale potem to zdziwienie przeszło w rozbawienie, a rozbawienie w szok czyli pewnie jej miny z sekundy na sekundę robiły się coraz dziwniejsze! ale nieważne. westchnęła tylko i otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale zaraz je zamknęła uśmiechając się tylko.
- chyba macie ochotę się dziś pobić - stwierdziła, patrząc na ich zachowanie, ihih.

możliwe, że mają ochotę się dziś pobić. w każdym razie violet miała ochotę oddać blair za to uszczypnięcie, więc znowu szturchnęła ją łokciem, ale odrobinę mocniej ;>
- nie, skądże, heather - rzekła. w sumie to rzeczywiście violet miała dziś nieciekawy humor.

no to pewnie nie tylko violet, pewnie razem z blair założą jakiś emo klub. okej, to był żart, nienawidzę emo. ;c
pomasowała sobie żebro, bo była koścista i bardzo ją to zabolało, ała. ale nic nie powiedziała, żeby znów nie zrobić z siebie idiotki.
- hm, nie, po prostu kiedyś trenowałam sztuki walki - pokiwała poważnie głową, bo naprawdę trenowała. - i pewnie jeszcze zostało mi trochę zapału - zdała sobie sprawę, że to co mówi nie ma najmniejszego sensu, więc tylko westchnęła i strzepnęła jakiś pyłek ze swoich jeansów.

odsunęła się o krok i odpięła smycz od barierki. pewnie trochę się z tym na siłowała, bo zawsze jak coś zawiąże to potem odwiązać nie może :c
- może zostawię was w takim razie same - zmrużyła oczy i zmarszczyła brwi, ale po chwili się uśmiechnęła i takie inne różne rzeczy. strzepnęła resztki piasku z rajstop.

- sztuki walki?! ou, to taki męski sport - wzdrygnęła się - nie potrafię sobie wyobrazić ciebie uczestniczącej w jakiejś bójce. to by musiało być straszne - stwierdziła całkiem szczerze - nie, heather, co ty. ona trenowała sztuki walki. chyba nie chcesz mnie z nią zostawić.

- nie bój się, heather, nie pobiję cię, dopóki mi nie podpadniesz - zaśmiała się i przeniosła wzrok na violet. - wcale nie takie męskie. ale fakt, teraz już się nie nadaję, podobno jestem sama skóra i kości, chociaż to nie prawda - pokiwała przecząco głową. - w każdym razie teraz jednym ruchem by mnie połamali.

zmierzyła blair wzrokiem, oceniając jej chudość, po czym oświadczyla - fakt. myślę, że nawet ja dałabym ci rady - po czym wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się do heather. tym razem całkiem przyjemnie.

wypuściła całe powietrze w płuc i usiadła sobie na jakimś tam schodku.
- okej, będę się starała nie robić gwałtownych ruchów - pokiwała poważnie głową, skubiąc nitkę ze swojej sukienki. spojrzała na blair również pewnie oceniając jej chudość, ale nic już nie powiedziała, hum.

tony'emu nawet jego kuzynki pewnie nie straszne. dostał od heather wiadomość, że teraz tu się znajduje, więc przyszedł tu dziarskim krokiem, starając się przebić przez tłumy rozwrzeszczanych dzieciaków
- witaj heather - cmoknął ją w policzek na powitanie, po czym uśmiechnął się do dziewczyn. zauważył też psa przywiązanego do barierki. od razu domyślił się, że to pies, którego heather ma 'zneutralizować', więc zaczął go głaskać ;p

- cześć, cześć - uśmiechnęła się i też go cmoknęła w policzek, prawda - zneutralizuj go, proszę - stwierdziła błagalnym tonem, masując swoje kolano i łokieć jednocześnie. pewnie nie pierwszy raz się wywaliła dziś przez tego bydlaka, psa oczywiście i po czterech godzinach spaceru, miała zdecydowanie dość.

- tak, jasne, ty dałabyś mi radę - zaśmiała się, patrząc na violet, która chyba też była drobniutka. a potem znów uśmiechnęła się do heather, dając jej do zrozumienia, że jej nie pobije, violet pewnie też nie, w sumie już nawet zapomniała tych wszystkich ruchów itp itd. - cześć tony - powiedziała, zerkając na violet i modląc się, żeby nie palnęła nic głupiego.

zauważając tony'ego ponownie wszczeła nieudolne próby kamuflowania się, więc pewnie znowu uniosła swoją watę cukrową na wysokość twarzy, mając nadzieję, że wszyscy uwierzą, że jej tutaj nie ma. biedna, głupia violet :<

- zneutralizować?! tutaj chyba nie ma co neutralizować, prawda piesku? - piesek go chyba najzwyczajniej polubił - przecież to całkiem grzeczna ciapa - powiedział, po czym odwrócił się do blair i się słodko uśmiechnął - witam, witam.

- gdzie jest violet? - zachichotała, patrząc się na kawał waty cukrowej, hihi. pewnie wstała i oderwała kawałek owego kamuflażu, teraz ją ochota na watę złapie i będzie latała po stoiskach jak to małe dziecko. - może nie ma co, ale już mam wystarczająco dużo siniaków - pokiwała głową, opierając się tyłkiem o jakąś barierkę, których było tam nie mało.
- hej, zaraz będę - uniosła palec do góry i pobiegła sobie po watę, hihi. musiała śmiesznie wyglądać wśród dzieciaków, które sięgały jej do pasa.