Billede Museum.

Nawet nie próbuj zgadywać co my tu robimy. O zwiedzanie muzeum, raczej nam nie chodzi.

Właściwie to przyszedł tutaj z zamiarem oglądania sztuki. Lubił sztukę. Chciał ją oglądac. Więc tak sobie oglądał. 

no to sobie zwiedzia bardzo uważnie kazdy eksponat oglądał w każdym wymiarze

stał naprzeciwko tego pomarańczowego ludka z rękami wbitymi w kieszenie, szukając sensu w ten całej wystawie. no cóż, pewnie po jakimś czasie na to wpadnie ale jak na razie wkurzał go ten pomarańcz i zaczął kręcić się na około wszystkiego, że tak powiem! no nic, miał ochotę się upić, ale to przeboleje.

przechodziła obok muzeum i tak jakoś zachciało jej się pooglądać jakieś bzdety. nie wiem co pisać ale dobra, świetne miejsce. zobaczyła kolegę z 'jeziora' ale nie podchodziła oj co się będzie narzucać cnie?.;d valeria?

pewnie tak się przyglądał jakiemuś bohomazowi, przepraszam ale nie podoba mi się sztuka współczesna ; d że aż cofnął się do tyłu i wpadł jakoś na florkę.
- jak ty chod... - urwał i dopiero teraz się odwrócił i ją zobaczył, no trudno. - florence - uniósł jedną brew i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. przypomniało mu się, że miała mu prać ubrania, ale już nie będzie o tym przypominać bo jeszcze dostanie jakimś obrazem w łeb......

ona też skrzyżowała ręce - proszę, proszę kogo my tu mamy. - uśmiechnęła zawadiacko i popatrzyła na niego. - co ty TU robisz ? - zapytała zdziwiona.- moim zdaniem lepiej byś wyglądał w jeziorze albo w jakimś pubie po pijaku. - stwierdziła.

- oglądam, co się da - kiwnął głową, wskazując palcem na salę. - dzięki wielkie, lepiej byś wyglądała z glonami na głowie i twarzy - zmrużył oczy, podciągając rękawy od swojego granatowego swetra, gdzieś tak do łokcia, a potem znów skrzyżował ręce. pewnie wrócił do oglądania jakiegoś kompletnie mało interesującego obrazu, dobra, kątem oka ją obserwował.

-ta może najlepiej ze ściekami. - podniosła jedną wargę ukazując lekkie poddenerwowanie. - oj dobra wal się. - tak powiedziała prosto z mostu ! - no wiesz ale ja byłam miła,że ci ładnie w jeziorze,jakbyś jeszcze klatę pokazał. - parsknęła śmiechem. - ej no nie no żartuje. ;d

przeniósł wzrok z bohomaza na florence.
- to w końcu żartujesz czy nie? - uniósł jeden kącik ust, opierając się ramieniem o ścianę. zaraz będą krzyczeć, że opiera się o eksponaty jeśli by ścianę tak traktować, no ale nieważne! jako, że dziś chyba nie miał co zrobić z rękami, znów wbił je w kieszenie, gdzie zgniótł sobie paczkę papierosów czyli ma uroczy śmietnik w kieszeni. zaklął tylko pod nosem.

-dobra nie żartuję. - zaklęła na samą siebie w duchu. raz się żyje, co nie. - a ten - wskazała palcem na eksponat, na którym się opierał. - a wiesz co nie wyprałam ci tej twojej całej bluzeczki. - przekomarzała się. jak zwykle nie mam weny.

przechodził obok nich jakiś opiekun muzeum, więc automatycznie oderwał ramię od owego eksponatu i wyszczerzył się do niego coś w znaku "co złego to nie ja". kiedy poszedł sobie dalej, wyszczerzenie już znikło.
- a no właśnie, przypomniałaś mi! - spojrzał na nią badawczo, no dobra, pamiętał ale nic nie mówił - to kiedy mogę podrzucić swoje pranie, co? - roześmiał się.

-w każdej chwili mam taką super pralkę. tylko wiesz co? ja sama musiałam włosy myć z tych obrzydlistw. -skrzywiła się na samą myśl o tym czymś. - a czym ta impreza się skończyła ? naćpaliście się ? ja musiałam iść do domu bo byłam cała mokra i jakby mi włosy wyschły to by te..te..matko.- złapała się za swe biedne serduszko.

pewnie musiał się zastanowić jak ta impreza się skończyła, bębniąc trochę palcami, tym razem w jakaś dziwną rzeźbę, która miała przedstawiać człowieka, ale chyba wyszedł jakiś pingwin, no whatever.
- prawdopodobnie tak się skończyła - pokiwał twierdząco głową, zastanawiając się czy tak było. jeśli się zastanawiał to miał odpowiedź, że raczej napewno, hihi. - jakby ci włosy wyschły, miałabyś urocze zielone coś przyczepione do każdego włosa - uśmiechnął się, całkiem szeroko.

-tak i byście mnie nazywali 'potwór z bagien.' - uśmiechnęła się. - no i tak już nim jestem. Bo Gee albo nie wiem Alison to są takie seksiiiiii.. -przewróciła oczami. - cóż żadna nawet do mnie się nie odezwała po tamtym. humu humu.-zastanowiła się chwilę patrząc na jakiegoś golasa (rzeźbę) ooo i co tam było, dobra cicho. popatrzyła spowrotem na matt'a.

rzeźby golasy są zazwyczaj brzydkie :c
roześmiał się, całkiem głośno, ale po chwili się opanował jak jakaś babka zaczęła bluźnić, że ludzie chcą tu się relaksować. spiorunował ją tylko wzrokiem i już się zamknęła, cnie!
- może się zaćpały i zapiły - uniósł brwi i lekko wytrzeszczył oczy udając przerażenie. - georginę znów pewnie zamknęli albo siedzi na odwyki - popukał w nos rzeźby, stwierdzając, że jest pusta w środku.....

mają takie nie ten teges nosy. i sflaczałe fiutki.
-nie śmiej się. może nie. Mi by się przydało upić. ZAPOMNIEĆ o osamotnionym życiu. - udała,że jest załamana. Popatrzyła na tego pomarańczowego, potem na czarno biały obraz i uznała,że facet wygląda jakby się napinał.

no,,,,,
dobra, przestał się śmiać, kiwając głową.
- no to idziemy się upić? - rzucił wolną propozycję, bo on właściwie ledwo wyleczył się z kaca, ale stwierdził, że raz się życie i można coś zrobić. no, tak powiedzmy. zastanowiło go to osamotnione życie, czy coś w ten deseń, więc zmarszczył tylko brwi.

zastanowiła się chwile. nie miała nic do roboty .co miała wracać do domu i oglądać jerry'ego springera albo nie wiem playboya. oo` - to chodź. - podniosła rękę tak by ją złapał i może złapał i go pociągnęła. -idziemy się najebać.

wystawa sztuki współczesnej. czemu nie? przyszła tu pooglądać sobie dzieła wykonane przez młodych, nieznanych twórców. lubiła wszelakie galerie, muzea ect, bo sztuka zawsze była jej bliska, ponieważ jej ojciec dorobił się majątku inwestując w nią ;p

kręcił się gdzieś tutaj, właściwie nawet nie wiem po co, może dlatego że chce pograć!
ręce wbił sobie w kieszenie, bo co miał z nimi robić, nie będzie macał eksponatów, które są warte ileś tam tysięcy a nawet milionów dolarów. no to próbował się doszukać w nich jakiekokolwiek kształtu.

ale cię dawno nie widziałam xd
okej, przyszła, chociaż nie wiem czemu, bo od dzieciństwa miała uraz do muzeów. w każdym razie coś ją podkusiło, żeby przyjść akurat tutaj, pewnie zaraz coś rozwali, jak to miała w zwyczaju, więc rozglądała się, starając się niczego nie dotykać.

zapomniałam hasła ; dd

znudziła mu się już ta pomarańczowa rzeźba, patrzył na nią z pięć minut doszukując się chodź jednego błędu w twarzy, ale nie znalazł co go trochę rozczarowało. pokręcił głową z zirytowaniem i odwrócił się dość energicznie na pięcie, żeby przejść sobie dalej, cnie.
- uważaj, bo zrzucisz - stwierdził do blair, mrużąc oczy i oceniając odległość rzeźba - jej torebka. mua.

- nie zrzucę - burknęła, przewieszając torebkę na drugie ramię. i pewnie właśnie zdała sobie sprawę, że to ralph, a przecież poznali się kiedyś na placu zabaw! tak, wtedy, kiedy psuła dzieciom huśtawki. uśmiechnęła się nawet. - i cześć, tak w ogóle - spojrzała na jakąś rzeźbę, nie mogąc się powstrzymać, żeby jej nie dotknąć, więc dźgnęła ją palcem i nawet się nie przewróciła! znaczy rzeźba, nie bler.

wyjął ręce z kieszeni, bo to nieelegancko niby. więc tym razem skrzyżował je na klatce piersiowej, myśląc intensywnie skąd zna blair. znaczy z twarzy, bo pamięci do miejsc i imion to on chyba zbyt dobrej nie miał, z tego co ja pamiętam.
- cześć, blair - pokiwał głową, dumny ze swoich przemyśleć, a raczej ze swojej pamięci. jakiś biolobil bierze pewnie ; d - chciałem tylko uprzedzić, w razie czego - wzruszył ramionami.