metjuł

haha! jeden mój kolega też mi mówi, że skończę jako stara wariatka xdd a raczej jako stara pokręcona artystka, bo ja mam ciągoty do sztuki od zawsze xd w sumie oglądam w11 od święta i zazwyczaj przez przypadek i zazwyczaj zawsze trafiam na odcinki o prostytutkach. w sumie aż się zdziwiłam, ale uznałam to za przypadek. pewnie niesłusznie xd
pewnie w końcu zmęczona violet wtuliła się mocno w matthew, po czym tradycyjnie po takich doznaniach zaczęła wyznawać mu miłość xd było romantycznie, atmosfera była przesiąknięta miłością (ale ze mnie kazimierz przerwa tetmajer ostatnio <3, aż w końcu trzeba to zepsuć, no bo ileż można. po kilkunastu minutach takiego wtulania się i ogólnie violet sie przypomniało o jednym istotnym fakcie - matthew, ale my się chyba nie zabezpieczyliśmy - i zapala się lampka, masz 72 godziny, mwahahaha! dobra, jestem niennormalna xd

była chyba kiedyś taka głupia reklama, że był statek kosmiczny i ogólnie... xd zapamiętałam, bo nic z niej nie kapowałam. znaczy nie umiałam zrozumieć co ma statek kosmiczny do zapłodnienia, jednak mniejsza z tym. zaraz znów się zacznę nad tym zastanawiać i będzie beznadziejnie, bo dostanę słowotoku xd
okej, zaraz i tak dostanę, bo przed chwilą leciała reklama paco, a po niej zawsze mam słowotok. nie wiadomo dlaczego, ale gadam jak idiota.
o nie, zaczęło się xd ale koniec. trutrutru.
zmarszczył tylko mocno brwi i zerknął na nią zaskoczony. - ameryki to ty nie odkryłaś - mruknął pod nosem, pstrykając ją lekko w nos. roześmiał się nawet pod nosem, ale chyba do niego po chwili dotarło, że no rzeczywiście się nie zabezpieczyli i mu również się zapaliła lampeczka. oho! okej, myślał, że to violet się zabezpiecza jakimiś tam tabletkami, ale najwidoczniej nie. no to śmiesznie będzie za 74 godziny!

ja wiem, ja wiem o co ci chodzi! to było POmen! xd o lol, ale sie zaczęłam cieszyć xdd on w ciągu 72 godzin wyruszał swoim statkiem na pomoc niemyślącym ludziom i likwodował plemniki xdd
o mój boże xdd ubolewam nad moim idiotycznym poczuciem humoru. turuturu.
violet kiedy to zachciało się jej mieć dziecko, to pewnie odstawiła tabletki, a po ich odstawieniu zaczęłą się czuć trochę lepiej, nawet jak odechciało jej się ciąży, więc już do nich nie wracała, a załóżmy, że do tej pory mieli przy sobie gumkę xd kiedy się roześmiał, to zbaraniała już kompletnie, no bo nie takiej reakcji się spodziewała. zamrugała kilka razy patrząc na niego ze zdziwieniem i zastanawiała co powinna teraz zrobić. ja wiem! zadzwonić po pomena xdd

okej, teraz i ja się cieszę xddd kto to wymyślił normalnie... ludzie w agencjach reklamowych chyba muszą zmienić dilera, bo normalnie czasem te reklamy różne mnie przerażają ;o
POmen również, trochę śmieszy ale trochę przeraża xd
kiedy go tylko uraczyła takim zdziwionym spojrzeniem, tylko się zmieszał i mruknął pod nosem 'aha' drapiąc się po głowie w lekkim zamyśleniu. skrzywił się nieco, kiedy tylko przypomniało mu się jak violet chciała mieć dziecko i ogólnie tamtejszą wizję ich dziecka, tupot małych stópek, pieluchy oraz inne tym podobne. uniósł wysoko brwi, znów się krzywiąc, po czym tylko mruknął zapewniając: - przecież nic się nie stanie, prawda?

tym jeszcze bardziej ją zdziwił. pomyślała sobie, że skoro matt tak do tego podchodzi, to pewnie jest przygotowany na to, żeby mieć dziecko. szkoda tylko, że violet się tego dziecka odechciała, jak obejrzała film dokumentalny, w którym ukazany był prawdziwy poród. no i sama stwierdziła tez, że nie chce przechodzić przez coś tak strasznego i obrzydliwego :< - nic? a jak zajdę w ciążę? a jak zajdę w ciążę to co? wiesz... ludzie zachodzą w ciąże głównie przez to, że się nie zabezpieczyli, wiesz? teraz pewnie tam - spojrzała na swój brzuch - powstaje teraz dziecko, ty to rozumiesz?! - zapytała już z przerażeniem i lekką paniką xdd - a jak umrę podczas porodu/?! o mój boże! - pisnęła głośno. nic, tylko się nawalić i pewnie to dzisiaj uskuteczni razem z lauren xdd

przewrócił tylko oczami, pukając ją palcem w brzuch. - przestań, okej? - mruknął tylko pod nosem, po czym zapalił sobie papierosa, biorąc paczkę, która pewnie leżała gdzieś na podłodze, bo mu z tego wszystkiego z kieszeni portek wypadła! wohoh! nieważne! zerknął na jej brzuch, a potem na violet, z lekkim przerażeniem nawet, ale zaraz to lekkie przerażenie ustąpiło. w każdym razie na violet teraz patrzył z lekkim powątpiewaniem, że tak może być. po prostu takiej myśli do siebie nie dopuszcza, bo wbrew pozorom, to on dziecka nie chciał mieć. zresztą kto chciał mieć w tym wieku! jakiś sadomasochista albo wpadka. tutaj to drugie, cnie. - nie, no. w porządku będzie. nawet jeśli to nie ma co się przejmować, bo dajmy rade, co nie? jeszcze nic nie wiadomo, więc nie ma co się przejmować - zauważył tylko, głaskając ją spokojnie po łepetynce.

- och, kocham cię - pisnęła, po czym wtuliła się w niego. mimo iz ona chciała mieć dziecko, to za żadne skarby nie chciała rodzić, czyli nie chciała też być w ciąży xd jednak poczuła ulgę, kiedy matthew zapewnił ją, że dadzą radę, bo ona to w swoim romantycznym mózgu przetłumaczyła tak, że cokolwiek by się nie działo, to on przy niej będzie i takie tam piękne rzeczy. - mam ochotę się nawalić - stwierdziła z rozbrajającą szczerością - chyba przyłaczę się do lauren. jest teraz w jakimś barze, czy coś - mruknęła pod nosem, rysując palcem jakieś ślaczki na jego klatce piersiowej - chcesz pójść z nami? - uniosła łepetynkę, po czym uśmiechnęła się lekko - tobie chyba też przydałby się dzisiaj chwila relaksu, co nie? - uśmiechnęła się lekko, po czym zaczęła masować mu barki, całkiem przyjemnie, hihi.

- nie będę wam się wpieprzał w upijanie. zadzwoń do mnie jak się nawalicie, to po ciebie przyjadę i przy okazji odwiezie się tą twoją koleżankę - kiwnął tylko głową, całując ją miło w czółko. w każdym razie chyba najwyraźniej nie miał ochoty się upić z dwiema dziewuchami, bo w jego mniemaniu pewnie tylko będą gadać o ciuchach, piszczeć o małych dzieciach, a na końcu z tego wszystkiego się poryczą jak się zaczną zastanawiać ile kalorii ma wódka xd no cóż, najwidoczniej on taki obraz pijanych kobiet miał w głowie xd

- dobrze, mój kochany, kocham cię, kochanie, mój nadroższy - xdd. pewnie pobiegła do łazienki wziąć prysznic, odstawiła się w czarne rurki i cekinowy top, po czym wyszła.

- ja pierdolę! - krzyk zdenerwowania, rozpaczy i przestrachu przerwał ciszę tego popołudnia, o godzinie 17:49. ironiczne prychnięcie. krótki komentarz pod nosem, wyrażający niezadowolenie. dźwięk tłuczonego szkła i jeszcze jedno przekleństwo. takie odgłosy dobiegały zza drzwi łazienki, nieopodal których czaił się felix, pewnie wyczuwając emocje swojej właścicielki, bo co chwilę wydobywał z siebie pojedyńcze miauknięcia.

matthew siedział w salonie i czytał jakiś ciekwy artykuł o klonowaniu w przyjemnym czasopiśmie dla mądrych. zmarszczył tylko mocno brwi i spojrzał zdziwiony na drzwi łazienki, w sumie zastanawiając się czy violet nie udał się makijaż, że tak rozpacza czy po prostu nie wiadomo co się stało. rzucił gazetę gdzieś na stolik, podszedł do drzwi, pukając kilka razy. - wszystko w porządku? - spytał tylko, opierając się o framugę drzwi, jednak tak, że jak otworzy to jej tam nie wpadnie.

otworzyła i z grobową miną oznajmiła - to nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, bo byłam pewna, że to się tak skończy. jestem w ciąży - wręczyła mu test ciążowy, który jednoznacznie wskazywał na to, że violet jest zapłodniona. no a violetka poszła do barku i upiła trochę czystej wódki, po czym rozsiadła się na kanapie i przyjęła pozę myśliciela. coś na wzór jakiejś greckiej rzeźby xdd

patrzył na nią chwilę z zaskoczoną miną, unosząc wysoko brwi. okej, przeraził się. najwidoczniej nie tak wyobrażał sobie swoją reakcję na to, że zostanie ojcem, jednak się nieco przeraził oraz zdenerwował. usiadł sobie gdzieś na sofie, wpatrując się chwilę z violet. - ja pierdolę - mruknął pod nosem, powtarzając jej rekację tak właściwie. - może coś źle zrobiłaś, albo co? - spytał tylko, może z lekką nadzieją. nawet nie zwrócił uwagi na to, że pije alkohol, a rozwój płodowy dziecka od chwili poczęcia jest najważniejszy! :/

- co niby źle zrobiłam?! nawet przeczytałam instrukcję zanim użyłam, chociaż już nie raz sprawdzałam, czy jestem w ciąży. matt, na litość boską - wywróciła oczami - ale się nie przejmuj tym zbytnio. nie urodzę tego dziecka - oznajmiła z pewnością w głosie. cóż za ironia. najpierw urządza aferę, bo chce mieć dziecko, a potem zmienia zdanie i wpada. postanowiła też nie psuć sobie humoru jakimiś czarnymi wizjami porodów, czy aborcji, czy cos w ten straszny deseń.

- jak to nie urodzisz? - zerknął na nią, tym razem oburzony. no bo jak mu tutaj wyjeżdza z taką informacją, no to każdy by się oburzył, tak myślę! - uspokój się, co? raz chcesz mieć dziecko, a za kilka tygodni jak już jesteś w ciąży to stwierdzasz, że jednak nie urodzic. po jaką cholere oglądałaś te filmy? - popukał ją w głowę, a sam pewnie poderwał się z sofy i skierował się w kierunku barku, skąd wytrzasnął jakąś miłą butelkę z alkoholem, nawet nie fatygując się aby przelać trochę jej zawartości do szklanki czy też kieliszka.

- a co? może chcesz być tatą, hę?! - tym razem ona zaczęła mówić na górnym c. - poza tym, to jeszcze nie dziecko, to nasionko. a jego chyba mogę się pozbyć, co nie? - była już nawet przygotowana na taką ewentualność, dlatego nie panikowała zbytnio, nie pogrążała się w płaczu ani inne takie. wydawała się być spokojna i pewna i ogólnie coś w ten deseń - no i na dodatek przez to całe moje pragnienie dziecka mogłam się dowiedzieć tylko tego, że to jest chyba ostatnia rzecz, której chcesz. nie jestem przecież głupia - znów wywróciła oczami. była głupia przecież! kto normalny tak robi!? xd

zamknął się tylko wreszcie. wpatrywał się w nią z lekkim wkurwikami w oczach, popijając co chwilę łyka z butelki. zaraz się nawali i nie będzie się nadawał do niczego xd w każdym razie, nie ważne. - no to co niby zamierzasz zrobić? chyba jak się stało to się stało, lepiej nic nie usuwać, nie? - mruknął tylko pod nosem, łamiąc swoją zasadę milczenia przez kilka minut, żeby się najpierw uspokoić, po czym usadowił się obok violet, co chwilę na nią zerkając z lekkim zdenerwowaniem. odnosił wrażenie, że on jest bardziej zdenerowowany od niej. bo tak było, no xd

trochę ją wzruszyła postawa matthew, ale postanowiła 'odroczyć' sprawę - pogadamy o tym później - stwierdziła, wyrywając mu butelkę z ręki szybkim ruchem - nie mamy zresztą na to czasu. zaraz impreza urodzinowa josh'a, a ja muszę się jeszcze przebrać - stwierdziła, po czym pewnie zaczeła łazić po całym domu, zrzucając z siebie dotychczasowe ubrania i wkładając czarne, obcisłe body, czarne rajsotpki i przyodziewając kocie uszy, a raczej opaskę z kocimi uszami, bo violet dzisiaj była kotem, hihi xd na dodatek skąpo odzianym kotem, któremu chłody nie straszne xd

obserwował tylko jej poczynania ubraniowe z lekko uniesioną brwią i kącikowym uśmieszkiem na twarzy. pewnie podobało mu się to, że miała na sobie coś obcisłego, ale nie podobało mu się to, że to cos obcisłe trudno zdjąć :< zerknął na felixa, to na violet, kiwając tylko głową, po czym roześmiał się nieco pod nosem. - a ja mogę się nie przebierać? - spytał tylko, marszcząc nieco brwi. w sumie założy garnitur, kapelusz, wsadzi w zęby cygaro, założy jakiś sygnet i mamy ala capone xd też jakieś przebranie, prawda!

- no ale czemuu?? - zapytała tonem małego dziecka, marszcząc mocno brwi i składając usta w dzióbek. żeby podkreślić swe słowa, to jeszcze tupnęła nogą xd - myślałam, że będziesz jokerem, szalonym kapelusznikiem, albo czarodziejem, albo wampirem... a ty nie chcesz się przebrać? - pokiwała głową, unosząc brwi, zadzierając brodę wysoko, ze złożonymi w dziób ustami - najwyżej się spóźnimy, ale masz się przebrać - zadecydowała i się roześmiała xd

z każdą wypowiedzianą postacią, brwi matthew były coraz to bardziej uniesione xd spojrzał tylko na nią jak na osobę, której rozsypał się jakiś worek pomysłów, kręcąc głową z niedowierzaniem. - nie mam takiego stroju. mogę być po najwyżej, nie wiem kim - mruknął pod nosem, po czym tylko po krótkiej chwili wrócił tylko odziany w garnitur, dodatkowo czarny długi płaszcz, kapeluszem na głowie, cygarem w zębach oraz jakoś sprytnie postanowił dorysować sobie zakręcony wąsik jakąś tam kredką xd pewnie violet do oczu, jednak mniejsza z tym, kogo to obchodzi. roześmiał się tylko, mrucząc pod nosem - brawo, kobieta kot oraz bliżej nieokreślona postać gangsterka? - pokręcił głową, poprawiając violet opaskę z kocimi uszami. pewnie pojechali i możesz zacząć, cnie ; *

mimo iż rano obudziła się z kosmicznym kacem, to nie przeszkodziło jej w tym, żeby przyozdobić mieszkanie w dynie i takie tam fajne rzeczy. przebrała się dzisiaj za skąpo odzianą czarownicę i co chwilę otwierała drzwi dzieciom, większym i mniejszym i dokarmiała ich słodyczami. w końcu do drzwi jej domu zapukało rozkoszne rodzeństwo. dwa maluchy, które chciały tylko cukierków, a violet wciągnęła ich do mieszkania i zaczęła się nad nimi rozpływać. niedługo zaczną krążyć legendy o violet-czarownicy, która sprowadza do swojego domu dzieci, a potem je zjada.

matthew pewnie po wstaniu z łóżka z kosmicznym kacem, najwidoczniej nie potrzebował charakteryzacji na halloween jak pewnie połowa ludzi po wczorajszych imprezach. w każdym razie miał potargane włosy, nieco podkrążone oczy oraz inne tym inne syndromy lekkiego podpicia. gdy wyszedł z pokoju to na początku poraził go widok dyń, kościotrupków oraz innych tym podobnych znaków halloween, a następnie widok małych dzieci, które siedziały pewnie gdzieśtam i je violet pasła cukierkami. - co zła czarownico? chcesz utuczyć te biedne dzieciaki i wrzucić je do wielkiego kotła ze wrzącą wodą/ - uniósł nieco brwi, opierając się o jakąś szafkę, jednak pewnie z tej szafki o mało co nie uszkodził dekoracji, więc przysiadł na kanapie, koło tego małego rodzeństwa, które pewnie na niego patrzyło z przerażeniem, co on wygaduję :<

- dzieci są zbyt kaloryczne - stwierdziła poważnym tonem. trudno było nie zauważyć, że rodzeństwo było przerażone. tzn starszy braciszek był przerażony. jego młodsza siostra była zachwycona łakociami, którymi karmiła ją violet - chyba ich zaadoptuję, są tacy rozkoszni - uśmiechnęła się do nich z rozczuleniem, po czym wepchnęła kolejną łyżeczkę czekoladowego czegoś do buzi małej - macie mame? - dzieciaki pokiwały twierdząco głową. chłopczyk z lekkim przestrachem xd - kurczę szkoda. ale jakby kiedyś się zdarzyło, że jej już nie będziecie mieli, to wiecie gdzie się zgłosić - puściła oczko. no cóż, zabrzmiało to makabrycznie, ale dzisiaj halloween!

oglądał tą scenę tylko z lekkim przestrachem, bo to czarownica w skąpym stroju tucząca dzieci słodyczami, ale również z lekkim rozczuleniem, że może w końcu violet będzie chciała urodzić i takie inne, żeby sama mieć takie rozkoszne rodzeństwo, które będzie karmiła codziennie, a nie tylko raz w roku. oby nie słodyczami, bo wyrosną jakieś mini mutanty czekoladowe :< roześmiał się tylko jeszcze pod nosem na widok przestraszonego chłopca, a potem na tej obżerającej się dziewczynki. a potem na violet! najwidoczniej badał jej wszelkie reakcje na to wszystko. cóż.